Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#1096

Shelka.
  • Postów: 1
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Hak
Zakochana para wybrała się na przejażdżkę samochodem. Znaleźli nieuczęszczaną drogę pośród lasu, zaparkowali samochód i zaczęli się całować. Robiło się coraz goręcej, kiedy to w radiu przerwali nadawanie muzyki podając komunikat o niebezpiecznym szaleńcu zbiegłym z pobliskiego zakładu psychiatrycznego. Spiker nazwał go „Kapitanem Hakiem”, gdyż psychopata miał zamocowany hak zamiast prawej dłoni… Dziewczyna zaczęła się denerwować, lecz chłopak zapewniał ją, że nic się im nie stanie. Po kilku minutach znów zaczęła nalegać by udali się w bezpieczniejsze miejsce, lecz chłopak znów odrzucił propozycję. Minęło kilka chwil gdy dziewczyna usłyszała zgrzyt czegoś ostrego o dach ich samochodu… zaczęła krzyczeć i domagać się, by natychmiast stąd odjechali. Zdenerwowany chłopak stwierdził, iż to tylko gałąź, jednak zapalił silnik i ruszył. Gdy dotarli do domu dziewczyny, ta wysiadła lecz od razu zaczęła krzyczeć i pokazywać palcem w kierunku drzwi od strony pasażera… przestraszony chłopak wybiegł sprawdzić co się dzieje i zobaczył… że na klamce od drzwi zaczepiony był zakrwawiony hak wyrwany z ręki psychopaty, któremu umknęli w ostatniej chwili…
  • -2

#1097

Don'tTouchMe.
  • Postów: 32
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Jajko

Zdarzył się wypadek samochodowy,nie był szczególnie wyjątkowy,niemniej jednak śmiertelny.Twoja bolesna śmierć pozostawiła żonę i dzieci samym sobie.Ratownicy robili co mogli,aby cię ocalić,jednak ich wysiłki spełzły na niczym.Uwierz mi,twoje ciało było w tak opłakanym stanie że dobrze,że nie przeżyłeś.

-C...co się stało? - pytałeś - Gdzie ja jestem?
-Nie żyjesz - Krótko odparłem.Nie ma co owijać w bawełne.
-Pamiętam tą ... ciężarówkę?Wpadła w ...poślizg?
-Owszem.
-J... Ja zginąłem? - Fakty jeszcze do ciebie nie dotarły.
-Tak,ale rozpacz nie ma sensu.Wszyscy umierają.

Rozejrzałeś się po pustce.Byliśmy tu tylko my dwoje.

-Co to za miejsce? - Pytaniom nie było końca - Czy to zaświaty?
-Coś w ten deseń.
-Jesteś ... Bogiem?
-Tak. - odparłem - Jestem Bogiem.
-Moje dzieci ... i żona - zacząłeś - Czy są całe?
-To lubię! - roześmiałem się - Właśnie zginąłeś a twoje największe zmartwienie to to,czy twoja rodzina żyje.Dobry z ciebie człowiek.

Patrzyłeś na mnie zafascynowany.Wyglądałem zwyczajnie,jak każdy człowiek.Nie miałem aury boskiego autorytetu.Przypominałem bardziej szkolnego belfra niż Wszechmogącego.

-Nie martw się,nic im nie będzie.Dzieci nie miały czasu,aby zacząć cię lekceważyć,więc zapamiętają cię jako idealnego tatę.Twoja żona,mimo zewnętrznej rozpaczy będzie czuła ulgę.Szczerze mówiąc,twoje małżeństwo chyliło się ku upadkowi.Na pocieszenie dodam,że ulga przyniesie jej poczucie winy.
-Ach tak - wetchnąłeś - A więc co teraz?Niebo czy piekło?
-Nie. - odpowiedziałem - Odrodzisz się.
-W takim razie Hindusi mieli rację?
-W każdej religi tkwi ziarno prawdy. - Odparłem - Przejdźmy się.

Spacerowaliśmy w nicości.
-Dokąd idziemy?
-Donikąd.Po prostu miło się przejść podczas rozmowy.
-Jaki to ma sens? - spytałeś. - Przecież kiedy się odrodzę ,nie będę miał dawnych wspomnień ani doświadczeń,prawda?Będę dzieckiem,a wszystko co dotychcasz zrobiłem pozostanie bez znaczenia..
-Nie do końca.Cała wiedza o twoich poprzednich życiach jest ukryta w tobie.Po prostu teraz jej nie pamiętasz. - Zatrzymałem się i położyłem ręce na twoich ramionach. - Nie wyobrażasz sobie nawet jak wspaniała,wielka i piękna jest twoja dusza.Twój ludzki umysł jest zdolny pomieścić tylko niewielki fragment twojego "ja".Przypomina to trochę sytuację,kiedy sprawdzasz temperaturę wody.Wkładasz do niej czubek palca,jego niewielką część,a gdy go wyciągasz,twój umysł zdobywa wszystkie jego doświadczenia.Twoje ostatnie życie trwało tylko 34 lata,więc nie byłeś w stanie przypomnić sobie reszty twojej wewnętrznej świadomości.Jeśli pobylibyśmy tutaj trochę dłużej,zacząłbyś sobie wszystko przypominać.Przy przejściu między życiami nieszczególnie ma to sens.
-W takim razie ile razy się odradzałem?
-Oh,niezliczenie wiele w przeróżnych wcieleniach.Teraz powinieneś odrodzić się jako chińska wieśniaczka około roku 540.
-Chwila,co?-
spytałeś zdziwiony.-Cofasz mnie w czasie?
-Technicznie?Owszem.Tam,skąd pochodzę,czas nie istnieje.Tylko wasz wszechświat go posiada.
-Skąd pochodzisz?
-Skądś.Skądś indziej.Są tam inni tacy jak ja.Wiem,że chciałbyś poznać szczegóły ale i tak byś nie zrozumiał.


Troszkę się zasmuciłeś.

-Chwileczkę.Jeśli odradzałem się w różnych miejsach w różnym czasie,to czy zdarzyło mi się spotkać samego siebie?
-Pewnie.Ciągle ci się to zdarza.A ponieważ oba życia zdają sobie sprawę tylko z własnego trwania,ty nawet o tym nie wiesz.
-Po co to wszystko?
-Poważnie?Pytasz mnie o sens życia?Trochę to oklepane,nie sądzisz?

Spojrzałem ci w oczy.

-Musisz dorosnąć,aby poznać sens życia czy powód istnienia wszechświata.
-Masz na myśli mnie czy rasę ludzką?
-Tylko ciebie.Cały wszechświat istnieje dla ciebie.Każde nowe życie sprawia,że dorastasz,a twoja inteligencja wciąż rośnie i rośnie.
-Tylko mnie?A co z całą resztą?
-Nie ma "całej reszty".Jesteśmy tylko my dwoje.

Wpatrywałeś się we mnie próbując to wszystko przetrawić.

-Ale wszyscy ludzie na ziemi...
-Każdy z nich jest tobą.
-Czekaj.Jestem wszystkimi?!
-Teraz łapiesz.- Odparłem uradowany klepiąc cię po plecach.
-Jestem każdym człowiekiem,który istniał?
-I każdym,który będzie.
-Jestem Abrahamem Lincolnem?
-Jesteś też Johnem Wikesem Boothem.-Dodałem.
-Jestem Hitlerem?-Spytałeś z przerażeniem.
-I każdym,kogo zabił.
-Nawet Jezusem?
-I każdym,kto za nim podążał.


Zamilkłeś.

-Za każdym razem,kiedy kogoś skrzywdziłeś,krzywdziłeś sam siebie.Tak samo z dobrocią.Każda radosna czy smutna chwila była lub będzie przeżyta przez ciebie.
-Dlaczego?
-Spytałeś.-Czemu to robisz?
-Żebyś kiedyś mógł być jak ja.Tym właśnie jesteś,moim dzieckiem.
-Łaał-
Odparłeś naiwnie.-Jestem Bogiem?
-Jeszcze nie.Jesteś płodem.Wciąż rośniesz.Jeśli przeżyjesz każde ludzkie życie jakie istnieje,będziesz wystarczająco duży,by się urodzić.
-A więc cały wszechświat to ... To po protstu..
-Swego rodzaju jajko.-
Odpowiedziałem.-Czas już,żebyś przeszedł do kolejnego życia.

Z tymi słowami wysłałem cię w dalszą podróż.


Nie moje,tłumaczone.

  • 11

#1098

Lupus28.

    ¯\_(ツ)_/¯

  • Postów: 641
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Misfortune.gb

Misfortune jest tajemniczą grą na Game Boy'a. Ci, którzy w nią grali, twierdzą, że jest to najbardziej przerażająca gra, jaką kiedykolwiek stworzono.

Gra toczy się wokół chłopca, który spotyka złowrogą istotę, w dziwnym gotyckim budynku. Stworzenie nie podaje swojego imienia, jednak można domyślić się, że jest to diabeł. Po spotkaniu stwora pojawia się okno dialogowe z tekstem: „Istnieję w każdym elemencie rzeczywistości. Chcesz się ze mną zmierzyć?” Potem pojawia się możliwość wyboru „tak” lub „nie”. Jeśli gracz wybierze „tak”, istota odpowiada „W takim razie zacznijmy.”

Dołączona grafika

Gracz zostaje przeniesiony do serii pokoi z labiryntami, z których każdy jest wypełniony zapadniami, zamkniętymi drzwiami, kluczami i pułapkami. Celem jest przetrwanie w każdym z nich i znalezienie schodów do następnego poziomu, lub rozwiązywanie zagadek, takich jak wybranie odpowiednich drzwi. Dobrym przykładem jest poziom, w którym pokazane są cztery małe kabiny i pojawia się okno dialogowe: „Wybierz źle, a nieszczęście spadnie na twoich bliskich. Jesteś gotowy?” Jeśli gracz popełni błąd, ekran zrobi się czarny, potem pojawi się obraz demona w wyższej rozdzielczości, a poniżej tekst „Jestem tutaj Bogiem.” napisany czcionką stylizowaną na krew.

Dołączona grafika Dołączona grafika

Ci, którzy przegrali, nagle wpadali w depresję, a w kilku przypadkach popełnili samobójstwo. Inni stali się nerwowi, a jeszcze inni nawet zachorowali fizycznie. Ludzie, którzy ukończyli grę pomyślnie, nie odczuli żadnych objawów. Jeśli gracze popełnili błąd, ale szybko wyłączyli urządzenie, również nie ucierpieli. Wydaje się, że ekran kończący grę jest za to odpowiedzialny. Niektórzy zastanawiali się dlaczego niepowodzenie w grze miałoby powodować takie efekty. Odpowiedzią jest muzyka.

Muzyka w grze, mimo że ograniczona przez możliwości Game Boy'a, jest bardzo mroczna i niepokojąca. Jednak muzyka podczas ekranu kończącego grę jest szczególnie niepokojąca i nieharmonijna. Uważa się, że jest ona powodem „nieszczęścia” graczy. Składa się głównie z niskich brzęczących dźwięków i może mieć szkodliwy wpływ na mózg.

Dołączona grafika Dołączona grafika

Wielu ludzi, którzy słyszeli o grze, ale w nią nie grali, było ciekawych jak zdobyć jej kopię oraz dlaczego tak niewiele o niej wiadomo. Wygląda na to, że szukanie w Internecie nie daje rezultatów, można znaleźć jedynie nagrania dźwięku i kilka zrzutów ekranu. Niedostępna wydaje się również kopia ROM-u, nawet na stronach z takimi plikami. Jednak jeśli jesteś kolekcjonerem gier na Game Boy'a, możliwe, że już ją masz.
Jeśli przeszukałeś swoją kolekcję kartridżów na Game Boy'a i jesteś pewny, że jej nie masz, to radzę sprawdzić ich zawartość. Misfortune nie zostało wydane na osobnym kartridżu. Niektórzy zauważyli, że wiele postaci i tekstur w grze zostało zapożyczonych z innych gier podobnego typu.
Kilkoro ludzi zauważyło też coś, co nie miało sensu. W niektórych grach, np. Zelda lub Pokemon, odkryli, że glitche, a czasem konkretne sekwencje zdarzeń i wyborów przenosiły ich do Misfortune.

Niestety, niewiele wiadomo o tym, gdzie gra jest ukryta. Powodem jest niewielka liczba osób mających kontakt z grą. Jednak niech cię to nie zniechęci. Jeśli dobrze poszukasz, możesz coś znaleźć. Ale nie spodziewaj się natychmiastowych efektów. Jedyną pewną informacją jest to, że Misfortune jest ukryte w ROM-ach oraz na kartridżach. Nie jest potwierdzona liczba gier zawierających Misfortune, ale znamy kilka z nich:

  • Legend of Zelda: Link’s Awakening
  •  Pokemon Red
  •  Spud’s Adventure
  •  Puchi Carat
  •  Atelier Marie

Pozostaje jedno pytanie: dlaczego Misfortune zostało ukryte (czasami w grach, które nie mają z nią nic wspólnego). Krążą plotki, że z powodu niepokojącego charakteru gry oraz „klątwy” dotykającej ludzi, którzy ją przegrali, nie zezwolono na jej wydanie i z tego powodu Nintendo ukryło ją w innych tytułach. Jednak wydaje się to mało prawdopodobne z powodu ich rygorystycznych zasad na temat tego, co jest dopuszczalne, a co nie. Niemożliwe, żeby pozwolili na umieszczenie takiej gry w popularnych pozycjach w tajemnicy.

Mimo, że nie wiadomo jak uzyskać dostęp do gry i dlaczego się tam znalazła, przez niektórych ludzi wciąż jest uważana za najstraszniejszą jaka kiedykolwiek powstała.

Muzyka w grze:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=NjvTZFkrPi0

Użytkownik Lupus28 edytował ten post 19.03.2013 - 19:26

  • 5



#1099

trebmal.
  • Postów: 178
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Nawiedzone studio

Wynajęłam małe studio, tak w sumie to raczej jest to trzypokoleniowe mieszkanko, ale ja przerobię je na salon tatuażu i piercingu. Wreszcie udało mi się odłożyć na tyle pieniędzy żeby kupić sprzęt i wynająć lokal. Co prawda miesięczna kalcja za moje nowe studio nie wynosi za dużo, a kiedy spytałam czemu tak okazyjnie chcą wynajmować ten lokal, nikt mi nie odpowiedział. Cóż nie przejęłam się tym wtedy. Cieszyłam się, że dzięki niedużym kosztom będę mogła wreszcie zająć się tym co kocham.

Codziennie po pracy, na początku dorabiałam jeszcze w innym miejscu, przyjeżdżałam do studia i pracowałam przy wykończeniu wnętrza. Chciałam by było oryginalnie, nie za mrocznie ale też nie chciałam by było zbyt kolorowo. Ściany pomalowałam na fioletowy i szary. Całkiem ładnie to wyszło jak na moje, niedekoratorskie oko. Na ścianach wywieszałam moje autorskie prace i zdjęcia tatuaży jakie już zrobiłam. Na zdjęcia miałam dwie duże tablice korkowe, żeby móc łatwo aktualizować swoje prace. I tak codziennie dodawałam jakiś element. Ostatecznie przywieziono mi też sprzęt, fotel do tatuowania, półki na tusz i tak dalej.

Po około miesiącu miałam w miarę przystosowane studio. Bywałam tam po parę godzin, najdłużej chyba 3 lub 4. Wtedy jeszcze nie przyjmowałam klientów więc nie musiałam tam spędzać dużo czasu, to też nie zauważyłam dziwnych rzeczy które się tam działy.

Studio miało swoje wielkie/małe otwarcie po dwóch miesiącach od wynajęcia lokalu. No cóż pechowo wyszło, że nie wcześniej, ale i tak byłam bardzo szczęśliwa z powodu mojego własnego salonu. Wszystko było przygotowane i zapięte na ostatni guzik. Pierwszego dnia pracy miałam tylko trzech klientów. Jedna dziewczyna chciała kolczyk w nosie, więc szybka sprawa i mogła iść do domu. Kiedy wychodziła wyglądała na przygnębioną, miałam nadzieję, że to nie przeze mnie. Następnie przyszło dwóch facetów, chcieli jakieś proste tatuaże. Kiedy wychodzili też byli przygnębieni. Wydało mi się to dziwne, ale uznałam, że to zapewne z powodu zmiany pogody, gdyż zrobiło się szaro i ponuro.

Tamtego dnia zostałam w salonie trochę dłużej. Chciałam porobić trochę projektów, popracować nad stroną internetową dla mojego interesu. Zanim wzięłam się za siedzenie przy laptopie jeszcze chwilę układałam zdjęcia tatuaży na tablicach. Wtedy było już ciemno, i zaczęło padać. Niedługo trwało nim deszcz zamienił się w burzę. I wysiadł prąd, więc siedziałam po ciemku. Zaczęło grzmieć i błyskać. Więc co jakiś czas pomieszczenie rozświetlał kilkusekundowy blask. I zauważyłam, że zdjęcia z tablic po prostu spadają, a rysowane przeze mnie portrety mi się przyglądają. Nie wiedziałam czy mam się bać, czy uznać winną moją wyobraźnię.

Ostatecznie uznałam, że to wyobraźnia i za dużo horrorów. Kiedy włączyli prąd poszłam do komputera. Zaczęłam kopiować i obrabiać zdjęcia, opisywać mój salon, usługi i tym podobne. Strasznie mozolna praca. Oczy mnie już piekły kiedy sprzęty zaczęły po prostu świrować. Maszynka włączała się i wyłączała, automat w fotelu też zaczął świrować. Zaczęłam się wkurzać, w końcu to nowe sprzęty, praktycznie nieużywane. Specjalnie wybiłam korki w lokalu. Nie pomogło sprzęty dalej działały. Wtedy się wystraszyłam. Zaczęłam sprawdzać czy kogoś tu nie ma, czy ktoś sobie nie robi ze mnie jaj. Ale byłam tutaj całkiem sama.

Spojrzałam przez okno i zobaczyłam kogoś przechodzącego się w deszczu. Okej, nie przejęłam się, w końcu są ludzie którzy lubią taką pogodę. Ale po chwili dotarło do mnie, że mam lokal na piętrze, więc jakim cudem ta osoba była na wysokości okna?! Spojrzałam na tego człowieka, a on odwrócił się do mnie przodem i zbliżał się do okna. Ja odruchowo się cofałam, aż wpadłam plecami na ścianę, a ten człowiek o trupio bladej twarzy stał na wprost mnie, opierając dłonie o szybę. Serce wręcz chciało wyskoczyć mi z piersi. I wtedy ta osoba znikła. Kamień spadł mi z serca.

Do drzwi ktoś zapukał, wtedy to dopiero się wystraszyłam, już chciałam uciekać, ale do środka weszła moja przyjaciółka. Uspokoiłam się i opowiedziałam jej o tym całym zdarzeniu. Najpierw mnie po prostu wyśmiała, ale po tem uznała, że warto by było poszperać w internecie czegoś w związku z tym budynkiem. I znalazłyśmy pewną niepełną informację, iż jakieś 5 lat temu właścicielka kamienicy w tym pokoju zabiła chłopaka, tak od niechcenia. Nikt nie wiedział tak naprawdę czemu to zrobiła. Zamknęli ją w psychiatryku, a tam zmarła po niepełna pół roku. Prawdopodobnie to ja widziałam za oknem.

Jednak nie zrezygnowałam z prowadzenia salonu, przeniosłam go tylko do innego, droższego lokalu z dala od tej przeklętej kamienicy...

by Mystery
  • 4

#1100

Kavi.
  • Postów: 61
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Kaleki Pies
Autor: Patryk Kawa (własnego autorstwa)

Nigdy nie cierpiałem zwierząt. W dzieciństwie często łapałem ptaki, a gdy mi się to w końcu udawało zawszę odcinałem im głowy lub skrzydła. Kilka lat później przerzuciłem się na koty które zazwyczaj podpalałem. Właśnie po takim incydencie z podpaleniem kota sąsiadów, rodzice o wszystkim się dowiedzieli i postanowili mnie wysłać do psychiatry.
Chodziłem tam przez bardzo długi okres i opowiadałem o wszystkim co robiłem tym biednym i niewinnym istotom. Czasami miałem wrażenie, że pani psycholog nie chciała tego słuchać, że ją to obrzydzało. Jednak, w końcu udało się jej mi pomóc. Teraz jestem już dorosły i mimo, że nadal nie lubię zwierząt to nie robię im krzywdy.
Od pewnego czasu zaczęły mnie prześladować sny w którym gonił mnie pies. Ale nie był to taki zwyczajny pies, był to pies który wyglądał jakby przeżył podpalenie przez taką osobę, jaką ja byłem kilkanaście lat temu. Sierść pokrywała go tylko miejscami, w większości było widać jedynie mięso.
Zawszę budziłem się w trakcie takiego snu zlany potem. Zazwyczaj przebudzenie nastąpiło zaraz po tym jak pies się na mnie rzucał. Po pewnym czasie zacząłem widzieć też tego psa na jawie, stwierdziłem, że mam omamy i starałem się jak najszybciej stracić go z oczu.
Pewnego razu jednak nie wytrzymałem. Jechałem w nocy samochodem a światło moich reflektorów oświetliło tego psa na poboczu. Zatrzymałem auto i wysiadłem by podejść do tego zwierzaka. Stwierdziłem, że może gdy zawiozę go do weterynarza to sny i wszystko co mi dokuczało ustąpi. Jednak gdy pies zobaczył mnie kierującego się w jego stronę, natychmiast stanął na cztery łapy i rzucił się w moim kierunku. Zaatakował mnie i gryzł każdą część ciała.
Obudziłem się w szpitalu, lekarze stwierdzili, że byłem w stanie bardzo ciężkim, jednak mogłem funkcjonować. Na moim ciele widniały liczne podrapania oraz pogryzienia pasujące do szczęki psa.
Po dość długim okresie wróciłem do zdrowia. Nie miałem też przez tamten czas ani teraz problemów ze snami o tym psie, ani nigdzie go nie widziałem. Przeszukując internet trafiłem kiedyś na pewien wątek na forum o zjawiskach paranormalnych, który opisywał właśnie tą postać.
Ludzie nazywali go tam "Kalekim Psem" ponieważ plotki na jego temat opisywały go właśnie jako podpalonego lub pozbawionego którejś nogi psa. Niektóre z opowieści łączyły również obie te cechy.
Wszyscy którzy przeżyli spotkanie z "Kalekim Psem" lądowali w szpitalu w takim stanie jak ja wcześniej. Większość z nich później na wizytach u psychologów wyznało, kiedyś na różne sposoby znęcali się nad jakimiś zwierzętami. Stąd wzięła się opinia, że "Kaleki Pies" atakuje tylko osoby, które w swoim życiu umyślnie skrzywdzili jakiekolwiek zwierze.
Po zapoznaniu się z całym tematem znowu ten pies zaczął mi się. Bałem się strasznie, lecz starałem to sobie tłumaczyć tym, że mój mózg po przyswojeniu dużej ilości informacji na ten temat odtwarza je podczas snu.
Niestety, moje nadzieje były na marne, ponieważ znowu zacząłem widzieć tego psa. Tym razem nie zamierzałem się do niego zbliżać, omijałem go jak najszerszym łukiem a gdy była okazja wchodziłem do jakiegoś budynku i czekałem aż zniknie.
Jednej nocy, przed położeniem się spać również go widziałem, tyle, że za oknem. Siedział po drugiej stronie ulicy i patrzył prosto w moje okna. Zignorowałem to, ponieważ nie miał jak się do mnie dostać.
W nocy jednak obudziło mnie szczekanie a gdy przyzwyczaiłem oczy do ciemności w drzwiach do mojego pokoju zobaczyłem "Kalekiego Psa". Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić skoczył na moje łóżko i ponownie zaczął mnie gryźć.
Ponownie znalazłem się w szpitalu, ale już w dużo gorszym stanie niż poprzednio. Tym razem oprócz ugryzień i podrapań miałem rozszarpane mięśnie prawej nogi. Lekarze nie byli pewni czy uda im się uratować moją nogę, lecz podobno robili co mogli. Nie wyszło.
Co prawda, nogę mi zszyli i wyglądała całkiem normalnie, lecz nie miałem w niej w ogóle czucia, nie mogłem nią poruszać a co za tym idzie, nie było mowy o samodzielnym chodzeniu. "Kaleki Pies" pozostawił mnie kaleką, lecz dał mi po tym już spokój. Mam nadzieję, że już na zawsze.


Użytkownik Kavi edytował ten post 19.03.2013 - 21:36

  • 4

#1101

trebmal.
  • Postów: 178
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

CÓRKA

Miałem córkę.
Piszę że miałem, bo już jej nie mam. Nie chcę jej znać. Najchętniej bym ją zabił. Moją ukochaną córeczkę. ZABIŁBYM!
Boże...Jak ona się zmieniła. Chwile. Muszę to napisać od początku.
Muszę zebrać myśli. Muszę.

Wszystko zaczęło się gdy rozwiodłem się z moją żoną kilka lat temu. Zabrała mi wszystko. Auto. Mieszkanie. Dom. I ją.

Moją malutką córeczkę. Moje dziecko.

Przekonała sąd żeby zabrał mi całkowicie prawa rodzicielskie. Bym nie miał żadnych praw do mojej malutkiej Agnieszki. Żadnych.

No cóż...Moja żona zawsze dobrze robiła ustami innym mężczyznom. W każdym razie sąd zabronił mi jakichkolwiek kontaktów z moją ówczesną ośmioletnią Agnieszką.

Wszystko zmieniło się pół roku temu.
Wróciłem wtedy z pracy. Gdy tylko zamknąłem auto przyjechała moja żona. Wysadziła naszą córkę, rzuciła mi pod nogi cztery torby z jej rzeczami i wrzasnęła: "Sam wychowuj sobie tego potwora" i odjechała z piskiem opon.

I wszystko to w czasie trzech minut. Nawet nie zareagowałem. Nie ogarnąłem co się dzieje. W każdym zabrałem moją córkę do domu. Zrobiłem jej coś do jedzenia.

Boże...Gdybym wiedział wtedy to co wiem dzisiaj. Normalnie bym zarąbał ją na miejscu. Żeby takie coś. Takie coś własnej matce i ojcu. Co za ************ czasy.

Dobra. Muszę trzymać kolejność zdarzeń.

Moja córka wypiękniała przez te cztery lata. Na pewno wielu chłopców się za nią oglądało.
Pamiętam jak myślałem jakby tu zablokować i utrudnić przyszłym chłopcom kontakt z nią.
Przecież to był mój skarb który należało chronić za wszelką cenę.

Agnieszka była taka sama pod względem charakteru, jak wtedy gdy widziałem ją cztery lata temu.
Otwarta, roześmiana i gadatliwa. Wciąż kochana córeczka tatusia. Nie wiedziałem jaki problem miała z nią moja żona. Uznałem wtedy że po prostu nie sprostała roli bycia matki.

W każdym razie, następnego dnia, jej prawnik przysłał wszystkie papiery w których ona zrzeka się praw rodzicielskich a mi przyznaje wszystkie. Tego samego dnia dowiedziałem się że zniknęła. Że nigdzie jej nie ma.

Widocznie uciekła z jakimś bogatym fagasem w tropiki i porzuciła dodatkowy ciężar, jakim jest dziecko.
Tak wtedy myślałem. Cholera. Jakbym znał prawdę. Jakby mogła uprzedzić.

Pierwszy miesiąc z moją córką był wspaniały. Dopiero pierwsze wezwanie do szkoły obróciło sprawę o 180 stopni.
Przyłapano moją córkę na uprawianiu seksu z kolegą z klasy w męskiej ubikacji.
Pamiętam awanturę jaką jej urządziłem. Ja rozumiem że to XXI wiek i pewne wartości nie istnieją ale bez przesady. Dość długo jej tłumaczyłem, czym jest szacunek dla siebie samego, godność, dlaczego nie wolno tego robić z pierwszym lepszym byle gdzie. Posądzałem wtedy o to moją żonę.

Po awanturze wszystko się zmieniło.
Nie dostrzegłem tego wtedy. Dopiero teraz, gdy patrzę na to obiektywnie i z perspektywy czasu widzę to.

Agnieszka przestała się do mnie odzywać. Była coraz bardziej zamknięta w sobie.

Pewnego dnia, w jej plecaku znalazłem nóż. Nóż! Wojskowy, składany, ostrzejszy niż moja brzytwa.
Awantura ogromna.
Tak samo jak podczas pierwszej awantury, siedziała i mi przytakiwała.
Ale coś w jej oczach mówiło mi że ma mnie głęboko w *****.

Postanowiłem naprawić kontakt.
Poprosiłem ją o pomoc przy obiedzie. Zgodziła się. Pozwoliłem jej obierać swoim nożem. Mogła go nosić ale nie wolno jej było go brać do szkoły. Nie chciałem by miała więcej problemów. I gorszą opinię.

W każdym razie, podczas obierania nożem zacięła się. Patrzyła jak krew leci z jej palca, kompletnie nic z tym nie robiąc. W sumie zrobiła dwie rzeczy. Przyssała się do tego palca, ssąc go cały czas i nie pozwoliła mi się opatrzyć.
Musiałem patrzeć jak moja własna córka ssie własnego palca. Jak krew powoli lecz w coraz większej ilości zbiera się na kąciku jej warg.

Nie podszedłem do niej. Wstyd mi się przyznać ale bałem się. Coś w jej spojrzeniu mówiło: "Ani kroku dalej bo dźgnę cię nożem"

Obserwowałem jak ssie sobie palec, całkowicie lekceważąc otoczenie. Dopiero smród spalonej kaczki mnie ocknął z letargu.

Od tamtego incydentu było coraz gorzej. Agnieszka nie odzywała się do mnie, całymi dniami siedziała w pokoju. Nie wiem co tam robiła skoro nie posiada telefonu, laptopa ani komputera.
Jak sama powiedziała: "Nie chce".

Pamiętam jedną rzecz. Zanim Agnieszka wprowadziła się do mnie w mojej okolicy pełno było kotów i psów sąsiadów. Przez te pół roku wszystkie zniknęły.

W każdym razie z dnia na dzień było coraz gorzej. Coraz bardziej mroczniej. Coraz częściej budziłem się w nocy, zlany potem i przerażony. Atmosfera w domu robiła się coraz cięższa. Bałem się przebywać w jednym pokoju z moją własną córką

Cztery miesiące po zostawieniu Agnieszki przez matkę, szedłem z mojego pokoju do łazienki załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Znam swój nowy dom na pamięć, więc nie zapalałem światła.
W pewnym momencie zderzyłem się z kimś.
Z moją córką.
Stała na środku przedpokoju. Po prostu stała i spała. Na stojąco. Na środku przedpokoju.
Zaniosłem ją do łóżka. Układając ją w pościeli, pochyliłem głowę nad jej głową. Nie wiem czy zareagowała instynktownie czy specjalnie ale jedno jest pewne. Prawy sierpowy to ona ma mocny.
Pamiętam, jak myślałem wtedy czy nie połamała sobie palców. I jak wytłumaczę kolegom z pracy limo pod moim prawym okiem.

Gdy rozpoczynał się szósty miesiąc, zaczęła się ciąć. Przy mnie. Po prostu wyciągała ten swój pieprzony nóż i się cięła.
Na nic moje krzyki. Awantury. Wrzaski. Groźby. Nie reagowała.
Nie miałem co robić. To była moja córka. Umówiłem ją do psychologa.

Najbliższy termin miał za dwa tygodnie. Trudno. Przeżyję.
Jak bardzo się myliłem.

Trzy dni po tym jak zaczęła się ciąć, bez słowa wyszła z domu. Postanowiłem ją śledzić. "A nuż wpadła w złe towarzystwo i to dlatego" pomyślałem

Kierowała się na cmentarz. Przerażony poszedłem za nią. Wchodziła coraz głębiej i głębiej. W pewnym momencie zgubiłem ją na dobre pięć minut.

Odnalazłem ją w centrum cmentarza. Tam gdzie stał ogromny krzyż. Moja córka była naga. Dookoła, w kręgu stało z piętnaście osób, w długich czarnych płaszczach.Na krzyżu wisiała ,naga, moja była żona.
*****.
Nawet teraz ciężko jest mi o tym pisać. Od tamtej chwili minęły trzy tygodnie. A ja wciąż nie mogę.

W każdym razie, moja żona wisiała na tym krzyżu. Widziałem jak jej ręce są złożone za belkę od krzyża i zbite razem. Jak jej stopy są w betonowych blokach. Jak jest zakneblowana. Widziałem strach w jej oczach.
A potem widziałem jak moją córkę ******** jakiś stary, obleśny dziad. Jak posuwa ją od tyłu, a ona opiera swoją głowę na piersiach matki. Jak co chwila wbija nóż w jej klatkę piersiową.
Widziałem jak rozcina jej brzuch. Jak jęcząc i stękając z rozkoszy, wyciąga flaki z brzucha swojej matki.
Do tej pory, gdy zamykam oczy widzę jak jej jelita i żołądek lądują na ziemi. Słyszę ten plask.
Do tej pory pamiętam jak wsadzała głowę do wypatroszonego brzucha swojej matki. Jak wrzeszczała.
Pamiętam jak ******** się z każdym, wciąż z głową w brzuchu matki. Jak wrzeszczała. Jak każdy z tego kręgu pytał czy złoży ojca swego w tej samej ofierze co matkę.
Pamiętam jak za każdym razem krzyczała "tak"

Nie dam jej takiej satysfakcji.
Uciekam jak najdalej stąd.
To mój ostatni wpis.
Uważajcie na swoje córki
Moja czternastoletnia Agnieszka będzie mnie ścigać. Wiem to.
Uważajcie...

źródło: Creepypasta Polska


Dołączona grafika
/Connor
  • 4

#1102

Kavi.
  • Postów: 61
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Wino
Autor: Patryk Kawa (własnego autorstwa)

Lubiłem wieczorem posiedzieć jakieś pół godziny w barze. Zazwyczaj co wieczór tam wpadałem na drinka, czasami na dwa. Jedynie w weekendy zdarzało mi się wypić coś więcej. Dziś również chciałem odstresować się po pracy i napić czegoś więc po drodze do domu wstąpiłem do swojego ulubionego baru. Już miałem podejść do lady by coś zamówić, lecz dostrzegłem gościa pubu, którego tu nigdy nie widziałem. Był to siwy, starszy mężczyzna. Na oko strzelałem, że był już na emeryturze.
Zauważył, że na niego spojrzałem. Nawiązaliśmy krótki kontakt wzrokowy i gestem dłoni zawołał mnie. Nawet nie wiem czemu ale zrezygnowałem z podejścia do barmana i ruszyłem prosto do staruszka. Usiadłem na przeciwko i spojrzałem na stół. Była tu jedynie szklanka whisky, która wyglądała na jeszcze nietkniętą.
-Napijesz się ze mną, młodzieńcze? - Zapytał uśmiechając się lekko.
Zgodziłem się, a on rozejrzał się po pomieszczeniu szczególną uwagę zwracając na barmana. Z torby wyciągnął butelkę wina i niewielką szklankę do której nalał trunku. Wyjaśnił mi, że był to alkohol jego roboty i chciałby poznać opinie. Z niemałym niepokojem ująłem szklaneczkę i powąchałem zawartość. Ta sytuacja była co najmniej dziwna, ale nie chciałem robić mu przykrości więc spróbowałem. Jak się okazało, wino było naprawdę pyszne. Czerwonej barwy, słodkie i mocne, o znajomym smaku lecz nie mogłem sobie przypomnieć czym był ten smak.
Poinformowałem staruszka, że wino bardzo mi smakuje i jest to prawdopodobnie najlepsze jakie piłem. To akurat nie było dziwne, bo nie zdarzało mi się zbyt często pić wina. Uradowany podziękował mi i dolał jeszcze, po czym zaczął zasypywać różnymi opowieściami ze swojego życia. Mój pobyt w barze się przedłużył do prawie dwóch godzin, lecz nie przeszkadzało mi to. Na koniec podziękowałem mu za poczęstowanie, powiedziałem, że miło było mi go poznać i pożegnałem się.
Na następny dzień znowu ujrzałem w tym barze tego samego staruszka. Chciałem być miły, więc podszedłem się przywitać. Sytuacja się powtórzyła, znowu nalał mi swojego trunku i zaczął opowiadać różne rzeczy. Tym razem z tą różnicą, że pod koniec poprosił mnie o odprowadzenie do domu bo podobno źle się poczuł. Nie protestowałem, tym bardziej, że mieszkał całkiem niedaleko.
Po dotarciu na miejsce kazał mi wejść do środka bo chciałby mi dać coś za pomoc. Upierałem się, że nie trzeba jednak ponownie nie chciałem sprawić mu jakiejś przykrości więc wszedłem. Zaczął mi opowiadać, że wino robi właśnie tutaj a w pokoju za kuchnią ma pracownie. Gotowe wino trzymał w piwnicy a jako wynagrodzenie za pomoc chciał ofiarować mi butelkę lub dwie. Poprosił bym poczekał, a sam zawrócił by zejść do piwnicy. Rzucił jeszcze przez ramię bym nie zaglądał do jego pracowni.
Nie było go już przez kilka minut a we mnie rosła ciekawość. Chciałem poznać czym był ten znajomy smak i z czego robi wino staruszek którego zaledwie wczoraj poznałem. Spojrzałem na drzwi do piwnicy czy aby czasem już nie wraca i szybko poszedłem szukać pokoju którego nazywał pracownią.
Za kuchnią były jedne drzwi, więc problemu ze znalezieniem nie miałem. Otworzyłem drzwi i namacałem włącznik światła. Po oświeceniu moim oczom ukazał się stół na którym leżały różne części ludzkiego ciała oraz kilka rzeźnickich narzędzi. Tuż obok stała balia wypełniona po brzegi krwią.
Przypomniałem sobie czego był to smak i ledwo powstrzymałem wymioty by móc jak najszybciej stąd uciec.


  • 6

#1103

Punch.
  • Postów: 8
  • Tematów: 3
Reputacja Bardzo zła
Reputacja

Napisano

Skakanie po kanałach


Kanał 19
Coś czarnego zakrywa soczewkę kamery. To, albo kamerzysta założył ohydny, porysowany, ciemny i tłusty filtr. Jakkolwiek, przedstawiona scena jest niemożliwa do oglądania. Jedyna pewna rzecz to to, że jest to shot ciemnego pokoju z krzesłem pośrodku. Ponad tym widać tylko czerń. Nagły przeskok klatki daje nam widok na ten sam pokój. Obraz jest czysty a na krześle siedzi młoda piękna kobieta, naga, ciasno związana. Jej oczy wypełnione przerażeniem.Duży, zakapturzony facet podchodzi z ząbkowanym ostrzem i zaczyna ciąć.

KLIK.

Kanał 36
Siwy mężczyzna w białym garniturze bębni pięściami o pulpit. Nalega że świat nie będzie bezpieczny dopóki a) wszystkie pedały nie zostaną zabite, i b) wszyscy udzielający aborcji nie zostaną zabici. Wymienia także, przy okazji, że Bóg potrzebuje pieniędzy.

KLIK.

Kanał 47
Trzech nieumarłych na długich łańcuchach rozrywa małą krzyczącą dziewczynkę na kawałki.

KLIK.

Kanał 52
Korporacyjna szycha udająca dziennikarza kłamie na temat sytuacji na środkowym wschodzie.

KLIK.

Kanał 68
Atrakcyjna dziewczyna która prawie była gwiazdą w zeszłym roku ale przeminęła szybko, mówi o zaletach nowej pigułki która zrobi twojego fi*ta większego i twardszego.

KLIK.

Kanał 77
Korporacyjna szycha udająca dziennikarza kłamie o nowym planie prezydenta na temat zjednywania heretyków.

KLIK.

Kanał 83
Sex lesbijek. Czekaj… tak. Sex lesbijek.

KLIK.

Kanał 84
Dwóch facetów bez koszulek stojących naprzeciw siebie. W pozycji bokserskiej. Zamiast rękawic mają na rękach duże metalowe pierścienie z kolcami na każdym z palców. Zaczęli wyrzucać swoje pieści w kierunku swoich ciał. Rozbryzgi krwi rozbijają się na obiektywie, zasłaniając widok.

KLIK.

Kanał 96
Najnowszy Szef Bezpieczeństwa Narodowego (ostatni został powieszony za zdradę) twierdzi, że nie wypowiada wojny jakiemuś małemu, środkowowschodniemu państewku, o którym większość amerykanów nawet nie słyszała. W rzeczywistości, jak stwierdza, że stany zawsze były w stanie wojennym z tym państewkiem.

KLIK.

Kanał 99
Obraz bez focusa, soczewka kamery jest brudna, ale widać że w rogu kadru znajduje się mężczyzna gwałcony przez kilka trenowanych psów.

KLIK.

Kanał 108
Pastor Hank DeSavey z Pierwszego Patriotycznego Kościoła Boga Apokalipsy (PPKBA) wymaga od wszystkich patriotów, bogobojnych amerykanów by powstali przeciw lewackim konspiracjom próbującym zbezcześcić imię prezydenta (który, jak się zakłada, może być drugim wcieleniem Mesjasza).

KLIK.

Kanał 19
Zakapturzony facet robi coś z głową dziewczyny. Ona wydaje się być już martwa..

KLIK.

Kanał 83
Sex lesbijek. Pozostaniemy przy tym na noc
  • -7

#1104

Krałat.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nowe mieszkanie


Autor: Krałat



Wyszedłem na wieczorny spacer. Na zewnątrz wieje przyjemny ciepły wiatr, który sprawia wrażenie, że wiosna jest już niedaleko. Pomaga mi to w ułożeniu moich myśli. Tak, mam mętlik w głowie. Nie wiem już co mam myśleć. Sam o sobie nie wiem co mam myśleć. Od kilkunastu dni nie potrafię się pozbierać, cały czas sięgam po leki. Antydepresant jak kiedyś był dla mnie głupstwem teraz powoli próbuje zaskarbić moją przyjaźń. A to wszystko przez jedną głupią sytuację, jedną chwilę w której uległem.. Eh. Może zacznę od początku.

Wszystko wydarzyło się jakiś czas temu gdy postanowiłem zamieszkać sam w mieszkaniu odkupionym od jakiegoś staruszka który ogłaszał się na giełdzie. Niby nic w tym dziwnego, tak też wydawało mi się na początku. Z mężczyzną dogadałem się dosłownie w chwilę co do ceny i warunków na jakich odkupię od Niego mieskzanie. Nie chciał za mieszkanie dużo, powiedziałbym wręcz że mieszkanie było za pół darmo. Nie miało nawet sensu pytanie się o rozłożenie ceny na raty, zresztą nie chciałem być winien nic nikomu. Wychodzę z założenia że długi i kredyty to największy wróg ludzkości i najlepiej trzymać się od tego jak najdalej tylko można. Kilka dni po obmówieniu z dziadkiem wszystkich szczegółów kupna wybrałem pieniądze z konta oszczędnościowego i przekazałem całą kwotę byłemu właścicielowi do rąk własnych. Ten szybko załatwił ze mną wszystkie potrzebne formalności, oddał klucze do mieszkania i odszedł równie prędko jak wziął pieniądze.

Stanąłem przed drzwiami mieszkania, na twarzy miąłem uśmiech od ucha do ucha, cieszyłem się jak małe dziecko, że już za kilka chwil otworzę pierwsze w swoim życiu własne mieszkanie. Wsadziłem dłoń do kieszeni i wyciągnąłem klucze, wsadziłem odpowiedni do zamka po czym usłyszałem przyjemny dzwięk otwartego zamka. Złapałem za klamkę i popchnąłem drzwi lekko do przodu. Niestety te zaczęły strasznie skrzypić więc postanowiłem w najbliższych dniach kupić chociaż zwykły smar lub olej i wysmarować zawiasy. Zamknąłem drzwi za sobą. Stałem w małym przedpokoju, z którego miałem widok na drzwi od pokoju i z drugiej strony drzwi do toalety oraz przejście do kuchni z której było przejście do drugiego pokoju. Po obejrzeniu mieszkania zorientowałem się która już jest godzina i poczułem zmęczenie. Godzina 23:22 a ja od południa nawet na chwilę nie usiadłem. Postanowiłem się położyć do łóżka i rano wstać i iść do sklepu po zakupy aby coś zjeść bo lodówka pusta.

Loca Loca.. *****, nowe mieszkanie a budzik cały czas ten sam.. Nienawidzę tej piosenki dlatego ustawiłem ją na budzik. Przynajmniej jak ją słyszę natychmiast wstaję i jestem rozbudzony. Muszę ją zmienić, poszukać czegoś równie wkurzającego jak ten głos wokalistki. Wkońcu zacząłem nowe życie, więc budzik też nie może zostać taki sam. Postanowione! Już chcę odłożyć telefon znowu na szafkę gdy nagle zaczyna wibrować. Dzwoni jakiś numer, chwilę przyglądałem mu się gdy zorientowałem się, że to mój numer! Dzwonię sam do siebie ? No nic, odbieram. Przystawiam telefon do ucha a tam słyszę dźwięk tłuczonego szkła i krzyk jakiegoś mężczyzny. Cholera co to ma być ? Czy to poczta głosowa ? A może to nie jest mój numer ? Rozłączyłem się, sprawdzam.. Cholera, to jednak mój numer. Pewnie jakiś błąd na sieci pomyślałem i chcąc zadzwonić do operatora spojrzałem na zegarek. Pokazywał godzinę 09:09. Kurcze, późno już, później zadzwonię do obsługi klienta. Narazie muszę iść do sklepu i coś zjeść, nie mogę wiecznie być głodny. Wstałem, ubrałem się, chcialem już wychodzić gdy nagle będąc na przedpokoju zobaczyłem w kuchni zbitą szkalnkę.. Cholera, co jest, najpierw dziwny telefon i dzwięk rozbitego szkła a teraz zbita szklanka ? Dobra wychodzę, posprzątam jak wrócę.

Gdy zrobiłem już zakupy wracałem do mieszkania. Będąc już na klatce schodowej minął mnie jakiś napakowany i nabuzowany chłopak mniej więcej w moim wieku, prawie wpadając na mnie. Usunąłem mu się z drogi w ostatniej chwili, wyglądał na takiego jakby chciał zabić każdego kto mu stanie na drodze. Pewnie jakiś wkurzony lokator bloku, nie znam jeszcze nikogo z sąsiadów więc poszedłem do swojego mieszkania na drugie piętro. Hm.. Zamknięte drzwi na klucz ? Wydaje mi się że nie zamykałem ich. No nic, wsadzam klucz do zamka, przekręcam i otwarte. Wchodzę do mieszkania. Patrzę na zegarek a tam godzina 10:08. Kurcze, długo zajęły mi zakupy. Dobra trzeba rozpakować zakupy, wchodzę do kuchni, siatki z zakupami stawiam na blacie i już się zabieram do sprzątania mieszkania gdy nagle dzwoni telefon. Znowu sam do siebie dzwonię ? No nic, odbieram. Po raz kolejny słyszę krzyk jakiegoś faceta ale tym razem prócz Niego słyszę dodatkowo krzyk jakiejś kobiety. Nagle koniec rozmowy, mój numer sam się rozłączył. Cholera, telefon zwariował czy co ? Dobra posprzątam i pójdę zadzwonić do sieci. Zgarniam już szkło z podłogi gdy kawałek skaleczył mnie w palca. E tam, to nic strasznego, nie raz się skaleczyłem już w życiu. Zamiotłem do końca i wytarłem podłogę po czym naszykowałem sobie późne sniadanie. Usiadłem do stołu w pokoju przed telewizorem. Ah ten naziemny sygnał cyfrowy, dzięki niemu nie obawiam się o koszty telewizji i mogę oglądać wszędzie to co tylko chce.

Śniadanie zjedzone, ja siedzę wygodnie przed telewizorem. Nagle sobie przypomnialem że miałem zadzwonić do sieci. No to trzeba wziąć ten przeklęty telefon i wykręcić numer. Podniosłem **** z fotela, i poszedłem do kuchni po telefon którego zapomniałem. W między czasie wstawiłem sobie wodę z myślą napicia się gorącej herbaty. Tak tego teraz mi potrzeba ! Za oknem jeszcze śnieg, herbata na takie zimno będzie idealna!

Mam! Ucieszony znalazłem telefon! Wykręciłem numer do operator, wkońcu dowiem się co to za głupie telefony dzwonią do mnie.
- Dryń, dryń.. Eh ile można czekać na głupie połączenie z siecią ?
- Tak słucham ? W czym mogę pomóc ? - Nareszcie pomyślałem! Wkońcu się doczekałem!
- Chciałem śę dowiedzieć co oznaczają dzisiejsze telefony do mnie wykonywane z mojego własnego numeru.
- Jeżeli widzi Pan swój numer telefonu to znaczy, że ktoś nagrał się Panu na pocztę głosową i odbierając odsłuchuje Pan wiadomość głosową.
- A czy można sprawdzić obecnie jakie numery do mnie ostatnio dzwoniły nagrywając się na pocztę głosową ?
- Oczywiście, proszę chwilę poczekać.. Hmm. Z tego co widzę, w ciągu ostatnich kilkunastu tygodni nie miał Pan żadnej nagranej wiadomości na poczcie głosowej.
- Ale jak to możliwe ? Przecież.. - I w tym momencie operator się rozłączył. Próbuję dzwonić ponownie lecz tym razem nikt już nie odbiera i cały czas zostaję rozłączany. No *****, co jest. ****** obsługa! Eh no nic.. Poczekam i zadzwonię jutro lub później.

Godzina 11:11, właśnie mignęła na telefonie gdy wziąłem go do ręki. I znowu dzwonię sam do siebię ? Eh.. nie odbieram.. Albo odbiorę. Ostatni raz pomyślałem. Przystawiam telefon do ucha, i słyszę krzyk jakiegoś mężczyzny, po raz trzeci już. Ale w tle słychać coś jeszcze. Ale co ? Cholera! Woda na gazie. Gwizda czajnik! U mnie w mieszkaniu też gwizda woda, na śmierć o Niej zapomniałem! Biegnę do kuchni zgasić wodę. Już prawie spalił się czajnik. Uspokojony wróciłem do pokoju niestety bez gorącego napoju. Spojrzałem na telefon lecz połączenie było już zerwane. Usiadłem nie wiedząc co się dzieje, jak to możliwe, że w tle słyszałem gotującą się wodę ? A jeżeli to ja sam do siebie dzwonie ? To co oznacza krzyk mężczyzny po drugiej stronie słuchawki ? Te myśli nie dawały mi spokoju przez następną godzinę. Cały czas trzymając w ręku telefon zastanawiałem się co oznaczają te telefony.. Wyszedłem na spacer, musiałem się przejść. Postanowiłem wyjść i wrócić wieczorem. Tak też zrobiłem.

Przez resztę dnia nie miałem żadnego więcej telefonu od samego siebie, lecz to mnie nie uspokoiło. Cały czas miałem mętlik w głowie i myśli co to moze być.. Wróciłem do domu. Godzina późna, dokładnie nie wiem która ale powoli się ściemnia. Dobra, koniec z odbieraniem głupich telefonów! Lecz zaraz po tej myśli znowu miałem telefon od samego siebie. Nie! Nie odbiorę! A może ostatni raz ? I dowiem się co to znaczy w końcu ? Dobra.. Ostatni raz i koniec z głupimi telefonami.. Odbieram, telefon blisko ucha ale tym razem nie słyszę krzyku mężczyzny a głos spokojny. Swój głos! Sam do siebie mówie przez telefon ? Ale co ? Nic nie rozumiem co mowię. Aż w pewnym momencie usłyszałem głos drugi z mieszkania i dźwięk włączanego telewizora.. U mnie w mieszkaniu treż włączył się sam telewizor. Drugi głos w słuchawce powiedział że czas już nadszedł.. Wtedy zrozumiałem co mowię sam do siebie przez telefon. Próbowałem się ostrzec przed tym mieszkaniem.. I nagle telefon się rozłączył. W pośpiechu nie wiedząc co robię wybiegłem z mieszkania.. Chciałem być jak najdalej tego przeklętego miejsca, uciec gdzieś w bezpieczne miejsce. Nagle obracam się za siebie. Gdzie jestem ? Nawet nie wiem, uciekałem tak długo, że zabłądziłem i nie widzę nic więcej prócz telefonu, który znowu zaświecił się i wyświetlił mój numer.. *****! Co się dzieje ? Przed czym tym razem chce się ostrzec ? Odbieram.. I słyszę tylko głos dziadka który sprzedał mi mieszkanie.. "Wracaj już. Tęsknię za Tobą.." Co jest cholera ? Nic z tego nie rozumiem ale boję się.. Uciekam jak najdalej, nie wiem nawet gdzie, a klucze wyrzucam gdzieś w krzaki..

Teraz jestem w domu psychiatrycznym.. Na spacer wyszedłem na taras zakładu zamkniętego, tam dostaję leki na uspokojenie. I to nie jakieś zwykłe leki tylko naprawdę duże i mocne dawki. Chwila, chwila. Tak.. Cholera! Na ziemi leży mój telefon który zgubiłem przy ucieczce w strachu. On dzwoni.. Ekran wyświetla numer telefonu Zastrzeżony.. Podnoszę go.. Odbieram. I słyszę krzyk jakiegoś mężczyzny.. Tak to znowu ja.. I nagle zorientowałem się, że w kieszeni mi coś zalega.. Powoli wkładam rękę do kieszeni i drżącą dłonią wyciągam klucze.. Tak to klucze do mieszkania które niedawno wyrzuciłem w krzaki.. Nagle krzyk w telefonie się uspokoił i spokojny głos powiedział "Teraz jesteś już bezpieczny. Teraz jestem blisko i zadbam o Twój spokój. Wieczny spokój.."



Dołączona grafika
3.16 Nie używaj wulgarnego słownictwa.
7.4 Zabronione jest stosowanie wulgarnego języka.

Jako że jesteś nowy, to na razie upomnienie. Przeczytaj regulamin.
/Connor

  • 0

#1105

Kavi.
  • Postów: 61
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Krzyż na drogę
Autor: Patryk Kawa (własnego autorstwa)
Wybrałem się w wakacyjną podróż przez cały kraj. Chciałem odwiedzić kilka ładnych i ciekawych miejscowości jak Wrocław, Łódź, Gdańsk, czy Warszawa. Był to bardzo dobry pomysł, mogłem pozwiedzać swój ojczysty kraj i poznać nowych ludzi. Pieniędzmi nie musiałem się martwić bo od dawna planowałem taki wypad i co za tym idzie, odkładałem pieniądze na ten własnie cel.
Jechałem właśnie do Łodzi i postanowiłem skrócić sobie drogę przez jakieś wioski. Okazało się, że taki skrót nie był dobrym wyjściem bo kończyła mi się benzyna, a stacji żadnej nie było widać. W końcu po dość długiej drodze światła mojego samochodu oświetliły szyld mówiący o tym, że najbliższa stacja znajduje się dwa kilometry stąd. Całe szczęście bo więcej bym pewnie nie zajechał. Dojechałem do stacji paliw i zatrzymałem się przy dystrybutorze. Po tej czynności, gdy bak był już pełen udałem się do środka by zapłacić.
Przy zapłacie mężczyzna stojący za ladą zagadał do mnie. Spytał co robię tak późno na takim zadupiu, bo miejscowym raczej nie jestem. Poprosiłem go jeszcze o papierosy i w skrócie opowiedziałem o swych wakacyjnych planach. On uśmiechnął się tylko pod nosem i po wręczeniu mi paczki fajek oraz reszty rzekł starym pozdrowieniem "Krzyż na drogę". Nie byłem pewny w jakim sensie to mówił, bo ludzie używają tego i do wyśmiewania lub gdy chcą życzyć bezpiecznej i udanej podróży. Odebrałem to jednak pozytywnie, bo mieszkańcy wsi nie są raczej wrogo nastawieni. Pożegnałem się i wróciłem do samochodu.
W dalszej drodze co chwile widziałem krzyże na poboczach upamiętniające jakieś wypadki. Jechałem na długich światłach więc widziałem je już z daleka. Widocznie dużo ludzi tutaj zginęło.
Kawałek przede mną był kolejny drewniany krzyż, a przy nim stała kobieta. Piękna, młoda dziewczyna w białej sukience. Prowadząc zagapiłem się na nią tak, że nie mogłem oderwać wzroku przez co stoi tam nowy krzyż upamiętniający mój śmiertelny wypadek.


  • 2

#1106

trebmal.
  • Postów: 178
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Jest to druga część cyklu Fobie.

1. Siderodromofobia.

Klaustrofobia

Pociągowa fobia mojej mamy to nie jedyna znana mi historia dziwnego, paranoicznego wręcz lęku przed najzwyklejszymi rzeczami. To aż niepokojące, kiedy słuchasz tych wszystkich opowieści, a ich głównymi "bohaterami" są przedmioty, z którymi stykasz się na co dzień.
To jakby inna, mroczna strona życia.

Wracając do tematu, ostatnio o uszy obiła mi się jedna z najdziwniejszych i najbardziej chorych historii dotyczących lęków, jakie słyszałem.

Zaczęło się od zakończenia jednego z najważniejszych etapów w życiu, mianowicie liceum. Rodzina była prze szczęśliwa, gdyż udało mi się dosyć przyzwoicie zdać. Po wakacjach, w które starałem się dorobić tu i ówdzie przyszedł czas na zmianę miejsca zamieszkania. Studia w wielkim mieście, otóż to.

Na swoje szczęście miejsce w akademiku dostałem od razu. Pomimo drobnych utarczek z kilkoma mieszkańcami było dosyć znośnie, a studia na wymarzonym kierunku matematycznym spodobały mi się od razu. Po około tygodniu do mojego pokoju został przydzielony pewien chłopak. Nie dziwiłem się zbytnio. W akademiku nie było wiele miejsca, więc liczyłem się z tym, że niedługo moje gniazdko nie będzie już tylko moje.

W sobotę około południa do moich drzwi zapukał nowy współlokator. Był to drobny czarnowłosy chłopak o sympatycznym uśmiechu. Na imię miał Ted. Studiował medycynę i był niezwykle wygadany. Szybko się zaprzyjaźniliśmy.

W naszym akademiku często zdarzały się imprezy pełne alkoholu i przemycanych narkotyków. Czasami brałem w nich udział, natomiast mój przyjaciel nigdy się na nich nie pojawiał. Mimo że jego grupa niesamowicie go lubiła, bo był pomocny i zabawny i nieraz otrzymywał od nich zaproszenia.

Kiedy ja próbowałem go wyciągnąć na imprezę do swoich znajomych, także się wykręcał. Mówił, że boli go głowa lub ma wiele nauki.

Przed kolejną imprezą, na którą się wybierałem, zapytałem go czy pójdzie po prostu z przyzwyczajenia. Przecież wiedziałem, że i tak odmówi. Tym razem jednak otrzymałem inną odpowiedź.

"Nie, dzięki, takie imprezy źle mi się kojarzą."

Zdziwiony, zacząłem się zastanawiać, o co mu chodzi. Spojrzałem pytająco na Teda. On, jak gdyby trochę niechętnie, dał znak, żebym usiadł obok. Po chwili zaczął swoją opowieść.

Zdarzyło się to kilka lat temu.

Ted mieszka w jednej z tych małych wiosek, gdzie dzieciakom zawsze się nudzi i wszędzie jest daleko. Do dyskoteki także.

Kiedy tylko w sąsiedniej wsi przerobiono starą remizę strażacką na klub i zaczęły się imprezy, cała młodzież z okolicznych wiosek jeździła tam by się bawić i chociaż na chwilę poczuć się jak w wielkim mieście.

Ted też tam poszedł. Raz. Zaciągnęła go tam jego starsza siostra, Emily. Tego wieczora chłopak nie miał co ze sobą zrobić, więc uznał, że pojedzie z siostrą i jej znajomymi.

Jak wyglądała impreza, mogłem się domyślać. Ted w kilku zdaniach opowiedział o huku, tłoku i zbyt głośnej muzyce. Powietrze lokalu było przesiąknięte zapachem alkoholu i seksu.

W pewnym momencie kumpel Emily, Daniel zaproponował im "umilacz" imprezy. Były to ściągnięte nie wiadomo skąd i przez kogo kolorowe, podłużne tabletki. Ted odmówił, za to Emily i jej paczka wzięli po kilka.

Impreza trwała dalej w najlepsze.

Po kilku godzinach Emily powiedziała bratu, że źle się czuje i chce wracać do domu. Chłopak cieszył się, że nie brał alkoholu do ust tego wieczoru. Zapakował dziewczynę na tylne siedzenie samochodu i ruszył w drogę powrotną.

Gdy przejechali jakieś dwa kilometry, Emily nagle zaczęła krzyczeć. Był to wrzask gorszy od wszystkiego, co Ted kiedykolwiek słyszał (jest ze wsi, był przy zarzynaniu niejednej świni).

Szybko zaparkował na poboczu i wysiadł z samochodu. Otworzył tylne drzwi. Jego siostra wyskoczyła z samochodu jak oparzona wciąż krzycząc. Ted, starając się ją przekrzyczeć, pytał co się stało. Próbował ją przytulić, ale odpychała go od siebie szlochając głośno.

Ted nie miał pojęcia jak tej nocy znaleźli się domu. Najgorsze było to, że Emily kategorycznie odmówiła wejścia do budynku, a na próby wniesienia jej do środka reagowała histerycznym krzykiem. W końcu rodzice ustalili, że dziewczyna będzie spać pod gołym niebem, a brat będzie jej pilnować.

Jak opowiedział mi Ted, noc mijała spokojnie. Dochodziła właśnie czwarta rano. Emily leżała na kocu patrząc w gwiazdy, a on siedział oparty o pień jabłonki. Nie spali wcale, gaworząc sobie w najlepsze, gdyż zawsze byli zgodnym rodzeństwem. W pewnej chwili Ted zapytał siostry, dlaczego zaczęła krzyczeć. Wtedy ona powiedziała mu, ze odkąd wyszli z imprezy panicznie boli ją głowa i ma stałe wrażenie, że każde pomieszczenie czy pojazd w jakim się znajdzie zaraz zawali jej się na głowę.

Wtedy Ted zasugerował, że może to "umilacz" działa w ten sposób. Dziewczyna wzruszyła ramionami i uznała, ze jutro na pewno wszystko jej przejdzie.

Niestety, nic takiego się nie stało. Było nawet dużo gorzej.

Emily nie tylko z trwogą wchodziła do domu. Zaczęła także mówić bratu, że słyszy głosy straszące ją zamknięciem w małym pomieszczeniu bez drzwi i okien. Stała się nieufna dla całej swojej rodziny oprócz Teda. Nie chciała rozmawiać z psychologami, po których ciągali ją rodzice.

Pewnego dnia Ted wrócił wcześniej z pracy. W tamtym czasie dorywczo pracował jako rozwoziciel gazet. Gdy tylko otworzył drzwi domu, już wiedział, że coś jest nie tak. Nie mylił się.

Znalazł Emily w jej pokoju. Na podłodze leżał wielki kuchenny nóż do mięsa. To, co zrobiła ze swoim ciałem napawało chłopaka obrzydzeniem. Była całkowicie naga. Jej lewa ręką, dekolt, szyja i piersi zostały obdarte ze skóry. Obok niej było pełno krwi.

Ted przypadł do siostry pragnąc ją ratować. Niestety, Emily miała już zsiniałe usta, a o wyczuciu pulsu na jej rozdartym ciele nie mogło być mowy. Biedaczka, wykrwawiła się na śmierć...

To była wielka tragedia dla całej wsi. W końcu Emily była taką piękną i zdolną dziewczyną. Na jej pogrzebie była masa ludzi. Wszyscy jej znajomi z imprez, przyjaciele...

Ted nigdy nie powiedział rodzicom, co stało się w czasie tej imprezy. Nie zrobił tego nawet wtedy, gdy po tygodniu od pogrzebu wszedł do pokoju Emily i znalazł pod jej biurkiem ochlapaną krwią kartkę.

"Ciasno mi. Nie mogę oddychać. Muszę to zakończyć."

Chłopak do dzisiaj zastanawia się, czym tak naprawdę były te tajemnicze tabletki, które Daniel przyniósł wtedy do klubu. Zapytałem go, czy nie chciał się tego dowiedzieć. Chciał, a jakże, tyle że nie miał już okazji, gdyż niedługo po śmierci Emily w jej ślady poszli ludzie, którzy tego feralnego dnia poczęstowali się kolorowymi pastylkami. A wraz z nimi Daniel.

Po usłyszeniu tej historii, długo jeszcze siedziałem obok Teda zastanawiając się, ile dzieciaków nieświadomie może paść ofiarą koszmarnych tabletek, wywołujących potworne ataki klaustrofobii.

Wydaje mi się, że on myślał o tym samym.

Jeśli kiedykolwiek w czasie imprezy w klubie, ktoś zaproponuje Wam tabletki zbliżone do opisu, odmówcie.

W końcu lepiej nie ryzykować...
  • 3

#1107

Maighread_2.
  • Postów: 3
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wracam z pastą, która nie do końca jest 'creepy' :] Niestety na nowym koncie, na starym z jakiegoś powodu nie mogę odzyskać hasła :(

Wędrówki między światami


Piskliwy dźwięk alarmu wyrwał mnie ze snu. Nieprzytomnie spojrzałem na zegarek. Krwistoczerwone cyfry wskazywały 10.00. Cholera, przecież nastawiałem budzik na 6.00 !
- Co za złom! - przekląłem w duchu. Już dawno powinienem był kupić nowy...
Postanawiam, że jest już zbyt późno, by iść do szkoły i decyduję się zostać w domu. Jakoś wytłumaczę to mamie... Leniwie wstaję z łóżka i ruszam w stronę kuchni. Na stole zauważam kartkę:
''Jack !
Kup po szkole karmę dla psa. Wrócę później. Mama.''
Jako że nie mam co robić, postanawiam od razu iść do sklepu. Chowam do kieszeni dychę i wychodzę z domu. Jak zwykle, tuż przy wyjściu z domu cofam się, zęby sprawdzić czy zamknąłem drzwi. To jeden z tych nawyków, który męczy wielu z nas, prawda ?
Idę na skróty, przez podwórko zwykle oblegane przez dresiarzy. Teraz jednak jest puste. ''Pewnie dlatego, że wszyscy są w szkole'' - pomyślałem. Idąc dalej, również nie spotykam na swojej drodze nikogo. Powoli zaczynam się niepokoić - wiecie, miesiące czytania creepypast zrobiły swoje, dlatego czuję niemal ulgę, kiedy dostrzegam stojący na światłach samochód. Gdy jednak podszedłem bliżej, zauważyłem coś dziwnego. Auto było puste. Nigdzie nie widziałem właściciela, a silnik był ciągle włączony. Automatycznie szarpnąłem klamkę- drzwi do czerwonej toyoty się otworzyły. Zacząłem się zastanawiać, kto był na tyle głupi, by zostawić otwarte auto z laptopem i aktówką na tylnym siedzeniu.
Nagle moje rozmyślania przerwał głośny dźwięk tłuczonego szkła. Obróciłem się i ujrzałem siatkę z zakupami leżącą na ziemi. Rozbiły się znajdujące się w niej butelki, a kilka przedmiotów wytoczyło się na chodnik. Co u licha...? Zastanawiałem się, czy to moja wyobraźnia płata mi figle, ale mógłbym niemal przysiąc, że przez sekundę widziałem kobietę niosącą te zakupy. W następnej chwili już jej nie było. Zupełnie jakby... zniknęła ?
- Nonsens -powiedziałem sam do siebie. -Ludzie nie znikają, idioto.
W tej samej chwili poczułem ostry, przenikliwy ból głowy. Zacisnąłem zęby i przymknąłem powieki. Gdy je otworzyłem, świat wokół mnie wirował i nabierał kolorów, których nie jestem w stanie nazwać. Próbowałem krzyczeć, ale z mych ust nie wydobył się żaden dźwięk. Zacząłem słyszeć głosy tak głośne, jakbym stał w samym środku rozwrzeszczanego tłumu. Stawały się coraz głośniejsze i coraz bardziej zniekształcone. Próbowałem uciekać sam nie wiem przed czym, ale bezskutecznie.
Nagle wszystko ucichło. Obudziłem się w ciemnej piwnicy. Od razu podziękowałem Bogu za to, że było tam cicho. Stwierdziłem, że na ciele nie mam żadnych ran, nogi i ręce są na swoim miejscu; postanowiłem więc poszukać wyjścia. Znalazłem ciężkie, drewniane drzwi. Pchnąłem je. To, co zobaczyłem... Nad moją głową rozpościerało się ciemnoczerwone niebo, pod stopami miałem odłamki kości. Ludzkich ? Wolałem się nad tym nie zastanawiać. Ruszyłem przed siebie, pragnąc uwolnić się z tego koszmaru. Dopiero teraz poczułem okropny odór gnijącego mięsa. Przed oczami mignęła mi jakaś czarna kreatura, a zaraz za nią wyłoniła się istna parada Nieumarłych; okaleczonych ludzi bez kończyn czy oczu i pokrytych bliznami monstrów rodem z creepypast, o których tyle czytałem. Przez kilkadziesiąt minut po prostu stałem otępiały i wpatrywałem się w przestrzeń. Przyzwyczajałem się do widoku torturujących i torturowanych łudząc się, że to tylko zły sen. Niestety, ból jakiego doświadczyłem stąpając po rozżarzonym węglu przekonał mnie, że tak nie jest.

Minęły już cztery miesiące, odkąd tu jestem. Myślisz że to, co mnie spotkało jest straszne? Masz rację. Ale kilka dni temu odkryłem coś gorszego. Skoro ja, facet z samochodu i wielu innych ludzi w jakiś sposób dostaliśmy się tutaj, czy nie działa to także w drugą stronę ? Być może kreatury z tego Świata potrafią przedostawać się na Ziemię tą samą drogą, którą przedostałem się tu ja ? W sumie to całkiem prawdopodobne.
Pomyśl o tym, kiedy następnym razem uznasz to COŚ za rogiem tylko za wytwór twojej wyobraźni...

Użytkownik Maighread_2 edytował ten post 24.03.2013 - 16:33

  • 3

#1108

Bejk.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Witam wszystkich, oto moja pierwsza "Creepypasta" proszę o krytyke, bo będe wiedział co zmienić w moich innych "Creepypastach".
Zapraszam do czytania


Srebrny wisiorek


We wtorek, 7 maja pewien chłopiec wyszedł na dwór.
Bawił się z kolegami dopóki jego matka go nie zawołała, by przyszedł na obiad.
Po zjedzeniu obiadu, miał wynieść śmieci do publicznego kosza.
Gdy wyrzucił już śmieci, zauważył coś migoczącego na ziemii.
Był to srebrny wisiorek, w środku niego znajdowało się zdjęcie.
Zdjęcie szczęśliwej rodziny...
Chłopak pobiegł do domu i spytał się matki i ojca, czy nie znają tych ludzi.
Matka nie znała tych ludzi, lecz ojciec tak.
Odpowiedział mu, że to rodzina jego przyjaciela z przed lat.
Zmarł on dawno temu, lecz ma jeszcze prezent, który od niego dostał.
Chłopca jednak ciekawiło to, dlaczego natknął się na ten wisiorek koło śmietnika,
przecież był taki piękny i pełen wspomnień.
Ojciec pokazał mu dom rodziny starego przyjaciela.
Chłopiec chciał oddać wisiorek, bo myślał, że wypadł komuś z kieszeni.
Podbiegł do drzwi i zadzwonił, lecz nikt nie podszedł do drzwi.
Chłopiec słyszał szepty za drzwiami i powiedział o tym ojcu,
lecz ten mówiąc chłopcowi, że mu się przesłyszało złapał go za ręke
i wrócił z nim do domu.
Następnego ranka, chłopiec przyszedł na podwórze domu przyjaciela ojca.
Zadzwonił, lecz znów nikt nie otworzył.
Dzwonił i dzwonił, aż wkońcu drzwi same się otworzyły.
Chłopiec po chwili wszedł do mieszkania.
Wyglądało jakby nikt w nim nie mieszkał przez parenaście lat.
Chłopiec wychylił głowę zza rogu i ujrzał, kogoś przy oknie,
lecz postać nie ruszała się ani na krok, nawet po głośnym wołaniu.
Chłopiec podszedł na pare kroków, lecz postać znikneła.
Gdy chłopiec się odwrócił zobaczył ducha przyjaciela jego taty,
lecz jego twarz.. nie była taka jaką miał za życia,
była okaleczona, jakby któś ciął jego twarz brzytwą lub nożem,
Chłopca ogarnęło przerażenie, nie mógł się ruszać,
w tym momencie postać przeleciała przez chłopca, który upadł na ziemię.
Wybiegł najszybciej jak to potrafił, pobiegł szybko do domu i położył się spać.
Tej nocy miał takie koszmary, że nikomu nie w sposób sobie wyobrazić.
Gdy już się obudził, na stoliku leżała kartka z napisem:"Dlaczego to zrobiłeś ?!".
Chłopiec przerażony, pobiegł na parter by pokazać tę kartkę rodzicom,
lecz rodziców nie było, pojechali do sklepu.
Chłopiec zobaczył, ze coś ruszyło się obok wejścia do kuchni,
pobiegł to sprawdzić, lecz niczego nie ujrzał.
Była tam tylko karteczka, z napisem:"Nigdy już nie powrócisz!".
Gdy rodzice wrócili zobaczyli chłopca martwego, był cały blady.
Pod jego ręką znajdował się wisior, który był ze zdjęciem małego chłopca.
  • -6

#1109

Rzeznik.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

To moja pierwsza creepypasta, więc proszę o wyrozumiałość :>

Witamy w piekle

Poniedziałek 16 września 2009 roku. Pewna rodzina przeprowadza sie do małego domku na wsi w Niemczech. Rodzina składa się z 5 osób - ojca, matki, dwóch dorosłych synów (Matt i Thomson) oraz małej córeczki Sam. Chatka znajduje się blisko lasu i jest oderwana od cywilizacji.

Cała rodzina bardzo zaskoczyła się samym wyglądem domku. Był koloru ciemnobrązowego, z dużym kominem i dachem, przytrzymanym kolumnami. W środku wyglądało dość normalnie. Wszyscy domownicy zaczęli oględziny domu. Kiedy wszystko juz przeszukali, ojciec odnalazł przejeście na strych. Wziął drabine i wszedł do środka. Widoczne było tylko... duże pudełko. Mężczyzna bardzo sie zdziwil, że poprzedni mieszkańcy nie wzięli go ze sobą. Podszedł do pudła, otworzył go i był bardzo zdziwiony. Były tam kasety i projektor.

Następnego dnia, po wypakowaniu wszystkich bagaży, Max, czyli ojciec, przyniósł tajemniczy karton do swojej pracowni (był bowiem człowiekiem bardzo interesującym się tajemniczymi przestępcami) po czym próbował odtworzyć kasety. Udało się. Jednak film przedstawiony na jednej z kaset zmienił jego nastawienie do tego budynku. Przedstawiał bardzo brutalne i masakryczne morderstwa na poprzednich mieszkancach tego domu. Mężczyzna nie chciał mówić o tym swojej żonie. Zachował to w tajemnicy... Po kilku dniach chciał dowiedzieć się więcej o tajemniczych zabójstwach. Odtworzył drugie nagranie. Nosiło nazwę "Basen". Na początku filmu rodzina świetnie bawi się w słonecznym dniu na basenie. Zabawa wywołała duży uśmiech na Maxie, ale on wiedział, że to nie o tym będzie nagranie. Wkońcu następuje cięcie i rodzina śpi na małych leżakach przy wodzie. Jednak mężczyzna zauważył coś okropnego. Do leżaka przywiązana jest lina. Rodzina także jest przywiązana. Nagle stojąca za kamerą osoba ciągnie za line i ludzie wpadają do wody, topiąc się. Max odrazu wyłaczył nagranie. Był w szoku...

Przez kilka dni mężczyzna nie przespał ani jednej nocy. Bał się że jego rodzinie grozi niebezpieczeństwo. Jednak dalej nie chciał mówić o tej historii swojej żonie. Jednak kobieta zauważyła jego dziwne zachowanie. Spytała go co się stało, jednak on nie chciał odpowiedzieć. Była juz około 23.00, kiedy Max poszedł odtworzyć kolejne makabryczne nagranie. Jednak ku jego zdzwieniu, znalazł karteczkę na biurku z napisem "Nie uciekniesz...". On nie wytrzymał. Wyrzucił nagrania i projektor przez okno i chciał zapomnieć o tej całej sprawie, lecz nie było to możliwe ...

Nazajutrz, jedząc śniadanie ktoś zapukał do drzwi. Nikt nie wiedział kto to, więc jeden Thomson podszedł do nich. Zobaczył pudło. Poszedł do taty i pokazał mu je. On nie uwierzył własnym oczom... w środku były nagrania i projektor, który poprzedniego dnia wyrzucił przez okno. Jednak zauważył coś jeszcze. W środku była kartka z napisem "Tuż za tobą !". Mężczyzna odwrócił się. Morderca z nożem i ze straszna maską stał za nim. Poderżnął mu gardło, po czym spojrzał na resztę rodziny. Wszyscy głośno krzyknęli i zaczęli uciekać co sił na góre budynku. Jednak zabójca złapał Matta. Zaczął wyciągać mu wszystkie wnętrzności. Wylało się morze krwi. Widok był bardzo obrzydliwy. Matka stojąca na szczycie schodów, zwymiotowała, po czym kontynuowała ucieczkę. Wszyscy schowali się w małym schowku na narzędzia. Byli bardzo przerażeni. Córeczka stała w bezruchu bardzo zapłakana i ciągle po cichu pytała się mamy, kto to ich goni cały czas, jednak ona nie chciała odpowiedzieć. Nagle wszyscy usłyszeli kroki. Zamarli. Zabójca przeszukiwał wszystkie pokoje. Został tylko schowek na nardzędzia znajdujący sie na samym końcu korytarza. Kroki słychać było coraz głośniej i głośniej. Nagle nie było słychać już nic przez moment. Niespodziewanie zabójca rzucił nożem przez drzwi, po czym trafił w Thomsona prosto w głowę. Umarł na miejscu. Zamaskowany nożownik wyważył drzwi. Nie znalazł nic innego, oprócz zapłakanej dziewczynki. Matka popełniła samobójstwo przebijając sobie śrubokręt przez gardło. Dziewczynki nigdy nie odnaleziono...
  • -11

#1110

Kavi.
  • Postów: 61
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Krwawa Marry
Autor: Patryk Kawa (własnego autorstwa)

Znacie tę historyjkę o Krwawej Marry? ma ona kilka wersji, a dziś przedstawię Wam swoją. Chyba najprawdziwszą, bo przeżytą na własne... Heh, na własne oczy.
Była impreza, każdy z gości przed północą był już lekko wstawiony a zabawa dopiero miała się zaczynać. Właśnie przed północą zachciało nam się bawić w butelkę. Główna część mojej opowieści zaczyna się właśnie w tym momencie, gdy butelka zakręcona przez koleżankę wskazała na mnie.
Wybrałem wyzwanie, spodziewając się czegoś ciekawego i łatwego jak na początek. Oczywiście koleżanka, wielka fanka horrorów nie mogła dać normalnego zadania. Kazała mi przywołać krwawą Marry i przypomniała mi jak to się robi.
Należało iść o północy do pustego pomieszczenia z lustrem. Ważne było by w pomieszczeniu nie było nikogo oprócz samego śmiała, który odważył się wezwać Marry i oczywiście, żeby światło było zgaszone. Przed lustrem trzeba było ustawić trzy świece. Po prawej stronie, lewej i po środku zwierciadła. Po odpaleniu ich została jeszcze do odklepania prosta formułka, składająca się z potrójnego powtórzenia słów "Krwawa Marry". Jak głosiła ta stara, miejska legenda po prawidłowym wykonaniu wszystkich czynności w lustrze miała się pojawić kobieca postać, która w brutalny sposób wydłubie mi oczy.
Cóż, bałem się i to okropnie. Niby mam już na karku trochę lat, ale takie rzeczy mimo wieku i małego prawdopodobieństwa potrafią porządnie nastraszyć. Nie mogłem jednak pokazać przed znajomymi mojego strachu przez co musiałem wykonać to zadanie. Na odwagę wlałem w siebie jeszcze kilka kieliszków wódki, ponieważ do północy zostało mi jeszcze trochę czasu. W tym samym czasie ktoś pobiegł szukać mi świec.
Kierując się już do pokoju w jednej dłoni trzymałem trzy małe świeczki a w drugiej kończącego się papierosa. Obok mnie zebrał się tłum ludzi, po alkoholu taka zabawa potrafiła przynieść spore zainteresowanie. Podałem papierosa komuś by go zgasił i wszedłem do sypialni właścicielki domu. Usiadłem przed toaletką na której znajdowało się duże, okrągłe lustro. Zbliżała się już północ, a dokładniej zegar powinien wybić tę godzinę za kilka sekund więc rozpocząłem rozstawianie świec tak jak nakazywała wcześniej zasłyszana instrukcja. Odpaliłem je zapalniczką i sprawdziłem czy aby na pewno nigdzie w pokoju nie pali się światło.
Patrząc w oczy swojemu lustrzanemu odbiciu strach narastał, serce biło cholernie szybko a po całym moim ciele spływały grube krople potu. Stwierdziłem, że na taką zabawę wypiłem za mało wódki. Na tchórza jednak wyjść nie mogłem, więc zacząłem.
Krwawa Marry
Krwawa Marry
Krwawa Marry
*****, nic się nie dzieje. Całe szczęście. Nie mam pojęcia nawet czego ja się spodziewałem, przecież niemożliwe by coś wyskoczyło na mnie z lustra. Szczęśliwy, że to już koniec i, że strach nie wziął góry wyszedłem z pokoju gdzie już czekał na mnie ten sam duży tłum. "Ma oczy!" usłyszałem czyjś śmiech. Wszyscy wróciliśmy do dalszej zabawy i picia.
Po kilkunastu minutach zobaczyłem ją. Niewysoka kobieta o ciemnych włosach i bladej skórze. Stała w korytarzu i patrzyła na mnie swymi pustymi, krwawiącymi oczami. Krew powoli spływała po jej policzkach i kapała na ziemię. Pomyślałem, że albo wypiłem już za dużo, albo znajomi robią sobie ze mnie żarty i przebrali jakąś dziewczynę. Na wszelki wypadek podziękowałem już za alkohol i udałem się na górę do pokoju który był przeznaczony na sypialnie dla gości. Idąc tam minąłem miejsce w którym jeszcze przed chwilą stała postać. Nie widziałem w okolicy ani jej, ani śladów krwi na ziemi.
Leżąc już w łóżku na górze wyciągnąłem telefon, żeby przypomnieć sobie która jest godzina. Na ekranie telefonu znowu zobaczyłem tą samą postać i odruchowo odwróciłem się żeby zobaczyć czy za mną nie stoi. Nikogo nie było ani za mną, ani w całym pokoju. W ekranie telefonu też już nie widziałem żadnej postaci. Widocznie miałem zwidy, więc zignorowałem to i poszedłem spać
Piąty dzień a ona jest wszędzie! Tak *****, dosłownie wszędzie. Dziwię się, że nie widzę jej jeszcze w kiblu gdy idę za potrzebą. Na początku pojawiała się tylko w ekranach komputera i telefonu, myślałem nawet, że znajomi kombinowali coś przy moim sprzęcie. zmieniłem jednak tok myślenia, a raczej zagubiłem go gdy zacząłem widzieć Krwawą Marry nie tylko w odbiciach różnych sprzętów czy luster, ale też na jawie wśród ludzi.
Była w każdym lustrze i odbiciu, w każdej kolejce w sklepie a nawet na przystankach autobusowych do których chciałem iść. W domu widywałem ją we wszystkich pomieszczeniach i nie mogłem już w ogóle poruszać się nie martwiąc o jebany zawał serca!
Siedziałem właśnie w kuchni, gdy ona wpatrywała się we mnie z lustra. Legenda mówiła, że po zobaczeniu jej bladej twarzy i krwawiących oczu, Krwawa Marry po prostu wydłubię mi oczy. Niestety nie zrobiła tego, tylko cały czas robiła coś o wiele gorszego. Kazała mi oglądać swoją przerażającą postać. Nie wytrzymywałem już tego, przez pięć długich dni od imprezy widziałem ją w sumie bez przerwy.
Chwyciłem nóż leżący na blacie przede mną i szybkim ruchem wbiłem go prosto w oko. Obróciłem nim, by mieć pewność, że oko nie będzie już do odratowania i to samo zrobiłem z drugim. Pomiędzy moimi krzykami słyszałem cichy chichot. Krwawa Marry czekała aż sam się oślepię. W końcu nastała błoga ciemność, nie będę musiał jej oglądać.
Ale wiecie co? Nadal ją widzę, stoi wśród tej ciemności.


Dołączona grafika
/Connor
  • 6


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 5

0 użytkowników, 5 gości oraz 0 użytkowników anonimowych