W 1832 roku brytyjski premier odwiedził pracownię Michaela Faradaya i zobaczył tam dziwny przedmiot z korbką. – Do czego to służy? – zapytał wynalazcę. – Nie wiem, ale mogę się założyć, że nadejdzie czas, gdy rząd będzie od tego pobierał podatki – usłyszał polityk. Tajemniczy przyrząd był pierwszą prądnicą.
Czasy współczesne nazywane są różnie: erą atomu, antybiotyków, komputerów, erą matriksa, grafenu, sztucznej inteligencji. Jednak tak naprawdę żyjemy w erze elektryczności. Albowiem to właśnie elektryczność leży u podstawy właściwie całego postępu technicznego. Bez elektryczności nie byłoby nie tylko lotów kosmicznych, internetu, bomby atomowej, komputerów, telewizorów, lodówek, telefonów, ale też tworzyw sztucznych, większości tkanin, leków…
Michael Faraday na początku lat trzydziestych XIX wieku dokonał przełomowych odkryć dzięki kilku eksperymentom. Oto jeden z nich: do wnętrza cylindra, na który nawinięto drut, Faraday wsuwał, a potem wysuwał magnes. Zauważył, że jeśli magnes jest w ruchu, to przez drut przepływa prąd, a skoro tkwi nieruchomo – prąd nie płynie.
Albo kolejny test: okrągłą, miedzianą tarczę obracał między biegunami magnesu w kształcie podkowy. Kiedy tarcza się obracała – powstawał prąd, gdy tarcza stała – prądu nie było. Te proste eksperymenty, obecnie prezentowane przez nauczycieli na lekcjach fizyki, obrazują zjawisko indukcji elektromagnetycznej, która do dziś jest główną metodą wytwarzania prądu elektrycznego oraz podstawą działania wielu urządzeń.
Michael Faraday, urodzony pod koniec XVIII wieku na przedmieściach Londynu w rodzinie ubogiego kowala, edukację zakończył na umiejętności czytania, pisania i podstawach arytmetyki. Jako 12-latek zaczął pracę w warsztacie introligatorskim, gdzie nauczył się oprawiać książki, ale też połknął bakcyla czytania i nauki.
Przełomowym wydarzeniem wcale nie okazał się egzamin na introligatora, lecz publiczne wykłady fizyka i chemika, sir Humphry’a Davy’ego. Zafascynowany Michael napisał list z prośbą o pracę. Miał 21 lat, gdy został jego asystentem. Łączyła ich ciekawość i pasja poznawcza, choć wybrali różne drogi: Davy był naukowcem z dużą wiedzą teoretyczną, Faraday – niezwykle uzdolnionym samoukiem bez podstaw matematycznych, lecz doskonałym eksperymentatorem.
– Nic nie dorówna doświadczeniu, które prostuje sądy mylne i dla wiedzy jest prawdziwym postępem – zapisał w notatkach. Faraday szybko zdobywał umiejętności i w 1820 roku miał na koncie już 37 prac oraz komunikatów naukowych.
Kiedy zajął się chemią, to wynalazł prostą i skuteczną metodę skraplania gazów. Faraday skroplił między innymi chlor, siarkowodór i dwutlenek węgla, dwa lata później odkrył benzen, a wkrótce potem wydzielił naftalen, heksachloroetan i koloidalne złoto. Połączenie chemii i elektryczności zaowocowało dwoma prawami elektrolizy Faradaya. Upowszechnił również wiele podstawowych terminów używanych w tej dziedzinie, jak anoda, katoda, elektrolit, elektroda i jon.
Z kolei pionierskie prace nad szkłem optycznym doprowadziły do odkrycia, że płaszczyzna polaryzacji światła przechodzącego przez pole magnetyczne ulega zmianie.
W 1881 roku świat naukowy uhonorował geniusz Michaela Faradaya oficjalnie nazywając jednostkę pojemności elektrycznej faradem.
Jednak bądźmy szczerzy – to wiedzą tylko naukowcy, elektrycy i być może uważni uczniowie liceów. Za to fani motoryzacji z całego świata na pewno nie przegapili na początku sezonu 2017 prezentacji elektrycznego auta o nazwie Faraday Future FF 91. W ten sposób chiński koncern LeEco oddał hołd nie tylko nazwą samochodu, ponieważ również parametry bolidu są, nomen omen, elektryzujące, bijąc na głowę konkurentów z firmy Tesla, która nazwę wzięła także od nazwiska genialnego wynalazcy „bawiącego się” prądem.
Chyba dokonania Michaela najlepiej podsumował wybitny chemik niemiecki, Egon Wiberg: – Gdyby Faraday terminował u rzeźnika, to może nie stałby się słynnym fizykiem, ale na pewno byłby wielkim lekarzem.