Czytam forum od dłuższego czasu, ale zarejestrowałam się na nim dopiero kilka dni temu. Chyba najwyższy czas zacząć się udzielać
Zastanawia mnie, o co tak naprawdę chodzi autorowi tematu. Przejrzałam całość i mam wrażenie, że we wszystkim wokół siebie próbuje na siłę odnaleźć zjawiska paranormalne. Rozumiem zaciekawienie, rozumiem niezrozumienie, ale nie rozumiem ignorancji i prób udowodnienia swoich racji na siłę... Kiedy ktoś osób udzielających się na forum zaneguje paranormalne tezy i poda sensowne, jak najbardziej przyziemne rozwiązanie, wtedy autor szybko przeskakuje na inny temat - a to płaczące dziecko, a to niedziałający dekoder...
Tak naprawdę malunki z początku tematu nie wzbudziły we mnie żadnego niepokoju. Mam wręcz nieodparte wrażenie, że sama widywałam bardzo podobne wzory wokół siebie, kiedy osiedle na którym mieszkam zaczęło się w szybkim tempie rozrastać. Nie jestem oczywiście geodetą, nie mam też nic wspólnego z budową i w związku z tym nie wiem, co one tak naprawdę oznaczają, ale powiem szczerze - gdybym miała szukać szatana (ogólnie rzecz ujmując) w każdym malunku, który odkrywam na ziemi, a którego znaczenia nie znam... To oznaczałoby, że miałam satanistów wokół siebie na każdym etapie mojego życia
Swoją drogą, te malunki skojarzyły mi się z tym, gdy jako dziecko grałam ze znajomymi w podchody. Bardzo różnie znakowaliśmy np. punkty w których zostawialiśmy ukryte w krzakach zadanie dla drugiej grupy. Ba, często po wypełnionym zadaniu przekreślaliśmy dany znak, więc się on "zmieniał". No i nie wspominając już o pisaniu za dzieciaka różnych bzdur na chodnikach - własnych inicjałów, inicjałów gwiazd w których się podkochiwałam, malowanie logo ukochanych zespołów... raz rysowało się te rzeczy po zeszytach, raz na chodnikach. Pomysł z szukaniem w niezrozumiałych dla autora malunkach paranormalnych wyjaśnień wydaje mi się naprawdę... przesadzony.
Dzieci, zwłaszcza tak malutkie, potrafią płakać z wielu przyczyn, których my często nie potrafimy zrozumieć. To jest ich sposób komunikacji ze światem, innego jeszcze nie znają. Dziecko mogło coś boleć - wcale nie musiała to być znana autorowi kolka. Wystarczy źle przyklejona pieluszka, która mogła sprawić ból. Odparzenie od niej. Nieznany głos w kuchni albo szczekanie psa. Chłód przeciągu na skórze. Głód połączony z niewyspaniem. Złość z powodu niewygody. Cokolwiek tak naprawdę. Dzieci często płaczą "bardziej" niż nam, dorosłym, wydaje się że powinny. Czy ktoś z was, dorosłych, wyje w niebogłosy, bo jest głodny?
Co do dekoderu, ktoś z przedmówców już wyjaśnił temat elektroniki, więc nie bede bez sensu tego samego powtarzać.