HaroldNie pisałem za dużo w ciągu ostatnich dni, więc postanowiłem, że zrobię to teraz.
Pierwszy raz spotkałem go, mając cztery lata. Byliśmy wtedy dziećmi. Pamiętam, jak wchodziłem do toalet i czułem zapach kostek do toalet i antybakteryjnego mydła. Te dwie rzeczy do tej pory kojarzą mi się z Haroldem. Wspominam również, jak poznaliśmy się w toalecie i Harold zapytał mnie, skąd mam tą fajną bluzę z miasteczkowym potworem. Od razu wiedziałem, że zostaniemy przyjaciółmi.
Ja i Harold wszystko robiliśmy razem. Wspinaliśmy się po drzewach, dotrzymywaliśmy obietnic i mówiliśmy, że się wspólnie zestarzejemy.
Jednak Harold miał problem. Nie radził sobie najlepiej z zawieraniem innych znajomości poza mną. Wyglądało to tak, że nieważne, gdzie bym nie poszedł, przez całe liceum, on zawsze był przy mnie.
Pomagał mi oszukiwać na testach, pomógł w znalezieniu pierwszej dziewczyny, a nawet towarzyszył mi przy kupnie pierwszego auta. Koniec końców, Harold nie miał nikogo bliskiego poza mną. Większość nocy sypiał u mnie, gotowy porozmawiać na każdy temat o każdej porze. Znał moją dziewczynę równie dobrze jak ja, co mi nie przeszkadzało, ponieważ wiedziałem, że jest jedyną osobą na świecie, której mogę zaufać.
Kiedy poszedłem na studia, Harold rzadziej się ze mną spotykał. Myślę, że doszedł do wniosku, by w końcu dorosnąć. Skończyło się na tym, że całe studia nie dostałem znaku życia od Harolda. Po studiach zwyczajnie wypadł mi z pamięci, nawet nie jestem pewien, czy istniał naprawdę, tak jak wiele moich znajomych z wczesnych lat.
Jednakże, dwa lata temu, coś bardzo dziwnego miało miejsce. Harold skontaktował się ze mną, a ja na sam dźwięk jego imienia znów poczułem się jak dzieciak.
Od czasu, gdy się ożeniłem, nie miałem możliwości spotkania, jednak w pewien weekend moja żona wyjechała, więc zaprosiłem Harolda do siebie. Siedzieliśmy całą noc, opowiadając sobie historie z czasów studenckich, śmialiśmy się z naszych problemów z dziewczynami, i muszę szczerze przyznać, że nagle... znowu byłem szczęśliwy.
W poniedziałek wróciła moja żona, a Harold najwidoczniej musiał wyjść nad ranem. Zaśmiałem się w duchu, rozmyślając, gdzie ten stary zgrywus może się teraz podziewać.
Wszedłem do kuchni, by zastać żonę we łzach. To jest właśnie część opowieści, którą chciałbym, żeby nie była prawdą. Po prostu wybrałbym tą część historii, w której siedzę z Haroldem i gadamy całą noc po ciemku w pokoju.
„Kochanie, kim jest Harold?” zaczęła pytać
Do tej chwili, w miejscu, gdzie panoszył się zapach antybakteryjnego mydła, pragnąłem, żeby był tam ktoś, o kim mógłbym jej powiedzieć.
„Kochanie, proszę, powiedz mi prawdę. Chcę usłyszeć szczerą prawdę. Z kim rozmawiałeś przez cały weekend?” kontynuowała pytanie.
Chciałbym coś powiedzieć o Haroldzie, ale prawda jest taka, że to nie była do końca osoba.
„Skarbie, musiałam wrócić wcześniej, w niedziele wieczorem. Nie usłyszałeś, że wchodzę do domu, ja z kolei usłyszałam, że z kimś rozmawiasz. Widziałam cię, musisz być teraz ze mną szczery i odpowiedzieć mi na pytanie, kto wg ciebie był u nas w sypialni w ciemnościach?”
Nagle, w toalecie, do której się przeniosłem, odlegle odczuwalny był zapach pozostawionego w tyle Harolda i… byłem tam sam.
Papuga Powyższy obraz (kolokwialny tytuł: ”Papuga”) jest jedynie rekonstrukcją oryginału Turner i Berriman pt. „Logical Imaging Technique”, obrazu wyprodukowanego przez Laboratorium Komputerowe Cambridge IV (teraz, rzecz jasna, zlikwidowane) gdzieś w roku 1983. Ten obraz, razem z kilkoma innymi przypadkowo stworzonymi-najmniej znany „Langford Basilisk”- zostały stworzone w wyniku błędu w 23 numerze Your Sinclair w dziale Fun with Fractals- generowano wzory, które od ludzkiego oka wymagają wysiłku, by je przetworzyć. Jest to tzw „Godelian shock input”, który potrafi, ujmując to bezpośrednio, zniszczyć ludzki umysł. Obraz ten co prawda nie wywołuje natychmiastowych objawów (przez opóźnione neurochemiczne substancje kodujące ten efekt), ale często „zaskakuje” kilka dni później w przypadku obejrzenia powtórzonego wzoru, który wyzwoli je z umysłu, który przypomni sobie oryginał.
ModelkaZaczął odczuwać ból ręki.
Jego nadgarstek drżał, kiedy przeciągał ołówek lekkim, szybkim łukiem po papierze. To była linia jej policzka. Miękka. Delikatnie przesunął rękę, by uchwycić subtelny zarys jej noska i rozkoszny dołek nad jej górną wargą. Następne były jej usta, delikatnie cieniowane grafitem na papierze, lecz w jego umyśle były pełne, różowe i smakowały jak nic innego na świecie. Były lekko rozchylone i mógł dostrzec perliście biały rządek jej zębów, świecących jak gwiazdki w ciemności. Lok jej kręconych włosów przylgnął do ust modelki, ale nie poruszał się pod wpływem wydychanego przez nią powietrza. Była bardzo dobrą modelką, siedziała w bezruchu godzinami, więc mógł ją malować w nieskończoność. Wokół niego walały się szkice i niedokończone obrazy, pogryzmolone w każdym możliwym kierunku, a niektóre nawet pokryte były jej krwią.
Ostrzegał ją. Powtarzał w kółko, żeby siedziała nieruchomo. Czy ona nie rozumie, jak skomplikowane jest uchwycenie ludzkiej formy? Czy nie może pojąć, że jej każdym, najmniejszym ruchem, może wszystko spieprzyć? Ale teraz już wie. Teraz jest w tym naprawdę dobra.
Zgiął swoje zmęczone dłonie i przeniósł wzrok na czoło portretowej kobiety. Nieźle, delikatne brwi, z perfekcyjną, subtelną strużką krwi płynącą spod włosów aż do czubka nosa. Ten kawałek brakującej tkanki na skroni może dodać niezwykłą strukturę dla całości i te perfekcyjne odpryski głębokiej czerwieni tworzące piękny wzór chaosu. Oh, była piękna.
W końcu, jej oczy. Okna duszy, mawiają. Jednak w jej przypadku były to okna do wnętrza głowy. Zachichotał pod wpływem jego własnej ironii. Jej oczodoły były tak samo rozdziawione niczym usta błagające o coś do jedzenia, ale w porządku. Wspaniałość jej odsłoniętej anatomii twarzy była o wiele przyjemniejsza od jakiejkolwiek pięknej kobiety. Rozgorączkowany, kierowany silnymi emocjami cieniował papkowatą próżnię oczodołów. Jego serce waliło niemiłosiernie ze szczęścia wywołanym widokiem prawdziwego, ekscytująco pięknego obrazu, który razem stworzyli.
Zlizał pot z górnej wargi i obrócił sztalugę w jej stronę.
„Widzisz?” zapytał jej, rozkojarzony pod wpływem dreszczy z powodu destrukcji i stworzenia.
„Widzisz, co stworzyliśmy?”
Modelka, skąpana we własnej krwi, siedziała nieruchomo zgodnie z jego zakazem poruszania się i nie powiedziała już nic więcej.
Świeże twarze część pierwszaCześć! Mam na imię Seth. Piszę to, przelewając wszystko na papier i miotając się po całym domu. Pisanie utrzymuje moje zdrowie psychiczne w kupie. Mam cichą nadzieję, że ktoś to przeczyta i mi pomoże.
Wszystko zaczęło się miesiąc temu. Byłem w piwnicznym gabinecie i przeglądałem w Internecie „Mystery Science Theater” trzy tysięczny raz. Telefon dzwonił tuz obok mnie, lecz nie zwracałem na to uwagi. Nigdy nikt do mnie nie dzwonił, najczęściej były do mojego brata, a połowa połączeń była z moim kuzynem. Mama wrzasnęła z góry, że jest do mnie telefon. Tak, tak, nadal mieszkam z rodzicami. Ukrzyżujcie mnie. W każdym bądź razie, odebrałem.
„Halo?” spytałem, zwracając większą uwagę na antyki robotów na ekranie komputera.
„Zaczęło się…” głos wydawał się lekko płaczliwy, brzmiał jak zarzut. Nie byłem w stanie go rozpoznać.
„Słucham…?” spytałem, zastanawiając się, kto to może być.
„Przybyli, nie mam za dużo czasu, Jeff; miałeś do mnie zadzwonić, jeśli to, co zrobiliśmy przysporzy nam kłopotów.”
Lekko zaniepokojony, powiedziałem: „Myślę, że wybrałeś zły numer. Tutaj Seth, nie Jeff”.
„NIE WYCHODŹ NA ZEWNĄTRZ!” osoba po drugiej stronie wrzasnęła. Spanikowany, natychmiast się rozłączyłem. To musiał być jakiś żartowniś, ale nie byłem pod wrażeniem dowcipu. Wstrząśnięty, w końcu o tym zapomniałem.
Dużo później, skończyłem oglądać filmiki i zgasiłem światło, po czym zacząłem wchodzić po schodach. Była nieprzenikniona ciemność, ale znałam drogę. Ta ciemność wydawała się w tym momencie niemal dusząca. Otrząsnąłem się i zacząłem wspinać po schodach na górę. Kiedy minąłem salon, zerknąłem na okno. Było tam dużo ludzi idących w jednym kierunku. Sprawdziłem godzinę, była 3 w nocy.
„To dziwne” wymamrotałem. Powlokłem się schodami do mojego pokoju, po czym położyłem się spać.
Zachowałem się jak idiota tej pierwszej nocy. Jeśli zareagowałbym w tamtym momencie, byłbym teraz bezpieczny, z dala od tego terroru. Następnego ranka, telewizor był ustawiony na wiadomości, dziwne… mój ojciec zawsze ustawiał rano kanał sportowy przed pójściem do pracy. Nigdy nie poświęcałem temu dużej uwagi, po prostu wiązałem krawat i wchodziłem do łazienki. Nieprzyjemne uczucie opanowało mnie podczas porannej toalety. Zazwyczaj musiałem walczyć o dostęp do łazienki, lecz dzisiaj nic takiego nie miał miejsca. Wyjrzałem zza drzwi swojego pokoju i zauważyłem, że drzwi frontowe są otwarte, natomiast druga, szklana para drzwi jest zamknięta. Zapadła kompletna cisza. Wyglądając na zewnątrz zauważyłem tych samych ludzi co wczoraj w nocy.
Otworzyłem drzwi.
Momentalnie ich głowy zwróciły się w moim kierunku. Cofnąłem się i wskoczyłem do środka najszybciej jak umiałem, czując, że coś przeskoczyło mi w kostce. Ich twarze nie wyrażały żadnych emocji, usta były rozchylone i ociekały krwią. Spojrzałem w dół i spostrzegłem jednego na werandzie zabierającego własne ramię; próbował mnie złapać. Mając mdłości spowodowane tym całym horrorem, rozpoznałem młodszego brata. Trzasnąłem drzwiami, solidnie je zablokowałem i wycofałem się do salonu. Telewizja zdawała relację, mówiąc, że choroba rozprzestrzenia się od południa od Kanady po Stany Zjednoczone. Wyłączyłem odbiornik i, jak się później okazało, bezsensownie krzyknąłem, chcąc sprawdzić, czy ktoś jest w domu.
Żadnej odpowiedzi.
Rozpocząłem zatem moją samotną egzystencję. Wiadomości podawano jeszcze przez kilka dni, potem zostali złapani. Wciąż popełniali ten sam głupi błąd, wracali po ciemku do domu. Elektryczność cały czas działała; podejrzewam, że ktoś w elektrowni pozostawił włączniki otwarte. A może tylko północna część Nowej Anglii została opanowana, nie wiem. Internet padł, co było irytujące.
Kiedy jeszcze nadawano wiadomości, nazywano ich zombie, powracając do wytartych schematów. Myślę, że takie określenie jest odpowiednie. Mam na myśli to, że niewiele są w stanie zrobić i z całą pewnością są martwi; chodzą dopóki nogi kompletnie im nie zgniją i nie odpadną, po czym się czołgają aż dosłownie całkowicie się nie rozlecą. Kiedy mają nogi, są szybkie. Podejrzewam, że właśnie tak napadnięto na moją rodzinę.
Użytkownik Nicole-collie edytował ten post 11.08.2013 - 23:49