Widzę, iż wywołałem maleńką burzę, jednakowoż obawiam się nieco, iż jest to wyłącznie burza w szklance wody. Jakkolwiek nie postrzegalibyśmy zjawisk paranormalnych, granica przebiegająca między nauką, paranauką i pseudonauką jest w mej ocenie nadzwyczaj dobrze widoczna.
Wielu ludzi (zwłaszcza ,,wolnomyślicieli'' i zwolenników ,,alternatywnych teorii'') postrzega naukowców jako skorumpowanych zniedołężniałych starców, publikujących wyniki swojej pracy w prestiżowych gazetach, gdyż płacą im za to ogromne korporacje, banki i inne grupy trzymające władzę, a jedynym celem tegoż jest trzymanie ludzi w nieświadomości i ukrywanie różnorodnych zjawisk, które miałyby rzekomo być ,,niedostępne dla wiedzy ogółu'' jako wynik spisku jaszczurów.
Tutaj muszę więc podkreślić, że choć istnieją osoby i grupy, którym osobiście sam zbytnio nie ufam, a na ich metodologię badań patrzę z przymrużeniem oka, to jednak posiadam konkretne argumenty przeciwko nim i nie rzutuje to w żaden sposób na mej całościowej ocenie głównego nurtu nauki. Głównie dlatego, iż staram się poznawać te kontrowersyjne prace naukowe, miast sugerować się szokującymi nagłówkami gazet kleconymi przez stażystów i zawartymi w nich daleko idącymi wnioskami, często nie mającymi wiele wspólnego z tym co powiedział dany badacz.
Przewaga oficjalnego nurtu nauki polega na tym, iż nikt nie wychodzi na podium i nie mówi ,,odkryłem perpetuum mobile, ale musicie mi w tej kwestii uwierzyć na słowo''.
Naukowiec przyjmuje konkretną metodologię badań, posiłkuje się badaniami swoich kolegów, zgłębia temat poprzez szukanie i krytykowanie źródeł, zadaje pytania, delikatnie podważa teorie, tworzy hipotezy, samodzielnie często podkreśla braki w swoich założeniach i wskazuje na miejsca, którym należałoby się lepiej przyjrzeć nim wyciągnie się jakikolwiek wniosek, spisuje raporty, przeprowadza eksperymenty i każdy podjęty przez niego krok MY możemy sprawdzić, prześledzić, a nawet powtórzyć.
Jeśli ktoś nie daje wiary jakiemukolwiek badaniu, do jego dyspozycji jest kilkadziesiąt albo kilkaset stron wyjaśniających jaką metodę przyjęto, co uczyniono, jak, w jakich warunkach, kiedy, jak długo i w jaki sposób wyniki wpłynęły na formowanie końcowych wniosków. To jest nauka. Ona popycha nasz świat do przodu. Opiera się na pytaniach, krytyce i analizie. Badacz jest wdzięczny za negatywne uwagi pod adresem jego pracy, kiwa głową, gdy ktoś wskaże błędy w jego rozumowaniu, nie twierdzi, że zgłębił już wszystko i wyraża nadzieję, że jego praca posłuży komuś innemu, kto zechce pójść jeszcze dalej.
Jakże inaczej na tym tle wyglądają dwie pozostałe dziedziny. Paranauka przede wszystkim wymyka się przyjętym standardom i definicjom, nie potrafimy dla jej wniosków i teorii znaleźć pełnego uzasadnienia naukowego, mamy wobec niej wiele słusznych wątpliwości i zastrzeżeń, oczekujemy od niej prowadzenia dalszych badań i udowadniania nam, że się myliliśmy i coś wykraczało poza nasze dotychczasowe pojęcie. Nie jest więc paranauka nauki zaprzeczeniem, ani wrogiem. Nie może być jednak traktowana na równi z nauką. Istnieją wyraźne przyczyny dla których dany element paranauki jest jednak wewnątrz tego kręgu, nie odrzuca się go całkowicie, szuka się dla niego nadal racjonalnego wyjaśnienia, lecz zazwyczaj placebo albo wiara bywają najlepszymi wytłumaczeniami.
Na samym końcu jest pseudonauka. Ta wręcz szczyci się tym, że oficjalną nauką nie jest. Jej badacze popełniają notoryczne błędy i manipulacje wieloma faktami w swoich pracach (przykład: wyliczenia Ericha von Dänikena, dalekie od rzetelności i znanej nam arytmetyki). Żerują na braku naukowej wiedzy swoich czytelników i słuchaczy (np. opowiastki o tym, że historia Jezusa to historia Horusa), doskonale wiedzą, że nikt nie będzie sprawdzał wszystkich podawanych przez nich informacji, liczb czy mitów. Rzekomo tłumaczą języki, których nikt inny nie zna. Posiadają tajemną wiedzę i nie potrafią wytłumaczyć w jaki sposób weszli w jej posiadanie. Opierają się na iluzji, zimnym odczycie i zwyczajnej naiwności znacznej części ludzi. Tworzą szokujące teorie, przyciągając ludzi do swoich książek w identyczny sposób, jak naszą uwagę w telewizorze przyciąga odpowiednio skonstruowany sygnał reklamowy albo nagłówek w serwisie informacyjnym. Gdy prawdziwi naukowcy wdzięczni są merytorycznej krytyce i wskazywaniu błędów w ich pracach, pseudonaukowcy atakują swoich krytyków, każą wierzyć sobie na słowo, nie przeprowadzają rzetelnych eksperymentów, ze swoich zwolenników tworzą sekty oporne na wszelkie fakty, merytoryczne argumenty i logiczne rozumowanie.
Naukę tworzy konstruktywna krytyka. Paranauki to droga pośrednia i jej elementy mogą po przeprowadzeniu stosownych badań stać się oficjalną nauką albo trafić pod kategorię pseudonauk. Te z kolei tworzy wyłącznie ślepa wiara w to, co mówi albo pisze na dany temat jakiś zakłamany guru. Dlatego też za hipokrytów uważam zwolenników pseudonauk będących równocześnie ateistami, gdyż widać wyraźnie, że oni także posiadają swoje wierzenia; równie irracjonalne i niepodparte żadną empirią, co i cała reszta.