Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#1426

Nicole-collie.
  • Postów: 783
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Difchil



Difchil to pasożyt. Mikroskopijne paskudztwo, które wnika do organizmu przez kanały łzowe lub cebulki rzęs. Okrąża gałkę oczną i zakleszcza się na siatkówce oka. Specjalnym aparatem zbiera informacje z twojego układu nerwowego; rozpoznaje rodzaj przesyłanego impulsu, kiedy nie jesteś świadomy (podczas snu)… wie o Tobie dosłownie wszystko: kim chciałbyś być, to, czego nienawidzisz lub to, czego się boisz najbardziej.

Na początku zaczyna blokować wszelkie pozytywne impulsy, więc możesz się czuć trochę zdezorientowany, bardziej przygnębiony i zmęczony, lecz prawdopodobnie zignorujesz te objawy. Może weźmiesz kilka tabletek przeciwbólowych z uwagi na ból głowy, który od teraz będzie ci jeszcze długo towarzyszył.
Zaczniesz mieć… myśli, o które nigdy byś się nie posądzał. Nigdy przecież nie wyobraziłbyś sobie własnego ojca powieszonego za własne jelita na ościeżnicy. Jasne, że nie zawsze się ze sobą zgadzacie, ale nigdy nie chciałbyś go skrzywdzić!
Ale właśnie to sobie wyobraziłeś, widziałeś to w swoim umyśle…

I… spodobało ci się.
Pasożyt wzmacnia sygnał dotyczący twoich lęków i tworzy ich projekcje w życiu codziennym.

Powiedzmy, że nienawidzisz pająków, budzisz się pewnego ranka i znajdujesz jednego na poduszce, kolejnego w ulubionym kubku od kawy, jeszcze innego pełzającego po twarzy Twojej ukochanej, kiedy nachylasz się, by ją pocałować. Jednak kiedy chcesz go strząsnąć pająk znika, jakby nigdy go tam nie było. Uderzasz swoją dziewczynę w twarz, chcąc się tego czegoś pozbyć i czujesz się szczęśliwy, kiedy to znika. Ponieważ nienawidzisz pająków, prawda?

Niedługo potem pasożyt manipuluje Tobą, żebyś zniszczył wszystko, co dla ciebie cenne i wszystkie bliskie ci osoby, ponieważ doskonale wie, że może Tobą kierować, a Ty nawet się nie zorientujesz. Dla innych staniesz okrutny, ironiczny i pokręcony. Samotny. Morderca? Od kiedy?

Wiesz… kiedy ludzie mówią, żebyś nie pocierał oczu to mają ku temu ważny powód.

Dołączona grafika
  • 5

#1427

YhdenEnkeli.
  • Postów: 24
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Moja pierwsza Creepypasta, napisana poniekąd w oparciu o przeżycia podczas gry.

Don't Starve.


Dostałam od chłopaka grę survivalową - Don't Starve. Może na początek powiem co nieco o grze, żeby wszystko było jasne. W grze mamy do wyboru kilka postaci, na początku jedną, chłopca imieniem Wilson. W grze chodzi o to, by przeżyć jak największą ilość dni. Im więcej dni przeżyjesz, tym więcej postaci odblokujesz, i nawet, jeśli umrzesz, dostępne już będą nowe postacie. Każda postać ma jakąś właściwość. Wilson jest Jest naukowcem dżentelmenem, który został uwięziony przez demona w tajemniczym i dzikim świecie. Jego umiejętnością, a raczej cechą specjalną jest broda, którą po zgoleniu można użyć do różnych fajnych rzeczy. Na czym polega gra? Chodzisz Wilsonem po mapie, polujesz na zwierzęta, rozpalasz ogniska, by nocne zjawy Cię nie zabiły, jesz, budujesz różne urządzenia. Gra jest bardzo realistyczna - masz poziom głodu, zdrowia oraz samopoczucia (poczytalności). Jeżeli jest ciemno, a ogień dogasa lub Twój bohater boi się ciemności, poziom jego poczytalności bardzo szybko spada. Dzieje się tak również po zjedzeniu na przykład grzybów, lub pająków. Jeżeli poziom poczytalności spadnie bardzo nisko, Twój bohater widzi zjawy już w ciągu dnia, mogą one go zabić, ekran staje się czarno-biały, muzyka naprawdę poryta, wszystko się trzęsie a Ty sam... Uciekasz w realnej panice, by Twój bohater przeżył choć dzień dłużej. Poza tym możesz zamarznąć, jedzenie się psuje, ale można przedłużyć jego przydatność do spożycia poprzez ugotowanie go czy upieczenie, jesteś w stanie nawet podpalić las, jeżeli nie dopilnujesz ogniska bądź rozpalisz je zbyt blisko drzew. Poza tym istnieją stwory i dziwne zwierzęta, przed którymi lepiej uciekać, jeżeli nie żyjesz minimum kilkadziesiąt dni i nie masz odpowiedniej broni oraz pancerza. W innym wypadku możesz je zabić i pozyskać od nich ciekawe surowce. Zaczynajmy!

Grałam Wilsonem już kilka dni, bodajże 9, więc odblokowała mi się kolejna postać - Willow. To dziewczynka, która zawsze ma przy sobie zapalniczkę, nie musi więc rozpalać ognisk, a tylko chodzić z zapalniczką, i tak przeżyje noc. Gdy jest zdenerwowana, zapala ogień sama, np. podpala drzewo. Więc...

Gram sobie Panną Willow "Podpalaczką". Generalnie było milo, do czasu... Włączyłam jakiegoś moda, a że nie znam dobrze angielskiego, nie wiedziałam jak tragiczne w skutkach będzie moje posunięcie. Ale o tym później. Willow była głodna, a ja chciałam sprawdzić, co się stanie, gdy podam jej coś zepsutego do jedzenia. No i podałam... Willow powiedziała mi, że to było obrzydliwe. Ja w tym momencie pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam, chociaż nawet wcześniej nie było mi niedobrze. Uznałam to wtedy za przypadek. Gram dalej. Willow zabiła pająka, postanowiłam go zjeść. Ześwirowała. Delikatnie spadł jej poziom poczytalności, jednak na tyle, że widziała już od czasu do czasu zarysy zjaw i obraz delikatnie stracił na nasyceniu kolorów. W tym momencie zakręciło mi się w głowie i na kilka sekund zrobiło mi się ciemno przed oczami. Kiedy się ocknęłam, zauważyłam, że Panna Willow ze zdenerwowania podpala drzewo. I tu zaczął się horror... Bowiem mod, którego uruchomiłam, spowodował, że po pierwszym zapaleniu czegokolwiek, Willow musi palić wszystko na swojej drodze, inaczej jej poziom poczytalności spadnie do zera. Siedziałam na krześle, nie mogłam oddychać, było mi gorąco i oblewały mnie zimne poty, czułam mrowienie w całym ciele. Pomyślałam sobie, cholera... Co to za ***? Po co on mi to dał?! Kto w ogóle zrobił taką grę?! Chciałam już wyłączyć grę, ale nie mogłam, no ***, nie mogłam. Uświadomiłam sobie, że coś jest naprawdę bardzo nie tak. Minęło może 5 minut, ja nadal biegałam Willow i paliłam wszystko, ale... miałam mały problem. Spaliłam już wszystkie większe lasy, zostały tylko pojedyncze drzewa i krzaki, których palenie wcale nie satysfakcjonowało Willow Podpalaczki. Musiałam szukać drzew jednocześnie uciekając przez zjawami już całkiem namacalnymi, bo poziom poczytalności mojej podopiecznej spadł do... zera. Zastanawiałam się, jakim cudem żyje, cóż. Widocznie mogła żyć w nieskończoność, ale co to za życie, gdy nawet ogień nie chroni Cię przed zjawami i musisz uciekać, a Twoja ukochana zapalniczka jest zupełnie bezużyteczna? Ekran był całkiem czarno-biały, pełny zjaw, ognia, zgliszczy, cały drgał. I ta muzyka... Czułam się jakbym umierała. Może dlatego, że umarła Willow, bo uciekając w popłochu, walcząc o życie, zapomniałam o życiodajnym przecież pożywieniu. Zaczęłam płakać i zrobiło mi się naprawdę przykro. Pomyślicie, że to dziwne. Jednak nie było w tym nic dziwnego. Lubiłam Pannę Willow nie tylko przez to, że zawsze miała przy sobie ognia i lubiła ogień - jak ja. Tyle, że ja nie byłam piromanką, no, może zdarzyło mi się raz w dzieciństwie podpalić fotel. Ale kto z Was nie zrobił czegoś podobnego, gdy miał 6 lat? Byłam przybita, moja Willow, moja córeczka, którą zajmowałam się tak długo i dbałam o nią, zginęła tylko przez to, że jej mamusia olała edukację angielskiego. Mogłabym obwiniać co prawda tego, kto zasadził tak mało drzew. Jednak ile by ich nie było, moja mała, kochana Podpalaczka i tak by zginęła. Obwiniałam siebie, przez co czułam się jeszcze gorzej, jakbym straciła nie postać w grze, ale prawdziwego przyjaciela. Po kilku minutach płaczu powiedziałam sobie "Dość!". Chciałam wyjść z gry, ale nie mogłam jej zamknąć. Żadnym sposobem, nie chciał się wyłączyć nawet komputer. Siedziałam więc i patrzyłam na martwą Willow leżącą na czymś, co kiedyś było ziemią porośniętą kwiatami i marchewkami, a teraz jest już tylko wielkim obszarem zasypanym popiołem, resztkami niedopalonych gałęzi i zabitych króliczków. Mogłabym tak siedzieć całą noc i opłakiwać moją małą Willow, w końcu zginęła tak młodo i tak tragicznie, ale... Uświadomiłam sobie, że czas na mnie. Poczułam okropny chłód i wydawało mi się, że sztywnieje. Dotarło do mnie, że skoro ja czuję to, co Willow, to umrę jak ona. W panice poszłam do kuchni na papierosa, weszłam na czat w telefonie i zaczęłam żegnać się z przyjaciółmi szybko opowiadając im co się stało i przestrzegając przed grą w ogóle. Byłam roztrzęsiona, modliłam się do Boga, powtarzałam sobie ciągle "Nie, nie wierzę... No ***! To nie może być prawda! Nie! To nie prawda! Nie mogę zginąć przez jakąś pieprzoną grę!". Napisałam też SMS-a do chłopaka. "Kocham Cię skarbie, zawsze będę Cię kochała... Przepraszam." Uświadamiając sobie, że on też lubi grać w tę grę i na pewno odblokował już Willow dopisałam tylko "Mam nadzieję, że się nie spóźniłam". Wyobrażałam sobie najgorsze. Mojego Maksa leżącego na podłodze przed komputerem, zimnego, sinego, sztywnego. Pewnie już dawno wypuścił z płuc ostatnią część powietrza, jaką było mu dane się zaczerpnąć. Ciekawe, jak to było. Czy Willow przyszła po niego? Czy umarł po prostu? Czy jest w niebie? Czy jest gdziekolwiek? Zastanawiałam się, co stanie się ze mną. Czy zobaczę go po drugiej stronie. Już nic nie miało dla mnie znaczenia. Siedziałam i płakałam, nie mogąc uwierzyć w to, że te wszystkie cholerne opowiadania o grach czy serialach być może mają w sobie chociaż ziarno prawdy. A może to kara za to, że nie wierzyłam w te wszystkie postacie z horrorów? Skoro gra potrafi zabić, to dlaczego nie może stać teraz za mną Krwawa Mary i powoli przybliżać palców do moich oczu, aby mnie oślepić? Nie musiałaby, byłam już wystarczająco ślepa. Ślepa na wszystkie rzeczy, jakie dzieją się dookoła, a które ludzie określają bujdą, zabobonami czy wyobraźnią. Ale teraz otworzyłam oczy. I chociaż sen mnie morzył, nie chciałam ich zamykać. Po prostu siedziałam i płakałam. Dopalałam papierosa, miałam już wracać do komputera, gdy nagle poczułam uderzenie gorąca i uczucie ścisku w płucach. Czułam się, jakby z każdym oddechem część powietrza zostawała w płucach i jakbym miała coraz mniejszą ich pojemność. Pobiegłam do pokoju i położyłam się na łóżku, zwinęłam się w kłębek i owinęłam się kołdrą. Leżałam tak i powoli dochodziłam do siebie. Spojrzałam na komputer. Był wyłączony. A ja czułam się już prawie całkiem dobrze, zostało już tylko uczucie gorąca i drgawki. Wszystko przeszło po czasie, a ja zasnęłam. Następnego dnia usunęłam z komputera Don't Starve. Chłopak żył, ja żyłam, wszystko było w porządku. Obiecałam sobie, że już nigdy nie będę w to grała.

Myślicie, że to koniec opowieści? Nie, niestety nie.
Kilka dni temu siedziałam na internecie i oglądałam gameplay'e. Natrafiłam na Don't Starve: Willow. Włączyłam, pomyślałam sobie, co może mi się stać, skoro nie gram, a tylko oglądam. I co? Jak pewnie się domyślacie, myliłam się. Tym razem jednak było dużo, dużo lżej dla mojego organizmu. Doświadczyłam tylko kilkukrotnego "resetu" mózgu. Oglądnęłam minutę filmiku, po chwili przestałam myśleć, ruszać się i reagować na kilkanaście sekund, nagle "przebudzenie" z głośnym świstem w uszach i wielkim ciśnieniem w czaszce. Tak kilka razy. Nie do końca wiedziałam co się dzieje i czułam się, jakbym była naćpana, ostre zaburzenia świadomości. Wyłączyłam filmik i wszystko wróciło do normy.

Ostrzegam Was bardzo kulturalnie, ze względu na Wasze dobro, nie grajcie w DS na tym pieprzonym modzie, a na pewno nie Panną Willow "Podpalaczką". Poza tym grę polecam w postaci Wilsona i bez moda. Jak się mod nazywa? Nie pamiętam, coś ze słowem "curse", więcej nie powiem, bo nie uczyłam się jego nazwy na pamięć, włączyłam i o nim prawie zapomniałam.


  • 9

#1428

Samara26.
  • Postów: 5
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

Kolejna pasta która już była. Jeżeli kolejny raz zamieścisz coś bez sprawdzania, poleci warn !
edycja:
ultimate

  • -2

#1429

Amymone.
  • Postów: 78
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Pierwszy śnieg
First snow

Chwyta pełną garść i wrzuca do moich otwartych ust.
Zimny. Chrzęści mi w zębach i staje się niemal lepki. Smakuje jak żelazo. Jak krew.
Smak śniegu to w większości resztki jedzenia, ślina, bakterie i martwe komórki na twoim języku.
Wciąż mogę zobaczyć każdy moment tamtego dnia. Odtwórz. Przewiń. W zwolnionym tempie. To wszystko tam jest, film, zamknięty w mojej głowie na resztę życia.
Padał dziś śnieg. Rankiem, siedząc w samochodzie, zobaczyłem pierwsze płatki. Poczułem dreszcz. Od tamtej chwili taśma wciąż się odtwarza. Przewija. Odtwarza od początku.
Miałem osiem lat.
Tata rzucił na moje łóżko zimowe buty.
- Chodź.
- Ale jest mróz.
Zaśmiał się głębokim, ryczącym śmiechem, za którym tak tęsknię.
- Nie ma powodu do strachu.
- Nie boję się.
- To tylko las. Popatrz na ten cały śnieg, będzie świetnie! Weźmiemy sanki.
- Nie jestem dzieckiem.
Uśmiechnął się i wyszedł.
Kiedy nakładałem buty, krzyknąłem do niego:
- Ale nie na cmentarz!
Las bez liści. W zimie każde ogołocone drzewo staje się drewnianym krzyżem.
Korytarz, schody w dół. Tata rzuca mi rękawice.
- No to idziemy do iglastego.
Śnieg sięga mi za kostki. Przedarliśmy się przez chodnik do małej koleiny, która zwykle jest ścieżką.
Kilka kroków do drzew, tata się zatrzymał. Zamknął oczy, rozrzucił ręce na boki i wciągnął zimne powietrze głęboko do płuc. Uśmiechnął się.
Odsunąłem czapkę z czoła i popatrzyłem na niebo.
- Nie ma nawet trzeciej.
Otworzył oczy, spojrzał i wzruszył ramionami.
- Jest zima.
Pomiędzy wiecznie zielonymi gałęziami ledwo dało się dostrzec niebo. Ciemnozielony był ciemnoszarym. W oddali szarość zamieniała się w czerń.
- Tato, tam chyba jest ciemniej.
- Łatwo cię wystraszyć, co nie?
Wziął garść śniegu, więc szybko się odwróciłem.
- Hej, nie rzucę w ciebie.
Czekałem, ale nic mnie nie uderzyło. Powoli obróciłem się w jego stronę. Prawą rękę wyciągał w moją stronę, wnętrzem dłoni do góry, z małą kulką białego śniegu.
Żuł coś.
- Spróbuj.
Powiedział mi o bakteriach i martwych komórkach na języku.
Kiedy go próbujesz, kiedy zjadasz śnieg, zjadasz samego siebie. Twoje własne umierające komórki. Oczywiście nie wyraził się w taki sposób.
Tata zawsze lubił zimę. Kiedy byłem za mały, żeby chodzić, ciągnął mnie na sankach. Nosił na ramionach. Pewnego dnia szedłem przy jego boku. To było dziwne, iść przez zimowy krajobraz bez celu lub przyczyny. Tylko iść do lasu i wrócić.
- To jest natura.
- Wiem.
- Prawdziwe życie, nie to, co pokazują w telewizji.
- Tato...
- Nie, naprawdę, to jest świat, w którym żyjemy. Musisz to zrozumieć. Musisz tego doświadczyć. Nie będziesz prawdziwym mężczyzną, dopóki nie poczujesz i powąchasz i posmakujesz świata dookoła ciebie.
Ciemna szarość na jasnej szarości.
- Tato, czy coś tam jest?
- To tylko wiatr i twój umysł.
Szarość znika wśród innych.
- Ale są tutaj jelenie i inne zwierzęta, prawda? Jesteś pewien, że nie ma tu żadnych wilków?
Tata zaśmiał się. A potem znowu. Mój żołądek ściska się na myśl o jego głębokim, ryczącym śmiechu.
Chwycił garść śniegu. Nie byłem przygotowany na białe zimno, które pokryło całą moją twarz.
Białe zimno. W tamtym świetle wyglądało na szare.
Walka na śnieżki.
On rzucił, ja rzuciłem, on rzucił kolejną, ja uciekłem, on gonił. Rzut, pościg, rzut, pościg, aż do utraty tchu.
Schowałem się za drzewem, on rzucał w nie śnieżkę za śnieżką i drobny pył sypał się na mnie. Szybkie rzuty jedną ręką, jak ludzki karabin. W końcu przerwał, a ja wyskoczyłem zza drzewa, żeby rzucić w niego wielką, twardą śnieżką.
Trafiłem go w pierś.
Tylko jedna z jego śnieżek ominęła moją twarz.
Obaj wybuchnęliśmy śmiechem.
To szczęście czuł tylko zimą, tylko tam.
Zamknął oczy i znowu odetchnął głęboko.
- To jest życie!
Wziąłem śnieg w obie ręce.
- Nie jestem głupi!
Całym swoim ciężarem przycisnął moją twarz do śniegu. Krzyknąłem, a on roześmiał się.
- Puść mnie!
- Nie, dopóki nie staniesz się mężczyzną.
- Zabijesz mnie!
- Więc stań się mężczyzną!
- Jestem mężczyzną, jestem! Puść mnie!
- Nie, masz go zjeść.
- Co?
Wyciągnął dłoń ze śniegiem, szarym jak świat dookoła nas.
- Spróbuj.
- Dlaczego?
- Pewnego dnia mi podziękujesz.
Uwolniłem jedną z rąk. Wziąłem śnieg.
- Jesteś szalony, tato.
Zjadłem kęs.
Obrócił mnie na plecy.
- No, teraz jesteś mężczyzną.
- To jest obrzydliwe.
Podniósł się z ziemi.
- To tylko śnieg.
- Smakuje inaczej niż wcześniej.
Wyszczerzył zęby.
- Może są tam wilcze siki?
- Mówię poważnie. Patrz, jakieś ciemniejsze plamki.
- O mój Boże, nie powinieneś tyle słuchać swojej matki.
Zabrał resztkę śniegu z mojej dłoni i rzucił między drzewa.
Nie zobaczyłem, gdzie upadła. Świat był tak ciemny, że nie widziałem wiele.
- Tato, jest naprawdę ciemno.
- Nie ma nawet czwartej.
- Proszę, idźmy do domu.
Strzepał śnieg z ubrania.
- Dobra.
Wracaliśmy po naszych śladach. Drzewa wydawały się stać bliżej siebie, niż wcześniej. Niebo było bardziej szare niż czarne. Gdzieś po prawej szarość poruszyła się wśród innych szarości.
- Tato, tam naprawdę coś jest.
Możesz poczuć, że inni są zdenerwowani. Możesz zobaczyć, że lekko mrużą oczy. Tata tak zrobił.
- Nic tam nie ma.
- Jesteś pewny, że tą drogą przyszliśmy?
Wskazał na ślady stóp na śniegu.
- Te są twoje.
- Na pewno jesteśmy sami?
Rozejrzał się szybko dookoła. Ja także, ale szarość była ciężka, dusząca, nieprzenikniona. Różne odcienie szarości, we wszystkich kierunkach. Ścieżka ze śladów była naszym jedynym przewodnikiem.
Zwiększył tempo.
- Tak, jesteśmy sami.
- Ok.
Nie wspomniałem, że coś szarego poruszało się w szarości, po naszej prawej. Zobaczyłem, że zwraca wzrok w tamtą stronę. Przyglądał się ziemi.
Zrobił krok w lewo, bliżej mnie, potem zatrzymał się i pozwolił mi przejść. Ułamał patyk z opadłej gałęzi, która przebijała się przez śnieg.
Wystarczyły dwa duże kroki, żeby mnie dogonił. Szedł po mojej lewej. Patyk trzymał w prawej dłoni.
- Pośpieszmy się. Strasznie zimno.
Przytaknąłem. Choć głowę trzymałem prosto, oczy miałem skierowane na prawo.
Ciemna szarość, poruszająca się. Kształt większy od taty.
- Boję się.
Znowu mnie przepuścił, żeby przejść na moją prawą stronę.
- Nie ma powodu do strachu.
Robił coraz dłuższe kroki, trudno mi było za nim nadążyć.
Jego oddech, mój oddech, nasze stopy brnące przez grubą warstwę śniegu. I wiatr, szepczący, muskający gałęzie drzew. Padał śnieg.
Szliśmy szybkim krokiem.
Płatki śniegu były szare.
Skierował głowę lekko na prawo. Ciemnoszary kształt wciąż tam był, za drzewami, podążał, robił się coraz większy. Tata zwrócił się w moją stronę:
- Zagrajmy w coś.
Jego głos był matowy.
Przyspieszyłem.
- Chcę do domu.
- Nie masz czego się bać.
Świat był tak ciemny, że wierzchołki drzew zlewały się z niebem.
- Nienawidzę tego lasu.
- Dobra, chcesz iść do domu. Więc ścigajmy się!
Nie odpowiedziałem.
Biegłem.
Tata biegł.
Szarość biegła.
Słyszałem, jak biegnie.
Tata wyprzedził mnie.
- No dalej, możesz ze mną wygrać!
Nawet podczas biegu trzymał patyk wysoko.
- Nie dam rady biec szybciej!
- Dasz radę!
Moje nogi bolały. Moje stopy raz po raz zagłębiały się w śnieg.
- Nie mogę!
- Jesteś mężczyzną! Możesz!
Światło prześwitywało przez drzewa.
Głośny trzask łamanego drewna po naszej prawej.
Biegłem szybko, szybciej, niż kiedykolwiek mógłbym przypuszczać. Prosto przed siebie. Zaraz za tatą. W stronę światła.
Moje stopy leciały przez śniegiem.
W powietrzu unosiło się coraz więcej szarych płatków śniegu.
On przede mną, krzyczy:
- No chodź!
- Staram się!
Moje nogi, lecą.
Jakiś patyk. Albo kamień.
Lewa noga ląduje nie tam, gdzie powinna.
Krzyk, mój.
Ból w głowie. Zimno, wszędzie.
Smak zimnego śniegu i ciepłej krwi w ustach.
Jego głos.
- Wstawaj! Wstawaj!
Ręce mnie podnoszą.
Krzyk, jego.
Ręce mnie puszczają. Odbiega ode mnie.
Trzask pękającego drewna.
Niski jęk, który nie należał do niego.
- Wstawaj!
Oparłem dłonie na zimnym podłożu.
- Uciekaj!
Potem wrzasnął.
Znowu dźwięk pękającego drewna. Ciężkie, głuche odgłosy, ziemia dudniła.
- Biegnij!
Głośny łomot za mną. Trzaski wielu małych gałązek.
Nogi zrywające się do biegu. Czysta panika w moim umyśle.
Jego jęk za mną.
Minąłem ostatnie drzewo.
Biały płatek śniegu mignął mi przed oczami.
- Tatoooo!
Za mną tylko szarość. Szare niebo, zlewające się z szarymi drzewami, zlewające się z szarą nicością.
Żadnego odgłosu poza dźwiękiem wiatru.
Ścieżka, jasna szarość rozpływająca się w ciemnej szarości w oddali.
W tym miejscu film się kończy. Potem przewija. Potem gra od początku.
Policja została wezwana o 17.22.
Burza śnieżna.
Nie minęło nawet dwadzieścia minut, kiedy przybyli, a ślady były już niewidoczne.
Gdy burza się skończyła, znaleziono jego prawą rękawicę.
Każdego roku, kiedy pierwszy, biały śnieg spada z nieba, zakładam jego rękawicę. Moja ręka, jego ręka, sięga w dół, chwyta pełną garść i wrzuca do moich otwartych ust.
Zimny. Chrzęści mi w zębach i staje się niemal lepki. Smakuje jak żelazo. Jak krew.
  • 2

#1430

Lupus28.

    ¯\_(ツ)_/¯

  • Postów: 641
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Zaginiona wioska

W listopadzie 1930 roku, Joe Labelle, kanadyjski traper, dotarł do dobrze prosperującej wioski Eskimosów, usytuowanej nad brzegiem jeziora Anjikuni w Kanadzie. Labelle został przywitany przez niepokojącą ciszę. Pomyślał, że to dziwne, bo ta rybacka wioska była tętniącym życiem miejscem, zamieszkałym przez 2000 osób. Ale teraz nie zastał żywej duszy. Odwiedził każdą chatę i magazyn z rybami, ale nie spotkał żadnego mieszkańca. W oddali zobaczył migoczący ogień i ostrożnie się do niego zbliżył, przeczuwając, że wydarzy się coś złego. Nad ogniskiem znajdował się dymiący garnek z przypalonym mięsem. Co dziwniejsze, nie było widać śladów ludzi opuszczających wioskę.

Labelle wiedział, że stało się coś dziwnego, więc natychmiast pobiegł do najbliższego biura telegraficznego i wysłał wiadomość o swoim odkryciu do Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej. Policjanci otrzymali wiadomość kilka godzin później i byli tak samo zdezorientowani. Ogromna grupa ludzi została wysłana na poszukiwania mieszkańców. Nie udało im się nikogo odnaleźć, jednak dokonali dziwnych odkryć. Wszystkie psy pociągowe należące do Eskimosów zostały odnalezione 12 stóp pod zaspą śnieżną na peryferiach osady. Każdy z nich zginął z głodu. Grupa ustaliła również, że wszystkie przedmioty i jedzenie należące do mieszkańców pozostawiono w chatach, co nie miało najmniejszego sensu. Potem odkryto coś naprawdę przerażającego: wszystkie groby przodków Eskimosów były puste. Ktoś lub coś, co spowodowało zniknięcie żywych ludzi, odkopało również zmarłych, mimo tego, że ziemia wokół grobów była zamarznięta na kamień.

Później policjanci obserwowali, jak dziwny niebieski blask rozświetlił horyzont. Nie była to zorza polarna, światło wydawało się jednolite i sztuczne. W końcu zaczęło pulsować i zniknęło. Wszystkie gazety na świecie pisały o zaskakującym zaginięciu 2000 osób. Wielu ludzi wierzyło, że racjonalne rozwiązanie zagadki w końcu ujrzy światło dzienne, jednak tajemnica masowego zniknięcia nad jeziorem Anjikuni wciąż pozostaje niewyjaśniona.

Źródło: http://www.creepypas...issing-village/

Użytkownik Snorlax edytował ten post 16.12.2013 - 12:59

  • 9



#1431

Amymone.
  • Postów: 78
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Nigdy nie lubiłam Emily
I never liked Emily

Nigdy nie lubiłam Emily.
Nie dlatego, że coś mi zrobiła, po prostu patrzyła zawsze tym chytrym, wszechwiedzącym wzrokiem. I ten "znam twój brzydki sekret" uśmiech. Jakby podsłuchiwała wszystkich rozmów i mogłaby powiedzieć o nich każdemu, gdyby chciała.
Miała taki zwyczaj zjawiania się wtedy, kiedy nikt się jej nie spodziewał. Niezaproszona. Ale była tam, z uśmiechem, bo wiedziała, że cię zaskoczyła, a ty robiłaś wszystko, żeby nie być w jej pobliżu. Mama tylko by westchnęła i powiedziała:
- Cóż, ona jest jak rodzina, nie wiem, dlaczego tak jej nie lubisz, przecież nigdy nic ci nie zrobiła, prawda? Oczywiście, że nie zamierzam jej odesłać, nie wygłupiaj się.
Postanowiłam pozbyć się Emily na dobre. Poszłam z nią do parku i kiedy przechodziłyśmy przez most nad małym jeziorkiem, wypchnęłam Emily przez ozdobną balustradę do zimnego jeziora. Było trudniej niż sądziłam, ale jakoś ją wypchnęłam i patrzyłam, jak znika pod powierzchnią.
Z uczuciem ulgi poszłam do domu, wolna od Emily na zawsze. Mama nawet nie zapytała, czemu nie wróciła ze mną. Prawdopodobnie dlatego, że kiedy weszłam do pokoju, zobaczyłam tam Emily, siedzącą na moim łóżku z chytrym, "znam twój sekret", uśmiechem.
Ociekała wodą z jeziora.
Boże, pomóż mi, chyba zaraz oszaleję.
Kto by pomyślał, że lalki potrafią pływać?

Wiadomość od twoich demonów
Message from your personal demons

Witaj, mój drogi. Nie znasz mnie, ale ja znam ciebie. Jestem jednym z trzech demonów, które zostały przypisane przy twoich narodzinach. Widzisz, niektórzy ludzie na tym świecie są przeznaczeni do wielkości, przeznaczeni do szczęśliwego, spełnionego życia. Ty, niestety, nie jesteś jednym z tych ludzi i to my odpowiadamy za to, żeby tak się działo.
Kim jesteśmy? Ach tak, jak niegrzecznie z mojej strony. Pozwól, że nas przedstawię.
Wstyd to mój młodszy brat, demon, który siedzi na twoim lewym ramieniu. Wstyd mówi ci, że jesteś dziwakiem, że masz nienormalne myśli, że nigdy nie będzie nigdzie pasował. Wstyd szeptał ci do ucha, kiedy w dzieciństwie matka odkryła, jak zabawisz się ze sobą w samotności. Wstyd jest tym, który sprawia, że nienawidzisz siebie.
Strach siedzi na twoim prawym ramieniu. Jest moim starszym bratem, tak starym, jak życie. Strach wypełnia każdy ciemny kąt potworami, zmienia każdego nieznajomego w ciemnej uliczce w mordercę. Strach powstrzymuje cię przed wyznaniem uczuć komuś, kogo kochasz. Mówi ci, że lepiej nie próbować, niż pozwolić ludziom widzieć twoją porażkę. Strach sprawia, że sam budujesz sobie więzienie.
Więc kim jestem ja? Jestem najgorszym z twoich demonów, ale widzisz we mnie przyjaciela. Zwracasz sie do mnie, kiedy nie masz już nic innego, ponieważ żyję w twoim sercu. To ja zmuszam się do trwania. To ja przedłużam twoją mękę.
Z poważaniem
Nadzieja

Czerń i biel
In black & white

Ludzkie oko jest jednym z najbardziej złożonych i wyrafinowanych wynalazków natury. Naprawdę fascynujące jest to, co twoje oko robi, kiedy przetwarza światło w impulsy elektryczne. Dzieje się to za pomocą światłoczułych receptorów w siatkówce.
Istnieją dwa rodzaje tych receptorów. Czopki i pręciki. Czopki są odpowiedzialne za kolor obrazu. Skupiają się w środkowej części siatkówki. Patrząc prosto przed siebie, zazwyczaj dostrzegasz tylko to, co pokazują ci czopki. Pręciki odbierają tylko czerń i biel. Ale są o wiele bardziej czułe na światło i lepiej wykrywają ruch. Jest to przyczyną ciekawego zjawiska.
Jesteś na zewnątrz w piękną noc. Kątem oka zauważasz jasną gwiazdę. Kiedy obracasz się w jej stronę, znika. Dzieje się tak dlatego, że to, co zobaczyłeś kątem oka, zostało przekazane przez pręciki. Gdy się obróciłeś, gwiazda znalazła sie w polu widzenia czopków, które nie są na tyle czułe, aby zarejestrować światło z gwiazdy. W pewien sposób nie widzisz tego, co już zobaczyłeś. Oko widzi więcej, niż ci się wydaje.
A teraz pomyśl o tym, jak ostatnio zobaczyłeś coś kątem oka. Zamazany obraz poruszającego się obiektu. Kiedy się odwróciłeś, już zniknął.Następnym razem się nie odwracaj. Twoje pręciki chca ci coś pokazać.

Pomocnik świętego Mikołaja
Santa's little helper

Dzieci czekają cały rok na tę chwilę. Na pewno wiecie, o czym mówię. O otwieraniu prezentów! Dziewczynki i chłopcy bardzo się starają, aby nie zamknąć opadających z senności powiek - mają nadzieję, że zobaczą kochanego, starego Świętego Mikołaja, kiedy podrzuca prezenty pod choinkę.
Co za emocjonujące doświadczenie, nieprawdaż? Wesołość, świąteczny nastrój, oświetlona choinka. Wielkie wydarzenie dla wszystkich.
Tego właśnie dnia mała Sarah obudziła się w środku nocy. Zasnęła nie wiadomo kiedy. Ale ciche dzwonienie sprawiło, że otworzyła oczy z ekscytacją. Już czas! - pomyślała. W tym roku złapie wreszcie wesołego gościa na gorącym uczynku.
Sarah nie marnowała dużo czasu na wyślizgnięcie się z sypialni i przekradnięcie się przez korytarz do salonu - jednak nikogo tam nie ujrzała. Zawiedziona, usłyszała dzwoneczki ponownie, tym razem dźwięk dochodził z kuchni. Mała Sarah podeszła tam na paluszkach. Pchnęła drzwi i zobaczyła mężczyznę ubranego na czerwono.
- Mikołaj? - Sarah się uśmiechnęła.
- Nie, kochanie. - odpowiedział. - Mikołaj nie używa bocznych drzwi.
Dziewczynka zmarszczyła brwi.
- Ale - ciągnął mężczyzna - mam dużą paczkę dla twojej mamy. Znajdźmy ją, dobrze?
- O! Mogę ci pomóc?
- Tak, możesz - odpowiedział. - Ale musisz być bardzo cicho.
Sarah szybko kiwnęła głową.
- Wiem, gdzie trzeba stanąć, żeby podłoga nie zaskrzypiała.
Wziął ją za rękę i poszli w głąb domu.

Moja córka nauczyła się liczyć
My daughter learned to count

Ostatniej nocy, koło 11.50 moja córka mnie obudziła. Razem z żoną odebraliśmy ją z przyjęcia urodzinowego jej koleżanki Sally. Położyliśmy ją do łóżka. Moja żona czytała w sypialni, a ja zasnąłem przy oglądaniu meczu Braves.
- Tatusiu - wyszeptała moja córka, pociągając mnie za rękaw. - Zgadnij, ile lat skończę w następnym miesiącu.
- Nie wiem, ślicznotko - odpowiedziałem, nakładając okulary. - Ile?
Uśmiechnęła się i uniosła cztery paluszki.
Teraz jest 7.30. Moja żona i ja od ośmiu godzin wypytujemy ją. Ona wciąż nie chce powiedzieć nam, skąd je wzięła.

Muzeum
Museum
Obudziła się w szklanej skrzyni, na tyle dużej, że mogła w niej stanąć wyprostowana. Skrzynia stała pośrodku pomieszczenia, w którym przechadzało się około dwudziestu ludzi przyglądających się szklanym pojemnikom z ludźmi w środku. Oparła dłonie o szkło i pochyliła się, aby móc zobaczyć, co jest w skrzyni niedaleko niej. W środku wisiał nagi mężczyzna, z pewnością martwy. Zwróciła uwagę na tabliczkę, na której było napisane "Śmierć przez powieszenie".
- Co za imponujące dzieło sztuki - usłyszała widza, który podziwiał ten eksponat.
Rozejrzała się po pokoju, badając wzrokiem inne przezroczyste skrzynie. W jednej był człowiek gryziony przez dziesiątki szczurów, w drugiej ciało unoszące się na wodzie, a inną wypełniał gaz, przez co nie dało się dostrzec wnętrza. Ogarnęła ją panika, zaczęła walić w szklaną powierzchnię, ale tylko jeden gość spojrzał na nią, po chwili odwracając wzrok. Przestała uderzać, kiedy widz podszedł do jej skrzyni i wpatrywał się w nią w taki sposób, w jaki turyści wpatrują się w Mona Lisę. Spojrzał w dół na tabliczkę przytwierdzoną do jej wystawy. Przeczytał na głos:
- Śmierć głodowa.

Użytkownik Amymone edytował ten post 16.12.2013 - 07:02

  • 16

#1432

Quate.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Moja pierwsza pasta :) Mam nadzieje że nie najgorsza, mam nadzieje że nie było


Prześladowca

Czy zastanawiałeś się kiedyś czy ktoś cie obserwuje? Nie musisz się zastanawiać gdyż wiem że tak. Kiedy idziesz np. do pracy lub do sklepu widzisz kogoś który nie ściągnie od ciebie wzroku, może to być ktokolwiek starszy pan, dziecko lub nawet dorosły. Nie byłoby to nic dziwnego lecz cały czas stoi w tym samym miejscu. Założę się że nie zwracasz na to uwagi, lecz nie o to chodzi on cie prześladuje wzrokiem. Heh jeszcze się nie chwytasz za głowę bo w to nie wierzysz, za każdym razem do niego podchodziłeś z ciekawości ruszał w inną stronę przyspieszając kroku. On już wszystko o tobie wie, zna twoje sekrety, wie gdzie mieszkasz, a nawet jak śpisz... On jest wszędzie... Jest już za późno gdyż i tak musi się to stać, przyjdzie po ciebie powoli, lecz stanowczo. Nie zamierza się zatrzymywać, to twój nemezis. Choć o tym nie wiedziałeś obserwuje cię podczas snu. Nie rób dziś głupich doświadczeń... Widzisz go tylko wtedy kiedy myślisz o czym innym... Czyli kiedy zapominasz o nim... Musze jednak przesłać ci ostatnią wiadomość

Po dłuższym czasie, jego postać zacznie się przemieniać,
najpierw jego oczy przesiąknie mrok,
Jego twarz, zblednie
Jego szata, ściemnieje...

Jestem już dosyć stary i trzymałem to długo w tajemnicy...
Idzie po mnie... Pamiętaj... Przyjdzie po ciebie...
  • -4

#1433

TaraXa..
  • Postów: 23
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam wszystkich! To moja kolejna pasta, postanowiłam napisać coś po dłuższej nieobecności. ;)


Porfirie


Cześć. Mam na imię Alex. Opowiem wam historię, dzięki której moje dotychczasowe życie obróciło się o 360 stopni. Wciąż myślę o tym, jak wyglądałoby, gdybym mógł nad nim zapanować. Potrafię wyobrazić sobie mnóstwo pięknych scenariuszy, uwielbiam marzyć. Ale tych pragnień nie da się zrealizować. Jest już za późno. Wszystko się posypało.

Od dziecka mieszkałem z matką, bardzo ją kochałem. Zawsze chciałem być taki jak ona, była moim autorytetem. Taka wyrozumiała i spokojna, nigdy na mnie nie krzyczała. Ale to nie znaczy że była słaba i na wszystko mi pozwalała. Potrafiła ze mną rozmawiać. Bywały chwile, gdy gawędziliśmy o moim ojcu. Nie zdążyłem go poznać, bo zmarł jakieś trzy miesiące przed moim urodzeniem. Podobno lubił ostro się schlać w wyniku czego jego wątroba w końcu nie wytrzymała i stało się. Ale mówię szczerze, nie wiem czy chciałbym żeby do nas wrócił. Mama nie lubiła o nim mówić. Nie chciała poruszać tego tematu, zwykle to ja go zaczynałem. Z natury byłem bardzo ciekawski. Nigdy nie dowiadywałem się żadnych szczegółów, po prostu mama twierdziła, że i tak nie byłby dobrym i opiekuńczym ojcem. Jej całkowite przeciwieństwo. Potrafił awanturować się o byle głupotę, był nadpobudliwy. Nie jest łatwo żyć z takim człowiekiem. Jednak nie dziwię się, że mama nie wspomina go dobrze.

Mieliśmy własne mieszkanie, trzy pokoje, całkiem przytulne. Może trochę za duże jak na dwie osoby, ale przynajmniej nigdy nie brakowało nam przestrzeni. Okolica w której mieszkaliśmy była spokojna. Zero awantur, pijanych małolatów wracających z dyskoteki, złodziei zresztą też. Moja mama pracowała jako księgowa. Miała za sobą już wiele nieudanych zawodów, ale tym razem znalazła zajęcie dla siebie. Z jej wypłaty spokojnie starczało nam na rachunki, jedzenie, ubrania lub ewentualnie jakieś moje zachcianki. Zwykle spędzałem czas bawiąc się w domu, oglądając jeszcze te dobre kreskówki albo grałem w nogę z kolegami z osiedla. Jak typowy dzieciak.

Problemy zaczęły się dopiero, gdy stałem się nastolatkiem. Wiadomo, nie od razu zacząłem sprawiać kłopoty i utrudniać życie mojej mamie. Gdy miałem 14 lat po raz pierwszy dostałem ataku gniewu. Pamiętam to bardzo dokładnie. Do teraz mam żal do siebie. Tamten dzień ugrzązł w mojej pamięci. Dostałem od ciotki na urodziny konsolę ps1. W tym kilka gier, które potrafiły wciągnąć mnie na wiele godzin. Grając byłem skupiony jak nigdy, nie lubiłem gdy ktoś mi przeszkadzał. Tego feralnego dnia wróciłem ze szkoły trochę wcześniej, nauczycielka od biologii zachorowała i puścili nas do domu. Po drodze zgarnąłem jednego kolegę do mieszkania, chcieliśmy zagrać w Metal Gear Solid. Cieszyłem się że mam wolne popołudnie. Gdy weszliśmy do domu mama akurat skończyła robić obiad. Zaskoczył ją mój wcześniejszy powrót. Powiedziałem, że mam gościa. Usiedliśmy wszyscy do stołu, pożartowaliśmy, milutka atmosfera. Po zjedzeniu obiadu usiedliśmy na dywanie w salonie i odpaliłem konsolę. Graliśmy na zmianę, uwielbiałem to. Lubiłem lekką adrenalinkę. Minęło już trochę czasu. I wtedy podeszła do nas moja mama. Zaszła mnie od tyłu, poprosiła bym wyskoczył na chwilę wyrzucić śmieci. Powiedziałem że jestem zajęty i nie mam na to najmniejszej ochoty. Odpowiedziała, że pięć minut mnie nie zbawi. Byłem ugięty, nie miałem zamiaru nic dla niej robić. Poirytowała się, powiedziała, abym natychmiast się ubrał a kolega poczeka. Wściekłem się, wpadłem w ogromną furię. Przerwałem granie, wstałem ociężale i stanąłem naprzeciwko matki. Zacząłem na nią wrzeszczeć. Czułem jak moje źrenice powiększają się nienaturalnie i widzę granatowe plamy przed oczami. Uniosłem do góry prawą rękę i z całej siły uderzyłem moją matkę w twarz. Osunęła się na ziemię w błyskawicznym tempie. Stałem wryty w podłogę przez dłuższą chwilę. Minutę później wszystko ustało. Moja mama wstała, zakrywała twarz dłonią. Nie wiedziałem dlaczego to zrobiłem, było mi bardzo wstyd. Widziałem litościwy wzrok mamy wlepiony w moją klatkę piersiową. Szybkim krokiem poczłapała do swojego pokoju. Nie wiem kto doznał w tamtym momencie większego szoku. Pożegnałem się z kolegą i usiadłem na fotelu. Dlaczego jestem taki podły? Przecież nigdy nie chciałem skrzywdzić mojej mamy. Nie chcę, żeby mnie znienawidziła.W końcu bardzo mi na niej zależy. Minęło trochę czasu, zanim zdołałem się na odwagę by ją przeprosić. Wstałem i wolnym krokiem podszedłem, stając przed drzwiami do jej sypialni. Zapukałem delikatnie. Nie oczekiwałem żadnego odzewu. Pociągnąłem za klamkę i wszedłem do środka. Siedziała na łóżku, twarz miała zakrytą rękami. Mogłem usłyszeć delikatne szlochy i ciągnięcie nosem. Po cichu usiadłem obok niej. Dotknąłem delikatnie jej włosów. W tym momencie spojrzała na mnie. Miała ogromnego siniaka. Pobiegłem po zimny okład, jakby cokolwiek miało to pomóc. Siedzieliśmy w ciszy. Chwilę potem powiedziałem, że bardzo ją przepraszam, żałuję że zachowałem się jak ostatni kretyn. Że zrobię, co tylko będzie chciała, będzie mogła mnie ukarać. Spojrzała na mnie pustymi oczami. Nie miała do mnie pretensji. Po prostu się uśmiechnęła i powiedziała, że kocha mnie najbardziej na świecie. Czułem jak łzy napływają mi do oczu. Odetchnąłem z ulgą, obiecałem jej poprawę mojego zachowania. Po tym incydencie nie wydarzyło się nic podobnego. Myślałem, że wszystko odejdzie w niepamięć. To tylko burza hormonów i chwilowy brak panowania nad emocjami. Wróciliśmy do normalnego trybu życia.

Gdy skończyłem 22 lata udało mi się znaleźć moją pierwszą pracę. Nadal mieszkałem u mamy, ale miałem zamiar wyprowadzić się jak tylko uzbieram wystarczającą ilość pieniędzy. Wkręciłem się bardzo mocno. Szef był bardzo konsekwentny i wymagający. Na początku było łatwo. Później dostawałem coraz więcej zleceń, które musiałem załatwić na czas, inaczej mógłbym stracić tą robotę. Działałem na najwyższych obrotach. Czułem, że jestem bardziej spięty i zestresowany niż wcześniej. Ciężko mi było skupić się na czymś innym. Wracałem do domu, a za chwilę znowu wzywali mnie do pracy.
Tego wieczoru byłem wykończony. Ledwie patrzyłem na oczy, nie miałem już siły. Wcześniej kupiłem w sklepie dobre whiskey. Lubiłem drobny alkohol, poza tym, przyda mi się na lepszy sen. Podjechałem autem pod dom i zaparkowałem. Po wejściu do środka zobaczyłem mamę śpiącą na kanapie. Powiesiłem płaszcz na wieszaku, usiadłem na fotelu i nalałem sobie pierwszą szklankę. Nareszcie mogłem się zrelaksować. Patrzyłem na mamę, oddychała tak głęboko i spokojnie. Po jakiejś godzinie wypiłem już ponad połowę butelki. Mimo wszystko, już nie czułem się senny. Nie wiedziałem co się stało. Poczułem natychmiastowy wzrost energii. Znów odczuwałem ogromny gniew. W ułamek sekundy moje nastawienie do świata niesamowicie się zmieniło. Wstałem bardzo szybko, przy okazji przewracając stolik. Butelka rozbiła się na podłodze budząc moją mamę. Spojrzała na mnie i zapytała co się dzieje. Byłem wściekły.. Chwyciłem ją za ręce z całej siły. Zaczęliśmy się szarpać. W którymś momencie upuściłem ją wprost na kaloryfer, który znajdował się tuż pod oknem. Leżała na ziemi, a z jej wargi poleciała krew. Patrzyłem na nią bezlitośnie. Czułem się jak drapieżne zwierzę. Gdy tylko usłyszałem jej błaganie o litość, podkręciłem się jeszcze bardziej. Chwyciłem za posążek stojący na komodzie. Był dosyć ciężki, ale w tamtym momencie nie było to dla mnie problemem. Jedno, drugie uderzenie w głowę. W pewnym momencie usłyszałem trzask. Można porównać go z dźwiękiem łamania grubego patyka, tylko bardziej.. obszernym.

Wróciłem do normalnego stanu. Nie wiedziałem co zrobiłem w tym momencie. Moja mama leżała wykręcona na podłodze, wszędzie była krew. W jej głowie widziałem ogromne wgniecenie, to było okropne. Byłem przerażony. Zadzwoniłem jak najprędzej po pogotowie. Jednoznacznie stwierdzili zgon. Miałem krew na rękach. Krew mojej własnej matki. Później zjawiła się policja.
Siedziałem na komisariacie. Przyznałem się do wszystkiego. Powiedziałem tylko, że nie mogłem nad tym zapanować. Bardzo chciało mi się płakać, ale byłem w ogromnym szoku. Nie wiedziałem co będzie ze mną dalej.

Przekierowali mnie na badania psychiatryczne. Skonsultowałem się z lekarzem. Po tej rozmowie wszystko już było jasne. Byłem chory, a na moją chorobę nie ma lekarstwa. Cierpię na porfirię, zwaną wampiryzmem. To choroba genetyczna. Wywołuje ją stres, przebywanie na słońcu, również spożycie alkoholu. Objawia się nagłymi napadami agresji. Prawdopodobnie odziedziczyłem ją po ojcu. Czuję się beznadziejnie.

Jak wielka szkoda, że dowiaduję się o tym dopiero teraz. Ale nie potrzebuję tej wiedzy. Nie przywróci mi ona matki.
Nie mam zamiaru tak żyć, nie będę tego ciągnąć. Nie chcę być dziwadłem. Nie chcę być potworem. Straciłem wszystko.

Dla mnie to już koniec.
  • 1

#1434

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6686
  • Tematów: 774
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Taka ... wigilijna opowieść.



Mama

- Mamusiu! - zawołał Tomek

- Mamo!

Wbiegł zziajany na górę.
- Oh! Ależ tu jesteś kochana...
Usiadł na jednym z wolnych krzeseł.
- Jak Ci minął dzień? Mi świetnie! Tak, tak chodzę do szkoły, nie wagaruję! Jak mi kazałaś - powiedział, straszliwie się jąkając.
- Opiekuję się siostrzyczką, robię jej obiady, pomagam w lekcjach.
- Ale dość o mnie! Zrobię ci herbatkę, dwie łyżeczki cukru, jak lubisz? - zapytał.
- Że co? Czy zimno mi było? Skądże znowu! Bardziej się martwię, czy... czy zdążę przygotować potrawy na wigilię!
- Nie chcę cię urazić, ale jak chcesz ładnie wypaść na wigilii musisz się dokładnie wykąpać! Mogę ci kupić ten płyn owocowy... tak...
- Nic się ciekawego nie dzieje? A to szkoda! To może opowiesz mi dokładnie co się stało tatusiowi? Przecież jestem już duży! - stwierdził z dumą.
-Mówisz tak... tak mało... Jesteś na mnie obrażona? Powiedz! POWIEDZ! MÓW! - Zaczyna panicznie wykrzykiwać.
-Błagam.... - zanosi się płaczem.
O co chodzi? Jesteś na mnie zła o ten styczeń? - Nagle przestaje płakać i zanosi się histerycznym śmiechem.
P...przecież d...dałem Ci leki... Dla mamusi o wszystkim p...pamiętam... - mówi niewinnym tonem.
Że co?! - Krzyczy.
-Ale przecież mówiłaś że tęsknisz za tatusiem i że chciałabyś g...go w końcu z...zobaczyć!


Źródło: własne opowiadanko - aonee



#1435

Jestem Kotem.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Z pamiętnika Bena Cat'a:

Moja mama jest najcudowniejsza na świecie! Codziennie rozmawia ze mną, bawi się i chodzi na spacery. Kocham moją mamę! Gorzej z tatą... Wcale ze mną nie rozmawia, kłóci się z mamusią, mówi, że ona poświęca mi za dużo czasu... Ostatnio powiedział, że mama powinna iść się leczyć. Mama potem bardzo długo płakała. Kiedy podszedłem do niej i spytałem czy coś zrobiłem, powiedziała, że to nie moja wina. Ale mi wydaje się inaczej. Tata mówi, że wszystko to moja wina, że nie powinienem istnieć. Chciałbym, żeby tata pokochał mnie tak jak mamusia...

Z pamiętnika Amy Cat:

Jest coraz gorzej... John stał się bardzo agresywny. Ciągle urządza mi awantury, każe się leczyć, próbował nawet zaciągnąć mnie do psychiatry! Nie chce mieć z naszym synem nic wspólnego, obwinia go o wszystko. Nie wiem już jak mam z nim rozmawiać, może powinnam udać się do poradni psychologicznej i zapisać naszą całą trójkę na terapię rodzinną?

Z pamiętnika Johna Cat'a:

Mam już tego wszystkiego po dziurki w nosie. Ta kobieta jest chora psychicznie. Jest świetna matką, trzeba przyznać. Te wszystkie spacerki, zabawy, rozmowy, wspólne posiłki i śmiechy. Nic dodać nic ująć. Gdyby nie jeden fakt...

Nigdy nie mieliśmy syna.
  • 5

#1436

Nicole-collie.
  • Postów: 783
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Hieroglify



Meksyk jest pięknym krajem, choć w niektórych jego częściach nie znajdzie się nic z ogólnie pojętego piękna. Na pograniczach przestępstwo dominuje na ulicach, a rządy opierają się na chciwości i okrucieństwu.

Co jednak jest mniej znane, to incydent, który umknął uwadze nawet samemu prezydentowi. Wydarzenie, które zamieciono pod dywan by przepadło, aż do teraz.

Niedawno znaleziono dziennik w domu, w którym doszło do wydarzenia. Zapisano w nim paranormalne zjawiska, które okazały się być przerażającą rzeczywistością.

Zapiski Andersona Marlowa:

2003 rok

1 marzec , piątek
Moja córka Julie i ja znaleźliśmy to miejsce miesiąc po śmierci ukochanej żony i matki. Jest w opłakanym stanie i zalatuje stęchlizną (mogę przysiąc, że w kuchni widziałem szczura), ale tylko na tą ruderę było nas stać.

2 marzec, sobota
Julie dość dobrze zaaklimatyzowała się w nowym otoczeniu i zdobyła paru znajomych, chociaż z kim dokładnie, nie jestem do końca pewien. Nie ma to znaczenia, dopóki jest szczęśliwa, tak myślę. Nie wiem, czemu, ale ten dom przyprawia mnie o ciarki. To pewnie stres po przeprowadzce i osiedleniu się w nowym miejscu.

4 marzec, poniedziałek
Odwiedziłem dziś z córką obskurny, mały sklepik i stało się coś bardzo dziwnego. Właśnie mówiłem sprzedawcy o tym, że wprowadziliśmy się do tego pierwszego domu po prawej i spojrzał na mnie bardzo niepokojącym wzrokiem- jakby zobaczył ducha! Doradził mi, żebym zespawał skrzynkę pocztową i powiedział, że coś dziwnego miało tam miejsce. Oczywiście nie raczył mnie poinformować, co takiego się wydarzyło, choć z drugiej strony nie przywiązałem do tego dużej wagi. Wydawał się lekko szurnięty.

5 marca, wtorek
Sprawdziłem dziś pocztę i, co dziwne, w skrzynce była jakaś ciężka przesyłka. Wyciągnąłem ją i okazało się, że to kamienny blok. Z hieroglifów wydedukowałem, że chodziło o ramię, które posiadało czerwony znak na przedramieniu. Jakiś czas później, Julie przybiegła do mnie z płaczem. Spytałem, co się stało i wtedy pokazała mi swoje lewe przedramię. Było posiniaczone i zadrapane. Powinna była nie skakać przez żywopłot.

6 marca, środa
Zaczynają się dziać dziwne rzeczy. W skrzynce znalazłem kolejny kamienny blok z kolejnymi tajemniczymi hieroglifami. Tym razem chodziło o zadrapane prawe ramię. Godzinę później, Julie przyszła zapłakana z nacięciem na prawym ramieniu. Dziwne. Co więcej, sprawdziłem historię budynku i okazało się, że było to miejsce kultu, podczas którego składano ofiary z różnych części ciała w określone dni. Może staruszek miał jednak rację?

9 marca, sobota
To jakiś koszmar! Trzy kolejne bloki doszły do mojej skrzynki, a Julie jest straszliwie podrapana na całym ciele! Nie mogę jej nawet zabrać na zewnątrz, bo jest w strasznym stanie. Boi się, kiedy zostawiam ją samą w pokoju i prawdę mówiąc, ja też mam obawy. Ponadto hieroglify, które przyszły układają się w całą ludzką postać. Brakuje jednej części- klatki piersiowej. Nawet nie chcę wiedzieć, co to może znaczyć. Teraz pozostaje nam tylko czekać. Czekać na ostateczność.

10 marca, niedziela
Powinienem był posłuchać. Teraz jej już nie ma. Moja Julie. Nie żyje. Ostatni kawałek układanki dotarł i w mgnieniu oka jej klatka zaczęła krwawić, a oczy straciły blask. Brakowało serca. Wyrwano jej serce. Wszędzie krew. I znów skrzynka jest pełna. Moje lewe ramię zaczyna krwawić. Proszę, niech mi ktoś pomoże.

Reszta zapisków jest nieczytelna. Pismo pokryte jest krwią, ale możemy sobie tylko wyobrażać, jakie cierpienia musiał znosić. W budynku znaleziono kilka kamiennych bloków pokrytych krwią.


Okładka albumu



Sarah szła w stronę domu najszybciej jak potrafiła. Następnego dnia czekał ją test z biologii, którego nie chciała oblać. W miarę jak przyspieszała kroku, jej długie blond włosy rozwiewał wiatr. Była już prawie na swojej ulicy, kiedy dostrzegła piękny stary adapter. Podeszła do niego i zaczęła mu się badawczo przyglądać. Miał połyskliwy, czerwony kolor z niewielkimi, drewnianymi wykończeniami na krawędziach. Ponadto znajdowała się w nim płyta. Na okładce był obrazek ze śliczną, małą dziewczynką. Obok niej widniał, jakby wydrapany, napis: „NIE ODTWARZAĆ!” na czarnym tle. Adapter był stosunkowo lekki, więc postanowiła, że zabierze go ze sobą do domu.

Rodzice wyjechali na kilka dni, więc kiedy Sarah dotarła do domu, poszła prosto do swojego pokoju i zaczęła zastanawiać się, jak uruchomić urządzenie. Po niecałej godzinie dziewczynka odkryła, jak włączyć odtwarzacz. W momencie, kiedy go włączyła, pokój rozbrzmiał piękną, starą muzyką. Sarah kompletnie zapomniała o teście z biologii i zaczęła tańczyć w rytm melodii.

W trakcie tańca odtwarzacz zamilkł. Rozległ się piskliwy krzyk i nastała cisza. Pauza trwała jakieś 5 sekund, po czym znów rozbrzmiał wrzask i powróciła wcześniejsza melodia. Lekko przestraszona, dziewczyna wyłączyła adapter i wróciła do swoich obowiązków.

O 22.00 tego samego dnia, Sarah obudziła się z pięknego snu i nasłuchiwała. Muzyka była tak piękna. Jej głowa kołysała się w rytm melodii. Nagle zrobiło się cicho. Krzyk i cisza. Głowa Sarah przestała się ruszać. Skamieniała ze strachu.
„Akuku! Widzę Cię… Jestem już w Twoim mieście!” – zamiast muzyki, śpiewała mała dziewczynka.
Jej głosik był słodki, lecz słowa przerażające. Potem kolejny wrzask i nagranie ustało.

Następnej nocy wszystko się powtórzyło. Był krzyk i pauza, lecz słowa piosenki uległy zmianie.”Akuku! Widzę Cię… Jestem już na Twojej uliczce!”. I znów wrzask, potem pauza. Przerażona Sarah ukryła się pod kołdrą i nie wydawała z siebie żadnego dźwięku.

Trzeciej nocy adapter włączył się i usłyszała znajomy cykl: krzyk, pauza i głos małej dziewczynki, z jeszcze bardziej przerażającą treścią piosenki.
„Akuku! Widzę Cię… jestem już w Twojej chatce!” Omal nie dostała zawału. Zamarła w miejscu jak sparaliżowana.

W momencie, kiedy Sarah zaczęła kłaść się spać, usłyszała kroki zmierzające do jej pokoju. Minutę później kroki ustały tuż przy jej drzwiach. Nastała długa cisza, potem przeciągłe skrzypnięcie drzwi. Powoli wysunęła głowę znad kołdry i dostrzegła otwarte drzwi od pokoju. W korytarzu stała mała, czarna postać. Sarah nie miała pojęcia, co się dzieje. Głowa postaci poruszała się bardzo szybko, a po chwili kreatura stała już przy przerażonej dziewczynce. Zaczęła śpiewać słodkim głosikiem „Akuku! Widzę Cię…”, unosząc ręce nad głową. Blask noża zalśnił w półmroku „Akuku! Widzisz mnie… Dobranoc droga Sarah!”

Kiedy rodzice wrócili do domu poszli do pokoju córki, by zastać potworny widok. Na łóżku leżała martwa Sarah, trzymająca okładkę płyty. Miała podcięte gardło i całe ubranie broczyło we krwi. Adapter zaciął się, powtarzając w kółko „Akuku!”. Kiedy zrozpaczeni rodzice podeszli do okładki, dziewczynka z obrazka poruszyła się.

„NIE POWINNA TEGO ODTWARZAĆ!” wrzasnęła istotka.
Rodzice z przerażeniem upuścili okładkę. Powoli wycofali się z pokoju, nie będąc w stanie spojrzeć na swoją martwą córkę. Kiedy w pośpiechu opuszczali to miejsce, słyszeli jeszcze niewyraźny, delikatny szept małej dziewczynki „Akuku! Widzę Cię…”, powoli zanikający, kiedy ostatnia cząstka duszy Sarah utknęła w adapterze.

Tydzień później młode małżeństwo szło ulicą, kiedy natknęli się na piękny, czerwony adapter leżący na zakręcie. Kobieta upierała się, by wziąć je ze sobą. Zabrali więc sprzęt do swojego małego mieszkania. Nie słyszeli jednak chichotu małej istotki, kiedy Sarah nadaremnie próbowała ich powstrzymać…
  • 7

#1437

Nicole-collie.
  • Postów: 783
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Czerwony kapturek




Była sobie kiedyś dziewczynka imieniem Atta. Nieśmiała i cicha, lecz skora do zabaw z innymi. Miała bliską przyjaciółkę, Tyranny, z którą spędzała mnóstwo czasu. Dziewczyny były nierozłączne i traktowały się niemal jak siostry. Tyranny nosiła charakterystyczną niebieską bluzę z kapturem, którą zabierała dosłownie wszędzie. Bardzo rzadko można było ją zobaczyć w innych ubraniach.

Pewnego wieczoru Atta i Tyranny bawiły się w parku. Po chwili zaczęło się ściemniać, więc ruszyły w drogę powrotną. Dziadkowie Tyranny zadzwonili, że następnego dnia będzie pogrzeb, na który musi również pójść.

Dziewczynka zwróciła się do Atty, starając się nie okazywać smutku i próbując się uśmiechnąć, więc w ostateczności wyszedł jej dziwny grymas ponurego uśmiechu. Atta wiedziała, że przyjaciółka jest zła, ale rozumiała jej uczucia, więc o nic nie pytała.

„Atta, przepraszam, ale dziadkowie zabierają mnie na pogrzeb kuzyna”- powiedziała „Wybacz, ale nie mogę zostać”.

Dziewczyna miło się uśmiechnęła i odrzekła „W porządku, Tyranny. Może innym razem, kiedy będziesz w lepszym nastroju.”

Przyjaciółki usłyszały trąbienie auta za oknem, więc Tyranny zebrała swoje rzeczy i pospieszyła do dziadków. Pomachała w stronę domu, wgramoliła się na tyle siedzenie i samochód odjechał.

Atta zjadła kolację i poszła do swojego pokoju spać; kiedy próbowała zasnąć, usłyszała dziwny odgłos dochodzący zza drzwi jej sypialni. Obróciła się i otworzyła oczy.
Drzwi lekko zaskrzypiały, otwierając się powoli i ukazała się w nich cienista sylwetka. Dziewczęca postać.
„Tyranny, czy to ty?” spytała dziewczynka drżącym głosem „Wróciłaś!”
Zaprosiła przyjaciółkę i zaproponowała jej spanie w śpiworze koło łóżka.

Następnego ranka Atta zorientowała się, że Tyranny nie ma w śpiworze. Ubrała się i szybko zbiegła na dół na śniadanie. Kiedy wkroczyła do kuchni zdziwiło ją, że tutaj też jej nie ma.

„Może poszła do parku beze mnie”- wzruszyła ramionami.

Po śniadanie Atta pognała do parku, by odszukać swoją przyjaciółkę. Co prawda Tyranny była w parku, ale coś się w niej zmieniło. Nosiła teraz czerwoną bluzę z kapturem i w ogóle nic nie mówiła, nawet kiedy koleżanka ją przywitała. Atta znów wzruszyła ramionami, ale wiedziała, że coś jest nie tak. Bawiły się do wieczora, a gdy zaczęło się ściemniać Atta chciała zaprosić przyjaciółkę do siebie, kiedy odkryła, że Tyranny gdzieś zniknęła!

Dziewczynka skonsternowana wzruszyła ramiona po raz trzeci tego dnia. Pomyślała, że dziewczyna pewnie sama wróciła do domu, skoro tak dobrze zna okolicę, więc poszła sama.
Zajadając się swoim ulubionym daniem zwróciła się do rodziców.
„Mamo, Tyranny i ja bawiłyśmy się dzisiaj w parku, ale było w niej coś dziwnego. Miała czerwoną bluzę. Nigdy takiej nie nosiła…”

Ojciec spojrzał na mamę i westchnął.

„Eee… kochanie, byłaś dziś sama w parku- powiedziała mama „To niemożliwe, żeby ci towarzyszyła”

Dziewczynka spojrzała na matkę „Co chcesz przez to powiedzieć? Przecież była ze mną! Widziałam ją!”- upierała się.

Rodzicielka potrząsnęła głową „Nie, moja droga. Tyranny pojechała na pogrzeb kuzyna wczoraj. Gdyby do tej pory wróciła, żeby Cię odwiedzić, jej dziadkowie na pewno by do nas zadzwonili, żeby uprzedzić o wizycie, Atta. Doskonale o tym wiesz”

Dziewczynka poczuła dreszcz przebiegający jej po plecach. Drżącym głosem spytała: „Mamusiu, jeśli to prawda, to w takim razie z kim byłam wtedy w parku…?”


Żółta chusta



Mieszkałam z moimi rodzicami i dziadkami w małej wiosce w Indiach. Pewnego dnia wybrali się do świątyni na modły. Nie zabrali mnie ze sobą, zważywszy na fakt, że niedługo mam egzaminy i muszę się uczyć.

Pożegnali się ze mną i wyszli wczesnym rankiem. Po ich wyjściu, przysiadłam do biurka i zaczęłam studiować notatki z chemii. Nie byłam z niej najlepsza, więc trochę czasu zajęło mi nauczenie się jednego rozdziału.

Koło południa zrobiłam sobie przerwę na drugie śniadanie. Po posiłku, przeczekałam dodatkowych 15 minut, żeby odciążyć trochę mój biedny umysł. Dla mnie niezwykle trudne było wkucie tych wszystkich wzorów i reakcji, po prostu nudne i monotonne zajęcie.

Nie minęło 10 minut jak usłyszałam dzwonek do drzwi.
Pospieszyłam zobaczyć, kto to może być. Ku mojemu zdziwieniu dostrzegłam, że to moja ciocia. Jej dom znajdował się bardzo daleko od naszego, stąd jej wizyty były niezwykle rzadkie. Byłam przeszczęśliwa, że nas odwiedziła.
„Ciociu! Co ty tu robisz? Ostatnim razem widziałyśmy się jakieś 3, 4 lata temu! Coś się stało?”- przytuliłam się do niej.
Uśmiechnęła się w dziwaczny sposób i powiedziała delikatnym głosem:” Nie było mnie tu ostatnio. Wyjechałam bardzo daleko stąd. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak daleko…”

Odpowiedź zbiła mnie z tropu, jednak odpowiedziałam:” W takim razie co było to było, wejdź proszę! Mam ci tyle do opowiedzenia!”

Weszła do salonu i usiadła na kanapie; zaproponowałam herbatę, ale odmówiła. To samo z wodą. Nie chciała też żadnego poczęstunku; po prostu spędziłyśmy mnóstwo czasu rozmawiając o mojej szkole, nauce, przyjaciołach, rodzicach i tego typu rzeczach. Siedziała u mnie może z godzinę i przez cały ten czas wycierała czoło o żółtą chustę.

Nagle wstała i oznajmiła, że ma jeszcze coś do załatwienia, więc ruszyła do wyjścia. Pomachałam jej ręką na pożegnanie, życząc jej zdrowia i wyrażając chęć do ponownego spotkania.
Znów miała ten dziwny wyraz twarzy i odpowiedziała „Dowidzenia” gburowato.

Weszłam z powrotem do środka. Wracając do salonu dostrzegłam, że ciocia zostawiła swoją żółtą chustę na kanapie. Chwyciłam ją i wybiegłam na zewnątrz, żeby zwrócić przedmiot, ale była poza zasięgiem wzroku.

„Jakim cudem tak szybko zniknęła?”- pomyślałam

Poszłam na górę i kontynuowałam naukę, myśląc sobie, że oddam jej chustę następnym razem, gdy się spotkamy.
Po 2-3 godzinach wróciła reszta domowników i spytali, jak idzie mi nauka.
„Mam nadzieję, że sumiennie się uczyłaś, kiedy nas nie było”- odparł surowo ojciec
„Oczywiście”- odpowiedziałam. „Oh! Ciocia Smitha przyszła do nas w odwiedziny. Nie było Was, więc ją ugościłam. Rozmawiałyśmy bardzo długo. Powiedziała, że…”

„Kto taki przyszedł?! Co ty mówisz? ”- ojciec nerwowo dopytywał
„Spokojnie, tato”- zaśmiałam się. „Ciocia Smitha! Była tutaj; miałeś jej coś ważnego do powiedzenia? Nie martw się, wpadnie tu jeszcze. Widzisz, zostawiła swoją żółtą chustę.”

„Gdzie?!”-wykrzyknął ojciec. „Gdzie jest ta chusta?! Natychmiast ją tu przynieś!”
„Co się dzieje?”- zapytałam zdziwiona „Czemu tak bardzo Ci na tym zależy?”
„Rób to, co ci każę i ją przynieś. Bez dyskusji!”

Byłam w szoku reakcją taty. Podałam mu chustę; rozwinął ją i opadł ciężko na kanapę. Wyglądał na mocno wstrząśniętego. Reszta rodziny wyglądała na przerażoną tym, co powiedziałam.
Zapytałam więc „Co się stało? Czemu wszyscy tak dziwnie się zachowujecie?”

Babcia odparła delikatnie „Ona nie żyje. Od przeszło dwóch lat”
„Jak to?”- niemal krzyknęłam z emocji „Przecież była tutaj przed chwilą!”

Wzięłam żółtą chustę i zobaczyłam mały zapisek napisany krwią:
„PRZYSZŁAM ZOBACZYĆ WASZĄ CÓRKĘ. PROSIŁAM WAS ŻEBYŚCIE KIEDYŚ MNIE ODWIEDZILI, ŻEBYM MOGŁA JĄ ZOBACZYĆ OSTATNI RAZ PRZED ŚMIERCIĄ, ALE SIĘ NIE ZGODZILIŚCIE. NIE MOGŁAM WCZEŚNIEJ WAS ODWIEDZIĆ, BO W PIEKLE BYŁAM NIEZWYKLE ZAJĘTA, WYPEŁNIAJĄC ROZKAZY PANA. ZADOWOLONY ZE MNIE, POZWOLIŁ MI OPUŚCIĆ PIEKŁO NA JEDEN DZIEŃ, ŻEBY SPOTKAĆ SIĘ Z WASZYM DZIECKIEM. NIE WIEM, CZY KIEDYŚ JESZCZE WRÓCĘ. ŻEGNAJCIE.”

Użytkownik Nicole-collie edytował ten post 27.12.2013 - 16:51

  • 4

#1438

MysterLolek.
  • Postów: 22
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Woźny cz. II

Wybaczcie za moje rzadkie pisanie, ale nie miałem zbytnio czasu... Jednak teraz prezentuje Wam drugą część creeperypasty pt. „Woźny”. Zapraszam do czytania! Przestrzegam jednak tekst zawiera wulgaryzmy!

Po śmierci mojego brata moja matka mnie znienawidziła. Nigdy jej nie obchodziłem, ale gdy Bernard umarł całą swoją złość i nienawiść skupiła na mnie. Niezależnie od tego co zrobiłem miała do mnie pretensje i wyrzuty czemu nie jestem taki jak Bernard. On był od mnie starszy o cztery lata. Mój ojciec umarł kilka dni po moich narodzinach więc w ogóle go nie znałem. Bardzo brakowało mi ojcowskiej ręki, która pochwaliła by mnie za wszystko co dobre i skarciła za wszystko co złe. Matka mnie tylko karciła. Nie kochałem jej choć tylko ona mi pozostała. Umarła na zawał serca gdy miałem dwadzieścia trzy lata. Po jej pogrzebie nie czułem smutku i tęsknoty tylko radość... A teraz siedząc nad rosyjskim listem, z krwią zamiast atramentu, płakałem jak dziecko. Czułem niesamowity strach i przerażenie. Nie miałem do kogo iść z...tym. Nie wiedziałem co począć i zrobić dalej. Ponieważ bardzo dobrze znam język rosyjski bez problemu odczytałem list. Jego tłumaczenie brzmi tak:

21 maja 1949r.
Oficerze Rihlen!
Rozkaz z 9 marca 1949r. został wykonany! Zwłoki niemieckich żołnierzy zostały „zabezpieczone” i transportowane do polskiego magazynu T39! Bardzo proszę o udostępnienie magazynu T36, ponieważ trucheł tych *********** jest za dużo i zaczynają gnić co powoduje cholerny smród! Jeden z moich żołnierzy nie wytrzymał i porzygał się swoim obiadem! Musimy zakopać tych gnojków, ale nie starczy nawet miejsca by zakopać połowę z nich! A i proszę wybaczyć że piszę krwią, ale atrament się skończył a im ona już się raczej nie przyda! Jeszcze raz proszę o udostępnienie magazynu T36 i pozdrawiam!
Podoficer Neroll!

Co TO wszystko miało znaczyć?! Zwłoki, polskie magazyny i Rosjanie... Co ten list do ***** nędzy robił w szkole?! Rihlen, Neroll... To pseudonimy czy imiona!? W tej chwili przypomniałem sobie co spotkało mnie dziś w szkole... Te wszystkie wydarzenia... To było... Ludzkie serce... To było LUDZKIE SERCE! Miałem tego dość i chwyciłem za telefon wykręcając numer policji.
- Policja rejonowa w Karminowie o co chodzi?
Przez pewien moment mnie zatkało. Co miałem powiedzieć tej policjantce? Przecież to wszystko brzmi jak kiepski żart! Ale... ale muszę gdzieś to donieść! Wziąłem więc głęboki wdech i zacząłem opowiadać.
- Jestem woźnym w szkole w Karminowie! Podczas sprzątania znalazłem ludzkie serce oraz list napisany krwią z drastycznym tekstem! Opowiada o...
- Proszę pana!- przerwała mi policjantka- Rozumiem że jacyś gówniarze lubią sobie robić żarty, ale dorosły człowiek?! Czy nie rozumie pan że podczas pańskiego żartu ktoś może potrzebować pomocy?! Proszę więcej nie dzwonić bo zostanie pan obciążony karą pieniężną!
- Proszę pani ja nie... Halo... Halo?!

Policjantka się rozłączyła... Cholera... Zresztą ja się jej nie dziwie... Tylko co ja miałem teraz zrobić? Zostałem sam z moim problemem z łzami w oczach, zalany zimnym potem... Ale w pewnej chwili poczułem uścisk na karku po czym bezwładnie opadłem na ziemie! Ostatnia rzecz, którą widziałem to cień podnoszący mnie z podłogi... Potem nie było nic oprócz ciemności.


Spodobała Ci się druga część creepypasty „Woźny”? Chcesz więcej? Daj łapkę w górę a kolejna część pojawi się niebawem! A jeśli jakiś Mod lub Admin chcę bym ocenzurował wulgaryzmy proszę go o kontakt! Pozdrawiam!

Dołączona grafika

Z premedytacją używasz wulgaryzmów. Zapoznaj się z Regulaminem, bo to nie Modzi mają Cię prosić o usuwanie wulgaryzmów, tylko Ty masz ich nie używać.

Kronikarz

Użytkownik MysterLolek edytował ten post 29.12.2013 - 16:29

  • 0

#1439

Nekochin.
  • Postów: 24
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To moje pierwsze(i mam nadzieję, że nie ostatnie) tłumaczenie i zdaje sobie sprawę z tego, iż jest pełne błędów. Mimo wszytsko mam nadzieję, że jest w porządku.
Oryginalna historia należy do Delucat
Oczywiście dostałam zgodę autorki na przetłumaczenie i opublikowaie (:

Krwawy Malarz
(Bloody Painter)
To jest Helen, ma 14 lat. Jego podkrążone oczy wskazują na to, że nigdy nie śpi zbyt dużo. Nie obchodzą go jego niechlujne, czarne włosy od kiedy przestał wkładać jakikolwiek wysiłek w dbanie o samego siebie; jest to niepotrzebne.
Jego miejsce znajduje się w tylnej części klasy, obok okna; zawsze tam siedzi rysując cicho, jakby to było dla niego wszystkim. Nie lubi spędzać czasu z ludźmi, co czyni go samotnikiem.

Po szkole na podłodze leżała pchnięta osoba. To Tom, który zawsze jest ofiarą znęcania się, nie dlatego, że wcześniej niczego nie zrobił, po prostu nie lubi ludzi wokół niego. Takie rzeczy zdarzają się często, a Helen jest do tego przyzwyczajony. Chociaż czuje się z tym źle, nie chce ingerować, ponieważ jest to dość uciążliwe.
Podczas przerwy, Judy powiedziała, że zgubiła swój zegarek i musi go poszukać. Helen nie wie jak jej pomóc, w końcu to nie jego sprawa. Nagle ktoś widzi, że w torbie Helena coś miga.
"Co to jest?" powiedział Ban wkładając swoją rękę do torby chłopaka i wyciągając z niej zegarek przyozdabiany fałszywymi diamentami. Helen wydał się bardzo zaskoczony gdy to zobaczył, nie wiedział jak zegarek się tam dostał.
"Ach! To mój zegarek!" Judy odebrała go od Bana po zorientowaniu się w danej sytuacji. Oboje patrzyli na Helena piorunującym spojrzeniem.
"To nie ja." odpowiedział brunet, który wciąż rysował w swoim notatniku, ani trochę nie unosząc głowy.
"Tak, jasne..." wnioskuje dziewczyna po czym opuszcza sale razem z Banem.

Następnego dnia, jak zwykle, Helen siedział przy swojej ławce rysując. Zauważa, że atmosfera panująca wokół niego nie jest najlepsza, ludzie zaczynają o nim szeptać, a nawet kilku innych uczniów zaczyna nazywać go "złodziejem". Nie decyduje się tego wyjaśnić, bo wie, że nie ma sensu tego robić.

W miarę upływu czasu, Helen staje się nowym celem dla ludzi lubiących się znęcać; wszystko co teraz robi jest wyolbrzymione. Chłopak nie lubi tego, ale nie może odmówić. Utrzymuje wszystkie uczucia w swoim sercu, milczy.

Pewnego dnia Ban podszedł do niego i wyrwał mu notes z niedokończonymi rysunkami w środku.
"Zawsze robi te bezsensowne rzeczy!" mówi Ban rwąc w dół kilka stron rysunków i rozrywając je na kawałki chcąc zobaczyć reakcję Helena. W tym tempie, uczucia wygospodarowane w nim wybuchły. Uderza Bana w twarz, zaczynając walkę. Jednak Helen nie jest tak silny, więc w krótkim czasie został pobity. Inni uczniowie udali się w ich stronę, nie mieli zamiaru się zatrzymywać; niektórzy nawet nadepnęli mi na twarz czy brzuch.
Zaraz po dzwonku każdy zaprzestał tego co robił i wrócił na swoje miejsce jak gdyby nic się nie stało zanim przyszedł nauczyciel. Helen także wrócił na swoje miejsce jakby nigdy nic. Nauczyciel wszedł do sali chwilę później.
"O mój, Otis (Helen)! Co się stało?" chłopak miał tak wiele widocznych siniaków, że nauczyciel zauważył je tuż po wejściu do sali. Każdy odwrócił się w jego stronę czekając na odpowiedź z morderczym spojrzeniem.
"Ja spadłem ze schodów, proszę pani." odpowiada patrząc jak spojrzenia znikają.

Po powrocie do domu ze szkoły, rodzice zapytali go o to co się wydarzyło, odpowiedział to samo. Niebieska kurtka, którą miał na sobie zakrywała wszystkie inne siniaki.
Jego rodzice wierzą mu nie mając wątpliwości. Zazwyczaj gdy pytali syna jak jest w szkole, on zawsze odpowiadał, że wszystko jest w porządku. Skłamał dużo nawet co do przyjaciół, by wieść szczęśliwe życie co dnia. Helen nie chce im powiedzieć, nie chce aby się o niego martwili.
Kilka miesięcy później przyzwyczaił się do negatywnych komentarzy na jego temat, a uderzenie lub upokorzenie było dla niego normalnym zdarzeniem, ponieważ teraz jest całkowicie odporny na takie rzeczy.
Kto go wrobił w pierwszej kolejności?
Dlaczego winny to zrobił?
To już nie ma znaczenia.
Nic się już teraz nie liczy.

>"Cześć! Jesteś tam?" Helen otrzymał wiadomość od nieznanego użytkownika na Facebooku.
>"Kim jesteś?" odpowiada.
>"Jestem Tom, twój kolega z klasy." zdziwiło go to trochę. W końcu Tom nigdy nie odzywał się do niego wcześniej.
>"Co to jest?" zapytał Helen.
>"Hm... Wszystko w porządku?"
>"To nie twoja sprawa..." odpowiada na pytanie Toma.
Tom pisał chwilę(dop. myślę, że chodzi tu o ikonkę ołówka na chacie FB) zanim coś wymyślił.
>"Słuchaj, wiem jak się teraz czujesz. Jesteś w takiej samej sytuacji jak ja. Naprawdę chcę ci pomóc, ale nie mogę... Przepraszam..."
Po tym Tom i Helen pisali do siebie przez długi czas, a Helen czuł się znacznie lepiej po opowiedzeniu mu o całym tym bólu i uczuciach, został zrozumiany. Mógł nawet żartować z Tomem, często przy użyciu "(:" pokazywał mu jak bardzo jest szczęśliwy. To pierwszy raz kiedy myślał, że ma przyjaciela.

Jest ciepła pogoda, godziny popołudniowe.
>"Spotkaj się ze mną na dachu po pierwszym cyklu(?), po południu. Musimy porozmawiać, nie pytaj czemu."
Tom napisał do niego ostatniej nocy. Pod jego instrukcjami Helen spotyka Toma na dachu, zaczyna machać ręką podchodząc do niego i mówiąc "Hej, Tom! Co jest, przyjacielu?"

"Um... Mam ci do powiedzenia... Coś ważnego..." mówi Tom z poważną miną. -

"Pamiętasz incydent z zegarkiem?" Jak Helen mógł o tym zapomnieć? To właśnie wtedy zaczął cierpieć! Brunet kiwa głową aby pokazać, że pamięta.

"Byłem sprawcą!" Tom spojrzał przestraszony w jego oczy.

"CO?!" Helen był w szoku...

"Ukradłem zegarek Judy i wrobiłem cię..."

"Dlaczego to zrobiłeś?"

"Z tobą, jako nowy kozioł ofiarny, moje życie jest o wiele lepsze" Tom uśmiechnął się. To prawda, teraz kiedy wszyscy nękają Helena, nie będą już dręczyć Toma. On jest teraz porzuconą zabawką. Dla niego jest to całkowicie idealne. Tak długo jak milczy będzie mógł żyć cały i zdrowy. Udało mu się; plan był niezwykle doskonały.
Helen złapał kołnierz jego koszuli i popchnął go lekko, skończyli na skraju dachu. Tom poślizgnął się i spadł z dachu. Helen natychmiast łapię jego dłoń i próbuje wciągnąć go z powrotem, niestety nie ma tyle siły aby to zrobić.
"Przepraszam, Helen..." Tom spada. Helen zamyka oczy, boi się zobaczyć tego co za chwilę się wydarzy. Nie potrafi sobie wyobrazić co stanie się po upadku z szóstego piętra budynku.

Po tym jak policja przyjechała na miejsce, przesłuchali Helena. Był zbyt przerażony całym zdarzeniem, by powiedzieć cokolwiek.
Po raz kolejny Helen staje się tematem rozmów między uczniami. Niektórzy uważają, że Helen zepchnął Toma z dachu, ale większość pozostałych uważa, że Tom popełnił samobójstwo, a Helenowi nie udało się go uratować, bo widzieli go chwytającego za rękę Toma zanim ten spadł.

Tej nocy Helen był w swoim pokoju płacząc, trzęsąc się, nie mogąc zatrzymać winy rosnącej wewnątrz niego. Musiał się uspokoić i nagle w jego głowie pojawiła się myśl: "To nie moja wina, że Tom zmarł. On zasłużył na śmierć!". To sprawiało, że czuł się znacznie lepiej, a jego wina także znikała. Helen uśmiechnął się przerażająco.
"To była jego kara... Myślę, że nadszedł czas, aby inni mogli otrzymać swoją, prawda?" Jego płacz zamienił się w śmiech w ciemności.

Koledzy Helena decydują się urządzić przyjęcie w dniu Halloween, ale nie jest to z okazji świętowania Halloween, po prostu, aby mogli się wszyscy razem spotkać na imprezie. Oczywiście Helen nie został zaproszony. Noc przed dniem Halloween Judy i Maggie pisały do siebie na Facebooku. Obie mieszkają w szkolnym akademiku, pokój Judy znajduje się zaraz obok pokoju Maggie.

>09:03
Judy:
Kto przyjdzie na jutrzejszą imprezę? Jestem taka podekscytowana

>09:03
Maggie:
Będzie większość naszej klasy. Ale pisałam do Bana wiele razy i mimo, że wszystkie wiadomości, które wysyłam są czytane, on po prostu mi nie odpowiada. Co do diabła z nim nie tak?

>09:04
Judy:
Myślę, że pracuje

>09:06
Maggie:
Dzieje się coś dziwnego... Od dłuższego czasu słyszę kroki dochodzace zza moich drzwi... Myślę, że ktoś chodzi po akademiku

>09:06
Maggie:
Poczekaj, pójdę sprawdzić(Korzystając z otworu w drzwiach, Maggie zobaczyła coś niespodziewanego...)

>09:07
Maggie:
O mój Boże! Tam jest jakiś facet noszący maskę i niebieską kurtkę, trzyma nóż. I JEST CAŁY WE KRWI!!

>09:07
Maggie:
Kurna! On teraz puka w moje drzwi

>09:08
Maggie:
O Boże, o Boże, o Boże!!!!

>09:08
Judy:
Uspokój się i znajdź jakąś broń czy coś

>09:08
Judy:
Obroń się!

>09:09
Maggie:
Teraz przekręca klamkę, dobrze, że je zamknęłam

>09:09
Maggie:
Boję się!

>09:09
Judy:
Maggie.

>09:09
Maggie:
Co mam zrobić?

>09:09
Judy:
Maggie, słuchaj...

>09:09
Maggie:
Uratuj mnie!

>09:09
Judy:
Maggie, uspokój się!

>09:09
Judy:
Maggie...

>09:10
Judy:
Maggie?

>09:10
Judy:
Jesteś tam?

Wiadomość jest wyświetlana do przeczytania, ale Judy po prostu nie widzi odpowiedzi Maggie. Nagle Judy usłyszała odgłos otwierania drzwi jej pokoju. Natychmiast się odwraca, czuje straszny ból w okolicy brzucha. Zakrwawiona osoba mająca na sobie maskę i niebieską kurtkę wpadła do pokoju i dźgnęła ją.
Tej nocy wszyscy uczniowie będący w akademiku zostali zamordowani. Nikt nie wie w jaki sposób zabójca to zrobił. Morderca wykorzystywał krew swoich ofiar do malowania na ścianach pokoi, a większość obrazów to uśmiech- "". Wiele zwłok było posiekanych i zmiażdżonych, prawdopodobnie po to aby uzyskać więcej "pigmentów"

Helen Otis, sprawca, nadal jest poszukiwany.

Jednakże na czacie, gdzie Judy i Maggie pisały do siebie, została napisana odpowiedź na pierwszą wiadomość od Judy o 09:03:
">11:15
Judy:
Nie ekscytuj się tak jutrem (:
Ponieważ jutra nie będzie."

Użytkownik Nekochin edytował ten post 01.01.2014 - 01:48

  • 1

#1440

WojtarixHD.
  • Postów: 2
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

Witam, jest to moja 1 pasta, polecam do oceniania :D.

Pewnego dnia, mój przyjaciel Kamil, polecił mi grę.
Nazywała się League of Legends.
Typowa gra Moba, pomyślałem.

Przeczytałem wiele poradników na temat tej gry, więc pomyślałem że mogę zacząć.
Najpierw zagrałem samouczka, podstawy takie jak ss, top, mid.
Dla początkujących graczy się to przyda, czyli dla mnie.
Moją 1 postacią był Nocturne, nazywany przez wielu za koszmar.
W sumie prosta postać, budowałem ją pod atak, Kamil mi powiedziałem że nazywa się to AD.
Wszystko było piękne dopóki, nie użyłem mocy specjalnej czy też ulta.
Zemdlałem, nie pamiętam dlaczego.
Podczas snu, widziałem zbyt brutalne dla mnie obrazy.
Był tam Nocturne który wyciągał z Annie wątrobę, a Tibbersem zatkał jej usta.
Asha, przepołowiona, ze strzałą w głowie.
Sen był za bardzo realny, czułem kiedy skierował swój wzrok na mnie.
Chwycił mnie, i kiedy miał już wbić ostrzę w moją głowę, matka mnie obudziła.

Byłem w szpitalu, gdyż leżałem na łóżku, a obok było dużo narzędzi.
Powiedziała mi że zemdlałem, i zadzwoniła na pogotowie.
Podczas snu bredziłem o ciemności, cierpieniu, śmierci.
Spytała się mnie, czy potrzebuję psychiatry.

cz.2
Po powrocie ze szkoły, miałem chęć zagrać znowu w LoL'a.
Pamiętałem co się wcześniej stało, ale uznałem to za przypadek losu, i mój mózg wymyślił to dlatego, że grałem postacią która kojarzy się z strachem i cierpieniem.

Na 2 ogień poszedł Fiddlesticks, taki patyczak z jajkiem na głowię, po chwili dotarło do mnie, że ja nic nie klikałem.
Ts3 się wyłączył, a rozmawiałem z Kamilem.
Zamiast podstawowego ekranu wczytywania, pokazywała się głowa fiddlesticka z czarnymi oczami, mówiła że za niedługo umrę.
Czym prędzej chciałem wyłączyć grę, lecz się nie dało.
No co ***??
Wyłączał się!!- Powiedziałem
Standardowo, powitała mnie wiadomość: "Witaj w sumoners rift!'.
Wszystko zmieniło się kiedy miałem coś kupić w sklepie, były tam same rozwalone człony ciała,
Zamiast miecza Dorana, spalona ręką w piecu, na dodatek miała zbyt realną teksturę, wyglądała na prawdziwą.
Pierścień Dorana? Głowa przebita strzałą.
Poszedłem na mida, zabiłem przeciwnika, był to Malzahar.
Zamiast podstawowej animacji śmierci, pokazało mi się zdjęcie torturowanej dziewczynki.
Przypominała mi moją siostrę, Paulinę!
Wybiegłem z pokoju, po czym zobaczyłem ją bawiącą się patyczakiem, do złudzenia przypominającego Fiddlesticks'a.
Powróciłem do gry, starałem się nie zabijać przeciwnika, co kończyło się na tym, że gra pisała do mnie, że jestem nieudacznikiem, i nic nie potrafię zrobić.
Co się stało, czy kolega polecił mi grę, stworzoną dla jakiś *** ludzi??
Zrozumiałem że stało się coś złego, i to bardzo.
Kiedy zakończyłem mecz, z jednym zabójstwem, postanowiłem poszukać czegoś na forum.
Szukałem, szukałem i, nic na ten temat!
***.- Pomyślałem
Postanowiłem jeszcze coś sprawdzić, czy w menu jest coś innego.
Wcisnąłem graj, zalogowałem się, i stało się to czego się bałem.
Zamiast mojego nicku WojtarixHD, było W0jdeadixHD, cóż przyznałem się że mogli postarać o coś lepszego.
Ale to nie wszystko, po wejściu do sklepu, były same torturowane, okaleczone postacie.
Zamiast Amumu, mężczyzna owinięty w papier toaletowy, z powbijanymi nożami w klatkę piersiową.
Nikomu jeszcze takie coś się nie stało, teraz siedzę w kącie, w moim pokoju z laptopem.
Czekam na wasze odpowiedzi.

1 dzień później.
Dzięki użytkowniku lOLpL4y3r.
Sprawdzę z jakiej strony pobrałem tą grę.
Po wejściu na Mozillę, wyskoczyła mi twarz z czarnymi oczami Nocturna.
Od razu odskoczyłem od krzesła.
Ale wiedziałem, co trzeba zrobić, sprawdzić z jakiej strony to pobrałem.
....
Tego się spodziewałem, przeglądarka nie daje mi dostępu do wszystkiego, nawet w Google nic nie mogę napisać.
Po chwili, coś napisało.
"Zginiesz dokładnie za 2 minuty".
Wyskoczyło mi zdjęcie mojej siostry, która ma w brzuch wbity patyk.
Zakrwawiona, bez pulsu.
Po raz kolejny zemdlałem.

cz.3
Ostatnie przeżycia z tą grą, nie byłe dla mnie dobre.
Podejrzewam że to mnie tak łatwo nie zostawi, o nie.

Postanowiłem napisać dziennik, a potem wszystko przeanalizuje.

Czwartek godzina 9:00
Obudziłem się, mam wolne, gdyż ostatnio 2 razy wylądowałem w szpitalu.

Czwartek godzina 9:10
Włączam grę, mam nadzieję, że nic się nie stanie.

Czwartek godzina 9:15
Co to kurde? Komputer się zwiesił?///

eqww3123333333333
Śmi333erćć.

Czwartek godzina 9:20
Coś piszę samo na moim komputerze, jak to się w ogóle dzieję???

Czwartek godzina 9:25
Gra komunikuje się ze mną, przez czat w lolu.
 

[De4th]: Wiem, że się mnie boisz...
[WojtarixHD]: Kim ty do cholery jesteś?
[WojtarixHD]: Odpowiesz mi?
[De4th]: Chcesz się dowiedzieć, co się stało?
[WojtarixHD]: Ale co się miało stać, skąd mam pewność, że nie jesteś jakimś kidem, który trolluje ludzi?
[De4th]: Myślisz że ktoś, mógłby się z tobą komunikować, przecież, uważają sie za chorego psychicznie.
[WojtarixHD]: O czym ty mówisz??
[De4th]: Nikogo już nie obchodzisz...
[WojtarixHD]: Dlaczego ja, a nie ktoś inny?
[De4th]: Bo jesteś łatwym celem, dzięki mnie, widzisz obrazy przyszłości.
[WojtarixHD]: Jakie znowu obrazy?? Ty wysyłałeś te zdjęcia?
[De4th]: Tak, lepiej zobacz co z Pauliną.
[WojtarixHD]: Co z nią zrobiłeś?
[De4th]: Nic, lepiej zadaj pytanie co ty jej zrobiłeś.

Czwartek godzina 10:30
Usłyszałem rozmowę moich rodziców.
Matka: Trzeba go przebadać u psychiatry.

Czwartek godzina 11:00 Zacząłem mecz w LoL'u, jeśli jeszcze można tak go nazwać.

Reszta dziennika została zagubiona podczas śledztwa na temat śmierci Wojtarixa.

Zostało tylko 1 wiedo.

Widać na nim jak, jakiś demon, porusza całym jego komputerem.
Potem ogłusza go metalowym prętem.
Dalej nie rozpoznano kim był ten "Demon".
Na komputerze było napisane: Zginąć można szybko, lecz w o tym, zwykli śmiertelnicy nie wiecie.

Ostatnio Paulina, zaczęła grać w LoL'a.
Po 3 dniach wylądowała w psychiatryku, podobno widziała w śnie obrazy śmierci swoich rodziców.
Mamroczy coś o jakiejś klątwy.

Prawdopodobnie spotka to każdego kto to czytał.


  • -10


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych