Skoki narciarskie oglądane przez pryzmat komentarzy spiskowych przypominają zawody Wacky Races, w których co chwila ktoś podpiłowuje most, podkłada dynamit albo rozlewa olej. W świecie spiskowej wyobraźni wszyscy poza Polakami oszukują. Ale nie wszyscy łamią zasady tak samo i nie wszyscy z tego samego powodu.
grafika/mitologiawspolczesna
Każdy ma swoją ciemną stronę. Mrocznego pasażera, którego wiezie ze sobą przez życie. Pasożyta, którego czasem trzeba potajemnie nakarmić. Jeden zażywa narkotyki, drugi morduje ludzi i kolekcjonuje ich wypreparowane zwłoki, trzeci znów, gdy myśli, że nikt go nie widzi, włącza polskie komedie romantyczne. Mnie zdarza się oglądać skoki narciarskie.
Mógłbym powiedzieć, że to do pracy, że od lat zbieram materiały do poważnego artykułu o otaczających tę dyscyplinę mitologiach. Mógłbym nawet na dowód powiedzieć, że jakieś przyczynki już tu i ówdzie opublikowałem. Ale nie będę okłamywał siebie i państwa. Oglądam skoki narciarskie i sprawia mi to przyjemność.
Proszę czytelników, by powstrzymali się od osądzania.
fot/demotywatory
Mam też swój ulubiony portal – skokinarciarskie.pl (pozdrawiam!), na którym na bieżąco można śledzić wszystkie wyniki, dzięki czemu czuję się jak prawdziwy komentator sportowy.
Widzę co i jak, nim jeszcze goście z Eurosportu powiedzą, że „Piotr Żyła uplasuje się tym razem za weteranem z kraju kwitnącej wiśni” itp. Relacje na żywo są też miejscem gorących dyskusji, bo wokół portalu wytworzyła się wspaniała społeczność fanów, z których wielu dysponuje imponującą wiedzą dotyczącą historii dyscypliny, statystyk, rozmiarów skoczni i w ogóle wszystkiego, co skoków dotyczy bezpośrednio i pośrednio.
Jak mówi stare przysłowie z Małopolski – gdzie jest dwóch Polaków, tam są trzy teorie spiskowe. Także i w dyskusjach między fanami skoków pojawiają się więc czasem wątpliwości. Bo czy aby wiatr nie wieje mocniej, kiedy skaczą nasi?
fot/demotywatory
Skoki nasze narodowe
Jako badacza (bo jednak pozostaję semiotykiem, nawet w szale sportowych emocji) szczególnie fascynuje mnie społeczny wymiar tego sportu.
W książce Mitologia współczesna badałem relacje prasowe z samego szczytu Małyszomanii. Uderzył mnie wówczas egalitaryzm budowanej wokół skoczka wspólnoty. Wszyscy fani Małysza byli równi. „Super Express”, którego teksty badałem, rozpisywał się obszernie na temat nastolatka z Gębic, który zafascynował się Mistrzem do tego stopnia, że zbudował przed swym domem skocznię narciarską (Na Pomorzu!) „Gdy ogląda Małysza w TV, krzyczy z emocji” – czytaliśmy. Jego największym marzeniem było „porozmawiać z Małyszem lub choćby dostać fotkę z autografem idola”. Na sąsiednich stronach mogliśmy przeczytać o tym, jak Małyszowi kibicuje prezydent.
W obliczu bohatera wszyscy zostali zrównani. Kibicujący pod skocznią i telewidzowie, dorośli i dzieci… W obliczu sportowego sacrum zatarciu ulegały nawet te podziały, które w codziennej poetyce „Super Expressu” wyznaczają podstawowe ramy narracji: politycy-naród, bogaci-biedni.
Była jednak jedna granica, której kult Małysza nie zacierał, a nawet podkreślał jej znaczenie. To oczywiście granica narodu. Przy całej swej egalitarnej, rodzinnej i pokojowej atmosferze skoki były – i są nadal – nośnikiem zaskakująco silnych emocji patriotycznych. Wszak to właśnie w barwach narodowych skoczkowie rywalizują między sobą w najważniejszych zawodach. Rytuały i opowieści towarzyszące skokom narciarskim są więc ściśle powiązane z naszymi mitologiami narodowymi. Pełno tu flag, porównań do „orłów” i „bocianów”, a nawet nawiązań historycznych…
fot/demotywatory
A tak się składa, że w polskich mitologiach narodowych dość silnie reprezentowane są wątki spiskowe. Czy to w rozmowach przy stole, czy w politycznych debatach, czy na łamach niektórych czasopism – jeżeli mowa o narodach i rywalizacji, wcześniej czy później pojawi się ktoś, kto będzie przekonywał, że „zmówili się przeciw nam” i „zawsze mamy gorzej”.
