Szczerze mówiąc osobiście zaobserwowałam, że jedzenie w Szwecji jest lepszej jakości. No może poza chlebem. Wina jednak w tym przypadku nie w syntetycznych dodatkach a w tym, że w Szwecji jada się po prostu inny rodzaj chleba. Szwedzki chleb jest słodki, drożdżowy a zwykły chleb na zakwasie to bardziej dobro importowane. Wynika to z tego, że Szwedzi jedzą większość rzeczy w wersji słodkiej. Jeśli jakieś danie nie jest słodkie samo w sobie, to dodają do tego dźem. Taka kultura jedzenia po prostu. Dla mnie ten chleb jest paskudny, ale to dlatego, że przywykłam do innego chleba jednak.
Pomiędzy produktami z niższej i wyższej półki faktycznie nie ma gigantycznej różnicy tak jak to jest w Polsce (czego przyczyną jest niska siłą nabywcza polskiego pieniądza niestety), ale jedyne co to oznacza to to, że większość produktów jest naprawdę dobra. Ilość dodatków jest ograniczana do niezbędnego minimum. Czego nie mogłam powiedzieć o polskiej fasolce z Sokołowa, którą przygarnęłam w lokalnym sklepie.
Do szwedzkiego mięsa też mam dużo większe zaufanie niż do polskiego. Nie zauważyłam żeby było szprycowane wodą albo miało brzydki zapach.
Niektórzy mogą powiedzieć, że jedzenie w Polsce jest smaczniejsze, ale smak a jakość to dwie różne rzeczy. Oczywistym jest, że fasolka po bretońsku z Sokołowa naszprycowana wzmacniaczami smaku będzie smaczniejsza od gulaszu, w którym oprócz niezbędnych skłądników gulaszu jest tylko jeden syntetyczny dodatek i jest to kwas askrobinowy na samym końcu listy. Nie nazwałąbym jednak w tym przypadku tej fasolki lepszą pod żadnym względem.
Użytkownik dziewięć edytował ten post 01.11.2018 - 22:44