Do Warszawy przyjechał propagator najbardziej skrajnych teorii spiskowych i w lipcu 2016 roku zmarł nagle z niewyjaśnionego powodu.
grafika/© Piotr Mańkowski
Pochodzący z Cantenbury Brytyjczyk Max Spiers, w młodości kumpel z ławy szkolnej Orlando Blooma, podczas licznych występów na konferencjach i kongresach opowiadał takie rzeczy, że nawet nam pospadały skarpetki ze stóp, gdy tego słuchaliśmy. Były to takie teorie, że nie ma najmniejszego sensu w nie wnikać ani nawet ich cytować.
fot/google
Zagadkowa jest za to sama śmierć Spiersa i to nią warto się zająć, ponieważ do sprawy odniosły się już wszystkie możliwe brukowce, ale także BBC, i nie zdołały porządnie uporządkować faktów.
Spiers po raz pierwszy przyjechał do Polski w kwietniu 2016 roku zaproszony na II konferencję Projekt Ziemia. Zorganizowany w staromiejskim Domu Literatury przez Danutę Annę Sharmę event faktycznie się odbył 23 kwietnia. Na YouTube dostępne są filmiki pokazujące niektórych prelegentów, w tym Igora Witkowskiego, którego flagowa teoria mówi o powojennym życiu Hitlera w Argentynie. Wystąpienie Spiersa również zostało zarejestrowane.
Podczas niego, jak również kilku innych publicznych występów, Brytyjczyk sprawiał wrażenie nieobecnego. Jego oczy błądziły, a gesty i zachowanie sugerowały w najlepszych razie mocne przemęczenie. Ale nie wchodźmy w to nie mając wystarczających powodów, żeby sugerować, że być może był w tamtym czasie pod większym lub mniejszym wpływem narkotyków. Natomiast ich używanie w przeszłości przez syna wprost potwierdzała w wywiadzie udzielonym BBC Vanessa Bates, wskazując wręcz na heroinę. Nawiasem mówiąc, reporterki BBC przybywszy do Polski, szukały śladów po Spiersie w podwarszawskiej miejscowości.
To, co się dzieje później, pozostaje w sferze niepotwierdzonych wiadomości kolportowanych przez prasę tabloidową i obłąkańcze portale internetowe piszące o „super żołnierzach”. Brytyjczyk albo ponownie zjawił się w Polsce, albo w ogóle z niej nie wyjechał. Fakty są takie, że 16 lipca 2016 roku do konającego Spiersa zostaje wezwana karetka. Kobietą, która zadzwoniła po ambulans, była Monika Duval. Informacje na temat tej osoby można ustalić całkiem oficjalnie. Otóż jest ona właścicielką wydawnictwa New Media Concept wypuszczającego albumy o tematyce historycznej sprzedawane w kioskach i marketach.
Najbardziej znana seria to „Historia PRL” rozpisana na ponad 20 tomów. Obecnie wydawnictwo wydaje się być w fazie zwijania działalności, co można wywnioskować po jego znajdującej się w hibernacji stronie internetowej. Siedziba New Media Concept, czego można się dowiedzieć z KRS-u firmy, znajdowała się na warszawskiej Ochocie, w przestronnej willi na ulicy Altowej. Wydaje się ona zbyt duża jak na potrzeby skromnego wydawnictwa, przez co istnieje domniemanie, że to właśnie tam pomieszkiwał Max Spiers i na kanapie w tym domu zmarł.
Spiers znał Duval już w maju 2016 roku. Widać to na filmie z ich wspólnego występu w internetowej audycji pani Madlen Namro z Łodzi. Tematy opisywane przez tę pisarkę i publicystkę obejmują reptilianów oraz oczywiście światowe spiski. W każdym razie zarówno Spiers, jak i Duval wydawali się być w dobrej komitywie.
Szczegóły ich relacji miała wyjaśniać prokuratura, ale do dziś nie wiadomo, czy cokolwiek zdołała ustalić. Ciało 39-letniego Spiersa zostało przetransportowane do Anglii bez wykonania autopsji. Pochowano go na Cantenbury City Cemetery.
W zasadzie to wszystko jeśli chodzi o fakty. Całą resztę, zwłaszcza wzbudzające największe dreszcze wstawki o działającej na terenie Warszawy sekcie parającej się czarną magią, należy mocno trzymać na smyczy. Spiers swoją narzeczoną Sarah Adams, która wygłaszała podobne enuncjacje, poznał najwyraźniej podczas wcześniejszych konwentów parapsychologicznych, gdzie o Koperniku ani o Newtonie raczej nie dyskutowano. Przeważały tam tematy o przejmowaniu ludzkich ciał przez obce cywilizacje. Filmiki z kolejnych lat, już po śmierci Spiersa, wskazują, że Adams zwariowała do reszty.
Całe to środowisko napawa tyleż przerażeniem co odrazą. Zamiast badać zjawiska wymykające się klasycznej nauce, w czym samym nie ma nic zdrożnego, podążają na skróty i zasypują przestraszonych życiem ludzi setkami teorii, nad zgłębianiem których nie spędzili nawet jednego dnia. To smutna droga, bez konkretnego celu, gorsza niż same narkotyki.