Aby otworzyć temat do rozmów na niniejszym forum, zazębiający się wokół istoty rzeczywistości, jej subiektywnego i obiektywnego - jeśli takowe istnieje - postrzegania każdego punktu przestrzeni, który jest przed nami, za nami i pod nami, oraz aby dać ,,pola do filozoficzno-naukowego" dialogu w tym względzie, postanowiłem podać przykład filmu, którego powinno się doświadczyć i porządnie zastanowić nad całą jego zawartością - każdą jego sekundą czasu trwania, który dobrze unaoczni to czym w ogóle jest rzeczywistość, czy ma ona uniwersalne pojęcie, i jak ją traktować dzisiaj, a jak jutro. Tym filmem jest "The Cube" z 1969r., i co najciekawsze trwa on niespełna 53 minuty. Po jego obejrzeniu nachodzi mnie jedna myśl: pod względem siły przekazu i zaprezentowania sposobu ujęcia macierzy, w której żyje kruchy gatunek ludzi, w "The Cube (1969)", ów film wprost rozwala percepcje widza na kawałki, szarpie ją i wynosi poza jakąkolwiek skalę. Fala sprzeczności i liczne abstrakcje, których doznaje główny bohater produkcji, umieszczony w specyficznym sześcianie są tak inne i surrealistyczne, że można odnieść wrażenie, iż ów film to nic innego jak jakiś chory surrealistyczny surrealizm!
"The Cube (1969)" oceniłem na: 10/10. Coś niesamowitego!
A Wy, co sądzicie o tym filmie? Czy znacie inne dzieła - oprócz "Incepcji" rzecz jasna - podkreślające zagadnienie abstrakcji rzeczywistości w tak silny, jak w tej produkcji, sposób?