Zastanawiasz się pewnie,co może robić małe dziecko,które dostało wczoraj komputer,wieczorem? No,ja właśnie też się zastanawiam. Moja młodsza siostra odziedziczyła po mnie mój stary,kochany,pierwszy. Miałam ogromną frajdę z grania całymi dniami w pasjansa albo gierki internetowe. Byłam niemal pewna,że moja siostra,Millie,robi właśnie to samo.
Nic bardziej mylnego.
Odpaliłam go wczoraj,była 20:43 (Millie zapisała tą godzinę na samoprzylepnej kartce). Zostawiłam ją samą sobie i poszłam uczyć się do egzaminów. Przesiedziałam nad książkami godziny,aż około 2:00 nad ranem,naładowana wiedzą,zasnęłam.
Kolejny dzień,sobota. Uwielbiam soboty,można się lenić przed monitorem cały dzień. Włączyłam swój laptop. O dziwo,po pstryknięciu włącznika zasilania,a następnie przycisku uruchamiania nic się nie działo. Hmpf,pewnie znowu się zepsuł - urok laptopów. Siostrzyczki od rana nie ma,mój stary komputer pozostał sam sobie. Ciekawość zjadała mnie żywcem. Uruchomiłam.
Żałuję.
Powitał mnie stary Windows XP. Nie przeinstalowywałam systemu dla Millie,zapewne i tak nie obchodziło ją,czy jest nowy czy stary. A jakże - pousuwała wszystkie moje gry. Na pulpicie - prócz standardowych ikonek - był folder "Millie". No tak,każdy nazywał tak swój folder,gdy był mały,albo nawet i teraz niektórzy tak robią z braku innych pomysłów. Otworzyłam go. Mieściło się tam pięć obrazków o rozszerzeniu .jpg - 20:43.jpg,43:20.jpg,02:43.jpg,34:20.jpg i 43200432034402.jpg. Bardzo zdziwiły mnie te nazwy - wszystkie były związane z godziną włączenia komputera. I ta ostatnia nazwa... To mnie naprawdę zaniepokoiło. Musiałam to sprawdzić jak najszybciej. Pierwszy obrazek zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Do komputera podłączyłam też kamerkę internetową kupioną za gorsze,żeby Millie mogła rozmawiać z koleżankami. Byłam tam ja z nią - zrobiła mi tzw.zdjęcie z zaskoczenia.Uśmiechnęłam się mimowolnie. Na dole,w lewym rogu widniał napis,pewnie dodany w Paint'cie:"Uśmiechnij się,Bóg jest z tobą". Pamiętam,gdy ja też miałam obsesję na punkcie religii,jakby mnie to kręciło,miałam wtedy 8 lat. Tyle co ona. To było słodkie.
Drugi plik nie był już taki słodki. To było to samo zdjęcie,literki ze zdania były odwrócone,jakby się przewróciły. Nasze miny jakby zrzedły,a w ręce mojej siostry trzymany był nóż. Przeraziłam się nie na żarty. To na pewno jakiś montaż... Ale,po pierwsze,czemu? Po co miałaby to robić? Po drugie,jak?Nie potrafi posługiwać się Paintem,jedynie dodaje jakieś napisy,nic więcej. A to wyglądało bardzo realistycznie.
Trzeci obrazek. I przy okazji czwarty - oba były dosłownie identyczne. Była tam Millie ze swoją zwykłą minką,taką,jaką ma zawsze,gdy gra w gry komputerowe. Było jednak coś dziwnego w tym zdjęciu,a raczej zdjęciach - miała na sobie białą jak śnieg suknię,której nigdy wcześniej nie widziałam. A był to ten sam wieczór,nie miała jak jej kupić. Na dole widniał napis:"Bóg zawsze będzie przy tobie". Przyjrzałam się plikom - odkryłam różnicę. Na 02:43.jpg Millie ma normalne źrenice,na 34:20.jpg - rozszerzone do niemożliwych rozmiarów. Wyłączyłam szybko pliki. Przeraziłam się nie na żarty,serio.
Musiałam jednak wiedzieć,co czai się na ostatnim obrazku. Zdawało mi się,że całe moje życie zależy od tego,co tam jest. Naprawdę.
A mogłam tkwić w niewiedzy.
Plik przedstawiał Millie. Miała wbity nóż w głowę,ten sam,co na tamtym obrazku. Jej bialutka sukienka była cała we krwi. Mówiąc o krwi,była rozlana po całym biurku,dziewczynka miała ją nawet we włosach. Główka siostry leżała przed monitorem. A,tym razem u góry,pisało:
"Boga już tutaj nie ma".
W 1942 grupa niemieckich naukowców postanowiła zaobserwować wpływ głodu na człowieka w kontrolowanych warunkach. Był do eksperyment służący bardziej do rozrywki i okrutnej eksterminacji jeńców obozów śmierci. Pomysł i koncepcja tego eksperymentu narodziła się u jednego z naukowców, gdy ten zauważył dziwne reakcje u jednego z więźniów, który wcześniej został zamknięty w ciemnej i ciasnej celi, z piętnastoma innymi więźniami, na okres dwóch tygodni bez jedzenia i picia. Wiezień, mimo że był na skraju śmierci, mimo że kostucha już się nad nim pochylała, on płakał, przepraszał i szlochał. Zamiast cieszyć się że wybawienie jest blisko, smucił się.
Miał on podkrążone oczy, zdarte paznokcie i krew. Krew wszędzie. Krew swoich współwięźniów Tylko on jeden przeżył. Przeżył, by zostać zadeptanym przez strażników. By jego wnętrzności zostały wykaszlane na ziemie.
Naukowcy Ci, rozpoczęli eksperyment od przygotowania sal badawczych. Aby móc obserwować więźniów w ciemności, stworzyli specjalną odmianę lustra weneckiego, które to zostało stworzone, jako noktowizor. A wszystko rejestrowała kamera szpiegowska III Rzeszy. Jeden z najdoskonalszych wynalazków tamtych lat.
W pomieszczeniu w którym mieli być badani, znajdowały się drzwi, do tak zwanej poczekalni. Tam więźniowie mieli być myci i wprowadzani siłą.
Głównym celem eksperymentu było wytypowanie osobnika, który miał przetrwać osiem tygodni.
W poczekalni więzień ten miał być wmieszany w tłum by nie budzić podejrzeń. Każdemu z więźniów obcięto języki.
Wprowadzono pierwszą grupę więźniów. Zamknięto ich w pomieszczeniu. Dwóch naukowców zawsze stało i obserwowało.
Początkowo nic się nie działo. Postacie nie miały zbyt bardzo jak się ruszać,więc siedziały nieruchomo..Po tygodniu chciano przerwać eksperyment. Jednak, gdy oficer nadzorujący cały eksperyment zgodził się, zauważono ruch. Jedna z postaci zbliżyła się na dość bliską odległość do drugiej. Naukowcy, momentalnie zmienili zachowanie. Byli podekscytowani.Więzień zbliżył się do postaci. Otworzył szczękę i odgryzł drugiemu ucho.
Naukowcy patrzyli zafascynowani, jak więzień żuje ucho. Wiedzieli że przypadki kanibalizmu są częste, podczas takich metod eksterminacji, ale żeby tak wcześnie, to żaden z nich nie podejrzewał.
Obserwowali, zafascynowani co dalej. Przez cały tydzień, jedyny ocalały więzień obgryzał uszy innym więźniom.
Naukowcy zdziwił fakt, że nie wiedzieli o tym wcześniej. Oficer odpowiedzialny za sprzątanie po trupach powiedział, że nigdy nie sporządzano sekcji ani raportów ze stanu zwłok. Po prostu zwłoki ładowano do wozu i wywożono za obóz, w celu spalenia ich.
W końcu nastąpił koniec pierwszej fazy eksperymentu. Więźnia wyprowadzono z celi, umyto i jego i cele. Zwłoki zostały wywiezione do spalenia.
Wiezień był osłabiony. Widać było że ledwo żyje. Zdradzał te same oznaki co jego poprzednik.
Postanowiono mu pomóc. Przyczepiono mu kroplówkę. Jedną. By jego organizm nabrał sił.
Następnie wprowadzono go do tej samej celi, z piętnastoma innymi więźniami. W celu identyfikacji więźnia i rozpoznawania go nadano mu dźwięczne imię Ohrüsch, co tłumaczone na polski w wolnym przekładzie znaczy: Uszniak.
Naukowcy obserwowali dalej. Przez pierwszy tydzień nic się nie działo. Więźniowie powoli umierali. Błagali, krzyczeli i płakali. Wszyscy oprócz jednego więźnia. Oprócz Uszniaka. Ten stał cicho w kącie i obserwował.
Ciasna była cela, przez co inni więźniowie czuli jego obecność. Ale tragedia sytuacji sprawiała że nie zastanawiali się dlaczego Uszniak pogrąża się w całkowitej apatii.
Patrzyli zafascynowani co dalej. W końcu wszyscy umarli lub byli na skraju śmierci. Wszyscy prócz Ohrüschaka który pochylił się nad pierwszą ofiarą, piętnastoletnią dziewczynką, i pożarł jej uszy. Zwyczajnie klęknął, otworzył usta najszerzej jak potrafił i odgryzł małe ucho dziewczynki.
Naukowcy patrzyli zafascynowani jak następnie wbija palce w oczodoły dziewczynki i wyrywa jej oczy. Patrzyli jak pożera je. Patrzyli jak robi to z resztą współwięźniów. Widzieli jak uśmiecha się.
Słyszeli jak śmieje się. Widzieli jak pożarł piętnaście par uszów i oczów w dwie godziny. Byli zafascynowani. Postanowiono przyspieszyć eksperyment. Nie wyciągnięto go z celi po upływie dwóch tygodni, a dziewięciu dni. Uszniak nie był już słaby, gdy wyciągali go z celi. Wydawał się bardzo dobrze odżywiony.
Wprowadzono następną grupę więźniów. Tym razem w liczbie dwudziestu czterech. W celi nie było miejsca. Brakowało tlenu. Ludzie byli spakowani tak ciasno że aby zamknąć drzwi strażnicy musieli je uderzyć, w efekcie roztrzaskując nos trzem więźniom, którzy po prostu nie mieli jak wejść do celi. Podmiot eksperymentu dalej w tym samym koncie.
Po trzech dniach nastąpił przełom. Naukowcy zaszokowani patrzyli jak Uszniak wbija zęby w tętnicę szyjną faceta stojącego przed nim. Jak ją wyrywa i połyka. Jak wciągał ją jak spaghetti. Jak sam jeden rozpoczął masakrę dwudziestu trzech więźniów. Jak ci próbowali go złapać a on łamał im ręce, nogi i karki, robił uniki, gryzł, kopał i wrzeszczał. Patrzyli na przerażający spektakl rzezi.
Przerażeni obserwowali jak krew sięga mu do kostek. Jak klęka i piją pije. Jak wypija całą krew. Cela miała dwa metry na dwa metry. Patrzyli jak wypija 1600 cm sześciennych krwi. Jak obgryza palce więźniów. Jak pożera ich uszy, oczy, języki, zęby, penisy i sromy. Jak rozpruwa im brzuchu by zajadać ich wnętrznośći.
Patrzyli, jak jeden człowiek, przez jedenaście dni pożera dwadzieścia cztery trupy. Jak je w dzień i w nocy. Jak obgryza im kości. Jak je rozdziela by dojść do szpiku.
Obserwowali to zaintrygowani i zafascynowani.
Ale nie wszyscy. Na tym etapie połowa naukowców zrezygnowała. Ci co pozostali wymagali jeszcze więcej więźniów.
Nie wyprowadzono Uszniaka z celi. Pozostawiono go w celi. Następnie wprowadzano tam więźniów. Z obietnicą że jak przeżyją to otrzymają wolność. Z bronią. Postanowiono sprawdzić możliwości Uszniaka.
W razie, gdyby zginął zawsze mogli stworzyć nowego.
Naukowcy przez dwa tygodnie obserwowali jak sprawnie Uszniak rozbraja przeciwników. Jak unika kul i cięć noży. Patrzyli na bestię gotową do mordowania. Bestię która wykształciła się po zaledwie ośmiu tygodniach głodu i kanibalizmu. Gdy już chcieli złożyć meldunek sztabowi o nowej broni, stało się coś strasznego.
Jeden z więźniów dźgnął Urszaka.Wbił mu bagnet tam gdzie miał serce. Na wylot.
Uszniak nawet jakby tego nie poczuł. Rozszarpał więźnia. Po czym rozbił ścianę za którą stali naukowcy.
Ohrüsch wyglądał przerażająco. Blada skóra, podkrążone oczy, zaostrzone zęby, długie paznokcie przypominające kształtem pazury. I krew. Wszędzie krew. Cały był we krwi. Pod krwią błyskały mięśnie. Mięśnie godne greckich bogów. Godne Herkulesa, Posejdona i Zeusa razem wziętych.
Spojrzał na nich. I wrzasnął. A następnie wycharczał:
-Rrrrzzzaabij rmmrie
Oficer dyżurny wrzasnął i wystrzelił serię z karabinu w stronę Uszniaka. Monstrum nic sobie z tego nie zrobiło. Złapało przywódcę i pomysłodawcę projektu. Uniosło go do góry. Patrzyli przerażeni jak monstrum powoli rozciąga swoje usta. Jak robią się coraz szersze. Jak wsadza sobie stopy naukowca do gęby. Jak zaczyna je przeżuwać.
Patrzyli i słuchali, jak ich przywódce był właśnie gryziony. Skamieniali ze strachu nie mogli nic zrobić. Nic.
Jedynie ich przywódca wrzeszczał, płakał i błagał o litość. Nie otrzymał jej. Tak samo jak jego następcy. Potwór pożerał każdego po kolei, paraliżując innych
Uszniaka nigdy nie odnaleziono.
Legenda głosi że uciekł z obozu i odnalazł swych katów.
Inna zaś legenda głosi że Uszniak stał się potworem i opęta każdego kto jest na tyle głodny by zjeść drugiego człowieka.
Więc lepiej idź coś zjedz, zanim staniesz się nim...
-----
http://www.facebook....apolska?fref=ts
Użytkownik black96 edytował ten post 23.05.2013 - 17:56