Skocz do zawartości


Zdjęcie

Góry "wodzą" i przepowiadają śmierć - czego musisz wypatrywać na szlaku?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
7 odpowiedzi w tym temacie

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

giewont.jpg

Foto: Thinkstock / Thinkstock

 

Góry "wodzą" i przepowiadają śmierć - czego musisz wypatrywać na szlaku?

 

W ostatnich dniach osoby wędrujące po polskich Tatrach mogły zaobserwować widmo Brockenu. Zdaniem niektórych - omen zbliżającej się śmierci. To nie jedyny zły znak, jaki da się zobaczyć w górach.

 

[...]

 

Czarny motyl i haki Świerza

 

Górscy wędrowcy co prawda nie boją się czarnych kotów, ale jest kilka innych rzeczy, których woleliby uniknąć. I tak, według niektórych taterników, bardzo złym pomysłem jest zawracanie ze szlaku. Nie powinno się też zmieniać zdania w kwestii odwrotu. Jeśli podejmiemy decyzję o tym, że dalej się nie wspinamy, a potem stwierdzimy, że jednak pójdziemy wyżej, to może skończyć się tragicznie.

 

Kiedy próbujemy zdobyć Kościelec, powinniśmy uważnie nasłuchiwać haków Świerza. Mieczysław Świerz był jednym z najbardziej aktywnych polskich taterników w latach 20., dokonał niemal stu pierwszych wejść na szczyty. W 1938 roku, podczas próby powtórzenia drogi Stanisławskiego na zachodniej ścianie Kościelca odpadł (powodem była pęknięta lina). Od tego czasu podstawa komina w miejscu upadku nosi nazwę Komina Świerza. Górski przesąd mówi, że należy natychmiast zawrócić z Kościelca, gdy usłyszy się haki Mieczysława Świerza.

 

Rychłą śmierć na górskim szlaku zwiastować mają dzwony, które posłyszymy znajdując się nad Morskim Okiem.

Nie czarny kot, a czarny motyl może nam przeciąć drogę na górskim szlaku. I jest to naprawdę fatalny omen. Zapowiada on, że wkrótce umrzemy lub że właśnie w tej chwili ktoś ginie w górach.

 

Z istot żywych, oprócz oczywiście stanowiących bezpośrednie, nie zaś metafizyczne zagrożenie niedźwiedzi, taternicy woleliby na szlaku nie spotykać też sokołów. Gdy ptaki te krążą nad głową wędrowców, zapowiadają podobno, że ktoś spadnie tego dnia ze szczytu.

 

Tajemniczy "ktoś"

 

Góry, zwłaszcza te wysokie, wywołują u wędrowców doznania z pogranicza psychologii i metafizyki. Niektórzy taternicy otwarcie przyznają, że są takie szczyty, które lubią "wodzić" turystów próbujących je zdobyć. Zalicza się do nich na przykład Czerwone Wierchy czy Karczmiska. Piechurów mami też podobno Iwaniacka Przełęcz. Co dzieje się, gdy dojdzie do "wodzenia"? Człowiek gubi się na szlaku, chodzi w kółko po swoich śladach, nie może znaleźć drogi powrotnej lub coś ciągnie go wprost w przepaść.

 

Z górami wiąże się też zjawisko tajemniczej "osoby". O milczącej obecności jakiegoś człowieka pisał już pierwszy zdobywca Korony Himalajów, Reinhold Messner. Doświadczył on spotkania z dziwnym bytem w 1970 roku, kiedy wraz z bratem zdobywał Nanga Parbat. W trakcie schodzenia ze szczytu Günter poczuł się źle, wykazywał objawy choroby wysokościowej. W tym samym czasie Reinhold poczuł, że nie są w bezkresnych Himalajach sami. Wspinacz dostrzegł obok siebie trzeciego człowieka, który podążał za braćmi krok w krok. Wyprawa na Nanga Parbat zakończyła się tragicznie - Günter Messner nigdy nie zszedł z góry i tak naprawdę do dziś nie wiadomo, co się z nim stało.

 

O dziwnej obecności na Nandze mówiła też Elisabeth Revol po dramatycznej akcji ratunkowej z udziałem polskiej ekipy próbującej po raz pierwszy zdobyć K2 zimą. Gdy Francuzka schodziła z góry po tym, jak zostawiła w namiocie znajdującego się w agonalnym stanie Tomasza Mackiewicza pojawiła się obok niej kobieta, która oferowała jej kubek gorącej herbaty. W dowód wdzięczności Revol oddała widmu swój but, co przypłaciła później odmrożeniami.

 

Tajemnicza obecność ocaliła życie alpiniście Jamesowi Sevignemu, gdy w 1983 roku wspinał się w Górach Skalistych. Wraz z towarzyszem został on porwany przez lawinę. W jej wyniku drugi alpinista zginął na miejscu, zaś Sevigny złamał sobie kręgosłup. Mężczyzna pogodził się ze śmiercią i chciał po prostu zasnąć, gdy jakiś głos nakazał mu, żeby się nie poddawał i walczył o przeżycie. Gdyby nie ten "ktoś", alpinista zamknąłby oczy i już nigdy się nie obudził. Głos w jego głowie dodał mu siły do walki i sprawił, że nie czuł się osamotniony.

 

Gdy Tomasz Kowalski umierał pod Broad Peakiem, podobno też spotkał tego tajemniczego "kogoś". Miały o tym świadczyć komunikaty, które przekazywał przez radio. Himalaista mówił, że jest z nim Maciej Berbeka, którego prawdopodobnie wcale tam nie było. Gdyby faktycznie znajdował się obok Tomasza, zgodziłby się odezwać do radia. Tymczasem Kowalski stwierdził, że Berbeka "nie chce gadać".

 

Góry to mistyczne miejsce, gdy tylko zejdzie się z zatłoczonych szlaków i zostanie się z nimi sam na sam. W samotności, gdy wędruje się wzdłuż przepaści łatwo jest uwierzyć w omeny, "wabienie" i to, że obok jest ktoś, kto nad nami czuwa. Czy górskie przesądy mają w sobie ziarno prawdy? Strach sprawdzać. Jeśli więc usłyszycie haki Świerza lepiej zastanówcie się, czy iść dalej. Po co kusić los?
Autor: Agnieszka Mazur-Puchała

https://facet.onet.p...-szlaku/v0s7cxx


Użytkownik Nick edytował ten post 22.09.2018 - 00:27

  • 12



#2

Ghostbite.
  • Postów: 86
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Świetny artykuł, uwielbiam góry, przeczytałem na jednym wdechu :).

Zawsze wywołują we mnie (góry oczywiście)  taką niepokojącą ale ekscytującą zarazem wewnętrzną euforię (nie wiem jak to inaczej opisać :) ).

Dwa lata temu przebywając w polskich górach (Beskid Sądecki) zdarzyło mi się zejść z głównego szlaku na dawno nieużywany ale wciąż oznaczony na mapie szlak i to na moje nieszczęście w czasie rykowiska. Odcinek był stromy, zarośnięty, wilgotny, wiodący brzegiem wielkiego zarośniętego, staroleśnego wąwozu.

W połączeniu z odgłosami rykowiska dało to tak niepokojący albo nawet rzekłbym straszny efekt, że do tej pory mam ciarki jak o tym myślę. Dopadło mnie wtedy przeświadczenie, że nie wyjdziemy z tego szlaku i jak tylko jakimś cudem ;) dotarliśmy wreszcie do szlaku głównego na samym dole to ulga i radość były wręcz euforyczne  :)

Zmierzam do tego iż na górskich szlakach a tym bardziej poza nimi bardzo łatwo stracić pewność siebie, samopoczucie psychiczne może zmienić się w bardzo krótkim czasie i bardzo łatwo można sobie "wkręcić" różne rzeczy napędzane dodatkowo własnym niepokojem czy wręcz strachem.

Stąd być może wzięła się przynajmniej część z górskich legend, mitów czy przesądów.

Dodam tylko, że tego samego dnia niedługo po tym dzikim szlaku źle oszacowałem czas oraz odległość i ostatnią godzinę schodziliśmy czarnym szlakiem którym wcześniej szliśmy tylko raz w życiu w przeciwnym kierunku wcześniej tego samego dnia, w całkowitych ciemnościach, przez las, przyświecając sobie jednynie telefonami (dwoma). 

Dramatyzm sytuacji spotęgował fakt iż dzień wcześniej byliśmy w nocy w kinie na nowej wersji filmu Blair Witch Project.

Jeszcze nigdy w życiu tak szybko nie schodzilem żadnym szlakiem :D

Nie wiem, czy moja opowieść kogoś zainteresuje ale jest to i była dla mnie swojego rodzaju trauma, w związku z tym musiałem a raczej chciałem się nią z Wami podzielić :)


Użytkownik Ghostbite edytował ten post 23.09.2018 - 09:30

  • 4

#3

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Tak, masz rację, góry to zupełnie inna rzeczywistość. Czasem potrafi przepełnić serce wędrowca radością i poczuciem nieograniczonej wolności, a czasem smutkiem i strachem.

 

 

Zawsze wywołują we mnie (góry oczywiście)  taką niepokojącą ale ekscytującą zarazem wewnętrzną euforię (nie wiem jak to inaczej opisać :) ).

Wiesz, tak w antropologii kulturowej opisuje się spotkanie z bóstwem. Tremendum et fascinosum, czyli obawa, strach i jednocześnie fascynacja, uwielbienie. :)

 

 

źle oszacowałem czas oraz odległość i ostatnią godzinę schodziliśmy czarnym szlakiem którym wcześniej szliśmy tylko raz w życiu w przeciwnym kierunku wcześniej tego samego dnia, w całkowitych ciemnościach, przez las, przyświecając sobie jednynie telefonami (dwoma).

Mieliście fart. Dobrze, że nie przekroczyliście granicy, poza którą góry nie wybaczają już takich ekscesów.

 

Swoją drogą - dzięki za opowieść. :)


  • 0



#4

Komarzyca.

    The daughter of Satan.

  • Postów: 114
  • Tematów: 11
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Skoro już taki temat powstał dodam coś od siebie co może zainteresować również innych! " Tatrzańskie przesądy "- dość rozległy temat, zwłaszcza, jeśli chodzi o góry. Wierzyć w nie czy nie, myślę, że jest to indywidualna sprawa każdego z nas. Bywają tacy, którzy są wręcz uzależnieni od przesądów, a są i tacy, którzy machną na nie ręką i w ogóle się nimi nie przejmą.

przesad4.jpg

 

„W górach nigdy nie zawracaj; Jeśli raz decyzję o zejściu podjąłeś to jej się trzymaj”
Lato, rok 2010 – setne, lub dwusetne, nieudane podejście na Kościelec. Piękna pogoda, niczym niezmącone niebo, wiaterek, który znacznie pomagał w wędrówce. Stoję wraz z mamą na Przełęczy Karb, gdy nagle w oddali zagrzmiało – raz, drugi, dziesiąty. Po namyśle podejmujemy decyzję o zejściu. Byłyśmy już blisko Zielonych Stawów Gąsienicowych, gdy stwierdziłyśmy, że wszystko się uspokoiło. Mimo, iż przesąd był nam dobrze znany uznałyśmy, że może warto zaryzykować.

Ach, jaki głupi jest człowiek póki nie dostanie po głowie. Po zrobieniu kilku kroków, ujrzałyśmy przed sobą błyskawicę, która zagrodziła nam drogę, a huk był taki jakby ktoś obok rzucił bombę. Żebyście widzieli jak szybko uciekałyśmy do schroniska… Do dziś nie wiem jak należy to interpretować – czy był to zwykły zbieg okoliczności, czy może ostrzeżenie przed tym by jednak wrócić bezpiecznie do swojej kwatery. Wiem jednak, że gdybyśmy wtedy nie uciekły to skończyłoby się to dla nas źle. Kilka minut po tym wyładowaniu rozpętało się prawdziwe piekło. Niebo zrobiło się czarne jak smoła, zaczęło wiać i padać a wkoło nas było słychać tylko huk krążącej nad nami burzy. Naprawdę nie wiem jak ludzie, którzy byli wtedy gdzieś wysoko przeżyli to wszystko.

 

przesad3.jpg

 

Sokół nad głową upadek wróży”
Lato b.r. – odbieram telefon od mamy, która właśnie była w górach. Chwaliła się przejściem przez Zawrat jednocześnie pytając czy słyszałam już o wypadku, który miał miejsce tego samego dnia na Świnicy – zginęła wtedy młoda dziewczyna. Zaczęłyśmy rozmawiać i wtedy mama zakomunikowała mi, że widziała sokoła krążącego, nad Świnicą tego dnia, w tych godzinach, kiedy wydarzyła się ta tragedia. Pamiętam, że usiadłam na kanapie i zaniemówiłam. Niektóre źródła wspominają również o kruku zamiast sokole. Sytuacja z krukiem również przytrafiła się mojej mamie notabene również pod Świnicą. Było to dwa lata temu – podczas wspinaczki ze swoimi koleżankami zauważyła nad swoją głową wielkie ptaszysko. Poczuła wtedy, że nie powinna kontynuować tej wspinaczki. Krzyknęła do znajomych, które były przed nią, że się wycofuje. Przeszła kilka kroków i zdawało się, że ptaszysko odleciało toteż postanowiła spróbować jeszcze raz. I co? I kruk wrócił, dokładnie w to samo miejsce. Przestroga? A może anioł stróż? Nie wiemy, ale sami powiedzcie – nie często ma się styczność z takimi dziwnymi sytuacjami. Ciekawostką również jest to, że koleżanki mojej mamy nie słyszały, gdy ta krzyczała, że wraca, ale mama słyszała wyraźną odpowiedź – dobrze! Spotkamy się w Murowańcu.

 

„Nieparzysta ilość zakonnic na szlaku to dobra pogoda następnego dnia”
Wakacje, dobre kilka lat temu. Od kilku dni leje i nie zanosi się na to, żeby coś się poprawiło. Mimo to dzielnie ruszamy z mamą na szlak. Wybieramy łatwą trasę, która nie stwarza zbytniego niebezpieczeństwa w deszczową pogodę. Przez większość trasy szłyśmy zupełnie same i dopiero po dłuższym czasie spotkałyśmy trzy zakonnice. Wtedy jeszcze nie znałyśmy tego przesądu. Dopiero później w domu podczas rozmowy z naszą gospodynią dowiedziałyśmy się, że prawdopodobnie następnego dnia będziemy mieć piękną pogodę. Mój sceptycyzm odnośnie przesądów poszedł wtedy w dal i bardzo chciałam, aby ten stary przesąd się sprawdził.

Możecie myśleć, co chcecie, ale następnego dnia mogłyśmy spokojnie ruszyć na Czerwone Wierchy i cieszyć się pięknym słońcem.

Skoro już jesteśmy przy zakonnicach, to warto wspomnieć, że ich parzysta ilość zwiastuje niebezpieczeństwo. Chyba jednak nie, bo już nie raz widziałam i 2 i 4 i 6 zakonnic i zawsze wszystko dobrze się kończyło a ich uśmiechy nadawały radości w marszu.

 

„Widmo Brockenu – ujrzane raz stwarza niebezpieczeństwo, trzy razy zobaczone odczynia zły urok”
O Widmie Brockenu wie chyba każdy zapalony tatro maniak. To musi być niesamowite przeżycie ujrzeć swój cień na chmurze, poniżej siebie, który w dodatku otoczony jest tęczową obwódką. Piękne zjawisko otoczone mroczną tajemnicą. Znam kilka osób, którzy ujrzeli to zjawisko, chociażby moja mama i teraz albo czekają aż ujrzą je jeszcze dwa razy by czuć się bezpiecznym, albo już żaden szlak nie jest im straszny, ponieważ ujrzenie zjawiska trzy razy sprawia, iż już nic strasznego w górach Cię nie spotka. Można, więc rzec, że taka sytuacja czyni Cię prawdziwym szczęściarzem, prawda?

Moja mama jeszcze czeka, aby stać się takim szczęśliwcem. Widmo widziała dwa razy – raz na Kościelcu, drugi raz na Czerwonych Wierchach. Cieszy się ona z każdej możliwości wyjazdu w góry, ale już kilka niebezpiecznych sytuacji ją spotkało – chociażby ta na Kościelcu wyżej przeze mnie wspomniana.

Ja sama chciałabym ujrzeć to zjawisko chociażby po to, żeby zobaczyć ten niewątpliwie wspaniały widok na własne oczy. Ale czy potem nie wyruszałabym w góry ze strachem przed tym, co może mnie złego spotkać?

 

http://natatry.pl/artykuly/przesady


  • 3

#5

Ghostbite.
  • Postów: 86
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

@Nick, masz rację, uważam, że mieliśmy sporo szczęścia, że wszystko skończyło się na strachu, mogło być różnie

 

@Komarzyca, fajne historie, jako miłośnik gór nigdy nie mam dosyć o nich opowieści :)

 

No a czy wierzyć? Ja na przykład nie wierzę w przesądy.

Podobno działają tylko wtedy jak się w nie wierzy, od dawna mam takie podejście i uważam, że na mnie nie działają.

Bezpieczniej jest... w nie nie wierzyć ;)


Użytkownik Ghostbite edytował ten post 24.09.2018 - 10:52

  • 0

#6

Master Zgiętonogi.

    Capo di tutt'i capi

  • Postów: 416
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Gorskie przesady to fajne historyjki, ciekawie ich posluchac, rowniez o innych gorach znajdujacych sie poza granicami kraju. Gruzini na przyklad maja czasami w rekawie rozne ciekawe historie i przesady na temat kaukaskich szczytow. Jako czlowiek gor, ktory spedza wysoko bardzo duza ilosc czasu traktuje to jedynie jako czasem ciekawe, zmyslone opowiastki. Takie creepypasty jak np. ta powyzej o wejsciu na Koscielec (choc w tej historii bardziej niz piorun dziwi mnie 100 czy 200 nieudane wejscie autorki na ten szczyt... ).

 

Podobnie jak przesady co do pogody czy zjawisk pogodowych. Prognozy naprawde dobrze sie sprawdzaja, przynajmniej te porzadne i krotkoterminowe... po prostu ludzie ich nie sprawdzaja. A jak juz sprawdzaja to blednie je odczytuja czesto tez poprzez brak doswiadczenia.

 

Plus za temat, fajnie sie czytalo. Wszystko co o gorach fajnie sie czyta. :szczerb:


Użytkownik Master Zgiętonogi edytował ten post 25.09.2018 - 10:46

  • 1

#7

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Gruzini na przyklad maja czasami w rekawie rozne ciekawe historie i przesady na temat kaukaskich szczytow

A nie opowiedziałbyś czegoś z tych kaukaskich historii?


  • 0



#8

Shiver.

    Silent Reaper

  • Postów: 661
  • Tematów: 19
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

 

O dziwnej obecności na Nandze mówiła też Elisabeth Revol po dramatycznej akcji ratunkowej z udziałem polskiej ekipy próbującej po raz pierwszy zdobyć K2 zimą. Gdy Francuzka schodziła z góry po tym, jak zostawiła w namiocie znajdującego się w agonalnym stanie Tomasza Mackiewicza pojawiła się obok niej kobieta, która oferowała jej kubek gorącej herbaty. W dowód wdzięczności Revol oddała widmu swój but, co przypłaciła później odmrożeniami.

 

O tej wersji jeszcze nie słyszałem muszę przyznać, można jakieś źródło tej wypowiedzi, cytatu ? Przy okazji tknęło mnie, że to już minęła 4 rocznica śmierci Mackiewicza na Naga Parbat.


Użytkownik Partuszew edytował ten post 31.01.2022 - 23:20

  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych