Domena publiczna
Rzadko się zdarza, by jeden człowiek – działając w dobrej wierze – przyczynił się do powstania dwóch piekielnie szkodliwych substancji. Coś takiego udało się w pierwszej połowie XX wieku niejakiemu Thomasowi Midgley’owi, gruntownie wykształconemu amerykańskiemu inżynierowi, choć akurat w dziedzinie chemii, w której najwięcej narozrabiał, był samoukiem.
Thomas Midgley wymyślił jak zlikwidować w silnikach spalinowych tak zwany efekt stukowy, przez co do dzisiaj z rur wydechowych dziesiątek milionów samochodów codziennie wyrzucane są w powietrze, którym oddychamy, tony związków ołowiu.
Także zasługą Midgley’a jest stosowany od lat 30. ubiegłego wieku w opakowaniach kosmetyków, pompach cieplnych, lodówkach i zamrażarkach freon, którego przez ponad pół wieku wyprodukowano i wypuszczono do atmosfery w takiej ilości, że doprowadziło to do dewastacji warstwy ozonowej chroniącej nasz glob przed szkodliwym promieniowaniem kosmicznym.
Trudno zatem nie zgodzić się z opinią profesora Uniwersytetu w Georgetown, Johna Roberta McNeilla, wybitnego badacza wpływów rewolucji przemysłowej na nasze środowisko naturalne, który powiedział o Midgley’u, że „miał większy wpływ na atmosferę ziemską niż jakikolwiek inny pojedynczy organizm w historii życia na Ziemi”.
Ojciec Thomasa również był wynalazcą i zarazem przedsiębiorcą, którego firma zajmowała się produkcją opon dla dynamicznie rozwijającego się od końca XIX wieku przemysłu motoryzacyjnego. Radził sobie na tyle dobrze, że potrafił zapewnić potomkowi solidne, techniczne wykształcenie. Niestety, oponiarska wytwórnia rodziny Midgley’ów radziła sobie na rynku z coraz większym trudem i w 1916 roku została zmuszona do ogłoszenia bankructwa.
Dla Thomasa był to zarazem początek nowego etapu w karierze, bowiem pracę zaproponował mu sławny już wtedy w Stanach Zjednoczonych wynalazca Karol Kettering, właściciel przedsiębiorstwa DELCO (Dayton Engineering Laboratories Company). Pierwszym zadaniem, które zlecił nowemu pracownikowi, było włączenie się do prac zespołu poszukującego skutecznej i taniej metody wyeliminowania w silnikach spalinowych tak zwanego efektu stukowego. I tu Thomas Midgley zaszkodził światu po raz pierwszy.
Ów efekt stukowy to nic innego jak skutek przedwczesnego zapłonu mieszanki paliwa i powietrza w silniku. Midgley zaproponował zastosowanie jako domieszki do benzyny związków pierwiastków ciężkich, na przykład ołowiu. W grudniu 1921 roku, w wyniku eksperymentu sponsorowanego przez General Motors, Midgley udowodnił, że po dodaniu tetraetyloołowiu do paliwa efekt stukowy w silniku natychmiast trwale ustępuje. Efektem ubocznym było czopowanie świec zapłonowych i układu rozrządu, ale i na to wynalazca znalazł sposób – po prostu dodał bromu, a na dokładkę opracował jeszcze metodę jego pozyskiwania z wody morskiej.
Thomas okazał się więc dla Ketteringa cennym nabytkiem, ale ta praca przyniosła mu nie tylko sławę i pieniądze, lecz także pierwsze poważne kłopoty ze zdrowiem. Nabawił się bowiem ołowicy i z tego powodu na jakiś czas musiał wycofać się życia zawodowego.
Jednak pod koniec lat 20. Midgley znów był w formie i z zapałem podjął się nowego zadania zleconego przez pryncypała. Miał otóż rozwiązać poważny problem techniczny, który stwarzały stosowane w chłodziarkach łatwopalne i toksyczne płyny chłodnicze – amoniak, butan, dwutlenek siarki czy chlorometan. Były na tyle niebezpieczne w użytkowaniu, że uniemożliwiało to ich masowe zastosowanie w produkcji lodówek dla gospodarstw domowych.
Poszukując bezpiecznego środka chłodniczego Midgley rozpoczął testy ze związkami węgla, azotu, tlenu, wodoru, fluoru, chloru i bromu, a jednym z otrzymanych w wyniku eksperymentów związków był freon – dichlorodifluorometan (oznaczany symbolem CFC-12).
Niestety, ten skuteczny środek chłodniczy okazał się sprawcą powstawania w naszej atmosferze dziury ozonowej, bo jako gaz nośny masowo był też używany w aerozolowych opakowaniach. O tym jednak ludzkość dowiedziała się w połowie lat 80. ubiegłego wieku. Produkcja freonu została całkowicie na naszym globie wstrzymana dopiero w 1995 roku, na mocy Protokołu Montrealskiego z 1987 roku.
Thomas Midgley rzecz jasna nie mógł tego wiedzieć. W 1940 roku, cieszący się już powszechnym szacunkiem i wielokrotnie nagradzany prestiżowymi wyróżnieniami wynalazca, zaraził się szalejącym w tym czasie na terenie Ameryki Północnej wirusem polio, wywołującym chorobę Heinego-Mediny. W efekcie stracił władzę nad dolną częścią ciała. Jak na inżyniera przystało, wymyślił i zaprojektował urządzenie umożliwiające samodzielne siadanie i utrzymywanie ciała w pozycji siedzącej.
Wtedy jeszcze nie wiedziano, że choroba Heinego-Mediny potrafi znienacka zaatakować, sprawne wcześniej, górne kończyny. Być może coś takiego spotkało także Thomasa Midgleya, bo 2 listopada 1944 roku pielęgniarka znalazła jego martwe ciało zaplątane w liczne linki wymyślonego mechanizmu. I dlatego do dzisiaj nie ma zgody co do przyczyn śmierci słynnego wynalazcy. Jedni twierdzą, że popełnił samobójstwo upozorowane na wypadek, inni zaś uważają, że po prostu był to nieszczęśliwy traf.