Dlatego właśnie trzeba pilnować swojego, jak trzeźwo zauważył niedawno pewien dziennikarz sportowy:
"Nie twierdzę, że Sedlak chce szkodzić Stochowi, nie podejrzewam go o działanie z premedytacją, ale myślę, że warto upominać się o swoje, pokazać, że pilnujemy sytuacji."
I o tym właśnie będzie ta historia.
Dramatis personae
Przyjrzyjmy się najpierw teoriom spiskowym wedle klucza narodowego.
Niemcy i Austriacy
Niemcy i Austriacy oszukują za kasę i dla kasy. Od razu warto zauważyć, że te dwie nacje są często w teoriach spiskowych łączone. Niemcy sprzyjają Austriakom i odwrotnie, bo to w zasadzie jeden naród. Jeżeli połączyć świetne wyniki tamtejszych zawodników i wizję Niemców jako odwiecznego wroga – dostajemy idealny zaczyn dla spiskowych teorii.
Skoki narciarskie to business. Pochłaniający spore pieniądze. Muszą wygrywać niemcy i austriacy. Bo jak nie to niemiecko języczni sponsorzy zamkną kurek i będzie po zawodach. Taka jest prawda. Ot czasami wyskoczy jakis tam Polak, Norweg czy też Słoweniec…Wypadek przy pracy.
(Yukio, 04.01.2015, 10:50)
Szwajcarzy
Szwajcarzy stawiają na technologię. Specjalne wiązania miały Simonowi Ammannowi pozwolić na miażdżące zwycięstwo w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich (tym boleśniejsze, że odniesione nad Adamem Małyszem). Polscy kibice do dziś nie mogą tego zapomnieć.
Kiedy więc Austriacy zgłosili zastrzeżenia co do norweskich kombinezonów, reakcje kibiców były chłodne. „Wojna gangów” – skomentował jeden z nich. „Swoją drogą ekipa Ammanna to, w obszarze sprzętowych szwindli, powinna siedzieć cicho i nie wychylać nosa z nory nawet wtedy kiedy inni będą ze spadochronem skakać.” (Polonus, 04.01.2015, 09:19)
Norwegowie
Norwegowie oszukują szczególnie podle. Nie mają żadnych skrupułów. Ich specjalnością są gadżety ukryte w kombinezonach i leki na astmę (folklor skoków przecina się tu wyraźnie z tym zaczerpniętym z biegów.)
W biegach Norwegowie i Norweżki wszyscy ciężko chorzy na astmę, a tu Jacobsen skacze w spadochronie. Co za nacja.
(Kibic, 04.01.2015, 10:46)
Słoweńcy
Słoweńcy oszukują rodzinnie. Miran Tepeš wspiera swojego syna – Jurija, puszczając go w optymalnych warunkach. Bracia Prevcowie to właściwie gang.
A ja pytam. Kiedy wreszcie usuną Mirana Tepesa skoro jego syn tu skacze? Przeciez to niemoralne by ojciec mógł decydowac o wynikach syna w kaonkursach takiej rangi. Czy FIS to powazna organizacja sportowa czy związek ojców chrzestnych nie zwracających uwagi na obiektywność i opinie publiczną?
(konflikt interesów, 24.03.2013, 21:14)
Na szczęście rodzina to szerokie pojęcie i może skoro narody germańskie trzymają się razem, to my od Słowianina możemy liczyć na taryfę ulgową. Tak zdaje się myśleć sędzia Ryszard Guńka, który żartem wspominał niedawno, że „Borek [Sedlak – następca Tepesa] to jest fajny chłopak i na pewno sercem jest przy Słowianach”.
fot/demotywatory
Finowie
W dawnych dobrych czasach liczyli się jeszcze Finowie. Też oszukiwali. Rewelacyjną analizę teorii spiskowych na temat Ahonena zaproponował jeden z komentujących:
Polacy znienawidzili (bo już chyba można mówić o takim zjawisku) Ahonena nie za narodowość (jak Svena), ale za dziwną „teorię spiskową”. Owa teoria zakłada, że wszyscy pomagają Finowi, a przeszkadzają Adamowi. Fascynujące i niepojęte są głębiny ludzkiego umysłu. Czytając komentarze na tym forum przez ostatni miesiąc, zauważyłem szybko postępującą zmianę w nastawianiu antyfanów Ahonena. Najpierw była to pogarda – „phi farciarzowi się udało”. Potem zaczęła pojawiać się irytacja – „mam tego dość! Co on sobie myśli?”. Irytacja się potęgowała, aż osiągnęła apogeum – „nienawidzimy go! dopadniemy go w Zakopenem”. A obecnie obserwuję coś w rodzaju zniechęcenia, co nie znaczy pogodzenia się z faktami – „niech ktokolwiek pokona tego Fina”.
Naprawdę fascynujące. Polecam to forum wszystkim, którzy chcą zgłębiać ludzką psychikę – można się więcej nauczyć niż z dzieł Freuda.
(Sen nocy letniej, 01.01.2005, 01:16)
Hofer i Tepes
Ale nie tylko narody liczą się w tej walce. Są także macherzy i organizacje. Piłka nożna ma Blattera i Kręcinę. Skoki narciarskie mają Waltera Hofera (dyrektora Pucharu Świata) i Mirana Tepeša (przez lata odpowiedzialnego za „puszczanie” skoczków w zależności od warunków pogodowych). I choć żadnemu z nich nigdy nie postawiono jakichkolwiek zarzutów, w wyobraźni spiskowej zmienili się oni w prawdziwych gangsterów, promujących swoich i konsekwentnie tępiących Polaków.
fot/demotywatory
W lutym 2007 r. prawdziwą furię nie tylko na moim ulubionym portalu skokowym, lecz także w ogólnopolskich mediach, wywołała decyzja Tepesa o wstrzymaniu skoku Małysza mimo optymalnych warunków. Na podium znaleźli się ostatecznie Niemiec i Słoweniec, co znający się na rzeczy kibice komentowali następująco:
Nie zrobił tego, bo to jedna wielka machloja niemiecko-słoweńska!!! Niemiec i Słoweniec na podium. Zagrożony rekord Weissfloga.
Walter Hofer miał z kolei nieustannie sprzyjać swemu rodakowi, Gregorowi Schlierenzauerowi. Imponującą liczbę zwycięstw (a według niektórych nawet urodę) młody Austriak zawdzięczał wyłącznie przychylności Hofera.
Ten najsłynniejszy przekręt z udziałem Austriaków był podczas TCS w sezonie 2011/2012 a w rolach głównych byli oczywiście Hofer i Schlierenzauer. W tym sezonie poza podejrzanym zwycięstwem w Lillehammer na razie nic się specjalnie nie wydarzyło z udziałem Schlieriego…
(mc15011, 04.01.2015, 10:50)
fot/demotywatory
„Spisek Schlierenzauera” niektórzy uznają wręcz za jedyny wart uwagi przekręt w całej historii skoków:
Wszędzie teorie spiskowe. Prawda jest taka, że jedyny spisek w Pucharze Świata stoi za osobami Waltera Hofera i Gregora Schlierenzauera.
(Raptor, 04.01.2015, 10:38)
Oprócz Hofera i Tepesa przedmiotem krytyki komentujących jest często „system” czy „układ”. Oznacza on zarazem reguły obliczania punktów, wyznaczania sędziów itp., jak i międzyludzkie powiązania organizujące świat skoków. Szczególnie wiele frustracji budzą nowe przeliczniki za wiatr, które niby usunęły jedną z odwiecznych bolączek kibiców (zależność od pogody), ale zarazem uczyniły skoki dyscypliną mniej przejrzystą. A w mętnej wodzie, jak wiadomo…
fot/demotywatory
Cudowne kombinezony
Czasami w teoriach spiskowych jest, niestety, wiele prawdy. Jak w przypadku wyścigów technologicznych faktycznie rozgrywających się za kulisami skoków narciarskich.
Bogaci mają łatwiej. Wiadoma rzecz. Niemcy, na przykład, kolonizują nas, wykorzystując przewagę kapitału. Jak donoszą ostatnio (polskie, jak rozumiem) media, Polacy czytają miliony „niemieckich” gazet miesięcznie, podczas gdy w Niemczech wydaje się w niewielkim nakładzie jedno tylko czasopismo z polskim kapitałem. Jeszcze gorzej ma się sytuacja z motoryzacją (chętnie sprzedam temat jakiejś zainteresowanej redakcji!). Po polskich drogach mkną niezliczone niemieckie auta, a za naszą zachodnią granicą widziałem w życiu jednego Poloneza na tamtejszych numerach.
Dokładnie tak samo jest w skokach! Przynajmniej w świetle badanego przeze mnie folkloru. Podzielają go kibice, niektórzy dziennikarze, a często także sami skoczkowie, którzy skarżą się na niesprawiedliwą przewagę bogatszych.
W pamięci utkwiła mi na przykład następująca wypowiedź Macieja Kota:
Niemcy, Austriacy i Szwajcarzy oglądają sobie w fabryce wszystkie belki materiałów, a nawet próbki i wybierają to, co im się najbardziej podoba. Dopiero później to, co zostaje, producenci przedstawiają w ofercie innym krajom, m.in. nam. Nie mam złudzeń, że jest równość. Rywale mają przewagę. Często jest tak, że proszę, żeby zamówiono grafitowy materiał. Próbujemy to zrobić przez miesiąc i cały czas słyszymy, że takiego materiału nie ma. A na zawodach kolejni Niemcy i Austriacy właśnie w grafitowych kombinezonach skaczą.
Ale na wątek „cudownych kombinezonów” trafiłem już dekadę temu, analizując relację „Super Expresu” o sukcesach Adama Małysza. Sezon 2002/2003 jest przez wielu kibiców wspominany właśnie jako czas „kombinowania przy kombinezonach”. (Łukasz Kruczek w wywiadzie z r. 2010: „Austriacy zawsze kombinowali. W sezonie 2002/03 wymyślili paski w nogawkach, które przed skokiem naciągały kombinezony”).
Austriacy mieli zamówić superkombinezony tuż przed Konkursem Czterech Skoczni, bo czas zbrojeń przypada zwykle tuż przed wielkimi imprezami. Austriacka ekipa u rodzimego producenta zamówiła specjalne stroje do skakania o tajemniczych właściwościach znacznie poprawiających osiągane rezultaty. W innym medium przeczytać można było wówczas żale przedstawiciela norweskiej federacji:
Sprytnie wykorzystali lukę w przepisach i zrobili z Liegla „latawiec”. Problem? Producent tych cudownych kombinezonów udostępnia je tylko Austriakom. Dlatego powinny zostać po prostu zabronione. Szanse nie są równe.
Początek stycznia przynosi sensacyjną (fałszywą niestety) informację, że Edi Federer – manager naszego skoczka „zdobył dla Adama najnowszy kombinezon.” Niedługo potem Primož Peterka (pamiętacie go jeszcze?) oskarża Austriaków o łamanie zasad sportowej rywalizacji: „Niech spróbują skakać w takim jak mój!”. Austriacka ekipa odnosi coraz większe sukcesy, co powoduje frustracje u kolejnych zawodników. „Powinni skakać nago!” – mówi prasie norweski profesor z instytutu technologii materiałowej – „wtedy byłyby równe szanse.” Od siebie mogę dodać, że pewnie i oglądalność byłaby wtedy większa. (Później zresztą profesor zreflektował się i stwierdził, że dla przyzwoitości „mogliby skakać w slipkach”.)
fot/demotywatory
Tego samego dnia dziennikarz SE po słabym występie Małysza wspomina, że „warto by zdobyć austriackie kombinezony”. Atmosfera w związku z podejrzeniem łamania świętych zasad staje się coraz bardziej napięta. Reinhard Hess – ówczesny trener niemieckiej reprezentacji – z bezpośredniością właściwą ludziom sportu stwierdza, że to nieuczciwe, że Austriakom „wiszą jaja do kolan”.
Historia zbliża się do finału, gdy tuż przed Mistrzostwami Świata SE donosi, że przepis na cudowny kombinezon stał się tajemnicą poliszynela: „świat dogonił Austrię” – „o medalach nie zadecydują kombinezony.” W niezastąpionym „Super Expresie” czytamy wtedy:
Nie strój zdobi skoczka! (…) w Predazzo [Austriacy – M.N.] mogli swoje stroje wyrzucić do kosza. Tu wiatr cały czas wieje z tyłu i spodnie, widzące w kroku do kolan, działały jak hamulce. A bez tych spodni Austriacy nie byli już mężczyznami!
Efektem kombinezonowej wojny było zaostrzenie przepisów i wprowadzenie dodatkowych kontroli, które uniemożliwiałyby skoczkom zamienianie się w latawce. Pojawiła się wówczas teoria (potwierdzona w kilku źródłach), że niektóre związki i skoczkowie obchodzą kontrolę projektując kombinezony, które zwiększają swoją powierzchnię na czas lotu, zmniejszają zaś podczas kontroli.
W tym kontekście niektórzy odczytywali np. entuzjastyczne gesty Andersa Jacobsena jako specjalny system ruchów zmieniających geometrię kombinezonu. Bernie Schroeder – szef szwajcarskiej federacji, mówił tak:
I czasem zwraca moją uwagę fakt, iż niektórzy skoczkowie po skoku świętują, nawet gdy nie ma niczego do świętowania. Wyrzucają ręce w górę albo w bok, rozciągają je.
Rozwiązanie tej zagadki okazało się godne agenta „Q”. James Bond nie powstydziłby się takiej technologii:
Jego sekretem była jednoczęściowa bielizna, która jak rzep przyczepiała się do kombinezonu. Można było dowolnie go układać, zwiększając powierzchnię nośną. Energiczne ruchy po skoku odczepiały od siebie obie powierzchnie. W ten sposób unikało się dyskwalifikacji. – To było niegodne sportowca – stwierdził Sepp Gratzer, który kontroluje zawodników. Jacobsen przeprosił.
Czy teorie spiskowe wiedzą, że są teoriami spiskowymi?
Wielu komentujących na skokinarciarskie.pl ma świadomość mechanizmów związanych z teoriami spiskowymi. Wątek ten pojawia się więc w dyskusjach wprost. Odpowiedzią na wizje spisków i konszachtów jest często nazwanie rzeczy po imieniu:
Prawda jest taka, że Austriacy mają dużo lepszy system szkolenia zawodników. Od najmłodszych lat są ciężko trenowani i testowani na różnego rodzaju zawodach. Inne nacje zazdroszczą tego Austriakom i na siłę próbują znaleźć haczyki na Austrię. Ludzie przestańcie w końcu wymyślać teorie spiskowe. Schlierenzauer ma talent, przez oszustwa nie wygrał by tyle razy i nie byłby najlepszym skoczkiem świata.
Teorie spiskowe są zresztą wspominane jako jeden z gatunków „typowych komentarzy” (obok spamu, hejtu na Schlierenzauera i żartów na temat Huli i Kubackiego:
Wole czytać zabawne komentarze niz teorie spiskowe albo tradycjne komentarze o Kubackim .Bo to jest nudne.
Z drugiej strony pojawiają się też wypowiedzi rozwijające teorie spiskową w wielką opowieść obejmującą całe skoki:
Jakoś nie chce mi się w to wierzyć żeby skoczkowie oszukiwali a FIS o tym nie wiedział moim zdaniem coś w tej wypowiedzi jest nie tak ” – FIS wie o wszystkim!
Są także prawdziwe perełki: spiski (ironiczne?), w których to my (nareszcie!) jesteśmy po tej spiskującej stronie:
Spisek austriacko-niemiecko-polski! Wszystko po to, zeby Stjernen nie dostal medalu. Mam nadzieje, ze Raw Air bedzie bardziek oporje na przekrety i wygra Norweg.
Wszystko w tym sezonie ustawione przez te trzy nacje. Pamietacie jak na TcS zepsuki Tande wiazanie? Skandal! Nienpowinno tak byc, ze jakas mafia Austriacko-Niemiecko-Polska moze tak manipulowac wynikami. Nie ogladam juz skokow.
I tym optymistycznym akcentem kończymy krótki przegląd spisków narciarskich.
Do następnego sezonu!
MARCIN NAPIÓRKOWSKI/MitologiaWspółczesna