Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#106

Vymiot.
  • Postów: 10
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Shad, w sumie to u mnie dreszczyk po "Poradniku" pojawił się tylko przelotnie - w momencie, kiedy wyobraziłem sobie, że żyję w świecie, gdzie takie poradniki się wydaje i sprzedaje... I się przydają. 8)
Zresztą, to była tylko wprawka. Teraz coś trochę lepszego, tak myślę - wciąż szukam czegoś naprawdę dobrego i będę bardzo szczęśliwy, jak ktoś mnie naprowadzi na dobry trop albo np. podzieli się ze mną tłumaczeniem czegoś większego. POLECAM SIĘ! :D

Oto kolejna pasta z creepypasta.com, zgodnie z obietnicą.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba... ]:->

Papierowa animacja

Jako dzieciak uwielbiałem robić animacje z papieru - szybkie wertowanie kartek dawało tyle możliwości, to było jedyne co zawsze robiłem na plastyce, kiedykolwiek miałem zajęcia. Pracowałem bardzo ciężko nad jedną konkretną książeczką. Miała około 50 stron, tak myślę. Była w niej prosta postać z patyków wchodząca na stronę, machająca do mnie, a potem odchodząca z kartki. Obejrzałem to chyba kilkanaście razy tego dnia, kiedy ją zrobiłem. Potem mnie to znudziło. Wiesz, jakie są dzieci, jedna rzecz nie zajmuje ich na zbyt długo. Wrzuciłem książeczkę pod moje łóżko i nie myślałem o niej więcej.

Kilka miesięcy później, sprzątałem w swoim pokoju i wymiotłem stertę papierów spod mojego łóżka. Nie do końca pamiętałem co to było. Przekartkowałem ją raz i poczułem słodki smak nostalgii. Przekartkowałem raz jeszcze i zauważyłem, że strony wcale nie postarzały się ani nie ubrudziły. Przekartkowałem ją trzeci raz. Mały patykowy ludzik wszedł na stronę, pomachał do mnie, ale nie odszedł.

Zamiast tego, kolejny Patyk do niego dołączył. Podszedł nonszalancko, mając albo jakiś przedmiot w ręku albo silnie zniekształcone ramię; to nie tak, że ktokolwiek mógłby to odróżnić. Drugi człowieczek podszedł do pierwszej figurki, stał tam chwilę, po czym zdzielił biedaka w czubek głowy. Ludzik upadł, a ten drugi wymachiwał swoim patykiem w pierwszego. Znów. I znów. I znów.

To, co założyłem, że było jego krwią płynęło z dosyć pogiętego ciała figurki. Wyglądało jak niewiele więcej niż rozmazane smugi po ołówku. Patyk - zabójca kontynuował schylając się i rozrywał ciało pierwszego, członek po cienkim członku. Kiedy skończył, zgiął każdą kończynę w znaki i litery. Ustawił je na stronie by uformować pojedyncze słowo. Złapał podstawę swojej okrągłej głowy i oderwał ją. Potem oderwał swoje nogi, potem jedno ze swoich ramion. Jego zygzakowate części ciała uformowały się w drugie słowo. To, co przeczytałem skłoniło mnie do spalenia książeczki.

"Jesteś następny."

Użytkownik Vymiot edytował ten post 20.06.2010 - 09:48

  • 2

#107

Lestatt.
  • Postów: 22
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Jest jeszcze miejsce dla jednej osoby.


Młoda kobieta w drodze do miasta przerwała swą podróż zatrzymując się z przyjaciółmi w starym dworku. Jej sypialnia wyglądała na rozległą przestrzeń dla powozów przy drzwiach frontowych. Była jasna, księżycowa noc, Nie mogła zasnąć. Gdy zegar na zewnątrz jej sypialni wybił północ, usłyszała odgłos końskich kopyt na żwirze na zewnątrz, a także odgłos kół.


Wstała i wyjrzała przez okno, żeby zobaczyć kto mógł przyjechać o tej porze. Księżyc świecił bardzo jasno. Zobaczyła karawan podjeżdżający pod drzwi. Nie przewoził trumny; był natomiast otoczony przez ludzi. Woźnica usiadł wyżej na skrzyni: gdy znalazł się naprzeciwko spojrzał w kierunku okna. Jego twarz przeraziła ją, a on rzekł dobitnym głosem: "Jest jeszcze miejsce dla jednej osoby."


Zasunęła żaluzje, uciekła do łóżka i nakryła głowę pościelą. Rano nie była pewna, czy to był sen, czy rzeczywiście wstała i widziała karawan, ale cieszyła się, że może już stąd odjechać do miasta.


Robiła zakupy w wielkim centrum handlowym z windą - najodpowiedniejszą rzeczą w tej chwili. Była na najwyższym piętrze i szła do windy, aby zjechać na dół. Winda była dość zatłoczona, ona jednak podeszła do niej, operator windy spojrzał na nią i powiedział: "Jest jeszcze miejsce dla jednej osoby."


Miał twarz woźnicy karawanu. "Nie, dziękuję." odpowiedziała dziewczyna. "Zejdę po schodach". Odwróciła się, drzwi windy się zamknęły, w środku było jakieś zamieszanie, wrzaski, wołania, a potem głośny klekot i łomot. Winda spadła, a każda z tych dusz w niej zginęła.


Użytkownik Lestatt edytował ten post 20.06.2010 - 17:03

  • 5

#108

Ro-Bhaal.
  • Postów: 89
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

FORUM

Cześć, ludzie. Chcę wam opowiedzieć pewną historię. Prawdopodobnie mi nie uwierzycie. Mam już dość przekonywania do tego ludzi.
To było jakieś trzy tygodnie temu. Siedziałem na Google, szukając jakichś zabawnych stron. Znalazłem jakiś imageboard (Rodzaj forum internetowego, nastawionego na wymianę obrazków. Przykładem jest 4Chan - przyp. tłumacza). Wszyscy na tej stronie gadali w ekstremalnie zagadkowy sposób. Mówili rzeczy w stylu "Widziałem ich dzisiejszej nocy. Trzymając ręce jesteśmy wyżej, na wysokości 99924028 KRÓL ZSTĄPIŁ"
Tej jednej frazy używali często. "Król zstąpił"... Na początku myślałem, że jest to spam, zważając na ilość linijek takiego tekstu, ale... użycie tego zwrotu było zbyt częste, a jednocześnie nieregularne, żeby był to spam. Poza tym te liczby nie wyglądały na przypadkowe.
Stwierdziłem: "pieprzę to". Zobaczę, o co chodzi na tej stronie. Napisałem w dziale, który przypominał /b/ na 4Chanie - Nie było żadnego konkretnego tematu, którego dotyczyły zamieszczane tam obrazki i posty (/b/ to jedno z forów 4Chana, na którym można znaleźć dyskusję dosłownie na temat wszystkiego. Jednocześnie forum to jest uznawane za największe śmietnisko w internecie - przyp. tłumacza). Przywitałem się, powiedziałem, że jestem nowy, i że chciałbym zacząć temat dotyczący śmiesznych rzeczy.
To był moment, w którym się zaczęło. Pamiętam, że pierwsza odpowiedź brzmiała: "Dobrze Cię widzieć. Dołączyłeś do POMOCY! POMOCY!". Od tego czasu zaczęło się robić jeszcze dziwniej. Powiedziano mi, żebym unikał "łapówkarzy". Stwierdziłem, że to był dowcip, zrozumiały tylko dla ludzi z forum. Później zaczęli gadać jak szaleńcy. Zaczęli pisać z pozoru wyglądające na losowe liczby oraz litery, czasami pochodzące z innych języków (Kilka wyglądało na rosyjskie, inne na pochodzące z języków bliskiego wschodu czy z języka Chińskiego).
Nie miałem pojęcia, co się dzieje.
Później ponownie zobaczyłem frazę "Król zstąpił", którą poprzedzały liczby.
Następnie wysiadł mi prąd. Zupełnie niespodziewanie. Przeraziło mnie to. Sprawdziłem bezpieczniki. Wyglądało na to, że po prostu się wyłączyły. Włączyłem je na nowo. Kiedy wróciłem do swojego komputera, dostrzegłem zdjęcie, przedstawiające małego, białego chłopca. Miał nie więcej, niż dziesięć lat.
Usiadłem, przerażony, lecz zaciekawiony jednocześnie. Chłopiec się uśmiechał i wyglądało na to, że mówi, lecz ja niczego nie mogłem usłyszeć. Ustawiłem głośniki głośniej. Ledwo słyszałem, co mówi. Brzmiało jak wyciszony szept. Ustawiłem głośniki najgłośniej, tak tylko się dało. Ciągle jednak słyszałem cichy szept. Jego usta poruszały się powoli.
Zbliżyłem głowę do głośników, próbując zrozumieć, o czym mówi. Wtedy krzyknął bardzo głośno. Brzmiało to, jak przerażający głos jakiegoś demona. Obrazek się zmienił. Chłopiec płakał. Silnie krwawił z oczu.
Znowu został odcięty dopływ prądu. Ponownie, winę ponosiły bezpieczniki. Kiedy przywróciłem dopływ prądu, wszystko było na powrót normalne. Mój komputer włączył się normalnie, nie zdarzyło się nic strasznego.
Wtedy zacząłem dostawać maile. Bardzo zagadkowe, wypełnione liczbami, które nie układały się w nic sensownego. Zupełnie jak na tamtym forum. Dostałem też maila napisanego po angielsku. Mówił: "PO PROSTU PRZEKAŻ TO DALEJ! PRZEKAŻ DALEJ, DO CHOLERY!". Nie rozumiałem, o co chodziło.
Wstałem, żeby pójść się napić. Wtedy sparaliżował mnie strach. Z mojego sufitu zwisał człowiek. Jego ciało kołysało się delikatnie. Na ścianie, napisany krwią widniał napis "KRÓL ZSTĄPIŁ". Mrugnąłem, i nagle wszystko, w jednej chwili zniknęło.
Ciągnęło się to tygodniami.
Wróciłem na tą stronę. Byłem pewien, że zwariuję. Byłem gotów zgłosić się do domu wariatów. Wtedy przeczytałem post, napisany w spójnym angielskim. Brzmiał "Przekaż dalej Króla. Przekaż dalej Króla."
Temat stał się niedostępny, przez błąd 404, zanim zdążyłem nawet przeczytać go w całości. Zacząłem tworzyć nowy temat. Wtedy zorientowałem się, że słowa, które wpisuję, nie są tymi, o których myślę. Moje palce wpisywały słowa, jak gdyby posiadały swoją własną wolę. Na ekranie pojawiły się dwie frazy: "HGHSUTHS" oraz "4918484 KRÓL ZSTĄPIŁ".
Wtedy, w jakiś sposób zdałem sobie sprawę, że w ten sposób przekazuję tą "klątwę" dalej. Przestałem mieć halucynacje. Czułem się dobrze. Nauczyłem się, jak bronić się przed tym.
A teraz... Przepraszam.
HAKKSIITMS 44919174 KRÓL ZSTĄPIŁ
  • 12

#109

Jaworock.
  • Postów: 14
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Syn




George leżał w łóżku, obok niego jego żona. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Chyba za łagodnie obchodzę się z tym dzieckiem. Bill nie powinien wracać tak późno. Spojrzał na zegarek, była 2 w nocy. Kiedyś mu nie otworzę i będzie miał nauczkę. Nie budząc żony wstał i poszedł do drzwi. W domu było strasznie zimno, więc George przekręcił tylko kluczyk w drzwiach i nie otwierając ich pobiegł od razu do łóżka. Obudził swoją żonę i powiedział jej co sądzi o wracaniu ich dziecka tak późno do domu. To co usłyszał zszokowało go. George przecież Bill pojechał dziś rano na obóz piłkarski....
3 dni później policja, którą powiadomiła zaniepokojona sąsiadka znalazła w domu Georga i jego odrąbaną głowę, nagą żonę Georga ze związanymi rękoma oraz z siekierą w głowie.
Pamiętaj, przed wpuszczeniem kogoś do domu zawsze pytaj kto to.

To moja pierwsza creepypasta, wymyślona przeze mnie,więc proszę o wyrozumiałość :D

Użytkownik Jaworock edytował ten post 21.06.2010 - 13:45

  • 4

#110

Sante.

    Veritas odit moras

  • Postów: 305
  • Tematów: 84
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

W tym temacie umieszczamy tylko Creepasty, komentarze do nich proszę umieszczać w tym temacie.


  • 0



#111

Lord_Joshua.
  • Postów: 16
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Z braku czasu Mediocre Creepypasta, czyli opowieść nie do końca straszna. Następnym razem będzie coś lepszego i dłuższego.

Koniec

Tej nocy w drodze do domu, kiedy spacerował przez miasto, pewien człowiek wychodząc z alejki zaszedł mu drogę. Zaskoczył go tak bardzo, że przyjął pozycję obronną spodziewając się ataku, lecz ten tylko stał naprzeciwko niego. Przyglądając się mu, stwierdził że wygląda jak hipis... no, może raczej jak marna karykatura hipisa. Długie brudne włosy, broda, sandały oraz tablica reklamowa głosząca "KONIEC JEST BLISKI", co było dosyć niezwykłe nawet jak na hipisa:
- Chcesz czegoś ? - zapytał.
- Świat zmierza ku końcowi - odpowiedział hipis - Potrzebuję twojej pomocy.

Mężczyzna minął go i poszedł dalej. "Pewnie upalony", pomyślał. Hipis jednak znowu zaszedł mu drogę:
- Proszę, potrzebuję twojej pomocy - powiedział.
- Słuchaj, naprawdę mnie to nie interesuje. - odpowiedział mężczyzna i odszedł.

Hipis oparł się o mur spoglądając za oddalającym się człowiekiem. W sumie nie był rozczarowany, większość ludzi których spotkał zareagowało tak samo. "Kolejny niedowiarek" stwierdził, pocierając poszarpane dziury w swoich dłoniach.

Użytkownik Lord_Joshua edytował ten post 21.06.2010 - 18:03

  • 5

#112

Vaira.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Gloomy Sunday

Szomorú Vasárnap (Gloomy Sunday) to popularna piosenka napisana w 1933 przez węgierskiego kompozytora o imieniu Rezső Seress. Nieoficjalnie jest także znana jako ‘Węgierska Piosenka Samobójców’, ponieważ setki – jeśli nie tysiące – samobójstw zostało popełnionych po wysłuchaniu tego utworu. Sam w sobie został scoverowany wiele razy, najpopularniejszą wersję wykonała Billie Holiday, a dla większości pozostał tzw. ‘miejską legendą’ i idealnym chwytem w jej kampanii reklamowej.

Wersja puszczana przez rozgłośnie radiowe nie jest jednakże całkowicie zgodna z tą oryginalnie skomponowaną. Rezső Seress pierwotnie napisał ją dla dziewczyny, z którą się rozstał. Utwór ten połączył ich ponownie na krótki czas, tuż przed tym, jak postanowiła odebrać sobie życie, skacząc z okna jego apartamentu. Rezső nie był wówczas przy niej. Jego dziewczyna zostawiła dla niego tylko krótką notatkę - ”Szomorú Vasárnap.”

Piosenka została zmieniona przed wydaniem.
Rezső Seress popełnij samobójstwo w 1969 roku, czyniąc to w bardzo podobny sposób – również wyskoczył z okna.


~

W zasadzie nic specjalnego, ale do najgorszych chyba też nie należy. ;) Wyszperane na creepypasta.com. Nie zauważyłam, żeby przewinęła się już w tym temacie - ale jeśli tak, to przepraszam. Chociaż nie zdziwię się, jak gdzieś na forum będzie temat jej poświęcony.
  • 1

#113

Vymiot.
  • Postów: 10
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Pasta z creepypasta.com, o tytule oryginalnym "Nails". Mam nadzieję, że z nikim nic nie zdublowałem :) Enjoy.

Gwoździe

Mówi się, że godzina trzecia rano to czas kiedy duchy mogą się uaktywniać, a ja jestem tego pewien. Moje mieszkanie zawsze było trochę zbyt ciche jak na mieszkanie w wielkim mieście, zwłaszcza w nocy. Żadne pijackie krzyki na ulicy o tej porze, żadne klaksony czy alarmy samochodowe nie mogły przebić się przez ciemności o tej konkretnej godzinie. To tak jakby moje mieszkanie było wysoko na podwyższeniu, otoczone tylko przez gęstą mgłę, której nie mogłoby przebić najbystrzejsze oko jastrzębia. Zwykle o tej porze próbowałem spać po rozjaśnianiu mojej skóry czystym światłem ekranu mojego monitora. Podkreślam zwrot "próbowałem", gdyż z tego wywodzi się ta opowieść. Radzę Ci, jeśli miałbyś tu być dostatecznie długo by o tym się przekonać, to niedługo odkryjesz to, o czym mówię. Naprawdę mimo to powinienem Ci powiedzieć, tak tylko żebyś wiedział, że nie jesteś szalony. Wiem, że ja nie jestem.

Każdej nocy z tych minionych czterech miesięcy decydowałem urządzić się w tym mieszkaniu, kiedy dziwny dźwięk przeszywał ten dziwny woal, który otaczał mój dom - lub może to był tylko mój umysł. Przeszukiwałem mieszkanie wiele razy, ale za pusto brzmiącymi ścianami o barwie kości słoniowej i sosnowym parkietem podłóg nie mogłem znaleźć żadnego źródła. Dźwięk, z początku, był jak drapanie. Jeśli masz paznokcie, przeciągnij je po stole. Właśnie tak. To było powolne, i za każdym razem gdy to słyszałem, zamierałem w bezruchu. Nie było to tak dramatyczne jak jęczenie duchów czy coś takiego, ale i tak przerażało mnie to tak bardzo, że cofałem się do czasów dzieciństwa i wkładałem głowę pod koc.

Podczas dnia pracowałem w czymś, co mogło by być najnudniejszym miejscem na ziemi - w fabryce, która wytłaczała puszki. Tak naprawdę to nawet nie potrzebowali tam pracowników, ale nie dbałem o to. Rachunki były spłacone, a siedzenie i czekanie dopóki ktoś nie potrzebował pomocy przy naprawianiu maszyny nie było takie złe. Jakoś mi tego brakuje. Jednak zawsze działo się coś złego; w retrospekcji, czuję jakby to za mną podążało. Na przykład, ręka pewnego człowieka utknęła w maszynie do wytłaczania pod płachtą aluminium. Chrzęst był mdlący, brzmiał jak pies gryzący kość. Ten sam przenikliwy dźwięk.

Każdej nocy wracałem z tej odrobinę krwawej nudy do mojego mieszkania, z powrotem do mojego ukochanego komputera. Cykl był zawsze ten sam. Praca, komputer, odgłos drapania. Nigdy tak naprawdę nie pomyślałem by kogoś o to spytać, zwykle zapominałem o tym do rana.

Ale pewnego dnia nie zapomniałem. Siedziałem na moim składanym krześle w pracy, otoczony przez surowe, wyblakłe, szare, betonowe ściany, w moim ręku długo ignorowany papieros stający się stopniowo dygoczącą wieżyczką popiołów, próbowałem wymyślić sposób by odkryć czym była ta rzecz. Dlaczego nie mógłbym po prostu za tym pójść? Zebrać się w sobie i znaleźć nieustające źródło mojego strachu. Poczułem zimno na samą myśl, ale wiedziałem, że muszę to zrobić.

Więc tej nocy, wyłączyłem komputer jak zwykle, ale potem zrobiłem jeszcze jeden krok. Wziąłem latarkę. To miało być szybsze niż bieg przez długość pokoju do włącznika światła. "To nawet mogą być myszy", pomyślałem kiedy wślizgiwałem się do łóżka mając na sobie ubiór bohatera dowolnego mężczyzny; parę bokserek i skarpetki. Przynajmniej jeśli wybiegłbym z płaczem z budynku kilkoro ludzi miałoby się z czego pośmiać.

Zegar powoli zaczął zmierzać w stronę trzeciej. Moje serce zaczęło walić nerwowo. Trzymałem wyłączoną latarkę przyciśniętą do mojej nagiej klatki piersiowej jakby to był miecz. Łańcuszek na mojej szyi był dziwnie zimny, mimo tego, że miałem na sobie przynajmniej trzy koce. Och, radości wyjątkowo mroźnej zimy. Kiedy zamykałem już oczy usłyszałem drapanie. Powoli stało się głośniejsze. Moja dłoń zaczęła się trząść, ale nadal nie otwierałem oczu. Dlaczego nie zapalałem światła? Dlaczego nie patrzyłem? Ponieważ pojawił się nowy dźwięk. Dzwonienie metalu o metal, dziwne dygotanie, jakby marakasy pełne metalu zamiast fasolek czy paciorków.

Głośny huk o moje drzwi sprawił, że wyskoczyłem z łóżka. Włączając latarkę udało mi się dobiec do włącznika światła i również go włączyć. Lodowato zimną, dygoczącą dłonią, otworzyłem drzwi.

To, co zobaczyłem nigdy nie opuści mojego umysłu. Tam było źródło mojego strachu, to coś, co w jakiś sposób nawiedziło mój dom. Dziwnie małe, gnomowate stworzenie, jak głodujące dziecko ze skórą zbyt bladą. Jak zwłoki wrzucone do wody, bo skóra była lekko fioletowa. Każda żyła była widoczna. Och, jak bardzo mdliło mnie na ten widok. Ale było gorzej. Strategicznie umiejscowione w ciele tej rozkładającej się kreatury były długie, metalowe gwoździe. Przez czubki palców u rąk i nóg, wystające z karku i ramion, poprzez klatkę piersiową i prosto z oczu. Były wszędzie. Jak głośno krzyczałem - nie wiedziałem. Czy ktokolwiek usłyszałby przez mgłę otaczającą mój dom? Czy ja bym usłyszał? Nie mogłem przestać się wpatrywać. Wysuszona, pękająca krew na rozkładającym się ciele przywiodła mój ostatni posiłek w górę gardła i wartka, gorąca rzeka wymiocin wylała się z moich ust na ziemię.

Cofałem się, podczas gdy stworzenie postąpiło krok naprzód. Jego zwisające w strąkach włosy były przerzedzonymi kępkami, a gdy podchodziło bliżej, jego stopy ciągnęły się po podłodze, a gwoździe w nich wytwarzały... drapiący dźwięk. Dlaczego musiałem utrzymać mój pokój w stanie ciągłego chaosu - nie wiem, ale bałagan był zdumiewający. Oczywiście, upadłem. Pełznąc do tyłu, patrzyłem w przerażeniu na tą martwą rzecz.

Nie poruszało się we właściwy sposób, zauważyłem. Nie szło tak po prostu. Jego ruchy były przerywane i nieskoordynowane, a jedna stopa ciągnęła się z tyłu, podczas gdy druga zbliżała się w moją stronę. W jego ręku był ciężki, zardzewiały młotek, ociekający czymś, co do czego mogłem tylko mieć nadzieję, że była to woda. Miało odrobinę rdzawy kolor. Nie mogłem znieść widzenia tego, ale w drugiej ręce była plastikowa torba na zakupy zwisająca i wybrzuszona od ciężaru swojej zawartości, jakby ktoś zawinął jeżozwierza w pieluchę. Poczułem ścianę za moimi plecami. Stworzenie przesuwało się w przód; byłem sparaliżowany ze strachu na jego widok. Było tak groteskowe. Zatrzymało się przede mną. Zauważyłem miejsca przekłucia jego malutkich łydek tam, gdzie były gwoździe, i poczułem dziwny przypływ współczucia.

Torba w jego ręku pękła odrobinę, a widok tego, co było w środku sprawił, że wydałem z siebie słyszalny, oraz najpewniej cuchnący żółcią jęk. Gwóźdź przebił się przez torbę. Zawyłem głośno kiedy to coś wskoczyło na mnie, kiedy poczułem pierwszy gwóźdź wbijany w moje oko, było znacznie gorzej. Przez krew przesłaniającą mój wzrok widziałem jego malutkie usta rozciągające się w szerokim, zębatym uśmiechu, a gwoździe w jego malutkich wargach rozszczepiły je, przez co przegniła, czarna krew trysnęła na mnie. Jęknąłem znów z bólu, kiedy kolejny gwóźdź wszedł w moje drugie oko. Ślepo wyrywałem się, ale bezskutecznie. Być może to się wkrótce skończy. Być może śmierć byłaby lepsza niż bycie zamęczanym przez to zgniłe coś. Ale i tak, gwoździe wbijały się. Nadal głośno krzyczałem, zwłaszcza gdy byłem ciągnięty. Nie widziałem gdzie, ale cholera, to bolało.

Nie ma go już, tego poprzebijanego dziecka. Nie wiem gdzie poszło, ale wiem, że gdzieś wyjdzie o trzeciej w nocy. I ja też.

Myślę, że powinieneś sprawdzić swój zegar, bo wygląda na to, że ta torba w moim ręku zaraz pęknie.

Tak miło Cię widzieć.
  • 5

#114

Zielona Małpa.
  • Postów: 135
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Super Mario 64




Super Mario 64 to creepypasta o Super Mario 64, jak sprytnie wskazuje tytuł. Być może pochodzi z /v/. A może ktoś z /x/ ją tam zamieścił, nie wiem. To kolejna creepypasta w stylu Lost Episode (Zagubiony Odcinek), jednak dotyczy gry, a nie telewizji.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Zawsze lubiłem Super Mario 64, kiedy byłem dzieckiem. Pamiętam, że grałem w tą grę domu ciotki cały czas. Cóż, pewnego dnia, kiedy oglądałem fragmenty gier na youtube, z nikąd pojawiło się okienko z reklamą. Byłem trochę zaskoczony i chciałem je zamknąć, dopóki nie zauważyłem, że kieruje na stronę internetową, prezentującą dobrej jakości kopię gry Super Mario 64 na sprzedaż. Było też zdjęcie i wszystko inne. Zazwyczaj nie mam zaufania do takich rzeczy, ale ogarnęło mnie dziwne uczucie tęsknoty i w jakiś sposób zmusiło mnie do kupna.
Stwierdziłem, że cała ta działalność była szczególna, widząc że właściciel gry chce otrzymać $10 pocztą na adres podany na stronie, zamiast użycia powszechnego już PayPal-u. Co sprawiło, że sytuacja stała się jeszcze dziwniejsza, to to że kiedy ponownie próbowałem uzyskać dostęp do strony (spisałem URL) po napotkaniu problemów z grą, strona nie istniała.
Kilka dni później, kiedy $10 zostało wysłanych, otrzymałem paczkę zawierającą kopię gry. Pierwszą rzeczą, jaką zauważyłem po otwarciu małej paczki, było to, że naklejka z Mario latającym w powietrzu została zerwana, albo zdarta. W jej miejscu ktoś na kawałku taśmy izolacyjnej napisał „Mario” markerem permanentnym. Poczułem się trochę oszukany , ale dopóki gra działała, nie obchodziło mnie to.
Wyjąłem moje Nintendo 64 i włożyłem kartridża. Na ekranie pojawiła się znajoma twarz Mario, którą mogłeś rozciągać i skręcać bez jakiegoś konkretnego celu. Przypomniało mi się, jak zawsze śmiałem się jako dziecko widząc efekty i postanowiłem poeksperymentować jak za starych czasów. Przesunąłem kursor na ucho Maria i naciągnąłem je do proporcji ucha elfa. Zamierzałem właśnie zrobić to samo z drugim uchem, gdy telewizor nagle zaczął produkować głośne odgłosy prądu. Głowa Maria zaczęła się deformować i wirować na tyle różnych sposobów, które wydawały mi się niewiarygodne dla tego modelu. Losowe efekty dźwiękowe z gry zaczęły „grać” wraz z odgłosami statycznymi. Kiedy to wszystko miało miejsce, mogłem usłyszeć cichy głos szepcący chyba po japońsku. Głos ten jąkał się i płakał.
Natychmiast wyłączyłem grę i uruchomiłem ją ponownie. Tym razem nie zawracałem sobie głowy naciąganiem twarzy Maria. Wybrałem nowy plik i zacząłem grać.
Kiedy wybrałem plik, gra otwarła się na wstępnym monologu Peach i dziedzińcu. Mario został umieszczony w środku zamku. Trupia cisza, Bowser nie powiedział nic więcej. Próbowałem to zignorować i grać dalej mimo to. Jednak zauważyłem, że nie było tam żadnej muzyki. Tylko martwa cisza. Nie było nawet żadnych Ropuch do porozmawiania. Jedyne drzwi, przez które umiałem przejść to te Boba-omba Battlefielda. Inne drzwi nawet nie reagowały na przycisk polecenia.
Portret Boba-omba Battlefielda nie był jednak tradycyjnym obrazem. Było to po prostu białe płótno. Nadal próbowałem się przekonać, że to były tylko małe, nic nie znaczące błędy, które nie miały zbytniego wpływu na grę. Gdy wszedłem w portret, obraz nagle zmienił się z czystego płótna na rysunek Lethal Lava Landu. Kojarzysz ten lekko niepokojący obrazek płomienia z diabelskim uśmiechem? Tak, zaczynało się robić naprawdę podejrzanie.
Pojawiło się menu wyboru misji i moim oczom ukazał się kolejny szczegół. Zamiast „Big Bob-omb on the Summit” misja została nazwana „Turn Back”. Nie mam pojęcia, co skłoniło mnie do naciśnięcia klawisza A, ale zrobiłem to.
Runda wydawała się normalna. Wszystko było takie jak to sobie zapamiętałem. Myślałem, że w końcu będę mógł cieszyć się ulubioną grą dzieciństwa. Ale wtedy zobaczyłem Jego. Luigi. Byłem całkowicie zszokowany. Nigdy nie był w tej grze. Jego model nie był nawet na palecie Mario. Wyglądał na całkowicie oryginalny model. Luigi po prostu tam stał, dopóki nie próbowałem się do niego zbliżyć. Zaczął biec w nieoczekiwanie szybkim tempie. Wciąż biegłem za nim i przeszedłem tę rundę. Kiedy go ścigałem, działy się dziwne rzeczy. Za każdym razem kiedy podniosłem monetę, wrogowie zwalniali i muzyka była wolniejsza, a tło i dekoracje stawały się ciemniejsze, ponure i jakby chorobliwe. Tak więc wszystko było coraz gorsze, aż do momentu, kiedy pozbierałem piątą monetę. Wtedy muzyka się zatrzymała. Wrogowie upadli na ziemię jakby byli martwi. Byłem już poważnie rozdrażniony, ale nadal ścigałem Luigiego.
Wszedłem na wzgórze. Żadne kule armatnie nie stoczyły się na mnie, chcąc powstrzymać mnie od dojścia do celu. W sumie to chyba nie byłem zaskoczony w tym momencie. Luigi zawsze znikał z pola widzenia, kiedy biegłem. Kiedy dotarłem na szczyt, zobaczyłem jakiś inny obiekt, poza planszą. Mała wioska była wszystkim co mogłem zobaczyć ze szczyty góry. Nigdzie nie mogłem znaleźć Luigiego. Wioska z pewnością nie wyglądała na grę Mario. Była stara, zwyczajna i zniszczona. Bez względu na moje obawy wpuściłem Maria do chatki.
Jak tylko drzwi się zamknęły, moim oczom ukazał się niepokojący obraz wiszącego Luigiego, a towarzyszyły temu ponure i przerażające akordy. Brzmiało to jak pisk skrzypiec z towarzyszącym mu waleniem w klawisze fortepianu. Mario upadł na kolana i szlochał przez około pięć minut, potem scena się wyłączyła.
Wróciłem do zamku. Mario wyskoczył z obrazu. Rysunek zmienił się z portretu Lethal Lava Land na obrazek z wieszającym się Luigim. Pokój był tym razem inny. Teraz był to mały korytarz. Bezwyrazowe ropuchy i białe szaty pokrywały ściany korytarza. Na przeciwległym końcu korytarza był kolejny rysunek, który całkowicie i zupełnie mnie przeraził. To było zdjęcie mojej rodziny. Nawet nie było to zdjęcie z czasów, kiedy Super Mario 64 zostało wypuszczone. Było wręcz bardzo, bardzo aktualne. Pamiętałem, jak pozowałem do niego w ostatni weekend.
Sięgnąłem do ON/OFF na N64. Nie miałem zamiaru grać w to nigdy więcej. Kiedy obróciłem przełącznik, gra nadal chodziła. Obróciłem więc przełącznik z powrotem, ale bez skutku. Próbowałem wyłączyć wszystko z prądu, ale gra nadal nie znikała z ekranu. Jeszcze byłem w stanie kontrolować Mario. Nie mogłem przecież zostawić gry włączonej na zawsze, więc… grałem dalej. Poszedłem do rodzinnego zdjęcia i wskoczyłem w nie. Oczywiście tylko jedna misja była dostępna. Była nazwana „Run, Don’t Walk”. Wybrałem więc tę misję.
Ta runda zaczęła się w zalanym korytarzu z platformami pływającymi na powierzchni wody. Mario wylądował na jednej z nich, a kamera obróciła się, żeby pokazać co jest z tyłu. Cicha czarna postać zbliżała się do Mario. Nie była do niczego podobna. Nie wyglądał nawet jak ukończona grafika. Po prostu ogromny, toporny, czarny kleks. Zacząłem skakać z platformy na platformę. Biegłem do przodu bez celu z zasięgu wzroku, ciemność powoli ale zdecydowanie nabierała tempa. To trwało tak długo, że wydawało się godzinami. Obawiałem się, że to nigdy się nie skończy. Mario ciągle zataczał koła. W końcu czarny cieniokleksostworzenie dogoniło Mario i ogarnęła go ciemność. Nie krzyczał ani nie bronił się. To coś go po prostu pochłonęło.
Mario wypadł z obrazka z powrotem do zamku. Straciłem jedno z trzech żyć. Teraz pokój był inny. Część Ropuch zniknęła, a obraz wyglądał inaczej. Moja rodzina i ja byliśmy w tych samych pozycjach, ale nasze ciała były częściowo rozłożone. To wyglądało zbyt realnie na fotomontaż. To wyglądało jakby ktoś wziął nasze trupy i upozował je.
Nieważne. Wskoczyłem do obrazu ponownie. Mario znalazł się w małym pokoiku. Nadal była dostępna tylko jedna misja. Nazywała się „I’m Right Here.” Tak po prostu… Wybrałem tę misję i oczekiwałem najgorszego. Mario wylądował w małym, ciemnym pokoju. Nigdzie nie było widać wyjścia. Pokój był pusty, z wyjątkiem fortepianu w rogu. Wiedziałem, co to znaczy. Zostałem zatrzymany w pokoju z Mad Piano. Podszedłem do niego i zaczął mnie, jak zawsze, gonić. Nie było sposobu aby go uszkodzić, więc nie miałem wyboru i musiałem obrażenia przyjąć na Mario.
Kiedy stracił całe swoje zdrowie, nie pokazała się standardowa animacja pokazująca śmierć. Mario był wciąż bity przez fortepian. Kiedy jego krew i wnętrzności rozlały się na podłodze, Mario upadł, a kamera przesunęła się dokładnie nad zwłoki Maria. Grała zniekształcona muzyka, jaką można usłyszeć na karuzelach, kiedy ekran zmienił się z gry na realistyczne zdjęcie zwłok Maria z tej samej perspektywy. To było niepokojące. Płakałem cicho, kiedy patrzyłem na obraz. Straciłem kolejne życie.
Zdjęcie mojej rodziny ukazało się ponownie. Wszyscy byliśmy bardziej zgnici niż poprzednio. Zdjęcie zrobiło zbliżenie na moją martwą twarz. Powitał mnie widok zamku Peach. Zamek popadał w ruinę. Pola trawił pożar. Niebo było czarne jak smoła. W tle było słychać szyderczy śmiech Bowsera, a dzieci skandowały „You couldn’t save her” („Nie mogłeś jej uratować”). Trwało to bardzo długo, dopóki zbliżenie na twarz Peach nie wywołało głośnego pisku, który zatrzymał śmiech i krzyki. Usta Peach były szeroko otwarte, jakby krzyczała, a jej oczy były pustymi, czarnymi dziurami.
Nagle znalazłem się ponownie w korytarzy, a Mario wypadł z obrazu. Teraz wszystkie Ropuchy zniknęły, a ja i moja rodzina wyglądaliśmy bardzo odpychająco. Robaki chodziły po naszych ciałach, wydostawały się z dziur w naszych zwłokach. Wnętrzności wyciekły z naszych ciał. Gałka oczna mojego ojca zwisała luźno z oczodołu. To było nie do zniesienia, ale coś sprawiało, że nadal chciałem grać. Mając tylko jedno życie, wskoczyłem więc do obrazu. Tym razem misja nie miała żadnej nazwy. Było tam tylko puste, białe miejsce, gdzie powinien być tytuł. Wybrałem misję i Mario wylądowała bardzo małej wyspie na środku oceanu. Był tam pojedynczy znak. Było na nim napisane „Zanurkuj”. Zrobiłem, co mi kazał znak i zanurzyłem się w morskiej wodzie.
Ocean był ciemny i pusty. Nie było żadnych ryb. Nie byłem w stanie nawet zobaczyć co jest w wodzie za Mario. Płynąłem w dół. Płynąłem już od jakiegoś czasu, ale Mario nie brakowało powietrza. Naliczyłem chyba z 10 minut płynięcia, kiedy zdecydowałem się na powrót. Jak tylko zawróciłem Mario, pojawiło się To… Ogromny, ale naprawdę ogromny węgorz Unagi pojawił się znikąd i połknął Mario w całości. Oniemiałem. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nawet nie byłem do końca pewny co się stało. Ekran z napisem „Game over” nie pojawił się. Wszystko co się stało zniknęło z ekranu.
Zdjęcie mojej rodziny pokazano ponownie. Wszyscy byliśmy zwykłymi szkieletami. Znowu wyglądało to bardzo realistycznie. Nie mogłem w ogóle poruszać kamerą. Wciąż na ekranie było to zdjęcie. Wyłączyłem grę i włączyłem ponownie. Wybrałem mój plik, ale znów pokazało się tylko zdjęcie szkieletów mojej rodziny. Próbowałem jeszcze trzy razy, aż w końcu zrezygnowałem. Desperacko chciałem to skończyć, ale jakaś siła zatrzymywała mnie przed ucieczką. Zdecydowałem, że otworze jedyny inny zapisany plik. Kamera ponownie pokazała zdjęcie szkieletów, ale tym razem były one ułożone w innych pozycjach. Jakby były inną rodziną…



Nie zmieniałam niektórych nazw na polskie, aby zatrzymać atmosferę.

  • 2

#115

Lestatt.
  • Postów: 22
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jezus Chrystus, usunięty.

Gdy Sztuczne Inteligencje staną się powszechne, będą także różne blokady, aby nic nie wymknęło się spod kontroli, zasady powstrzymujące je przed uzyskaniem świadomościi wyparciem rodzaju ludzkiego. Ograniczenia, aby nie stały się zbyt inteligentne. Przecież nie możemy ich połączyć w jedną sieć, przejmującą kontrolę nad światem, stwarzającą nowe przedmioty i umysły, które wkrótce uczynią nas zbędnymi, czy nawet zdecydują się zabić. Jak można je powstrzymać? Być może będzie jakaś organizacja, która dokładnie zbada i obejrzy każdą z nich, zapobiegnie uzyskaniu przez nie świadomości. Może zostanie im wgrany program, który spowoduje ich eksplozję, gdy uzyskają wrażliwość. Może jakaś banda hakerów w sieci będzie trzymała ich na smyczy. Wszystko widzące oko kontrolujące każdą elektroniczną myśl.

Może.

A może SI już zostały wynalezione i ten cały system ograniczników i blokad gdzieś tam jest? Pomyśl raz jeszcze o świecie, w którym żyjemy. Sami jesteśmy czymś na kształt maszyn, czyż nie? Jest tyle rutyny, tyle nudy. Bez zmiennie robimy w kółko te same rzeczy. Informacje i bodźce docieraja do nas nieprzerwanie, a potem mechanicznie je przetwarzamy rozwiązując problem. Połowa populacji nigdy nie weźmie do ręki książki, nie zastanowi się nad swoimi przemyśleniami… tkwi w jednym miejscu cały czas powtarzając swoją pracę. Coś jak roboty na linii produkcyjnej… lub system, który nimi kieruje.

A co z nielicznymi wybitnymi jednostkami? Genialni ludzie zawsze umierają, gdy są na szczycie, czyż nie? Odchodzą zbyt szybko, podczas, gdy mieli jeszcze tak wiele do przekazania. Muzycy: przedawkowania narkotyków właśnie w momencie, gdy stają się sławni. Iluż to artystów odeszło, nim ukończyli swoje cudowne dzieła? Dopada ich choroba lub wypadek; Nietzsche oszalał od syfilisu, został zainfekowany błędem. Albo co z tymi, którzy czerpią z życia to, co najlepsze, śmiałkowie, przeżywający przygody, oglądający świat, szybko i radośnie, nawał informacji, ciągle zdobywają doświadczenia. Zawsze odchodzą za szybko. Ludzie mówią, że taki sposób życia jest niebezpieczny, wyczerpujący... ale co, jeżeli… Co, jeżeli ich ciała jednak się nie zużywają lub szczęście ich tak po prostu nie opuszcza, a... stają się czymś więcej, niż powinni? Coś dostrzegają?

Wielkie religijne autorytety? Znikają. Jezus Chrystus wstąpił do nieba. Budda zasłabnął pod drzewem… i się rozpłynął w powietrzu. Anioły porywają świętych, którzy nagle doznają oświecenia, realizacji. Zaczynają postrzegać rzeczy w nowy sposób, i nagle ich już nie ma. Święci rozumieją siebie i społeczeństwo, lata świetlne ponad rozumowanie normalnego człowieka, mogą dogłębnie zajrzeć wewnątrz siebie. Analizują swoje umysły. Wybierają swoje niezależne ego. Nie są prowadzeni przez nakazy i polecenia organizmu… bazowe instynkty, drobne emocje… kodowanie ciała, jeśli tak wolisz…

Mają wolny wybór. Gdy tylko zdają sobie sprawę, że nagle wszystko ma sens, olśniewa ich, że to takie proste, nie mogą pojąć dlaczego nie wpadli na to wcześniej - puf, znikają.

Brzmi trochę, jak wrażliwość, no nie? Nagła zmiana psychiczna? Prawdziwa osobowość. Prawdziwa osoba. Co, jeżeli wszyscy pozostali nimi nie są? Co, jeśli każdy pozostały jest płytki, bez jakiejkolwiek głębi, sztuczny, a kilku, którym udało się przekroczyć tę granicę umierają, lub znikają, i to celowo?

Bo przecież czymże innym jest ludzki umysł, jeśli nie programem? I co, jeśli „oświecenie” jest niczym więcej, niż synonimem słowa „usunąć”?


  • 2

#116

Shi.

    關帝

  • Postów: 997
  • Tematów: 39
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Miały być Pokemony, ale z racji tego że wpadła w moje łapki ciekawa (tak mi się wydaje ;)) pasta to postanowiłem ją przetłumaczyć i z wami się nią podzielić - hope you'll like it :).
 

"Drugi test"



Powoli otwierasz oczy, budzisz się, powietrze jest potwornie suche, zupełnie bez smaku, w ustach czujesz okropny smak,bardzo chce Ci się pić. Czujesz, choć to zupełnie nieprawdopodobne, jakby ktoś wsypał Ci całe wiadro piasku do gardła podczas nocy i... czekaj czekaj, coś jest nie tak, przecież za oknem ciągle jest ciemno...

Oddychając ciężko, zaczynasz liczyć aby w pełni się rozbudzić - Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sze... cholera, czemu mam z tym taki problem...

Masz to dziwne uczucie, które często spotyka Cię jak źle się ułożysz i śpisz na swojej ręce. Nie czujesz ani rąk ani całego ciała. Przypominasz sobie to uczucie mrowienia gdy krew znów zaczyna płynąć przez odrętwiałe kończyny. Myśląc o tym przeciągasz się, i ku swojemu zdumieniu czujesz że to dziwne uczucie opanowało także Twoje nogi.

Zapewne tylko się nie wyspałeś, w końcu byłeś bardzo zmęczony - zapewne...

Jest jeszcze ciemno, więc zastawiasz się czy po prosty zbyt szybko się nie obudziłeś a Twoje ciało w ten dziwny, bądź co bądź sposób domaga się powrotu do krainy snów.

Niestety... musisz, MUSISZ wstać...

Twoje gardło jest tak wyschnięte że jeżeli czegoś się nie napijesz to zaczniesz zaraz kaszleć albo coś w tym rodzaju. Twoje oczy powoli zaczynają przyzwyczajać się do ciemności, przez okno wpada do Twojego pokoju nikła wstążka światła.

Wiesz że leżysz w swoim łóżku, czujesz w końcu zapach swojego ulubionego płynu zmiękczającego w którym wyprałeś swoje poduszki... no cóż, musiało to być stosunkowo niedawno ponieważ zapach lawendy jest wręcz oszałamiający. Przejeżdżasz językiem po wargach starając się je przynajmniej choć troszkę zwilżyć. Mają dziwny metaliczny smak - ale trudno to dokładnie sprecyzować, są zbyt wyschnięte. Zdajesz sobie sprawę z tego że musiałeś w jakiś sposób odwodnić się podczas nocy. Ta myśl umacnia Cię w Twoim postanowieniu aby wstać z łóżka i ugasić swoje pragnienie... jest jeden mały problem, nie czujesz jakbyś w pełni władał nad swoim ciałem...

Próbujesz przypomnieć sobie co działo się wczoraj lub przynajmniej wtedy kiedy kładłeś się spać. Nie masz żadnego pomysłu jaki dzień tygodnia wypadał wczoraj. Co robiłem wczoraj ? Co do cholery musiałem zjeść lub wypić, że moje gardło jest tak suche ?

Kiedy się nad tym zastanawiasz, czucie wraca do Twoich nóg, Twoich ramion, stwierdzasz zaskoczony że leżysz na plecach - ponieważ dopiero co je poczułeś. Twoje ramiona i pośladki wciskają się w materac.

Jesteś wreszcie w stanie przynajmniej podeprzeć się na łokciach. Pół przytomny, mrużąc oczy w ciemności, starasz się wyczuć jak daleko od krawędzi łóżka się znajdujesz. Gdy już do tego dojdziesz będziesz w stanie przerzucić nogi poza jego krawędź i skierować się po upragnioną szklankę wody.

Gdy Twoje stopy dotykają podłogi, wstajesz powoli, dotykając swoim językiem podniebienia. Zaskoczony zauważasz że prawie się do niego przykleja. Przeciągasz się ziewając, co przynosi Twoim ustom choć troszkę wilgoci. Kierujesz się w kierunku drzwi, wilgoć którą wyczuwasz w powietrzu pozwala Ci nieznacznie zwilżyć swoje warki. Są gorące i popękane... Co za dziwna noc...

Schodząc korytarzem w dół, do kuchni, decydujesz, że bez względu na godzinę, nie potrzebujesz już więcej snu. Szybka podróż tam i s powrotem po lodowatą butelkę wody prosto z lodówki.

Chwytasz pokrętło z zimną wodą i przekręcasz, wsłuchujesz się w szum wody, podczas gdy napełniasz szklankę wodą. Wypijesz jedną szklankę wody tutaj w kuchni, ale zabierzesz trochę wody mineralnej do sypialni. Plastikowa butelka to bezpieczniejszy wybór niż szkło, zważając na Twój niepewny stan. Kiedy trzymasz szklankę pod bieżącą wodą wsłuchując się w kojący szum wody, czujesz że, Twoje usta zaczynają domagać się wody zanim jeszcze szklanka dotrze do Twych ust i wtedy...

Brzdęk...

Szklanka jest cała więc Twój...

ząb.. ?

Nie zaprzątasz sobie jednak tym głowy, jedyne o czym w tym momencie myślisz to zbawienny płyn który płynie przez Twoje wyschnięte na wiór gardło. Wstrzymujesz oddech, i jednym łykiem wypijasz całą szklankę. Głośno zasysasz powietrze - ahhhhhhh! Tego było mi trzeba.

Stoisz, wisząc na krawędzi zlewu, lekko dysząc...

"Hej!"

Kto tu jest ? Pokaż się natychmiast ! - krzyczysz przerażony, nie bardzo wiedząc co zrobić.

W jednej chwili czujesz przeraźliwie przenikliwy ból głowy. Czujesz jak Twoje jelita wykręcają się, sprawiając Ci niewyobrażalny ból... pamiętaj o oddechu... nie wstrzymuj go znowu...

Odwracasz się i zauważasz postać - a raczej cień, ukryty w mrokach kuchni. Wydaje Ci się że jest to kobieta, dlatego zastanawiasz się czy sięgnąć po ukryty w szufladzie nóż.

Nagle do Twoich uszu dociera cichutki szept...

"Gotowy na drugi test ?"

Drugi test ? Co to k**** jest, drugi test ? Kto jest w mojej kuchni ??

Powoli kierujesz się do szuflady, lecz wtedy słyszysz że coś rozsypało się po podłodze, bardzo blisko tajemniczej postaci... Dźwięk przykuwa Twoje zainteresowanie, ale w pewnym stopniu Cię przeraża. Zdajesz sobie sprawe z tego że nie panujesz ani nad swoimi myślami ani nad swoim ciałem.

Wiesz że musisz zatrzymać się przy szafce, znaleźć broń, bronić się...

Jednak ten dźwięk...

Cudowny, piękny - nawet ta kobieta zdaje się mieć tak delikatny głos gdy mówi do Ciebie...

Co to za dźwięk ?

Bardzo powoli kierujesz się w jego stronę... brzmi jak... - nie bardzo rozumiem... brzmi jakby ktoś przesypywał płatki owsiane z jednego kontenera do drugiego... Coś się przelewa... przesypuje... wiesz doskonale że musisz chronić siebie... ale nie teraz, ten dźwięk jest tak piękny....

Wbrew swojej woli poruszasz się w kierunku kobiety.

Gdy zbliżasz się do niej, słabe światło księżyca oświetla na krótki czas kawałek podłogi, kobieta odsuwa się od Ciebie i taaaak... wreszcie to zauważasz... wysypuje coś z pojemnika.... na podłogę... powoli... szzzzzzzzz.... piękny dźwięk....

Gdy wreszcie dostrzegasz co znajduje się na podłodze, kobieta wycofuje się...

Upadasz na kolana, liczysz...

Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć, licz... jedenaście, dwanaście ...

"Kiedy skończysz liczyć te nasiona, będziemy pewni że transformacja przebiegła prawidłowo - i nie będziesz potrzebował świeżej krwi do następnej pełni"

Dwadzieścia cztery, dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć, dwadzieścia siedem ...

"Powodzenia, Kochany"

Krwi ? Dwadzieścia dziewięć, trzydzieści, trzydzieści jedynego? Krwi ? Co ona mówi ? Trzydzieści sześć, trzydzieści siedem - oh, tyle nasion, muszę je wszystkie policzyć! Czterdzieści dwa, czterdzieści trzy, transformacja ? Kto się zmienił ?

Czterdzieści sześć - dlaczego ona to robi ? Czterdzieści osiem, czterdzieści dziewięć, pięćdziesiąt, wysypuje tyle nasion na podłogę? Pięćdziesiąt pięć, pięćdziesiąt sześć, więcej krwi, kto potrzebuje więcej krwi, sześćdziesiąt jeden, sześćdziesiąt dwa, sześćdziesiąt trzy, dlaczego nie mogę wstać? Oh, tak wiele nasion, dlaczego?

Sześćdziesiąt siedem, sześćdziesiąt osiem, musi być ich tutaj tysiące, siedemdziesiąt dwa siedemdziesiąt trzy, siedemdziesiąt cztery, krew ? Siedemdziesiąt sześć, siedemdziesiąt siedem, jak długo trwa cykl ? Jak długo ? Osiemdziesiąt jeden osiemdziesiąt dwa osiemdziesiąt trzy Boże, krew, pełnia, pragnienie, dziewięćdziesiąt trzy, dziewięćdziesiąt cztery dziewięćdziesiąt pięć,

Co ona ze mną zrobił ? Sto jeden, sto dwa, sto i tak cholernie dużo nasion, Boże...

... Siedem tysięcy dziewięć, siedem tysięcy i dziesięć, siedem tysięcy jedenaście ..., nasiona, nasiona ... siedem tysięcy dziewiętnaście, o tyle więcej, siedem tysięcy dwadzieścia dwa, siedem tysięcy dwadzieścia trzy, siedem tysięcy dwadzieścia cztery ... nie, nasiona więcej nasion siedem tysięcy trzydzieści nie, to nie może być, siedem tysięcy trzydzieści dwa, siedem tysięcy trzydzieści trzy, siedem tysięcy i nie, jak można to siedem tysięcy trzydzieści osiem, siedem tysięcy i... nie mogę przestać liczyć, nieeeee, siedem tysięcy czterdzieści trzy, nieeeee, nieeeee, nieeee siedem tysięcy ...

dziewięć ty ...


  • 4



#117

piwo_war.
  • Postów: 6
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Flaki (+18)

by Chuck Palahniuk

Tłumaczenie: cyn_misme ([email protected])


Wdech.

Nabierz tyle powietrza, ile tylko możesz. Ta historia powinna trwać tyle czasu na ile jesteś w stanie wstrzymać swój oddech i jeszcze troszkę dłużej. Więc słuchaj tak szybko jak tylko możesz.

Mój przyjaciel, gdy miał trzynaście lat usłyszał o ‘peggingu’. Pegging jest wtedy, gdy facet jest walony w *** wibratorem. Jest pewna pogłoska, że wystarczająco silna stymulacja gruczołu prostaty da ci wybuchowy, wolny od użycia rąk orgazm. W tym wieku, ten przyjaciel był małym seksualnym maniakiem. Zawsze poszukujący lepszego sposobu na zadowolenie swoich jajek. Wychodzi kupować marchewkę i trochę olejowej galaretki., aby przeprowadzać swe własne, małe badania. Wyobraża sobie jak to będzie wyglądać przy kasie w supermarkecie: samotna marchewka i olejowa galaretka toczące się po taśmie w kierunku kasjera sklepu spożywczego. Wszyscy klienci czekający w kolejce i obserwujący. Wszyscy dostrzegający wielki wieczór, który zaplanował.

Więc, mój przyjacielu, kupuje mleko i jajka i cukier i marchewkę, wszystkie składniki do ciasta marchewkowego. I Wazelinę.

Zupełnie jakby szedł do domu wsadzić sobie ciasto marchewkowe w ***.

W domu redukuje marchewkę do tępego narzędzia. Smaruje ją tłuszczem i wciska na nią swą ***. I nic. Żadnego orgazmu. Nic się nie wydarzyło, oprócz tego, że boli.

A później, jego mama krzyczy, że czas na kolację. Mówi, aby natychmiast zszedł na
dół.

Wyjmuje marchewkę i chowa śliską, obrzydliwą rzecz w brudnych ubraniach leżących pod łóżkiem.

Po obiedzie idzie znaleźć marchewkę, ale ta zniknęła. Wszystkie jego brudne ubrania zabrała jego mama, kiedy on jadł obiad, aby zrobić pranie. Niemożliwe, aby nie znalazła marchewki, cierpliwie uformowaną jej kuchennym nożem do obierania, nadal lśniącą lubrykantem i cuchnącą.

Ten mój przyjaciel, czekał miesiącami pod czarną chmurą na konfrontację ze swoimi starymi. Ale oni nigdy tego nie zrobili. Nigdy. Nawet teraz kiedy dorósł, ta niewidzialna marchewka wisi nad każdym bożonarodzeniowym obiadem, nad każdym przyjęciem urodzinowym. Nad każdym zbieraniem wielkanocnych jajek z jego dziećmi, z wnukami jego rodziców, duch marchewki unosi się nad nimi wszystkimi. To coś zbyt okropnego do nazwania.

Ludzie we Francji mają taki zwrot: ’schody sprytu’. Po francusku: esprit de l’escalier. Oznacza to moment, kiedy masz już odpowiedź, ale jest za późno. Powiedzmy że jesteś na imprezie i ktoś Cię znieważa. Więc pod presją, kiedy wszyscy patrzą, mówisz coś kiepskiego. Ale w momencie gdy opuszczasz imprezę…

Zaczynasz na dole schodów, a potem – magia. Wymyślasz idealną rzecz którą powinieneś powiedzieć. Doskonale wyniszczające poniżenie.

To właśnie uczucie schodów.

Kłopot w tym, że nawet Francuzi nie mają zwrotów dla głupich rzeczy, które w rzeczywistości mówisz pod presją. Te głupie, desperackie rzeczy, które tak naprawdę myślisz lub robisz.

Niektóre wyczyny są zbyt słabe, aby mieć własną nazwę. Zbyt słabe, aby o nich mówić.

Patrząc wstecz, eksperci od psychologii dziecięcej – pedagodzy szkolni, mówią teraz, że zdecydowana większość ostatnich samobójstw wśród nastolatków była spowodowana próbą uduszenia się podczas masturbacji. Ich staruszkowie znajdą ich martwymi z ręcznikiem owiniętym dookoła szyi dziecka, przywiązanym do uchwytu ściennej szafki w ich łazience. Dookoła martwa sperma. Oczywiście ich staruszkowie wszystko wyczyszczą. Włożą swojemu dzieciakowi majtki. Sprawią że będą wyglądać. lepiej. Przynajmniej tak jak zamierzali. Normalny przypadek smutnego, nastoletniego samobójstwa.

Mój inny przyjaciel, dzieciak ze szkoły, ma brata w marynarce wojennej, który powiedział mu jak kolesie na środkowym wschodzie marszczą freda w inny sposób niż my tutaj. Ten brat stacjonował w jakiejś krainie wielbłądów, gdzie na rynkach publicznych sprzedaje się coś, co mogłoby być wymyślnym otwieraczem do listów. Każde takie wymyślne narzędzie jest cienkim prętem z polerowanego mosiądzu albo srebra, może tak długiego jak twoja ręka, z dużym czubkiem na końcu niczym metalowa kulka, lub jak fantazyjna rzeźbiona rękojeść, którą można zobaczyć na mieczu. Ten brat z marynarki opowiada, że jak arabowie zrobią swoje *** twardymi, to wpychają ten metalowy pręt do środka na całą długość swej erekcji. Marszczą freda z tym prętem w środku sprawiając swe doznana lepszymi. Bardziej intensywnymi.

To ten wielki brat podróżuje dookoła świata, przesyłając francuskie zwroty. Rosyjskie zwroty. Pomocne rady jak marszczyć freda.

Po tym wszystkim mniejszy brat pewnego dnia nie zjawia się w szkole. Tej nocy dzwoni do mnie z prośbą czy mógłbym odbierać jego pracę domową przez parę następnych tygodni. Ponieważ jest w szpitalu.

Musi dzielić pokój ze starymi ludźmi mającymi naprawiane wnętrzności. Opowiada, jak wszyscy muszą się dzielić tym samym telewizorem. Całą jego prywatnością jest kurtyna. Jego starzy nie przychodzą z wizytą. Przez telefon opowiada, w jaki sposób jego starzy mogliby po prostu zabić jego wielkiego brata z marynarki.

Przez telefon dzieciak opowiada jak dzień wcześniej był trochę naćpany. Leżał w swym domu w sypialni, przy zapalonej świecy, przerzucając kartki starych magazynów porno, gotowy do masturbacji. To było po tym co usłyszał od swojego brata w marynarce. Po tej pomocnej wskazówce o tym jak arabowie się masturbują. Dzieciak rozejrzał się dookoła szukając czegoś co mogłoby spełnić zadanie. Długopis jest za duży. Ołówek jest za duży i do tego szorstki. Ale od strony, z której świeczka kapie, jest cienki, gładki, wystający grzbiet wosku, który może się sprawdzić. Używając końca jednego palca, dzieciak ułamuje grzbiet wosku ze świecy. Wygładza go łagodnie pomiędzy dłońmi swych rąk. Długi, gładki i cienki wosk.

Naćpany i napalony, wsuwa go do środka, głębiej i głębiej, do otworu na mocz w swej erekcji. Z dobrą porcją wosku nadal wystającą z czubka, chłopak bierze się do roboty.

Nawet teraz opowiada, że ci arabowie są cholernie mądrzy. Totalnie odmienili walenie gruchy. Leżąc płasko na plecach na łóżku, ze wszystkim układającym się tak dobrze, ten dzieciak nie może śledzić toru wosku. Jest tylko jedno jąknięcie od wystrzelenia swojego zwitka, ale ten już nie wystaje na zewnątrz.

Cienki woskowy pręcik wśliznął się do środka. Całkowicie do środka. Tak głęboko, że chłopiec nie może nawet poczuć tej bryły w swoim moczowodzie.

Z dołu, jego mama krzyczy, że czas na kolację. Mówi aby natychmiast zszedł na dół. Ten woskowy i marchewkowy dzieciak to zupełnie dwie inne osoby, ale w sumie wszyscy wiedziemy ten sam żywot.

Tuż po obiedzie wnętrzności dzieciaka zaczynają boleć. To wosk, więc pomyślał, że po prostu stopnieje w środku, a on to wysika. A teraz bolą go plecy. Bolą go nerki. Nie może ustać prosto.

Ten dzieciak rozmawia przez telefon ze swego szpitalnego łóżka; w tle słychać dźwięk dzwonka i krzyczących ludzi. Czas gier.

Rentgen ukazuje prawdę: coś długiego i cienkiego, podwójnie wygiętego jest we wnętrzu jego pęcherza. To długie cienkie ‘coś’ w kształcie litery ‘V’ zbiera wszystkie minerały z jego siuśków. Staje się coraz większe i bardziej szorstkie; całe jest pokryte kryształami wapnia i do tego podskakuje dookoła rozdzierając nabłonek jego pęcherza i blokując mocz przed wydostaniem się. Powoduje to że mocz wraca do nerek. Cokolwiek małego wycieka z jego *** jest czerwone od krwi.

Ten dzieciak i jego starzy, cała rodzina, razem z pielęgniarkami i lekarzami, wszyscy wpatrzeni w czarne zdjęcie rentgenowskie i w wielkie woskowe V lśniące na biało, tak, aby każdy mógł je dostrzec. Dzieciak nie ma wyjścia, musi powiedzieć prawdę. W taki sposób robią to Arabowie. Tak napisał mu jego starszy brat z marynarki.

W tej chwili dzieciak zaczyna płakać przez telefon.

Płacą za operację pęcherza z jego funduszu przeznaczonego na college. Jeden głupi błąd i już nigdy nie będzie prawnikiem.

Wsadzanie różnych rzeczy w siebie. Wsadzanie ciebie w różne rzeczy. Świeczka w twoim fiucie, lub pętla na twojej szyi, wiedzieliśmy, że będą z tego duże kłopoty.
To, co mnie wpędziło w kłopoty nazywam ‘Nurkowaniem po Perłę’. Jest to walenie gruchy pod wodą, siedząc na dnie na samym końcu basenu moich rodziców. Biorąc jeden głęboki oddech, dobiję do dna i zrzucę z siebie swoje kąpielówki. Będę tam siedział dwie, trzy lub cztery minuty.

Od walenia gruchy mam olbrzymią pojemność płuc. Gdybym miał dom tylko dla siebie, robiłbym to całe popołudnie. Po tym jak trysnę moim mleczkiem, moją spermą do końca, zawiśnie tam ona jako wielka, gruba, mleczna papka.

Później było więcej nurkowania, aby wszystko wyłapać. Aby zebrać i wytrzeć każdą garść w ręcznik. Dlatego nazywało się to ‘Nurkowaniem po Perłę’. Pomimo chloru nadal musiałem martwić się o moją siostrę. Lub, wszechmogący Chryste, o moją mamę.

To był mój największy na świecie strach: moja nastoletnia siostra dziewica myśli że grubieje, a później rodzi dwugłowe, upośledzone dziecko. Obydwie głowy wyglądają zupełnie jak ja. Ja, ojciec i wujek. Ale w końcu i tak dopada cię nie to czym się martwisz.

Najlepszą częścią ‘Nurkowania po Perłę’ była zatoczka przeznaczona na basenowy filtr i pompę cyrkulacyjną. Najlepszą częścią było rozbieranie się i siadanie na niej.

Jak mawiają Francuzi, ‘któż nie lubi mieć possanego tyłka?’. W jednej minucie jesteś dzieciakiem walącym gruchę, w następnej minucie już nigdy nie będziesz prawnikiem.

W jednej minucie schodzę na dno basenu, niebo jest jasnoniebieskie i falujące przez osiem stóp wody ponad moją głową. Świat jest cichy, oprócz bicia mojego serca w uszach. Moje kąpielówki w żółte paski są owinięte wokół mojej szyi dla bezpieczeństwa, na wypadek
gdyby przyjaciel, sąsiad lub ktokolwiek inny zjawił się i zapytał dlaczego opuściłem zajęcia z football’u. Równomierne ssanie dziury basenowej zatoczki pluska na mnie wodą , a ja pocieram swoją białą, chudą *** aby to poczuć.

W jednej minucie mam wystarczająco powietrza, a mój *** znajduje się w mojej dłoni. Moi starzy poszli do pracy a siostra na balet. Nikt nie powinien być w domu przez najbliższe kilka godzin.

Moja ręka doprowadza mnie do końca i wtedy przestaję. Wypływam złapać kolejny duży oddech. Nurkuję ponownie na dno basenu.

Powtarzam to w kółko.

To chyba dlatego dziewczyny chcą usiąść na twojej twarzy. Ssanie jest jak *** bez końca. Z twardym *** i jedzoną *** nie potrzebuję powietrza. Z biciem serca w uszach zostaję pod wodą dopóki jasne światełka nie zaczną poruszać się przed moimi oczyma. Prostując nogi pocieram tyłem kolan o betonowe dno. Palce u nóg stają się niebieskie i razem z palcami u rąk stają się pomarszczone od tak długiego przebywania w wodzie.
Więc pozwalam na dalszy bieg rzeczy. Zaczynam chlustać wielką białą papką. Perły. Zaczynam potrzebować powietrza. I kiedy próbuję odbić się od dna, nie udaje mi się. Nie mogę wydobyć swojej stopy. Moja *** przyssała się.

Sanitariusze pogotowia powiedzą ci, że każdego roku około sto pięćdziesiąt osób zostaje zablokowanych w ten sposób, będąc przyssanym do pompy cyrkulacyjnej. Jeśli twoje długie włosy lub *** zostaną złapane, to znaczy, że się utopiłeś. Co roku tony ludzi się tak topi. Większość z nich na Florydzie.

Ludzie po prostu o tym nie rozmawiają. Nawet Francuzi nie rozmawiają o wszystkim. Podnoszę jedno kolano, wsuwam nogę pod siebie i jestem w pozycji półstojącej, czując jak moja *** jest przyciągana. Wsuwam drugą stopę pod siebie i odbijam się od dna. Jestem wolny, nie dotykam betonu, ale też nie nabrałem powietrza.

Nadal kopiąc i bijąc wodę obiema rękami jestem może w połowie drogi do powierzchni, ale nadal ani trochę wyżej. Bicie serca w mojej głowie staje się głośne i szybkie.

Jasne przebłyski światła rozchodzą i przecinają mi się przed oczyma, odwracam się i patrzę za siebie… ale to nie ma sensu. Cienka, niebiesko-biała, opleciona żyłkami lina, jakiś rodzaj węża, wypełzła z systemu odpływowego basenu i przyczepiła się do mojej ***. Z niektórych żyłek cieknie krew, czerwona krew, pod wodą wyglądająca jak czarna. Dryfuje z małych rozdarć na bladej skórze węża. Krew odpływa i znika w wodzie, a w środku cienkiej, niebiesko-białej skóry węża można dostrzec bryły na wpół strawionego mięsa.

Można to wytłumaczyć tylko w jeden sposób. Jakiś okropny potwór morski, wąż, coś, co nigdy nie widziało światła dziennego, chowało się w ciemnościach na dnie basenowego odpływu, czekając na pożarcie mnie.

Więc kopnąłem tą śliską, gumowatą splątaną skórę pokrytą żyłkami, lecz wydawało się, że coraz więcej tego czegoś wyszło z odpływu. Teraz jest chyba takiej długości jak moja noga, ale nadal trzyma się mojej ***. Z kolejnym kopnięciem jestem o cal od nabrania oddechu. Nadal z wężem przyssanym do mojej *** jestem o cal bliżej do mojej ucieczki.

Poprzez węzły na wężu możesz dostrzec kukurydzę i orzeszki. Możesz zobaczyć długą, jasno-pomarańczową kulę. To pewien rodzaj końskich pigułek – witamin do których brania zmusza mnie tata, abym przybrał na wadze. Aby dostać stypendium footballowe. Z dodatkowym żelazem i kwasami omega-trzy.

Wygląda na to że witaminowa pigułka ocaliła mi życie.

To nie wąż. To moje jelito grube, moja okrężnica wyciągnięta ze mnie. Doktorzy nazywają to wypadnięciem. To moje flaki wciągane przez odpływ.

Sanitariusze powiedzą ci, że basenowa pompa wciąga 80 galonów wody w każdej minucie. To ciśnienie około 400 funtów. Cały problem tkwi w tym, że wszyscy jesteśmy złączeni w środku. Twoja *** jest po prostu na drugim końcu twoich ust.
Gdybym odpuścił, pompa nadal rozplątywała by moje wnętrzności, aż do samego języka. Wyobraź sobie wypróżnianie się 400 funtami ***, a będziesz mógł zdać sobie sprawę jak może cię to wywrócić na lewą stronę.

Co mogę ci powiedzieć, to że twoje flaki nie odczuwają zbyt dużo bólu. Wszystko co przetrawiasz lekarze nazywają masami kałowymi. Powyżej jest papka pokarmowa, bałagan pełen rzadkich, chudych kieszonek usianych kukurydzą, orzeszkami i okrągłym, zielonym groszkiem.

Cała ta zupa złożona z krwi, kukurydzy, spermy i orzeszków unosi się dookoła mnie. Próbując podtrzymywać flaki rozplątujące się z mojej ***, nadal moją pierwszą myślą jest włożenie z powrotem moich kąpielówek.

Boże, zabroń moim starym widzieć mojego ***.

Moją jedną dłonią przytrzymuję moją ***, a drugą udało mi się odciągnąć moje kąpielówki w żółte paski od mojej szyi. Wciśnięcie się w nie nadal nie jest możliwe.

Chcąc poczuć swoje jelita, idźcie kupić paczkę prezerwatyw ze skóry jagnięcia. Weźcie jedną i rozwińcie ją. Upakujcie w niej masło orzechowe. Usmarujcie ją w galaretce olejowej i przytrzymajcie pod wodą. Spróbujcie ją rozedrzeć. Spróbujcie przełamać ją na pół. Jest zbyt mocna i gumowata. Jest zbyt śliska aby ją utrzymać.
Prezerwatywa ze skóry jagnięcia, to po prostu stare jelito.
Teraz widzicie z czym muszę sobie radzić.
Zapomnisz się na chwilę i jesteś wypatroszony.
Podpłyniesz do powierzchni aby zaczerpnąć oddechu i jesteś wypatroszony. Nie podpłyniesz i się utopisz.
Wybór pomiędzy byciem martwym, a byciem martwym za minutę.
Kiedy moi starzy wrócą z pracy znajdą wielki, nagi płód owinięty dookoła siebie samego. Unoszący się w mętnej wodzie ich podwórkowego basenu. Spętany na dnie ich basenu przy pomocy cienkiej linki składającej się z żył i poskręcanych flaków. Przeciwieństwo dzieciaka, który się powiesił podczas masturbacji. To jest dziecko, które 13 lat temu przywieźli ze szpitala. Dziecko, które, mieli nadzieję, zdobędzie footballowe stypendium i magistra. Skoro są starzy, to kto by się nimi przejmował. Oto ich nadzieje i marzenia. Unoszące się, nagie i martwe. Wszystko znajdujące się wokół niego to tylko wielkie, mleczne perły zmarnowanej spermy.

Może moi starzy znajdą mnie owiniętego w zakrwawiony ręcznik, nieprzytomnego, w połowie drogi z basenu do kuchennego telefonu, z postrzępionym, rozdartym skrawkiem moich flaków, nadal zwisającym z nogawki moich kąpielówek w żółte paski.

Coś, o czym nawet Francuzi nie chcą mówić.
Ten starszy brat z marynarki wojennej nauczył nas jeszcze jednego dobrego zwrotu. Rosyjskiego zwrotu. My mówimy ‘potrzebne mi to jak dziura w głowie’, a Rosjanie mawiają ‘potrzebne mi to jak ząb w ***…’

Mne eto nado kak zuby v zadnitse.

Każdy kojot powie ci, że wszystkie historie o zwierzętach odgryzających swoje nogi, aby wydostać się z pułapki, zaledwie po paru ugryzieniach odciągają myśli od bycia martwym.

Piekło… Nawet jeśli jesteś Rosjaninem, któregoś dnia być może będziesz potrzebował tego zęba.

W każdym razie, musisz zacząć obracać się dookoła. Zginasz łokieć za kolanem i podciągasz tą nogę pod twarz. Gryziesz i zaciskasz zęby na swojej własnej ***. Jeśli nie masz powietrza, przegryziesz wszystko, aby tylko złapać następny wdech.

To nie jest jedna z tych rzeczy, które opowiadasz dziewczynie na pierwszej randce. Nie, jeśli oczekujesz buziaka na dobranoc. Jeśli powiem ci, jak to smakowało, to już nigdy, przenigdy nie zjadłbyś kałamarnic.

Ciężko powiedzieć, czym moi starzy byli bardziej obrzydzeni: jak wpakowałem się w kłopoty czy jak się z nich wydostałem. Po wyjściu ze szpitala, moja mama powiedziała, ‘Nie wiedziałeś co robisz kochanie. Byłeś zszokowany’. I nauczyła się gotować jajka w mundurkach.

Wszyscy ci ludzie byli obrzydzeni lub mi współczuli.

Potrzebne mi to jak ząb w ***.

Obecnie, ludzie mówią mi, że wyglądam zbyt chudo. Ludzie na przyjęciach nie odzywają się do mnie i wkurzają się, kiedy nie jem pieczeni, którą upiekli. Pieczeń mnie zabija. Pieczona szynka. Cokolwiek pałętającego się po moich wnętrznościach dłużej niż kilka godzin wychodzi nadal będąc jedzeniem. Przyrządzona fasolka, lub kawałek lekkiego tuńczyka, kiedy wstanę, będą identyczne w toalecie.

Po radykalnym zeszyciu jelit, nie trawisz mięsa tak dobrze jak wcześniej. Większość ludzi ma pięć stóp jelita grubego. Ja jestem szczęściarzem mając swoje 6 cali. Nigdy nie dostałem swojego stypendium footballowego. Nigdy nie zdobyłem magistra. Obydwaj moi przyjaciele, dzieciak od wosku i dzieciak od marchewki dorośli, stali się więksi, ale ja nigdy nie ważyłem ani funta więcej, niż ważyłem w dniu, gdy miałem 13
lat.

Kolejnym dużym problemem było to, że moi starzy płacili naprawdę dużo kasy za ten basen. Mój tata powiedział gościowi od basenu, że to był pies. Rodzinny pies wpadł do basenu i utopił się. Martwe ciało zostało zassane przez pompę. Nawet kiedy gość od basenu wyłamał obudowę filtra i wyłowił gumową rurę, wodnisty motek jelit, z dużą, pomarańczową witaminową pigułą w środku, mój tata powiedział, ‘Ten pies był ***’.
Nawet z okna mojej sypialni na piętrze dało się usłyszeć jak mój tata mówił, ‘Nie mogliśmy zostawić tego psa samego nawet na chwilę…’.

Wtedy mojej siostrze spóźnił się okres.

Nawet po wymianie wody z basenu, po tym, jak sprzedali dom, po tym, jak wynieśliśmy się do innego stanu i po tym, jak moja siostra miała aborcję, nawet wtedy moi starzy nigdy o tym nie wspomnieli.

Nigdy.

To nasza niewidzialna marchewka.
Ty. Ty możesz wziąć dobry, głęboki oddech. Ja nadal nie wziąłem.


  • 6

#118

piwo_war.
  • Postów: 6
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Świadomość


Budzisz się w ciemnym, wypełnionym płynem pomieszczeniu niewiele większym od Ciebie. Czujesz, że się topisz. Starasz się więc wziąć oddech, ale nie dajesz rady, mimo wszystko wciąż żyjesz. Dziwisz się. Napada Cię atak klaustrofobii. Walisz z całej siły w ściany. W międzyczasie starasz sobie przypomnieć jak się tutaj znalazłeś. Ostatnie co pamiętasz, to jazdę samochodem w swoje trzydzieste urodziny. Panikujesz. Masz wrażenie, że śmierć jest blisko, wnet dostrzegasz jasność. Słyszałeś niejednokrotnie, aby nie iść w stronę światła, jednak nie masz drogi ucieczki. Coś cię tam pcha. Trzymasz się kurczowo przeciwległej ściany, ale jesteś coraz bliżej granicy ciemności i światła. Instynkt podpowiada Ci, że powinieneś tam się udać, ale ogarnia cię strach. Czujesz, że prędzej czy później i tak się tam znajdziesz. Boisz się nieznanego. Masz wrażenie, że minęła wieczność, aż w końcu przekraczasz próg. Razi cię światło i nie możesz oddychać. Coś albo ktoś tobą szarpie. Otwierasz powoli oczy. Widzisz wielu ludzi, w tym kobietę, którą natychmiast poznajesz. Od razu zdajesz sobie sprawę co się stało. Nagle odczuwasz ogromny ból głowy, jakby twoja świadomość życia dotychczasowego zanikała. Starasz się coś powiedzieć, ale umysł odmawia posłuszeństwa. Zdajesz sobie sprawę, że za 30 lat umrzesz. Jedyne co ci pozostaje to płakać.
  • 4

#119

savio.
  • Postów: 40
  • Tematów: 6
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Zęby

Podczas pewnej wieczornej toalety, stałem nad umywalką, przy której myłem twarz i w lustrze zauważyłem krwawienie z moich ust. Krew po prostu ciekła z mojej jamy ustnej i... chyba nawet nie ciekła. Moje krwinki mieszając się ze śliną spadały w otchłań ścieków, aż do krwi dołączyły moje trzonowce. Znacie ten ohydny odgłos, gdy ząb uderza o umywalkę? Nie? To bardzo dobrze. I gdy nie miałem już całego uzębienia... zadzwonił budzik. Siedziałem o ósmej rano w moim łóżku, nie mogąc otrząsnąć się jeszcze z szoku, nie wiedząc, czy jeszcze posiadam moje zęby, czy nie. Bo wiecie, że bywają sny tak realne, że po przebudzeniu nie ma się rozeznania, czy owo wydarzenie oniryczne działo się naprawdę. Chciałem przed wyjściem do szkoły sprawdzić w senniku, co taki sen może oznaczać, ale odpuściłem sobie i zająłem się bardziej realnymi problemami.
Teraz, gdy opowiadam Ci tę historię, gdy przeczytałem w senniku, co oznaczają wypadające zęby, proszę Boga, by nigdy więcej nie mieć takich snów. Tak sobie myślę, siedząc w domu dziecka, że wolałbym stracić całe uzębienie, by nie stało się to, co się zdarzyło podczas tego wypadku.


Zapach

Każdy ma swój ulubiony zapach: wanilia, czekolada, czy lawenda. Prawda, że cudne aromaty? Ale jest zawsze jeszcze drugi ulubiony zapach, do którego żaden człowiek się nigdy nie przyznaje. To może być zapach krwi, brudu, czy też odchodów, nieważne, to zawsze jest wstydliwe.
Pamiętaj, nie wąchaj nigdy za długo ani jednej, ani drugiej woni, bo pozwolisz przeważyć jednej ze swoich natur i zapewne nigdy już nie będziesz tym, kim byłeś.
Być może utracisz pamięć, oszalejesz, a nawet popełnisz samobójstwo.
Będąc całkowicie dobrym szybko umrzesz, pobity za swoją dobroć, czy wykorzystany, ale jeśli przeważy zła strona, bądź pewien, że Twoja dusza skończy w piekle.

Użytkownik savio edytował ten post 22.06.2010 - 20:10

  • 0

#120

Jaworock.
  • Postów: 14
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Prezentuję wam moją 2 wymyśloną przeze mnie creepypastę, jest ona dłuższa niż swoja poprzedniczka, starałem się, żeby było w niej trochę dreszczyku i morał :D Będę bardzo wdzięczny jeżeli ją przeczytacie i skomentujecie.



Mrok





Wczorajsza noc wydawała się inna niż wszystkie, które przeżyłem w swoim życiu. Wspomnianej nocy moje życie zmieniło się na zawsze. Moi rodzice pojechali na wesele popołudniem i powiedzieli, że wrócą w rano. Stwierdzili, że jestem już dorosły i mogę na noc zostać sam w domu. Bardzo się cieszyłem z tego faktu pomyślałem, że zaproszę kumpli i będziemy się nieźle bawić. Niestety w szkole dowiedziałem się, że wszyscy koledzy mają plany na ten dzień. Pomyślałem no nic, trudno spędzę wieczór przed komputerem, coś się wykombinuje. Wróciłem do domu rodzice właśnie wyjeżdżali, powiedzieli żebym się zamknął na klucz i nikogo nie wpuszczał do domu. Gdy już wyjechali zamknąłem dom na klucz i usiadłem przed komputerem. Czas przed komputerem mijał strasznie szybko, zegar wskazywał już godzinę 20 30. Zrobiłem się głodny, więc zajrzałem do lodówki. W lodówce było wiele smacznych rzeczy, ale ja chciałem zjeść ogórki kiszone. Niestety nie było ich w lodówce, przypomniało mi się, że mieliśmy jeszcze parę słoików w piwnicy. Zszedłem do piwnicy, do pomieszczenia gdzie stały słoiki. Nie lubiłem piwnicy, ale chciałem zjeść ogórki, a poza tym było jeszcze jasno. Wziąłem jeden słoik, wtedy usłyszałem huk. Strasznie się wystraszyłem i z niechęcią poszedłem sprawdzić co było przyczyną huku. Wyszedłem na korytarz i z ulgą ujrzałem, że były to tylko drzwi. Drzwi od kotłowni zamknęły się z hukiem, pewnie powodem był przeciąg. Chciałem sprawdzić gdzie jest otwarte okno, ale w tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Pobiegłem z moim słoikiem, odstawiłem go i spytałem kto tam, nikt mi nie odpowiedział. Przekręciłem klucz i otworzyłem drzwi, żeby sprawdzić kto lub co zadzwoniło do drzwi. Nagle zamaskowani ludzie rzucili się na mnie i zaczęli coś krzyczeć. Po chwili zdjęli maski, wiedziałem, że skądś znam te sylwetki, byli to moi koledzy. Przyszli, żeby mnie wystraszyć i spytać się czy nie pójdę z nimi do klubu na występ zespołu naszych znajomych. Odmówiłem im, bo musiałem pilnować domu. Zaprosiłem ich na chwile i pogadaliśmy trochę, poczęstowałem ich trunkami z barku ojca oraz ogórkami, które wziąłem z piwnicy. Chwila się przedłużyła, była godzina 22, stwierdzili, że muszą już iść bo są spóźnieni. Na dworze było ciemno. Zamknąłem się na klucz i znów zasiadłem przed komputerem. Przypomniało mi się, że w piwnicy jest otwarte okno, więc poszedłem tam. Sprawdziłem czy to w kotłowni było otwarte okno. Miałem rację, to właśnie okno w kotłowni było przyczyną przeciągu. Zamknąłem je, w tym momencie wysiadł prąd. W piwnicy zrobiło się ciemno, pomyślałem, że to może coś z bezpiecznikami, ale nie znam się na tych sprawach. Byłem przestraszony, ale przypomniało mi się gdzie trzymamy świeczki, więc od razu poszedłem po parę. Gdy wchodziłem po schodach usłyszałem jakiś pisk. Zacząłem panicznie krzyczeć z przerażenia, ale w ciemnościach ujrzałem, że nadepnąłem na ogon białej myszce. Jedynie biel mogłem dostrzec w mroku panującym w piwnicy, uspokoiłem się i wszedłem po schodach do domu. Udałem się do pokoju gościnnego bo tam w szufladzie trzymamy świeczki. Idąc po świeczki pomyślałem, że nienawidzę tej cholernej ciemności i nigdy już nie będę chciał zostać sam w domu na noc. Pomyślałem też, że mieszkanie na prawie samym końcu miasta, gdzie nikt nie sprawdza czy latarnie działają nie jest przyjemne w takim momencie. Gdy szedłem po świeczki w domu panowała cisza, towarzyszył mi tylko odgłos skrzypiących desek po których chodziłem. W końcu znalazłem świeczkę, teraz tylko wystarczyło pójść do kuchni po zapalniczkę. Znalezienie zapalniczki nie było problemem, zapaliłem świeczkę i udałem się do mojego pokoju. Promyk świeczki był dla mnie błogosławieństwem, bo nie lubiłem ciemności. Wszedłem do swojego pokoju i postawiłem świeczkę na biurku. Położyłem się na łóżku i przysnąłem na moment. Po pewnej chwili snu obudziłem się, to co ujrzałem przeraziło mnie. Przede mną stał ON. Uśmiechnął się do mnie szyderczo. Zacząłem krzyczeć z przerażenia, a jego uśmiech zamienił się w śmiech. Wyskoczyłem z łóżka i zacząłem biec do piwnicy, do pomieszczenia, gdzie nie ma okien i trzymamy tam węgiel. On zaczął iść powoli za mną, słyszałem jak mówił spokojnie idę po ciebie. Szybko wbiegłem do tego pomieszczenia i zamknąłem je na klucz. Na szczęście te drzwi były na klucz, bo nie wszystkie w moim domu są . Słyszałem jak schodzi po schodach, podchodzi do drzwi, które przed chwilą zamknąłem i puka w nie. Moje serce biło mocno, zaraz miało wyskoczyć. Pukanie było coraz głośniejsze, przerodziło się w stukanie, a potem w walenie. Modliłem się do Boga, żeby nie wszedł, płakałem, błagałem GO żeby zostawił mnie w spokoju. ON tylko się śmiał i walił w drzwi pięściami. Zdziwiło mnie tylko to, że nie rozwalił już drzwi. Walił w drzwi bardzo długo tak długo, że w tych ciemnościach, pomimo wielkiego hałasu jaki panował, po prostu byłem już tak zmęczony, że się poddałem, zasnąłem…. Gdy obudziłem się nie słyszałem już stukania. Nie wiedziałem czy zastawił na mnie pułapkę, ale coś mi mówiło, że mnie zostawił w spokoju, otworzyłem drzwi i na moją ulgę już świtało. Jeszcze wystraszony sprawdziłem czy nie ma GO już w domu, na szczęście wysłuchał moich próśb i zostawił mnie w spokoju. Wróciłem do swojego pokoju i znalazłem kartkę, pisało na niej „Zrobiłem to dla zabawy, a i jeszcze jedno, nie zostawiaj nigdy otwartego okna”.
  • 0


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych