Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Please log in to reply
1611 replies to this topic

#1291

the_xivir.
  • Postów: 30
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Raft.wav

-Halo?
-…
-Tak pańskie zamówienie zostało przyjęte.
-…
-oczywiście życzę miłego dnia. Do widzenia.
Tak wyglądała każda rozmowa Katie. Pracowniczki biura wyświadczającego usługi zamówień. Wiecie jak oddział takiej firmy wygląda. Pełno stanowisk obok siebie. Setki pracowników odbierających telefony od klientów. Katie wykonywała tą prace na co dzień i była zadowolona. Dostawała sowitą wypłatę i urlop za swoją ciężką pracę.
Nadchodził normalny tydzień i wszystko wydawało się najzwyklejsze. Katie pożegnała męża, przygotowała lunch do pracy, spakowała potrzebne rzeczy i wyszła. Wsiadła do swojego samochodu, włączyła silnik i nacisnęła gaz. Po chwili przypomniała sobie o komórce. Wróciła do domu, zabrała telefon i pojechała. Była pewna, że to wszystko. W biurze nie przywitano jej jak zawsze. Była spóźniona. Do tego zapomniała projektu reklamy, którą miała przedstawić szefowi. Był to jej pechowy dzień. Podczas pracy miała więcej rozmów niż zawsze. Nie wyrabiała. Pomieszała zamówienia i oddzwaniała pod złe numery przez co szef był na nią zły. Wezwał ją do siebie. Rozmowa nie była miła dla Katie. Jedyne co uratowało ją od zwolnienia to doświadczenie w swojej pracy. Szef nie chciał żeby z powodu jednego dnia Katie zaprzepaściła swoją życiową karierę. Podczas przerwy na lunch, telefon komórkowy Katie wyświetlił przyjęcie pliku przez Bluetooth. Nikt nigdy jej nic nie wysyłał do tego nazwy wysyłającego nie było. Mimo zdrowego rozsądku, który mówił Katie „przyciśnij anuluj” dziewczyna odebrała plik. Nazywał się on raft.wav. Katie go nie otwarła. Postanowiła że zrobi to w domu po pracy. Czas szybko zleciał. Druga połowa dnia była bardziej szczęśliwsza niż pechowy poranek. Katie przyjechała do domu. Przywitała się z mężem i poszła do swojego prywatnego pokoju, w którym pisała projekty do pracy. Katie postanowiła najpierw przesłać plik z komórki na komputer. Po wykonaniu tej czynności otworzyła ona plik. Była to piosenka. Brzmiała ona Funkowo. Męski głos śpiewał „Raft, zawsze tańcz, Raft, pogodny bądź”. Powtarzał te słowa przez jakiś czas. Katie nigdy wcześniej nie słyszała tej piosenki ale ją polubiła. Ustawiła sobie ją jako sygnał połączenia w komórce. Następnego dnia w biurze Katie na każdy telefon odpowiadała słowami „Raft, pogodny bądź”. Zaniepokoiło to pracowników biura a nawet samego szefa. Tym razem było pewne, że Katie wyleci z pracy. Poszła ona w stronę gabinetu szefa. Kiedy już tam wszedł zamknęła za sobą drzwi. Wszyscy pracownicy oczekiwali co się stanie. Mijały minuty i nikt nie wychodził z gabinetu. Nastała głucha cisza. Nikt nie odważył się zapukać. Po chwili słychać było głośny skrzek. Tak jakby wbito długi nóż w czyjeś ciało. Natychmiast jeden z pracowników otworzył drzwi. Na fotelu siedział martwy szef z wbitymi nożyczkami w krtań. Ściana była cała z krwi. W rogu siedziała skulona Katie i nuciła „Raft, zawsze tańcz, Raft pogodny bądź”. Pracownicy natychmiast zadzwonili po pogotowie i policję.
Katie zabrano na komisariat a szefa do kostnicy. Była przesłuchiwana przez kilka godzin ale nic nie mówiła. Ciągle nuciła tą straszną piosenkę. Nie było podstaw by zamknąć ją w więzieniu. Została odizolowana od otoczenia w szpitalu psychiatrycznym. Jej komórkę zabrał po cichu jeden z policjantów na komisariacie. Był pewien, że zrobi z niej większy użytek niż osoba chora psychicznie. Wracał już on do domu gdy komórka Katie zadzwoniła. „Raft, zawsze tańcz, Raft pogodny bądź” usłyszał policjant. Zaczął nucić sobie tą piosenkę…
  • 0

#1292

Teloc.
  • Postów: 35
  • Tematów: 2
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Sam pośród mroku
Część II


Wciąż biegł przez most, uciekając przed ciemnością. Zaczął sobie przypominać coś więcej, niż tylko dalekie wspomnienia. Wszystko układało się w jedną, logiczną całość. Kiedy dobiegł na drugą stronę rzeki, zatrzymał się i odetchnął. Most, jak i wszystko co po drugiej stronie było czarne. Nie widział tam już żadnych świateł. Rozejrzał się w okół. Okoliczności, w jakich się znalazł, dawały więcej pytań niż odpowiedzi. Wtem przez jego mózg znów przebiegła zimna fala. Pamięć krótkotrwała powoli zaczęła wracać.
- Nazywam się Edward... Edward Carnby... - rzucił w ciemność. - Ja... Właśnie... Znalazłem się w środku... apokalipsy...
Powtarzał sobie na głos co właściwie zaszło. Stał na środku ulicy mówiąc do siebie. Usiłował sobie przypomnieć jakieś szczegóły, lecz jedyne co pamiętał to stare wspomnienia, pozbawione chronologii. Ociekający, przemoczony deszczem Edward z każdą sekundą przypominał sobie coraz więcej.

Edward był prywatnym... "detektywem". W rzeczywistości zajmował się sprawami paranormalnymi. Nie był to typowy łowca taniej sensacji, nie szukał znaków w polach kukurydzy, nie interesowały go fruwające po niebie talerze, czy ludzie w garniturach, którzy lubią w nocy pochodzić po lesie. Był ekspertem w temacie mitycznych artefaktów, sił nadprzyrodzonych i tajemniczych śmierci oraz zaginięć. Szczególnie, gdy owe miały miejsce w "nawiedzonym" domu. Mógł wydawać się jedynie kolejnym zapaleńcem, jednak jego przeszłość była bardziej mroczna niż mogłoby się wydawać. Dokumenty Carnby'ego mówiły, że urodził się 29 lutego 1968 w Nowym Jorku. Idąc tym tokiem rozumowania Edward to czterdziestoletni prywatny detektyw, który ocknął się w samym centrum miasta, w którym w tajemniczych okolicznościach zniknęły wszelkie ślady życia. W zasadzie tak właśnie było, jednak historia Edwarda i zjawisk nadprzyrodzonych zaczyna się wcześniej. Wiele lat wcześniej...

1924 rok, stan Luizjana. W okolicy rozniosła się wieść o śmierci miejscowego artysty, właściciela posiadłości Derceto. Niejaki Jeremy Hartwood został znaleziony martwy na poddaszu swojego domu. Przyczyną śmierci było powieszenie, a według miejscowej policji wszystko przemawia za tym, iż było to samobójstwo. Wieść o śmierci Hartwood'a nikogo nie zdziwiła - dom przez miejscową ludność był uważany za nawiedzony. Ponoć dało się w nim słyszeć demoniczne śmiechy, szepty, głosy, dochodziło do manifestacji sił nieziemskich, w nocy korytarzami rezydencji spacerowały zjawy i istoty nie z tego świata, a sam właściciel podejrzewany był o kontakty z mocami nieczystymi. Miejscowi byli przekonani, że w Derceto prędzej czy później dojdzie do czyjejś śmierci. Nawet policja, mimo narzuconego im sceptycyzmu, doświadczyła na własnej skórze niewytłumaczalnych zjawisk. Na zdjęciach dowodowych widać było wyraźnie anomalie w postaci niewyraźnych ludzkich sylwetek, a nawet twarzy. Ponoć przedmioty osobiste funkcjonariuszy znikały, a następnie pojawiały się w nietypowych miejscach. W raporcie wielokrotnie wspominano o "głosach, które z pewnością nie pochodzą od człowieka" i "postaciach znikających w ścianach". Sprawa szybko ucichła, samobójstwo uznano jako skutek choroby psychicznej denata, a życie w Luizjanie toczyło się dalej. Śmierć nie została jednak przez wszystkich zapomniana. Wynajęty został prywatny detektyw, który miał zbadać okoliczności śmierci Hartwood'a. Detektyw wierzył, że swój udział miały w tym siły pochodzące z innego świata, bowiem podobnie jak Edward wierzył w zjawiska nadprzyrodzone. Obiecujący śledczy miał za sobą nieciekawą przeszłość. Urodził się w 1888 roku i zaraz po przyjściu na świat został podrzucony do sierocińca św. Jerzego, gdzie też się wychował. Wychowany został przez ludzi nazywających siebie "Łowcami Cieni". Byli oni wyspecjalizowanymi tropicielami zjawisk paranormalnych, a ich głównym zadaniem było chronienie świata przed istotami z piekieł i zaświatów. Detektyw przydzielony do sprawy Hartwooda wedle zachowanych notatek i zapisków został zamknięty całkowicie sam w posiadłości Derceto. Ponoć musiał się on zmierzyć z nieumarłymi i kreaturami nie pochodzącymi z naszego świata. Śledczemu udało się rozwikłać zagadkę śmierci Hartwooda, a także ujść z życiem z posiadłości. Zaangażowano go później do kilku kolejnych śledztw, które rozwiązał z zadowalającym efektem. Słuch o samotnym detektywie ginie po roku 1928.

Z ciemności nocy wynurzyło się... Coś... Coś, co jeszcze niedawno było człowiekiem z krwi i kości. Istota o trupio bladej skórze wyciągała przed siebie ręce niczym lunatyk, jej oczy patrzyły martwo przed siebie, głowa wydawała się... naderwana. Była nienaturalnie przechylona na bok, z szyi sączyła się krew. Postać groteskowo kulała, powłócząc wykręconą nogą. Nie było wątpliwości - to coś powinno być martwe. I pewnie było martwe - do czasu. Żywy nieboszczyk był coraz bliżej Edwarda. Detektyw odruchowo odsunął płaszcz i złapał za pas - przypomniał sobie, że ma rewolwer. Wyciągnął z kabury sześciostrzałowiec i modlił się, by mimo ulewnego deszczu proch był wciąż suchy i zdatny do użytku. Pewnym ruchem wycelował w żywego trupa i pociągnął spust. Huk strzału pokrył się z kolejnym, silniejszym grzmotem. Niebo rozjaśniało na ułamek sekundy przecięte kolejnym piorunem, który jaśniał równo z wystrzałem jego broni. Kula trafiła kreaturę między oczy. Potwór padł na ziemię bez ruchu. Lejąca się ulicą woda poczerwieniała od krwi. Cokolwiek właśnie zabił, nie przybyło to z naszego świata. Widząc kreaturę leżącą na ziemi odzyskał całkowicie pamięć, którą odebrał mu wcześniej szok - miasto zaatakowały siły, z którymi człowiek nie może się mierzyć. Martwi odzyskali życie i wstają z grobów, niczym demony wychodzą z piekieł, świat chyli się ku końcowi. Edward walczył już z istotami, które oszukały śmierć. Prowadził sprawy, których przebiegu nie można było racjonalnie wytłumaczyć. Widział rzeczy, w które nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy. Jednak nigdy nie działo się to na taką skalę. Nigdy w samym środku miasta.




W ciemnościach usłyszał jęki kolejnych zmartwychwstałych. Był gotów, by ponownie stawić czoła demonom. Wiedział, że został sam i sam będzie z nimi walczył. Nie martwiło go to - wszak przyzwyczaił się już do samotności.
  • 0

#1293

Jajcznica.
  • Postów: 4
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

DON'T FUCK WITH ME

(Piszę to z telefonu,chowam się właśnie w piwnicy,Boże,oby mnie nie znalazł...)
7:46 PM
To zaczęło się w Szwabarii. Wyjechałam tam w celu wypoczynku,chwilowego odcięcia się od Polski i połowy znajomych. Praktycznie nikogo tam nie znałam. Nie wiedziałam jeszcze,co mi się wtedy przydarzy. Wychodząc z samochodu moja mama razem z siostrą poszły po torby. Właśnie wtedy wyszedł ten mały,podły śmieć,który zrujnował mi życie. Zgrywał wrażenie pustaka i wywyższającej się ciotki,i okazuje się,że się nie myliłam,jest 100 razy gorszy. Chcąc być uprzejmym pomógł nam z ekwipunkiem z którym zaliczył siarczystą glebę na schodach. Zalał się krwią. Moja siostra powstrzymywała się od śmiechu,mama pobiegła mu pobiec. A ja ? Wybuchłam śmiechem. Wyobraźcie sobie jego mordę,pedalską,szwabską mordę leżącą plackiem na naszych bagażach zalanych jego krwią z dłoni którą rozciął sobie nesseserem. Chłopaczyna się zagrzał i poczerwieniał. Spojrzał się na mnie zdenerwowany,wzrokiem jakby chciał mnie zabić,leciała mu piana z pyska jak jakiemuś wściekłemu psu któremu zabrano kość.
Przestraszyłam się i odeszłam dalej. Musiałam na chwilę się uspokoić,bo zobaczyć tak zakazaną mordę szwabara to jakiś horror. Po ochłonięciu poszłam na górę do nowego mieszkania. 3 piętro,dość ładnie wystrojone,ale jedno co zaczęło mnie zastanawiać to drzwi naprzeciwko. Nie miały judaszka,jako jedyne drzwi w tym bloku. Były podrapane i było widać na nich ślady krwi,i krwawy napis,ale nie miałam wtedy czasu,by się doczytywać. Weszłam do mieszkania,matka opatrywała zalanego szwabara,który nadal złowieszczo się na mnie patrzył. Siostra wypakowywała wszystko,a ja poszłam i zamknęłam się w swoim nowym pokoju. Położyłam się na łóżku,ale poczułam,że coś jest pod kołdrą,znalazłam list,o następującej treści..:
"Jeżeli chcesz przeżyć uciekaj stąd jak najprędzej..." i tu się urywa,zero argumentów 'dlaczego?'. Serce zabiło mi mocniej. NIe wiedziałam co o tym myśleć... Usłyszałam 'guten tag' i trzaśnięcie drzwiami. Szwabar poszedł (?),chyba. Poszłam do kuchni coś zjeść,ale nie mogłam przestać myśleć o tym wszystkim. Chciałam usmażyć sobie jajcznicę,więc wyjęłam z lodówki jajka,potem szukałam przypraw. W szufladce na przyprawy zobaczyłam jakąś kartkę. Z początku myslałam,że to jakiś przepis,ale jednak nie,to ciąg dalszy (?) tamtego listu:
"..uważaj na demoniczne dziecko szwabarskie hitlera..."
Po plecach przeszedł mi dreszcz. Nie wiedziałam co robić,więc postanowiłam pójść i sprawdzić napis na drzwiach. Po dłuższym przypatrywaniu się wyczytałam na drzwiach krwawy napis "BLOOD MURDER". WTF?-pomyślałam sobie. Co? Chciałam sprawdzić,czy coś/ktoś tam jest,a z racji,iż nie ma judaszka zajrzałam przez dziurkę od kluczy,która była szeroka i dało radę coś zobaczyć.Ale żałowałam tego,bo to,co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg...

Dołączona grafika

Uciekłam,myślałam,że się popłaczę,zamknęłam się w pokoju bez niczego,bez żadnych wytłumaczeń dla mamy i siostry. Chciałam spać,ale nie mogłam,próbowałam i próbowałam... Wkońcu,kiedy zasnęłam coś mnie obudziło,jakieś szmery. Pomyślałam,że to pewnie moja mama albo siostra śmigają w nocy po kuchni,bo są głodne. Odwróciłam się i leżałam plecami do reszty pokoju. Nagle poczułam czyjś dotyk,jakby rękę przejeżdżającą po kołdrze. Zaczęłam krzyczeć,szarpać się,aż wkońcu zapaliłam światło. Nic nie było... A najdziwniejsze było to,że na mój krzyk nie zareagowała ani siostra,ani mama. Leżałam przez chwilę jakby sparaliżowana i nie wiedziałam czy iść i sprawdzić,co się stało,czy nie. Ale wkońcu odważyłam się. Wstałam,cała roztrzęsiona o poszłam do pokoju siostry. Nikogo tam nie było. Pomyślałam,że pewnie siedzą w salonie i oglądają jakiś film. Wchodząc do salonu myślałam,że zemdleję...
Na samym środku leżała moja mama i siotra,całe we krwi. Jeszcze oddychały,było czuć puls. Chciałam wyjść po sąsiadów,którzy pomogliby je uratować i zadzwonić na karetkę. Pukałam do wszystkich drzwi,i nikt nie otwierał. Załamałam się. Nagle coś z piętra wyżej zaczęło zbiegać,nie wiem co to było. Zaczęłam uciekać,aż wkońcu znalazłam sie w piwnicy,nie wiem,co mam robić,Boże,chroń moją duszę...

8:59 PM
Nie wiem już,co robić. Siedzę w tej pieprzonej piwnicy i nie chcę wyjść. Cały czas słyszę jakieś szepty 'murdeeer,bloood,bloood murdeeeer!'. O co z tym chodzi? Czemu 'blood murder'? Nie,nie,nie,nie! Za cholerę stąd nie wyjdę. Słyszę jak coś chodzi niedaleko,jest coraz bliżej mnie. Próbuję zagrodzić czymś wejście do drzwiczek od naszej piwnicy,jakimiś niepotrzebnymi gratami,ale nie mam na tyle siły,większość rzeczy jest za ciężka. Nagle usłyszałam 'ja,ja,guten tag ich habe BLOOD MURDER,ja,ja!'
No zaraz mnie rozniesie. Cała się trzęsę. Zapomniałam o mojej mamie i siotrze na górze. Chciałam wyjść naprzeciw lękom i coś z tym zrobić,ale bezsilność... Po co w ogóle nam był przyjazd do hitlerowni? Pieprzone szwaby,nienawidzę ich,tu zawsze jest coś nie tak. Czekajcie. Napiszę później,bo dobija się do drzwi i jest coraz bliżej,boję się.

9:08 PM
Oddech tego czegoś ucichł,nie było tych szeptów. Intuicja podpowiadała mi,że mam coraz mniej czasu,i że muszę uratować moją mamę i siostrę. Muszę stąd wyjść,może zdążę.
9:11 PM
Po drodze wszędzie leżała krew. Nie rozumiem,za cholerę. W tamtej chwili dopiero,po tak długim szoku zdałam sobie sprawę z tego,że to ten szwabar hitlerowski,który się zalał i któremu piana z pyska lała się jak woda z kranu. Drzwi od jego mieszkania były uchylone. Weszłam tam,zamiast pomóc rodzinie. Jestem idiotką. To co tam zobaczyłam to było coś strasznego. Szukałam czegoś,jakichś poszlak,broni,ale nic,byłam roztrzęsiona. Znalazłam na środku list "auf wiedersehen,śmierć jest bliżej niż myślisz" i w tamtej chwili usłyszałam szept,to samo,co wtedy.
"BLOOD MURDER". Nie wiedziałam co robić,chciałam uciekać. Zauważyłam jakiś pokój, w miarę normalnym stanie. Weszłam tam. Zauważyłam plakaty...nagich murzyńskich modeli na ścianach,ale na moje oko wyglądali jak murzyńscy przerzucacze gnoju. Gnoju takiego jak ten Blood Murder. Jakaś notka,w której było napisane 'też kiedyś bende taki,ja,ja'. Nagle drapanie w drzwi. Nie wiem co robić,nie skoczę z 3-go piętra. Nie wiem co robić,jest coraz blżżżżżżżżżżżżżżżż...
  • 2

#1294

Jajcznica.
  • Postów: 4
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Stare,opuszczone domy. Każde z nas choć raz tam się znalazło. A co sądzicie o ich zawartości? Puste,opuszczone,martwe pokoje,poniszczone meble,niedokończone wystroje. Każdy przebywając w takim miejscu czuje lekki niepokój,wrażenie,że nie jesteśmy sami pomimo braku towarzyszących. Historia którą wam opowiadam jest oparta na faktach.
Początek maja,chłodno,resztki śniegu,który uwziął się na Polskę i nie chciał za żadne skarby stopnieć. Pewna dziewczyna spacerowała ze swoim chłopakiem. Miała na imię Izka. Jej chłopak? Hm,jego imię jest nieistotne. Tak mi się wydaje. Spacerowali po peryferiach miasta,i powoli zbliżali się do znaku mówiącego,że granice miasta się skończyły. Same pola,lasy,łąki,w oddali widać stary,opuszczony dom,a obok niego jakąś zardzewiałą fabrykę. Postanowili tam się wybrać,bo zawsze lubili poczuć ten dreszczyk emocji. Zero samochodów przejeżdżających tędy,co było dziwne,bo dom stał przy samej drodze,a fabryka tuż obok. Mieli wybór,co wybrać jako pierwsze. Wypadło na dom. Drewniane,obdrapane drzwi z wypadającą klamką nie zrobiły na nich większego wrażenia. Obszukiwali wszystko;szuflady,szafy,skrzynki,w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Nie znaleźli nic,oprócz jakiegoś wyblakłego zdjęcia młodego chłopca z wielkimi radarami,jakby były z lotniska. Mniejsza o jego radary. To zdjęcie było dziwne,wywierało na nich jakąś presję,uczucie,jakby ktoś ich obserwował. Nie mylili się. W domu obserwowała ich dziwna istota,wygladająca mniej więcej tak:

Dołączona grafika

Izka się prawie posrała ze strachu,a jej chłopak był tak zdezorientowany,że szybko chwycił ją za rękę i wybiegł z nią z opuszczonego domu. Po domu miała przyjść kolej na fabrykę. I przyszła. Głupcy,zamiast uciec w stronę miastra uciekli do fabryki,nie wiedząc co na nich czeka. Wielkie,stalowe drzwi były otwarte. Chłopak był tak spanikowany,że próbował je zamknąć w obawie przed przyjściem tego piekielnego stwora. Udało mu się,ale jedynie ze względu na to,że były tak sfatygowane. Dzięki powybijanym szybom promienie słońca dostawały się do wnętrza fabryki,w wyniku czego było tam dość jasno,nie licząc pojedynczych,ciemnych kątów które wywoływały w nich strach. Stare,zardzewiałe i nieużywane od lat maszyny (nie wiadomo do czego służyły) stały nienaruszone,całe w kurzu. Usłyszeli nagle nadchodzące kroczki,jakby jakiś biegnący piesek. To był ten stwór. Dopiero w drugiej z kolei konfrontacji zdali sobie sprawę,że stworzenie to miało ciało jakiegoś demona,a twarz - chłopca ze zdjęcia. Ale nie miał on nadal tego samego stoickiego pokoju na twarzy. Jego oczy były czerwone,jakby całe przesiąknięte krwią...
Izka zemdlała. Chłopak nie wiedział co robić,czuł napływ adrenaliny. To cholerstwo biegło w jego stronę,a on musiał ratować swoją dziewczynę,co nie było dla niego łatwe. Wkońcu otrząsnął się z zawiechy i wziął Izkę na ręce. Biegł z nią ile sił w stronę wyjścia,które ... było zamknięte. Przez chwilę chciał spanikować,bo miał ręce zajęte trzymając Izę,ale po chwili przypomniał sobie,że są tak sfatygowane i stare,że jak sprzeda im kopa otworzą się. Nie mylił się. Drzwi otworzyły się. Ba! Nawet lepiej-drzwi się wyważyły. Wielkie,masywne drzwi padły na ziemię. Izka powoli odzyskiwała przytomność,ale nie rozumiała,co się stało,i czemu jej chłopak ma strach na twarzy i panicznie przed CZYMŚ ucieka. Tak,CZYMŚ. To coś cały czas za nimi biegło. Wkońcu chłopak opadał z sił,a na domiar złego potknął się o jakiś felerny kamień. Izka wypadła mu z rąk,nie wiedziała co robić. Widziała,jak ten szatański pomiot zaciąga chłopaka spowrotem do ciemnej fabryki. Chłopak krzyczał,żeby uciekała. Spanikowana dziewczyna uciekła ile sił w nogach do miasta i do najbliższego domu w celu znalezienia pomocy. Chwilę później zjawiła się tam policja. Poszła z nimi do domu i chciała pokazać im to zdjęcie. Ale nie znajdował się na nim ten sam chłopiec ze spokojem na twarzy. Była tam demoniczna twarz małej,podłej bestii,w rogu zdjęcia widoczny był podpis 'bogos',a przypomniało jej się,że jej chłopak miał wytatuowany taki napis na ręku. W tamtej chwili przeszył jej ciało zimny dreszcz.

Użytkownik Jajcznica edytował ten post 18.07.2013 - 22:45

  • 4

#1295

Descent.
  • Postów: 15
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dyktafon - nagranie #00017 cz. 1
Autor: Przemysław Wojciechowski (własnego autorstwa)

Znalazłem nagranie. Przedstawia ono rozmowę. Jestem cały zszokowany. Trzęsę się ze strachu, ale zacznijmy od początku.
Miałem kolację wraz z moja dziewczyną. Było miło, wspaniale. Odprowadziłem ją pod dom. Wracając nocą podziwiałem uroki miasta w którym mieszkam - Steelton. Spokojne miasto w Pensylwanii. Nagle spoglądając w dół zobaczyłem stary dyktafon. Dziwne, nagle przede mną na chodniku leży dyktafon. Rozejrzałem się lecz nikogo nie było. Tylko ja stojący na chodniku i oświetlająca mnie latarnia. I nie zapomnijmy o dyktafonie. Postanowiłem wziąć go do domu i jutro przesłucham nagranie. Wróciłem do domu. Pierwsze co zrobiłem to położyłem dyktafon na biurku, wśród bałaganu jaki znajdował się akurat w moim mieszkaniu, ale nie przejmowałem się tym zbytnio. Umyłem się i poszedłem spać.
Po ośmiogodzinnej pracy na kasie w supermarkecie spędziłem czas na piwie w pubie z kumplami.
Zapomniałem o dyktafonie. Parę dni później miałem weekend na wysprzątanie mieszkania, nie dało się żyć w tym syfie. Po ok. 20 minutach znalazłem go, tak samo jak ten *** dyktafon sam o sobie przypomniał.
Postanowiłem otworzyć nagranie. Dyktafon miał wyświetlacz (?), więc napiszę dokładnie datę i rozmowę.

NAGRANIE #00017
DATA UTWORZENIA: 11.07.2013
CZAS TRWANIA: 6:42

-Właśnie uciekłam z tego przeklętego miejsca.
*szum*
*dyszenie kobiety*
Nie wiem... ja nie wi... *szum* co to było.
Przedst...*szum*. To było coś wysokiego. Słyszę go. *kroki*
On IDZIE TUTAJ! Uciekaj Celine, UCIEKAJ!
*słychać krzyki towarzyszące szybkimi krokami.
*szum*
*szum*
*nagranie urywa się, nagle słychać niewyraźne zdania*
U... uciekłam. Jestem gdzieś w *szum* budynku. Jego krzyk nadal mam w głowie.
Muszę iść poszukać pomocy.
*ponad minuta ciszy*
Ok, jestem przed jakimś blokiem, poszukam pomocy.
*koniec nagrania*

Byłem wstrząśnięty. Dzisiaj jest 11 lipca! A nagranie znalazłem parę dni wcześniej! Przez ok. 10 sekund nie mogłem dojść do siebie. Nagle ktoś puka do drzwi. Poszedłem otworzyć drzwi. Przed drzwiami zastałem kobietę o blond włosach, która miała brudne ciuchy, które mieszały się z krwią. Miała liczne zadrapania. Prosiła mnie o pomoc. Wpuściłem ją, zrobiłem herbaty, ale martwiło mnie to. Gdy ona poszła do łazienki wykąpać się odtworzyłem nagranie jeszcze raz. Nie wierzę... *** NIE WIERZĘ, ŻE TO ONA. O NIE, NIE!
Dobra, uspokoiłem się. Przenocuje ją i pójdę z nagraniem na policję. Napiszę relację z dnia następnego. Życzcie mi szczęścia.


  • 1

#1296

mariella.
  • Postów: 6
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Tajemnica Karin Catherine Waldegrave
Dołączona grafika

Spędziłem prawie cały dzień badając sprawę uroczej Kanadyjki o imieniu Karin Catherine Waldegrave. Umieszcza ona dziwne konwersacjez samą sobą na swoim profilu na Facebooku. W ubiegłym tygodniu napisała około 4000 wiadomości, podejrzewa się, że to jakaś konspiracja, krąży o tym wiele teorii.

Podobno kompletnie oszalała 26 czerwca 2010 roku. Jest bardzo inteligentna (zna wiele języków, angielski, estoński, francuski, rosyjski, szwedzki, łotewski, niemiecki, łaciński) i jednocześnie rozstrojona psychicznie. Możliwe także, że bierze udział w jakichś ukrytych organizacjach. Może być ofiarą MKULTRA, mieć schizofrenię, możliwe też że dwie osoby komunikują się za pomocą jednego konta na FB.

Do 26 maja 2010 pisała ponad 200 odpowiedzi do swoich postów, gdy nagle przestała i od tego czasu nie odezwała się. Ostatnio usunęła konto. Prawdopodobnie powodem jest nagłe zainteresowanie i próby dowiedzenia się czegoś o niej przez znajomych na FB. Potrafiła napisać 500 komentarzy w 12 godzin bez przerwy.

Przekopując się przez jej profil, można zauważyć że większość jej zdjęć jest nadpalona lub uszkodzona wodą.

Dołączona grafika

Niektóre z informacji jakie Karin podaje mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zatem ciężko zdecydować, czy jest szalona, czy w jakiś sposób powiązania z grupami jakie wymienia i po prostu straciła rozum z biegiem czasu (oraz umiejętność spójnego porozumiewania się, co jest najbardziej prawdopodobne). Karin ma obsesję na punkcie konspiracji, CIA/KGB/FBI itd., szlachetności krwi, nazistów, itd.

W każdym bądź razie, dla niektórych może być to interesująca sprawa.

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Użytkownik mariella edytował ten post 19.07.2013 - 23:44

  • 7

#1297

Descent.
  • Postów: 15
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dyktafon - nagranie #00017 cz. 2
Autor: Przemysław Wojciechowski (własnego autorstwa)

Gdy wstałem wcześnie rano zobaczyłem ją oglądająca kreskówki anime. Jak na moje oko wygłądała na ok. 25 lat czyli w moim wieku. Nie mogę dojść do siebie po wczorajszej nocy. Postanowiłem po cichu zrobić śniadanie lecz walnąłem nogą w garnek, który postawiłem parę dni temu. Musiała to usłyszeć gdyż weszła do kuchni. Przywitałem się. Skoro tutaj jest w moim mieszkaniu zapytałem ją czemu była zakrwawiona i wołała o pomoc. Dowiedziałem się, że nazywa się Celine Smith i uciekała przed kimś. Opisywała go jako "ON". Mówiła, że to nie był człowiek, on nie miał twarzy. Jej rodzina, do której przyjechała została zamordowana. Zaczęła płakać. Wiedziałem, że to nie czas na jakiekolwiek pytania. Kazałem jej się ubrać w moją kurtkę. Chciałem/pojechać na policję lecz ona zaprzeczyła. Powiedziała, że "ON" ją zauważy i zabije ją i mnie. Zamurowało mnie. Sam chciałem pójść na komisariat lecz znów zaprzeczyła. Boi się sama być w mieszkaniu. Argh... muszę z nią zostać cały dzień.

Dziś w nocy usłyszałem pukanie do drzwi. Patrzę na zegarek, 04:12. Pewnie sąsiad, że mu mieszkanie zalało albo coś innego. Podchodzę, patrzę przez wizjer, nic nie widać. Już miałem otwierać zamek, gdy nagle podchodzi do mnie Celine i mówi, że to ON. Myślałem, że żartuje gdy nagle usłyszałem jak zabójca pisze coś na drzwiach, jakby pazurem. Po chwili ustało. Położyliśmy się spać.

Obudziłem się o godzinie 09:49. Jak dobrze, że to niedziela. Poszedłem sprawdzić jaki jest stan drzwi. Napisane było "DEATH IS COMING". Najgorsze było to, że tekst był napisany... KRWIĄ. LUDZKĄ.
Wygląda na świeżą. Postanowiłem to zmyć jak najszybciej aby Celine tego nie zobaczyła.
3 godziny energicznego czyszczenia drzwi. Można się nieźle spocić przy tym. Celine była fajną dziewczyną. Pogadaliśmy parę godzin. Dzień minął szybko.

Minęły 3 dni. Pukanie było co każde 27 minut. Dokładnie 27 minut. Nie mogłem zasnąć. Do pracy przychodziłem zaspany. Szef był niezadowolony. Poprosiłem go o wolne. Zlitował się nade mną i dał mi tydzień, dlatego że jestem jednym z doświadczonych pracowników.
Zadzwoniłem do mojej dziewczyny, Lisy. Powiedziałem, żeby przyszła do mnie do mieszkania. Przyszła.
Zaprzyjaźniłem ją z Celine i przyjęła ją ciepło, myślałem że ze mną zerwie, bo mam dziewczynę na boku. Opowiedziałem jej co zaszło, nie mówiłem nic o dyktafonie. Celine również opowiedziała swoją wersję. Wraz z Lisą planujemy co robić dalej. Powiedziała, że jutro coś wymyśli jakie kroki postąpić w tej sprawie. Musiała pójść do domu. Nie wiem co robić dalej....
  • 0

#1298

ServusSnajper.
  • Postów: 240
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

refbatch



refbatch, to nazwa kanału na YouTube. Właścicielka, Anna, jest 46 letnią kobietą, która do tej pory przesłała
26 926, kompletnie niespójnych, filmików.
Mieszka w Rosji, w Moskwie, w dystrykcie Kuzminki, niedaleko parku o tej samej nazwie.
Opis profilu tego kanału zawiera również bezładną pisaninę, której przykład podaję niżej:

"O mnie:
pilna wiadomość z izolacji-w spaleniu komoutera
,pierwszy.,września.,2011:iran;muzułmanie.gov.izolują mnie od

każda inan publiczność youtube,banują żeby ominąć drżącą wizję aksualmą natualną wiedzę,
represja w eliminowaniu mnie i

wymuszenie nieruchomości, produkcja.,s spalili komouter żeby tyklo powstrzymać alaskę
dostęp do drżącej informacji-

op dyskusji na różne tematy w ambasadzie izraelskiej-włączając australię;straus kahn syndrom zakazał mojego
zdjęcia etc."

Linki do stron, na których można znaleźć Annę:
kanał refbatch na YouTube (jakiś czas temu zamknięty)
Jej nowy kanał
Kolejny nowy kanał, starszy od tego u góry.
Jej strona

Anna Matskevich:
Dołączona grafika

źródło: x-research

Użytkownik Namida edytował ten post 20.07.2013 - 23:03

  • 7

#1299

Rarrunk.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Street View- Strefa Cieni
Wejdź na http://goo.gl/maps/ZIZni
Zwyczajna droga w przyjemnej leśnej scenerii.
A teraz zrób krok naprzód.
Na terenie miasta New Baltimore w stanie Nowy Jork w USA i w jego okolicach jeśli spojrzeć na nie za pomocą streetview można zaobserwować pewien ciekawy błąd obrazów który sprawia, że ulice miasta i tereny wokół niego zmieniają się w mroczny surrealistyczny koszmar.
Wszystko dookoła jest upiornie zniekształcone i skąpane ciemnych kolorach w których dominuje czerń i fiolet.
Nie wiadomo dlaczego to miejsce wygląda tak jak wygląda, czy jest to jakaś specyficzna wada kamery, forma cenzury obszaru, czy może coś niewytłumaczalnego?
Najciekawsze jest to, że w miejscach w których pojawiają się "przejaśnienia" w tym efekcie moment przejścia z normalnego podglądu do "strefy cieni" często zdają się rozgraniczać znaki stopu
Dołączona grafika
Co to za miejsce? Dlaczego tak się dzieje?
Na te pytania póki co nie znajdziemy odpowiedzi, pozostaje nam tylko pobłąkać się i popodziwiać upiorną strefę cienia New Baltimore
Dołączona grafika
  • 16

#1300

Douma.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To ja

Słyszysz to? Głos z oddali, gdy w nocy leżysz w łóżku przekręcając się z boku na bok. Wtedy, gdy rozmyślasz o sprawach, które Cię bolą. Czy czujesz moją obecność, gdy czujesz gniew? Nie chodzi mi o zwykłe rozzłoszczenie. O nie... wtedy, kiedy czujesz niepohamowany gniew popierany prawdziwą nienawiścią. Kiedy czujesz, że mógłbyś zabijać. Cudowne uczucie, prawda? Wstydzisz się tego, ale ja wiem, że Cię to podnieca. Myśli płyną szybciej. Przyspiesza Twoje tętno. Czujesz jedynie ządzę krwi. Twoja siła wzrasta, choć nie należysz do potężnie zbudowanych kolosów z Twojej okolicy. Przywołuj to uczucie, jak najczęściej. Ono mnie karmi, ono mnie podnieca, ono mnie kreuje. Nie martw się. Nie chcę zrobić Ci żadnej krzywdy. Chcę dbać o Ciebie. Moje dziecko, mój sługo. Chcę, byś czuł gniew i nienawiść. Bo zaślepiony nimi otwierasz moje oczy. Kiedy powstrzymujesz ciosy siłą woli ja je zadaję. Pożeram Twoje człowieczeństwo, choć jestem Twoim przyjacielem. Kochasz mnie. Utwierdzisz się w tym, gdy wyjawię Ci swoje imię. Jestem każdą pochopną decyzją, każdym Twoim wrogiem i problemem. To ja. Twój gniew.

Post Scriptum
Dziękuję, że dziś znów mnie nakarmiłeś...


A ja dla odmiany nie proszę o wyrozumiałość =] Zamiast tego poproszę o obiektywną ocenę =]
  • 2

#1301

Jajcznica.
  • Postów: 4
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

TO KOSZMAR.


Był pochmurny,czarny dzień. Wiedziałam,że będzie burza,ale nie aż taka. Nigdy nie zapomnę tego dnia...
Wyszłam ze znajomymi na osiedle,na którym zazwyczaj przebywaliśmy. Poszliśmy na osiedle,oni zaczęli pić browary,na jakiś opuszczony budynek. Nic nadzwyczajnego,nic strasznego-leżał w sercu osiedla przyozdobiony jakimiś nieudanymi tagami i graffiti dziecka z pierwszej klasy podstawówki. No,więc wracając do tematu,piliśmy browary,ale jeden z kolegów chciał coś mocniejszego-zabrał ze sobą Acodin. Chciał mnie poczęstować,ale kategorycznie odmówiłam. Jak można w ogóle cokolwiek brać?! Inni też to wzięli,jedynie ja byłam czysta. Chudy (bo tak się nazywał ten,co przyniósł Acodin) zjadł tych tabletek taką ilość,że nie wiedział już,co mówił,ani co widział,bo zaczął mieć zwidy. Powiedział,że widział czerwonoskórego chłopca w okularach. Nie wytrzymałam,i krzyknęłam:
-No to teraz kretynie wpadłeś w MALINY po tym gównie!!
Zero reakcji,jakby tego nie słyszał.Ale po chwili stało się coś dziwnego...
Z początku śmiałam mu się prosto w oczy.. Ale potem reszta,która zażyła to świństwo też to widziała. I nie byłoby w tym nic strasznego,gdyby nie to,że...ja też to zobaczyłam (a przecież byłam czysta). Staliśmy tylko na wejściu,na schodach od tego budynku,nie był duży,średni raczej,ale te drzwi były otwarte,a idiota Chudy tam wszedł. Wszyscy stamtąd uciekliśmy. Nie wiedzieliśmy,co to było. Było nas wtedy 6-7 osób + ja. Moja przyjaciółka odrazu uciekła,nie oglądając się,pobiegła do domu,a nikt nawet nie próbował jej zatrzymać. W chwili naszej ucieczki zaczął padać deszcz,zaczęło grzmieć. Wszyscy mieliśmy blisko,a większość z nich mieszkała na tym osiedlu. Ja kawałek dalej. Mogłam się zatrzymać u kogoś na trochę,ale to chyba bez sensu,skoro wolałam iść do domu. Otwierając furtkę mój pies (owczarek niemiecki) odrazu do mnie podbiegł. Zaczął mnie dziwnie obwąchiwać,jakbym śmierdziała jakimiś futrzakami czy co. Zaczął warczeć. Przestraszyłam się i powoli odeszłam. Nie wiedziałam,o co może chodzić... Po wejściu do domu odrazu odpaliłam komputer i wbiłam na Skype. Z 7 osób 6 było dostępnych. No to co,konfa. Zaczęliśmy na początku od 'siema,co tam?'. Ale zaczął się temat tajemniczego chłopca o czerwonej skórze,którzy,nie powiem,przeraził mnie. Zaczęły się dociekania,że 'Ty,stary,co to mogło być?',ale niepotrzebne były,bo i tak nic nowego. To było co najmniej dziwne. Któryś rzucił żartobliwie 'dziecko hitlera,hehe',ale jedynie mnie to nie rozbawiło,bo w głowie miałam mętlik i dziwne rozkminy. Nagle usłyszeliśmy trzask,a po chwili wywaliło Chudego. Pewnie jakaś awaria u niego... Nagle dostałam SMS od Eweliny (jest dziewczyną Chudego)

#Ewelina:Hej :* Wiesz może,gdzie jest Chudy? Bo byłam w domu u niego i go nie było :/ Jest może u Ciebie albo u któregoś z chłopaków?

Zatkało mnie. Jak może go nie być w domu,jak do niego wracał,i gadał z nami na Skype?! Nagle kolejny SMS od Eweliny..

#Ewelina:Boże,to nie może być prawda!!! Mama Chudego poszła sprawdzić,czy nie ma go w pokoju i wiesz ze on lezal martwy i caly we krwi na swoim lozku???? co ja mam robic Boze to nie moze byc prawda

Odrazu oczywiście poinformowałam o tym chłopaków. A oni...zamurowało ich. Odrazu zaczęli gadać,że się zaćpał,albo,że poraził go prąd,ale leżał na łóżku,a nie przy biurku. To było najdziwniejsze!
Nagle kolejny trzask. Rozłączyło 2 kolegów. Zostało nas troje. Zaczęliśmy się zastanawiać,co się dzieje. Po 5 minutach zaczęło kursować pogotowie. Za chwilę moja mama wpadła do pokoju z wiadomością,że w szpitalu leży dwoje chłopaków w stanie krytycznym,jeden ma przebite płuco,drugi wstrząs mózgu. Przeszedł mnie dreszcz,moi koledzy to słyszeli. Myślałam,że zaraz zejdę na zawał ze strachu. Nagle wszedł Chudy. Ale jak do cholery?! Przecież...przecież Chudy nie żyje... nagle pojawiła się wiadomość:

xxChudiiixx ;d: 5

Nie odpisywałam nic...

xxChudiiixx ;d: 4

Zaczęłam się bać i nie wiedziałam,o co chodzi,pomyślałam,że może przychodzą do mnie jakieś wiadomości z opóźnieniem,sprzed kilku dni? To nie mogło być prawdą.

xxChudiixx ;d: 3
xxChudiixx ;d: 2

Odliczanie dobiegało końca,powiedziałam chłopakom,oni nie wiedzieli o co może chodzić.

xxChudiixx ;d: 1

Nagle usłyszałam trzask. Piorun uderzył w dom,wysiadło światło. Mama oglądała TV w salonie,i zaczęła coś przeklinać pod nosem. Usłyszałam jak krzyknęła 'idę do sąsiadów po świece'. Trzaśnięcie drzwi. Nagle usłyszałam,jak coś wchodzi po schodach,zbliża się. Usłyszałam drapanie w drzwi i powolne ich otwieranie. Było ciemno jak w ***** ,a ja siedziałam sama w domu,bo brat był w robocie,a mama przecież poszła do sąsiadów po świeczki. Nagle SMS od jakiegoś numeru:

# :NIE BÓJ SIĘ CIEMNOŚCI,TO TYLKO JA W NIEJ JESTEM.

Dreszcze,drzwi zostały otwarte. Widziałam zarys sylwetki,okulary,które zostały zdjęte,i po chwili ujrzałam białe,świecące się oczy. Wiedziałam,że to koniec.

Dołączona grafika

Upomnienie za słowo wulgarne. Wyznacznikiem czy słowo należy do wulgarnych jest Słownik Języka Polskiego - jeśli nie jesteś pewna/pewien, proszę sprawdzić. Jeżeli natomiast wklejasz czyjąś pastę, edytuj słowa wulgarne przed publikacją.
HPL

  • 2

#1302

Teloc.
  • Postów: 35
  • Tematów: 2
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

The 5 Hour Video

Pierwsze wzmianki o tajemniczym pliku wideo bez nazwy pojawiły się na 4chanie w temacie poswięconym Ukrytej Sieci. Anoni ochrzcili bezimienne nagranie mianem "The 5 Hour Video".

Według szczątkowych informacji pięcogodzinny film przedstawia prawdziwe nagrania i zdjęcia zarówno żywych, jak i zabitych przez człowieka istot pozaziemskich. Część społeczności /x/ od razu określiła wideo jako mistyfikację stworzoną na potrzeby creepypasty, jednak pojawiły się pojedyncze doniesienia, że plik istnieje i nie jest w żaden sposób zmanipulowany. Z czasem grono osób, którym owiany tajemnicą film udało się znaleźć powiększyło się.

Mimo wielu starań, wideo nigdy nie odnaleziono w publicznej, dostępnej dla nas części internetu, jednak według pogłosek nagranie wciąż wędruje w najmroczniejszych częściach Ukrytej Sieci. Jedynym "dowodem" na rzeczywiste istnienie "The 5 Hour Video" są niezidentyfikowane i niepotwierdzone zrzuty ekranu.

Dołączona grafika



Nie wiadomo nic więcej na temat tego tajemniczego wideo.
  • 11

#1303

Jajcznica.
  • Postów: 4
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Mój brat wyjechał kilka lat temu do naszego taty do Niemiec w sprawach pracy. Chciał pomóc mamie w ciężkiej sytuacji rodzinnej. Wszystko było ok,ale jak każdy,miał swoje problemy,w dodatku jeden poważny,rodzinny-nasz dziadek był umierający. Chciał się oderwać od tego wszystkiego. Pracował dość ciężko,ale nie myślał o przytłaczających go problemach. Pewnego wieczoru siedząc sam ze swoim znajomym z Niemiec w domu usłyszał szept,KTOŚ wyszeptał jego imię. Na początku myślał,że to omamy,że coś mu się przesłyszało,ale to było dość dobrze słyszalne,a jego znajomy potwierdził to,że usłyszał jego imię wyszeptane przez coś lub kogoś... Ale...jak? Przecież byli sami w domu. Za jakiś czas zadzwoniła do niego mama z bardzo smutną wiadomością... Powiedziała mu,że dziadek niestety przegrał walkę z chorobą i zmarł 30 minut temu. Mojego brata przeszedł dreszcz.
-Dziadek...?
  • 0

#1304

mbbacia.
  • Postów: 61
  • Tematów: 4
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Witam kiedyś napisałem kilka past które nawet się spodobały, były one o tematyce gier. Potem jednak mi się znudziło, tak więc postanowiłem dodać coś od siebie. Miłego czytania.

The Elder Scroll V: Skyrim - Zakon Zapomnianego Orła

Ostatnio dorwałem co prawda nie najnowszą, ale kultową wręcz gierkę Skyrim. Grałem w poprzednie części TES, ale piątka przekroczyła wszelkie me oczekiwania.

Ten otwarty świat, piękna grafika, nieliniowa fabuła i mnóstwo całe mnóstwo misji oraz możliwości rozwoju postaci... Wiem że gra jest sprzed dwóch lat niestety nie było mnie w tamtym okresie czasu stać na nowy komputer na którym dałbym radę grać w Skyrima bez przycinek. Spędzałem w grze całe dnie, zacząłem zaniedbywać szkołę oraz dziewczynę, kumpli i praktyki. Wtedy byłem całkowicie pochłonięty grą i nic mnie nie interesowało, zachowałem się zupełnie jak małe dziecko które dostało swą pierwszą konsole.

Z czasem gra stała się już mi znana "od deski do deski" co nie sprawiało mi już takiej frajdy kiedy po raz 40 tworzyłem nowego, innego bohatera rozpoczynając przygodę od nowa. Zacząłem więc sięgać po modyfikacje, aby urozmaicić sobie godziny które spędzałem przed komputerem. Trafiłem do największej "kopalni" modów, na stronę Nexusa. Są ich tam tysiące! Aż nie mogłem się zdecydować jakiego moda pobrać na początku, zależało mi głównie na urozmaiceniu rozgrywki poprzez dodanie nowych miast, misji czy jaskiń do zwiedzania.

Trafiłem na dość świeżą modyfikację która nazywała się "Zakon Zapomnianego Orła". Według opisu owa modyfikacja wprowadzała do gry potężną gildię do której mogliśmy się przyłączyć. W Skyrim można było trafić na księgi opisujące różne stare zakony, lecz oprócz Siwobrodych(którzy nie koniecznie takim zakonem byli) nie było nic więcej. Ten mod wszystko to zmieniał. Prócz zakonu w grze pojawiały się także 4 nowe postaci, kilka misji nie związanych z fabułą oraz wielka świątynia do zwiedzania. Jednak coś było nie tak..

Problem rozpoczął się już w chwili gdy chciałem go pobrać. Ważył 117 mb czyli nie specjalnie dużo, więc chciałem to uczynić od razu. Używałem specjalnego Menagera do pobierania modów ze strony Nexusa, nawet nie wiecie jakie było moje zdziwienie kiedy Menager wyświetlił błąd, że takowy link nie istnieje. Byłem w szoku nigdy nie spotkałem się z takim błędem. Postanowiłem więc pobrać bezpośrednio ze strony, co okazało się moim największym błędem..

Gdy modyfikacja była już na moim komputerze, zainstalowałem ją niezwłocznie, zrobiłem sobie coś do jedzenia i ze słuchawkami na uszach włączyłem Skyrima. W menu niewiele się zmieniło. Była nowa opcja, tuż pod "Wczytaj grę" nazywała się "Historia zakonu". Zdziwiony niesamowicie uruchomiłem jak się okazało animację której nie zrozumiałem.. Muzyka zmieniła się na przykrą i smutną, a sama animacja była dosyć ciemna i niewiele było na niej widać. Nawet ustawienie gammy nic nie dało. Trwała niecałe 3 minuty, podczas jej trwania w tle kilka razy można było usłyszeć niewyraźnie słowa prawdopodobnie po arabsku(??) nie jestem pewien. Kilka razy było tylko widać zarys postaci w kapturach i płaszczach które coś niosły(??), a pod sam koniec pojawił się duży biały napis "Last Player" który zaczął spływać po ekranie niczym krew nie zmieniając koloru.

Byłem trochę roztrzęsiony, ale nie przejąłem się tym na tyle, aby nie rozpocząć gry. Wczytałem moje stare nagranie na którym miałem już wysoko rozwiniętą postać, bo chciałem od razu zbadać świątynie w której to jak doczytałem potem znajdował się potężny artefakt. Pojawiłem się niedaleko Pękniny i od razu podbiegł do mnie Kurier, aby wręczyć mi list. Zacząłem go czytać niestety moje obawy potwierdziły się ponieważ tekst nie był po angielsku, a w dziwnym języku który do bólu przypominał arabski. Zignorowałem więc list i udałem się na Gardło Świata najwyższą górę w Skyrim bo to tam znajdować się miała świątynia.

Docierając na miejsce zastanawiałem się dlaczego po drodze nie spotkałem żadnego potwora, ani człowieka! Klimat też stał się bardziej mroczny. Pogoda była ciągle deszczowa, a obraz miejscami czarno-biały co uznałem za błąd twórcy moda. Na specjalnej mapie którą automatycznie dostajemy w ekwipunku widziałem, że świątynia leży zaraz pod Klasztorem Siwobrodych. Jak wszedłem do środka znowu osłupiałem! Wszyscy czterej siwobrodzi leżeli martwi jeden obok drugiego. Wtedy to już na pewno nie mógł być błąd, a celowe działanie, tak więc przeszło mi przez myśl nawet to, aby wyłączyć grę i dać sobie spokój. Niestety ciekawość zwyciężyła..

W podłodze był właz który prowadził do świątyni zakonu. Kiedy już znalazłem się w środku od razu w słuchawkach usłyszałem cichy dźwięk. Nie wiem czy potrafię wam go dostatecznie opisać, ale było to coś jakby grupa ludzi wydawała z siebie "Ommm Ommm", a dźwięk ten roznosił się po pomieszczeniach, tworząc echo. Z początku było cicho mimo że miałem mocno podkręcone głośniki, z czasem stawało się coraz głośniej. Z początku pojawiłem się w dużym kwadratowym kamiennego pokoju. Obraz był czarno-biały, i lekko psychodeliczny co wprawiło mnie w zakłopotanie. Udałem się więc w stronę wielkich żelaznych drzwi.

Co chwilę na kilka milisekund pojawiał się obrazek, każdy przedstawiał coś innego nie byłem w stanie nawet zauważyć co na nim widniało. Za drzwiami włączył się automatycznie filmik. Było to nagranie z kamery data wskazywała 19.02.1998, z początku widać było tylko białą ścianę, jakość była nieco starawa, na pewno wiecie jak to wygląda jeżeli oglądaliście starsze nagrania. Po chwili przed kamerą usiadł młody mężczyzna. Miał lekki zarost, kręcone czarne włosy i mocno piwne oczy. Zaczął mówić do kamery niezrozumiałe dla mnie słowa w dziwnym języku, o dziwo pojawiły się napisy po angielsku. Nie pamiętam wszystkiego, ale było to mniej więcej tak:

-Dzisiaj Deleus Vicion(nie jestem pewien czy właśnie tak go nazwał) podarował zakonowi ciekawy przedmiot który według niego może pomóc nam nad usuwaniem śladów z miejsc obrzędów - w tym momencie ktoś krzyknął z daleka czy już gotowe, mężczyzna odpowiedział że już kończy i kontynuował
-Nie mam już czasu, aby o tym mówić, zresztą wspominałem w poprzednich nagraniach. Teraz będziemy przygotowywać się do obrzędu w Nevadzie, a potem druga grupa w tajnym schronie w Grenlandii. Zapewne to nagranie oraz specjalne dane które chcemy ukryć wyląduje w kolejnej grze, bardzo dobrze ukryte.. - kamera wyłącza się.

Po tym jak filmik się zakończył w grze stałem przed wielką tablicą, podobną do tych na których spisane były Smocze Krzyki. Lecz znaki na niej wyryte były inne i wyglądały jak te które widziałem na nagraniu, czy w liście który dostałem od Kuriera. Głośniejszy stał także się ten dominujący dźwięk "Ommm , ommmm", najwyraźniej stałem w jego centrum.

Nie widziałem dalszej drogi więc wyłączyłem grę i posiedziałem chwilę w ciszy układając sobie to wszystko w głowie. W końcu doszedłem do kilku wniosków które zaszokowały mnie. Najwyraźniej zakon jest jakąś potężną organizacją, która na pewno wciąż istnieje. Na filmie mężczyzna sugerował że modyfikacja powstała tylko po to, aby ukryć cenne informacje i nie ma żadnego związku z grą. Upewniłem się kiedy wchodząc na stronę Nexusa zobaczyłem że moda już nie ma, a został on ukryty jako prywatny, i potrzeba hasła, aby go pobrać. Napisałem nawet do administracji i dowiedziałem się że zdążyły go pobrać 3 osoby.

Strasznie zainteresowała mnie ta sprawa tak więc muszę poszukać więcej informacji na temat owego zakonu. Niestety w internecie nie ma żadnych informacji, więc pozostaje mi szukanie w Ukrytej Sieci Tor. Postaram się także skontaktować z dwiema innymi osobami które pobrały modyfikacje, aby spytać ich o pomoc w poszukiwaniach. Jeżeli nie jest to żart to na pewno w Depp Web znajdę jakieś informacje którymi natychmiast się z wami podzielę... I wybaczcie brak zdjęć niestety szok sprawił że nie pomyślałem o ich zrobieniu, a w grze Print Screen nie działał, co dziwniejsze gdy teraz chcę uruchomić grę wyskakuje błąd w tym dziwnym języku...

Użytkownik mbbacia edytował ten post 25.07.2013 - 09:08

  • 7

#1305

mizantrupia.
  • Postów: 25
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

tytuł: the smiling man
autor: blue_tidal


wyjaśnienie: post pojawił się na subreddicie "letsnotmeet". w odróżnieniu od nosleep, które mimo wszystko jest pewną zabawą w udawanie, przeżywanie wspólnie kolejnych części opowieści, zgadywanie i szlifowanie umiejętności literackich, znajdujące się tam historie zazwyczaj są prawdziwe.






Jakieś pięć lat temu mieszkałem w centrum dużego miasta w Stanach Zjednoczonych. Zawsze byłem typem nocnego marka, czego nie można było powiedzieć o moim współlokatorze. Kiedy on kładł się spać, mnie dopadała nuda. Dla zabicia czasu chadzałem na długie spacery i spędzałem je na rozważaniach o życiu.
Przez cztery lata wybierałem się na te późne przechadzki samotnie i nigdy nie miałem powodów, żeby się bać. Zawsze żartowaliśmy z moim współlokatorem, że w tym mieście nawet dilerzy narkotyków są uprzejmi.
Ale to wszystko zmieniło się w jeden wieczór.
To była środa, coś koło pierwszej, drugiej w nocy. Przechodziłem akurat obok patrolowanego przez policję parku, dość daleko od mojego mieszkania. Była bardzo cicha, spokojna noc, nawet jak na środek tygodnia. Rzadko kiedy mijał mnie samochód, nie spotkałem żadnego innego spacerowicza. Park, jak przez większość nocy, był zupełnie pusty.
Oddaliłem się od głównej drogi i spacerowałem boczną, gorzej oświetloną ulicą. Zauważyłem go mniej więcej w tym momencie, kiedy postanowiłem już zawrócić do mojego mieszkania. Na drugim końcu ulicy, po mojej stronie, dostrzegłem sylwetkę mężczyzny. Tańczył. To były dziwne ruchy, przypominały walca, ale kończył każdy segment dziwnym, dużym krokiem do przodu. Można by uznać, że to był taniec i chód jednocześnie. Skierowany prosto na mnie.
Uznając, że jest najprawdopodobniej pijany, postanowiłem zejść do krawędzi chodnika, jak najbliżej drogi, żeby dać mu więcej miejsca. Im bardziej się zbliżał, tym bardziej widoczna stawała się gracja w ruchach. Był bardzo wysoki i rachityczny, miał na sobie stary garnitur. Tańczył coraz bliżej mnie, w końcu mogłem dostrzec nawet jego twarz. Oczy miał szeroko otwarte i dzikie, głowę odchyloną lekko do tyłu, pusty wzrok zaślepiony w niebo. Jego usta rozciągnęły się w boleśnie szerokiej parodii uśmiechu.
Widząc to, postanowiłem przejść na drugą stronę ulicy.
Oderwałem od niego spojrzenie i przeszedłem przez pustą drogę. Gdy dotarłem do przeciwnej strony, zerknąłem do tyłu... i stanąłem jak wryty. Przestał tańczyć i stał jedną nogą na ulicy, drugą na krawężniku, idealnie równolegle do mnie. Miał twarz zwróconą w moją stronę, ale dalej obserwował niebo. Nadal uśmiechał się karykaturalnie szeroko.
To było dla mnie wybitnie niepokojące. Zdenerwowany zacząłem iść dalej, ale zatrzymałem spojrzenie na mężczyźnie. Nie poruszył się.
Kiedy zaczęła nas dzielić dość rozsądna odległość, odwróciłem się od niego na chwilę, by zerknąć na chodnik przede mną. Był kompletnie pusty. Na ulicy również nie było żadnego samochodu. Wciąż podenerwowany wróciłem wzrokiem do miejsca, w którym stał, by go tam nie odnaleźć. Na ułamek sekundy poczułem, że mogę już odetchnąć z ulgą. Dopóki znów go nie zauważyłem. Przeszedł przez ulicę i teraz lekko przykucnął. Nie byłem pewien, jak daleko się znajduje, było ciemno - ale z całą pewnością mogłem stwierdzić, że jest zwrócony w moją stronę. Nie patrzyłem na niego tylko jakieś dziesięć sekund, więc musiał poruszać się szybko. Byłem w takim szoku, że stałem tam przez jakiś czas, wpatrując się w niego. Nagle znów ruszył ku mnie. Robił gigantyczne, przesadzone kroki, dotykając chodnika tylko czubkami butów. Wyglądał zupełnie jak postać z kreskówki, która dramatycznie się skrada. Z tym że on poruszał się bardzo, bardzo szybko.
Chciałbym powiedzieć, że w tym momencie uciekłem, wyciągnąłem gaz pieprzowy lub mój telefon, cokolwiek. Ale nie. Po prostu stałem tam, całkowicie niezdolny do ruchu, kiedy uśmiechnięty facet kroczył ku mnie.
Kiedy dzieliła nas długość jednego samochodu, znów się zatrzymał. Wciąż wykrzywiając się tym groteskowym grymasie uśmiechu, wciąż wgapiając się w niebo.
Gdy w końcu mogłem wydusić z siebie głos, wypaliłem pierwszą rzecz, jaka wpadła mi na myśl. Chciałem zapytać "czego, kurde, chcesz?" wściekłym, rozkazującym tonem. Wydobyło się ze mnie tylko ciche skomlenie: "czego, kuuuu...".
Nie wiem, czy ludzie potrafią wyczuć strach, ale z pewnością mogą go usłyszeć. Sam usłyszałem go w moim głosie i to sprawiło tylko, że byłem jeszcze bardziej przerażony. Ale on nie zareagował. Po prostu stał tam i się uśmiechał.
A potem, po chwili, która była dla mnie wiecznością, odwrócił się, bardzo powoli. Zaczął oddalać się, tańcząc swoją wariację walca. Po prostu. Nie chciałem znów się od niego odwracać, więc obserwowałem go tak długo, aż niemal zniknął mi z pola widzenia. I wtedy coś sobie uświadomiłem. Już się nie oddalał. Już nie tańczył. Patrzyłem z przerażeniem, jak odległy przed chwilą kształt jego sylwetki stawał się coraz większy i większy. Wracał w moją stronę. I tym razem biegł.
Ja też zacząłem biec.
Wybiegłem z bocznej ulicy z powrotem na lepiej oświetloną, większą drogę z jakąkolwiek oznaką życia i ruchu. Obejrzałem się za siebie, ale nigdzie nie mogłem go dostrzec. Całą drogę do domu oglądałem się nerwowo przez ramię, spodziewając się zobaczyć jego głupi, cholerny uśmiech, ale nigdy się nie pojawił.
Mieszkałem w tym mieście jeszcze pół roku, ale już nigdy nie wyszedłem na kolejny spacer tak późną porą. W jego twarzy było coś, co zawsze mnie prześladowało. Nie wyglądał na pijanego ani naćpanego. Wyglądał na całkowicie i zupełnie obłąkanego człowieka. I to jest bardzo, bardzo przerażający widok.








jeden z użytkowników reddita, zainspirowany tą historią, postanowił stworzyć krótki filmik i zaprezentował go kilka dni temu.





edit: dopiero zauważyłam wielki banner na górze z zakazem wulgaryzmów, nawet w kropkach. sori. "kurde" faktycznie oddaje przerażenie i szok, ale zmieniłam.

Użytkownik guest edytował ten post 25.07.2013 - 19:22

  • 31


 


Also tagged with one or more of these keywords: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych