Okolica Knittelfeld jest od wielu lat miejscem niezwykle interesującym pod kątem obserwacji świetlistych zjawisk UFO/UAP, które wielokrotnie zostały udokumentowane na filmach i zdjęciach. To kolejny UFO Hot Spots na terenie Europy, który opisuje w artykule Arek Czaja.
Tajemnicze światła na niebie i dziwne zjawiska wokół miasteczka Knittelfeld w Styrii (Austria) sprawiły, że miejsce te chętnie odwiedzają ufolodzy. Drugi co do wielkości kraj związkowy Austrii łączący na swym terenie wielką różnorodność, przez co jest bardzo chętnie odwiedzany przez rzesze turystów. Znajdują się tu rozległe obszary lasów i piękne jeziora. Na południu rozciągają się winnice, na północy zaś wznosi się masyw Dachstein (2995 m n.p.m.) pokryty przez lodowiec.
W 2003 r. para fotografów Waltraud Kaliba i Jürgen Trieb zrobiła pierwsze zdjęcia dziwnych świateł, może ta obserwacja nie miałaby miejsca, gdyby świetliste obiekty nie zaczęły wykonywać jak świadkowie nazwali: "niemożliwe manewry lotu". Nie były to zdjęcia dobrej jakości, lecz ich dziwny ruch wykluczał samoloty albo refrakcję astronomiczną, która najczęściej pokazuje się pod postacią migotania gwiazd. Ufolodzy, przez nakładanie filtrów, starali się jak najwięcej informacji wyciągnąć z tych zdjęć, według ich opinii widać symetryczną budowę (obiektu?), ale także więcej niż jedno źródło światła/ energii.
Po następnych obserwacjach ich nawykiem stało się, że aparaty fotograficzne zabierano wszędzie ze sobą, a w mieszkaniu, przynajmniej jeden był zawsze w zasięgu ręki. To oni jako pierwsi nagłośnili sprawę dziwnych anomalii na niebie, następni świadkowie zaczęli się zgłaszać dopiero po pewnym czasie, niekiedy kontaktując się z Kaliba-Trieb, opowiadając, że widzieli to samo lub coś podobnego, niekiedy zgłosili oficjalnie obserwację, inni woleli zatrzymać to dla siebie. Z czasem przybywało świadków, co pozwoliło pani Kaliba odetchnąć, ona sama sceptycznie nastawiona wobec takich rzeczy, obawiała się, że ludzie zrobią z nich szarlatanów czy szaleńców.
24 maja 2008 r. o godzinie około 22 45 Kaliba odebrała telefon świadka, który twierdził, że widzi 20 pomarańczowo-czerwonych obiektów latających nad Knittelfeld. Waltraut i Jürgen natychmiast wyruszyli i przybyli na miejsce około 22:57. W kierunku Płd-Zach. (Zirbitzkogel) znajdowało się około 8 obiektów, stały nieruchomo w formacji, prawie w takiej samej odległości do siebie, szacowano, że ich odległość do obserwatorów mogła wynieść 15 km. Stały nieruchomo, świeciły bardzo jasno i były ponad dwa razy większe niż otaczające gwiazdy. Zrobiono kilka zdjęć obiektów, chwilę później wszystkie zniknęły.
Później świadek opisywał cały przebieg obserwacji: -- O godzinie 22 40, od strony Knittelfeld naliczyłem 20 świetlistych obiektów. Najpierw około 7 do dziesięciu czerwonych kul stojących na niebie uformowało się w "łańcuch" i odpłynęło w kierunku południowym. Pięć minut później następne 6-8 obiektów w formacji księżyca odleciało w tym samym kierunku. Następnie pojawiły się następne światła, najpierw nieruchome, znów utworzyły "łańcuch" i odpłynęły w kierunku Płd-Zach. Koniec obserwacji około 23.01. Między 2006-2010 r., parę razy obserwowano obiekty jak te na zdjęciu poniżej.
Nie wszystkie zdjęcia wykonywano nocą, świadkowie opowiadają, że raczej to coś pokazywało się, kiedy byli jak najmniej przygotowani, np. podczas pracy w ogródku albo jazdy samochodem, gdy wieczorem ze statywem i kamerami czekali na balkonie, nie działo się nic. Nie wszystkie zdjęcia były robione po zapadnięciu zmroku, także na fotkach strzelonych w ciągu dnia widać, że fenomeny nie łatwo wytłumaczyć chińską latarnią, samolotem czy ptakiem.
W marcu 2012 r. Trieb-Kaliba oraz Isabelle Berger byli w drodze samochodem, gdy ich uwagę przykuło świetliste zjawisko na niebie, Berger chwyciła za kamerę, tak powstał poniższy, kilkunastominutowy film:
Magia świateł
"Magia świateł" (Lichterzauber) to tytuł książki napisanej przez Kaliba-Trieb, w której podchodzi się do wydarzeń w 2008 roku, chyba najbardziej emocjonalnych. Zaczęło się od tego, że JürgenTrieb otrzymał telefon od innego świadka, Lizy, która z własnego domu, w odległości około 3 km. obserwowała trzy dziwne światła (godzina 20.30).
Według niej wydarzenia miały miejsce w obrębie sąsiedniej góry, a nie na niebie, mocne żółto-pomarańczowe światła pojawiały się i znikały między drzewami. Jest to miejsce, gdzie nie ma żadnych domów, a teren spadzisty i do wędrowania bardzo trudny. Trieb-Kaliba chętnie wsiedli do samochodu i pojechali we wskazanym kierunku, Jürgen Trieb -- Już z daleka było widać czerwoną poświatę, czym bliżej tym wyraźniej, wyglądało to, jak by las płonął, albo duże ognisko, ale bez dymu i iskier. Samochód zatrzymaliśmy w miejscu, gdzie był dobry widok. Z "ogniska" wydobyły się 3 pomarańczowożółte kuliste obiekty, jakby okoliczny las nie sprawiał im żadnego problemu zaczęły się gonić, przy czym mieliśmy złudzenie jakby przenikały przez drzewa zmieniając kolory po czerwony i niebieski.
-- Trwało to kilka minut aż wszystkie 3 zgasły a mniemane "ognisko" też zgasło, krótka przerwa i trzy obiekty znów w pełnym oświetleniu manewrowały przez las. Waltraud Kaliba szacuje, że wszystko działo się w obrębie około 2 km. kwadratowych, a światła były tak intensywne, że oświetlały las przed i za obiektami. Także niesamowita cisza przypominała zjawisko, które ufolodzy nazywają czynnikiem Oz. Świadkowie twierdzą, że ich odległość do miejsc "ogniska" wynosiła około 1 km. a obiekty w pewnym momencie zbliżyły się do nich na odległość 200 metrów. Trudno oszacować ich wielkość, nie tylko były w ruchu, ale te świetliste kule wyglądały jakby zmieniały formę. Po upływie około 30 minut wszystkie trzy zbliżyły się do miejsca "ogniska" po czym barwa zmieniła się na kolor biały i teraz jako jeden obiekt wzniósł się do góry.
Nie była to jedyna przygoda tego wieczoru. Para postanowiła pojechać na drugą stronę góry z nadzieją, że tam ujrzą dokąd udał się UAP. Droga kręta, szybka jazda wykluczona, w pewnym momencie, świadkowie przypominają sobie dwie sarny stojące na drodze, 2-3 metry przed samochodem. Kaliba przypomina sobie: ''...były bardzo duże, wysokości krowy, patrzyły na nas, a ich oczy, tego nie zapomnę nigdy. Oczy były koloru zielono-niebieskiego, sarny podeszły bliżej do samochodu cały czas patrząc na nas, ani przez chwilę nie odwróciły wzroku, a ich ruchy były symetryczne, chwilę postały i odeszły''.
Dopiero później podczas rozmów z ufologami niemieckiej grupy MUFON CES, wyszło na jaw, że prawdopodobnie wydarzyło się wtedy więcej niż świadkowie pamiętają. Ufolodzy zwrócili uwagę na synchroniczne ruchy i trochę inny wygląd zwierząt, Gerhard Gröschel, ufolog napisał do miesięcznika myśliwskiego z zapytaniem, czy w ogóle jest możliwy taki kolor oczu. Z listów, które otrzymał, dowiedział się, że nie, jedynie, ślepe sarny mają niebieski kolor oczu. Podczas analizy wydarzenia, Gröschel i para Kaliba-Trieb doszli do wniosków, że czas powrotu nie mógł trwać aż tak długo, w sumie byli godzinę dłużej w drodze niż podróż powinna trwać.
Także inny wątek jest tutaj ciekawy:, po tym, jak dziwne światła odleciały, Kaliba-Trieb postanowili pojechać na drugą stronę góry, żeby sprawdzić czy tam gdzieś znów je zobaczą, lecz po dziwnym spotkaniu na środku drogi, ów para, wcale już nie myślała, żeby pojechać w zamierzone miejsce, pojechali od razu do domu. Gdy ufolog ich pytał, dlaczego nie dotarli do zamierzonego celu, żaden z nich nie znał odpowiedzi, patrzyli na siebie czekając aż drugi coś powie --Nie wiem, nie myślałem już więcej o tym, żeby tam pojechać- odpowiedział pan Trieb. Wygląda na to, że może wydarzyło się wtedy więcej niż świadkowie sobie przypominają, a może tylko dziwny zbieg okoliczności?.
MUFON CES bada.
Miejsce, w którym często dochodzi do manifestacji UAP jest niezmiernie łakomym kąskiem dla każdego ufologa. Gerhard Gröschel kieruje się w tych sprawach bardziej od strony technicznej, specjalne kamery i inne urządzenia własnej budowy pozwalają mu zebrać materiał, który umie zweryfikować dokładnie, odnośnie do szybkości zarejestrowanych obiektów, czy też zapisanych anomalii. Przyrządy mierzą pole elektromagnetyczne a czujnik przyspieszenia odgrywa rolę czujnika grawitacyjnego, razem nazywane jako "ufo-czujnik", jeżeli te wartości zostaną zaburzone, zostaje wyzwolony alarm w sumie czego zostają włączone dwie kamery, jedna nagrywa, druga robi zdjęcia co sekundę.
Gdy Gröschel po raz pierwszy odwiedził Kalibę-Trieb, swój "ufo-czujnik" (jeszcze bez kamer) pozostawił na noc w ogródku, żeby sprawdzić zwykły zapis, ewentualnie dopasować ustawienia. Na drugi dzień zapis pokazywał takie krótkotrwałe odchylenia od normy, z jakimi się rzadko spotkał, raczej wierzył, że ktoś mu sprawił psikusa, niż że był prawdziwy zapis. Jakiś czas później aparatura już w komplecie na stałe zamieszkała na strychu i co najważniejsze działała tak jak w założeniu.
Czujnik zmian grawitacyjnych włączał kamery, oczywiście trzeba mieć szczęście, żeby fenomen pokazał się w polu widzenia aparatury, a nie nad z boku lub tyłu domu. Jednakże udało się uchwycić coś, co jednocześnie wyzwoliło alarm, niestety te nagrania (znaleźć można w internecie), są słabej jakości i jakby nie fakt, że w tej samej sekundzie doszło do zaburzenia zanotowanych przez czujniki można by tylko machnąć ręką, że to przelatujący owad, lub jak w drugim przypadku "tylko samolot".
Także Ilobrand von Ludwiger bardzo interesuje się Knittelfeld. Były lider MUFON-CES, dzisiaj specjalizuje się bardziej w badaniu atmosferycznych anomalii. Nowo powstała grupa jest odgałęzieniem MUFON-CES i nazywa się "Interdyscyplinarne Towarzystwo Badań Anomalnych Zjawisk" (Interdisziplinäre Gesellschaft zur Analyse anomaler Phänomene IGAAP). W swoich ostatnich książkach opisuje i próbuje analizować anomalie zachodzące nad i wokół Knittelfeld.
Jakby mało działo się na niebie, ów fenomen daje się w znaki także wokół miasteczka Knittelfeld, według świadków, pojawił się tam pewien pan ubrany na czarno który żądał, by mu pokazać zdjęcia świetlistych obiektów, jego zachowanie było dość dziwne. W audycjach radiowych poświęconych Knittelfeld mówi się o plazmo podobnych kulach przemieszczających się poprzez mieszkanie, dziwnych postaciach w lesie, które świadek widział tylko kątem oka, ponieważ za każdym razem, gdy spojrzał w tym kierunku "znikały" bez śladu. Być może to tylko subiektywne odczucie, w miasteczku od histerii jest daleko. Jednak na niebie nadal pojawiają się dziwne obiekty, nazwa "ufo-hotspot" zakorzeniła na dobre.
Sceptycy są zdania, że to za dużo doznań jak na jednego, w tym przypadku dwóch ludzi, trudno mi powiedzieć, gdy się przy tym nie było, ale nawet gdy odsuniemy wszystkie te dziwne opowieści, pozostaną zdjęcia nietypowych świateł. Ufolodzy przewertowali dziesiątki zdjęć pary Kaliba-Trieb, niektóre odrzucili jako prawdopodobnie ptak lub samolot, to co zostało nadal jest pokaźnym kawałkiem. Ponadto teczkę z napisem "Knittelfeld" zasilają ich własne zdjęcia kamery Gröschela na przykład poniższe zdjęcie.
Dzisiaj Knittelfeld nadal pozostaje gorącym miejscem, a ci, którzy w ufo nie wierzą, przyznają, że częściej patrzą w niebo niż robili to kiedyś.
Tekst zdjęcia Arkadiusz Czaja