Moja mama ma totalnego hopla na punkcie zegarów. Nie znam drugiej takiej osoby, która podchodziłaby do nich z taką obsesją.
Od kiedy tylko pamiętam, mama nie potrafiła nigdy przejść obojętnie obok żadnego wiejskiego lumpeksu czy wyprzedaży garażowej. Szperała w nich, byle tylko znaleźć jakiś stary zegar, najlepiej właśnie nakręcany, z kukułką, naścienny - choć takie na rękę też się zdarzało kupować. Mama baaardzo często przeczesuje też wszelkie portale aukcyjne czy tablice sprzedażowe, właśnie szukając takowych zegarów. Im starszy tym lepszy. Ma ich w domu naprawdę niesamowicie dużo. Część stoi nieużywana na strychu, część wisi na ścianach w każdym z pokoi.
Wiele razy, kiedy rodzice gdzieś wyjeżdżali, spali u mnie moi znajomi - albo raczej usiłowali spać, bo zegary w moim domu skutecznie to uniemożliwiały osobom nieprzyzwyczajonym do ich odgłosów. I nie mówię tylko o regularnym biciu przy pełnych godzinach, ale też o takich zegarach, które wybijają każde mijające 15 minut. Zdarzało jej też się kupować zegary uszkodzone, które później naprawiała u zegarmistrza, chociaż nigdy ich nie nakręcała. Wielokrotnie byłam tam z nią i słyszałam różne rozmowy z zegarmistrzem. O tym, że te zegary "żyją".
Miał na myśli to, czego sama byłam wiele razy świadkiem. Nawet przed momentem, kiedy pisałam o jej hobby, jeden z zegarów mi "strzelił". No i właśnie o to chodzi. Że w takich zegarach często coś w nich strzela, pyka, często nawet świeżo naprawione mechanizmy puszczają. Kiedy zbliża się czas "ich nakręcenia" wydają z siebie takie odgłosy, że włos się jeży na głowie. Czasami odkręcenie się jednej małej śrubki powoduje, że zegar zaczyna bić o dziwnych godzinach albo zachowuje się jakby był "nawiedzony". Stare mechanizmy nie są doskonałe i zdarza im się szwankować.
Do czego zmierzam:
Jeśli zegar naprawdę zabił, najpierw poszukałabym rozwiązania w świecie empirycznym. Naprawdę, niejedno już widziałam i słyszałam, jeśli chodzi o takie stare zegary. Może sąsiadka go nakręciła, albo ktoś zrobił to za nią i ona nawet o tym nie wie - a może po prostu odkręciła się jakaś śrubka. Wiele razy sama byłam świadkiem, jak zegar ze strychu (czyli stary i nienakręcony) bił o losowej godzinie albo jak drewno się naprężało i strzelało. Ciężko mi opisać odgłos, ale przypominał on wystrzał z pistoletu - wierzcie mi, niejeden zawał przeszłam z mamą i jej zegarami . No chyba, że mama kupiła kiedyś kilka nawiedzonych sztuk, ale nic mi o tym nie wiadomo
Ale nawet patrząc na to duchowo - zrozumiałam, że zegar zadzwonił dzień przed śmiercią ciątki? Więc nawet bym tych rzeczy nie łączyła.
Edit, bo pokręciłam ciotkę z sąsiadką
Użytkownik letztenbrief edytował ten post 06.02.2019 - 16:30