No, ale na pewno nie waży tyle ile tam odnotowano 21 g
Napisano 10.02.2019 - 07:51
Napisano 10.02.2019 - 11:29
Właśnie według mnie. Nie mówię, że tak jest, ale moim zdaniem tak może być. Tak to sobie wyobrażam. Przychodzisz. Kładziesz się. Twój mózg zostaje podłączony do symulacji. Rejony twojego mózgu odpowiedzialne za świadomość zostają wyciszone. Nie do końca, ale tracisz ją. Zasypiasz. Specjalne urządzenia podtrzymują twoją świadomość przy życiu, bo od teraz przechodzisz w ciało z symulacji. Jednak twoja świadomość cały czas istnieje, bo wychodząc z wirtualnej rzeczywistości znów do niej powrócisz. Rodząc się w symulacji nabierasz nowej świadomości, wynikającej z ciała w którym się rodzisz. To ciało to biblijny szatan. Twoim zadaniem jest nauczyć je dyscypliny, w sensie poskromić to co odpowiada za robienie zła, a pielęgnować to co dobre. Ta łączność pomiędzy twoim umysłem a umysłem postaci którą jesteś to jest dusza. Kiedy człowiek umiera jego dusza ulatuje, staje się zapisem w programie Boskiej inteligencji a gracz budzi się i kończy lub ciągnie swoją ziemską wędrówkę dalej. Znów wchodzi do gry Taka reinkarnacja.
Użytkownik Endinajla edytował ten post 10.02.2019 - 11:33
Napisano 10.02.2019 - 13:01
Uważam, że dusza to łącznik pomiędzy światem wirtualnym a prawdziwym. A jeśli ktoś spala ciało, to ginie ciało i świadomość wirtualna, ale dusza istnieje, bo po za symulacją śmierć nie istnieje. Świadomość istoty spoza na czas połączenia się z wirtualnym ciałem po prostu zostaje uśpiona, ale nie zabita.
Napisano 10.02.2019 - 15:37
Nie wiemy jakie mogą tam obowiązywać prawa fizyki. Jeśli nasz świat jest symulacją to fakt faktem śmierć musi istnieć jako wyznacznik czasu przebywania w wirtualnej rzeczywistości. Może ona być wytworem AGI. Musi być początek i koniec. Tak jesteśmy zaprogramowani tu w symulacji. Po za nią doskonale potrafimy wyobrazić sobie takie abstrakcje jak nieskończoność, jak powstanie czegoś z niczego, jak coś co nie ma początku i końca, czy barwy inne niż powstałe z czerwieni, żółtego i niebieskiego. Nasze ciała tu w symulacji mają swoje ograniczenia po za które nasza wyobraźnia nie wychodzi. Osoby na łożu śmierci, przeżywając śmierć kliniczną doświadczają czegoś co trudno im opisać, albo jest to tak piękne, że aż nierealne
Użytkownik Endinajla edytował ten post 10.02.2019 - 15:39
Napisano 10.02.2019 - 16:08
Może i tak. Może żywe mamy tylko mózgi w niezniszczalnych ciałach, które zapragnęły doświadczać bólu i różnych emocji, dlatego stworzyły symulację. Sny są wytworami umysłu i to co pojawia się w snach ma związek z doświadczanymi w podświadomości emocjami, obrazami, potrzebami, pragnieniami, oczekiwaniami. Ludzie doświadczający śmierci klinicznej budzą się w innym lepszym świecie. Mówią - To było niebo! Tak się zastanawiam czy prawie martwy mózg jest w stanie wytworzyć te obrazy nieba? Przecież chodzi już na falach Epsilon i jego energia jest praktycznie zerowa. Więc z czego czerpie martwy mózg te doświadczenia? Ja uważam, że kiedy rozpada się świadomość wirtualna, to budzi się ta prawdziwa. Wszystko się miesza - gasnące wyobrażenia nieba, świata z tym co po za symulacją... Człowiek jest zawieszony. I teraz jeśli lekarze przywrócą pracę serca, mózgu, to ożywający umysł wirtualny przejmuje stery i świadomość spoza symulacji dalej zasypia, a tym samym obraz nieba znika - pojawia się obraz doczesnego świata w symulacji i ... Witaj wśród żywych!
Napisano 10.02.2019 - 16:27
Napisano 10.02.2019 - 16:49
Napisano 10.02.2019 - 17:27
Nie chcę na siłę wyjaśniać wszystkiego w sposób nadnaturalny, w sensie odrealniony. Sama wizja nieba nie jest czymś naturalnym, wiec próbuję to zrozumieć. Prawdę rzecz biorąc nie chcę mi się wierzyć w to, że życie kończy się i nic potem nie ma. Chociaż umiem to sobie wyobrazić i zapewne każdy kto doznał narkozy. Zamykasz oczy, nie ma nic, pomimo, że jest bo minęło około 10 min a ty nie odczuwasz czasu i twierdzisz, że minęło może góra parę sekund. No ale budzisz się i coś jest.
Doznając działania anestetyku na mózg, można stwierdzić, że czas nie istnieje i jest tylko wytworem mózgu, a więc możemy żyć w multum miejsc naraz, umierać jednocześnie rodząc się w innym miejscu symulacji. Odwiedzać realną rzeczywistość nie wiedząc o tym, budzić prawdziwą świadomość doznając stanów takich jakie funduje nam szyszynka.
W momencie śmierci, umiera ciało w tym mózg a co za tym idzie, nasza cielesna świadomość. Gdy się rodzimy i umieramy doznajemy podwyższenia poziomu DMT. To nasz naturalny psychodelic zapewnia nam odczuwanie innych świadomości. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Z reguły ewolucja się nie myli i jeśli dochodzi w naszych organizmach do jakiś procesów to one są nam do czegoś potrzebne. Zastanówmy się, do czego potrzebna jest nam taka nadprodukcja DMT na początku i na końcu życia?
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych