Koty zaczęto łączyć z czarami już w X wieku, kiedy to w roku 962 w każdą środę Wielkiego Postu palono setki kotów, kierując się przekonaniem, że były to czarownice w przebraniu. Tak rozpoczęły się czasy okrutnych prześladowań, którym nie było końca przez kilka kolejnych stuleci.
W XVI i XVII wieku, wskutek chrześcijańskich prześladowań, w Niemczech zginęło 100 tysięcy czarownic, we Francji 75 tysięcy, a w Anglii 30 tysięcy. Do tych danych należy dodać setki tysięcy zamordowanych kotów. W 1658 roku Edward Topsell (ok. 1572–1625) w swojej szczegółowej pracy na temat historii naturalnej pisał, że „duchy czarownic najczęściej pojawiają się pod najprostszą postacią kotów, co jest jedynie dowodem na to, że są to zwierzęta niebezpieczne zarówno dla ciała, jak i dla ducha”.
fot: •http://www.zwoje-scr...woje38/cz12.jpg
Niektórzy badacze twierdzą, że tradycja łączenia kotów z magią sięga jeszcze dalej niż do X wieku. Rzymianie opisując koty, używali określeń, które mogły znaczyć i pierwotnie znaczyły coś oddanego, świętego i wyróżnionego. Jednak później słowo „sacer” mogło również odnosić się do czegoś nikczemnego i okropnego.
Powody, dla których kot stał się obiektem pomówień i okrucieństwa, pozostają kwestią sporną. Niektórzy twierdzą, że była to reakcja na świętą symbolikę kota z czasów antycznych oraz średniowiecznego skojarzenia ze starszą bezdzietną kobietą. Inne teorie opierają się na połączeniu kociego zawodzenia podczas rui z przykładami orgii i sekretnych obrzędów magicznych.
W średniowiecznej Europie kot stracił poważanie i status świętego, którym cieszył się w starożytnym Egipcie. Uznano go za zwierzę nikczemne i zaczęto kojarzyć bezpośrednio z diabłem. Freja, nordycka bogini miłości, została diabelską czarownicą, a jej wierne koty zaczęto nienawidzić i traktować jak duchy wiedźmy. Popularne było wierzenie, że koty wybrane na czarcich pomagierów czarownica karmiła piersią.
Zakonnicom nasi futerkowi pupile towarzyszyły na długo przed reformacją. Od pewnego momentu zaczęto kojarzyć je z bezdzietną, niezamężną, starszą kobietą, która niekoniecznie należała do zakonu; być może był to właściwy początek powszechnego utożsamiania czarownic z kotami. Od tego czasu, a możliwe, że już wcześniej, samotną starszą kobietę (nieważne, czy wdowę czy pannę), u stóp której kręcił się czarny mruczek, w nieunikniony sposób uznawano za czarownicę. Jeśli na przyjazne powitanie pani kot niewinnie uniósł ogon, podejrzenie padało i na kobietę, i na zwierzę. Rzekome przewinienie zyskiwało na sile, jeśli kot zaczynał się łasić, gdy stara kuśtykała do domku z naręczem chrustu.
Społeczeństwo nie wykazywało się dobrocią w stosunku do kotów należących do rzekomej czarownicy. Pupil wiedźmy miał niewiele wspólnego z rozpieszczonym kocurem domowym. Zwierz czarownicy był jej duchem pomocniczym; uważano też, że opętało go tyle samo – jeśli nie więcej – sił nadprzyrodzonych co jego właścicielkę. Stworzenie to często przedstawiano w kolorze czarnym. Jego obecność wywoływała niepokój i zawsze istniało przekonanie, że w pewien złowrogi sposób zaatakuje kogoś, kto z niego zadrwi lub spróbuje zaczepki. O tym, że koty czarownic były nie tylko czarne, świadczy pewien akt oskarżenia, w którym pomagier staruchy figurował jako „biały kocur”.
Czarne koty często traktowano najokrutniej, ponieważ uważano je za najpodlejsze. Mówi się, że diabeł pożyczał futro czarnego kota, gdy chciał torturować swoje ofiary. W rezultacie koty, które były całe czarne, stały się mniej popularne, podczas gdy czarne z choćby najmniejszą ilością białego futra – przetrwały. Nawet obecnie większość czarnych kotów ma choćby maleńką białą plamkę. Współczesny anglosaski przesąd o tym, że czarny kot przebiegający drogę przynosi szczęście tłumaczy się następująco: zło właśnie nas minęło i przetrwaliśmy pecha, którego przyniosło. W Ameryce Północnej przesąd ten wygląda odwrotnie: czarny kot przebiegający drogę przynosi pecha, ponieważ jest zwiastunem zła i nieszczęścia.
fot: google
Kotem, którego utożsamiano ze szczególnym złem, był Rutterkin, rodzinny pupil XVII-wiecznej służącej angielskiego hrabiego Rutlanda, Joan Flower, którą oskarżano o czary. Diable oczy Rutterkina miały połyskiwać jak dwa ogniki. Wierzono, że kot pomaga Joan i jej dwóm córkom wywierać „szatański wpływ” na rodzinę Rutlandów. Obaj synowie hrabiego umarli, a jego żona stała się bezpłodna. Córki Joan powieszono w 1617 roku. Matka, protestując w więziennej celi, zakrztusiła się i umarła, zanim przyszło jej podzielić los córek. Wciąż nie wiadomo, co stało się z Rutterkinem, choć mało prawdopodobne, by ktokolwiek pomógł mu przeżyć.
Bure koty również uważano za przeklęte. W 1969 roku przyrodnik Brian Vesey-Fitzgerald pisał, że „prawdziwy kot związany z czarami, prawdziwy duch czarownicy, to bury kot Grimalkin”. Termin „grimalkin” doskonale znany z XVII wieku, oznaczający po prostu kota, a w szczególności starą kotkę, początkowo wskazywał na związek tych zwierząt z kobietą.
Białe koty były prześladowane w podobny sposób, choć w łaskawym świetle ukazywano je w różnych wersjach tej samej opowieści opartej na bajce Ezopa, która proponowała pozytywny, wręcz uroczy obraz czworonoga. W 1682 roku hrabina D’Aulnoy stworzyła swoją wersję opowieści, w której przystojny książę zakochał się w pięknej białej kotce i postanowił ją poślubić. Kotka poprosiła, by odciął jej głowę oraz ogon i rzucił je do rzeki. Książę niechętnie przystał na tę propozycję, dzięki czemu zdjął z kotki starożytny urok i zwierzę przybrało swą pierwotną postać, stając się piękną księżniczką. Zakochani żyli długo i szczęśliwie.
Powyższa opowieść to wyjątek. Z reguły w czasach prześladowań czarownic koty wszelkich ras i maści okrutnie torturowano i uśmiercano. Obecnie nikt, w kim uchowała się choćby najmniejsza doza wrażliwości, nie tolerowałby barbarzyńskich praktyk, jakich dopuszczano się w stosunku do kotów i innych zwierząt. Jednak w tamtych czasach widok zwierzęcego cierpienia wyjątkowo bawił wielu gapiów.
Zwierzęta te torturowano i składano w przebłagalnej ofierze, ponieważ wierzono, że koty korzystają z nieziemskich mocy i pomagają czarnej magii po to, by stanąć w jednym szeregu z wiedźmami i diabłem. Kościół wspierał te praktyki; świętych czczono podczas wielkich uroczystości, paląc żywcem całe stada kotów.
Król Jakub I Stuart (1566-1625) uważał się za specjalistę w dziedzinie magii i czarów. Jego naiwność i ślepy upór obecnie wydają się ze wszech miar okrutne – zwłaszcza wtedy, gdy ofiarami padały rzekome czarownice. Jego podejście odzwierciedlało ducha czasów. Pod koniec XV wieku powstała praca „Malleus Maleficarum”, czyli „Młot na czarownice”. Według króla Jakuba oraz ludzi Kościoła praca ta nie pozostawiała wątpliwości, że pomocnicy diabła potrafili przeistaczać się w zwierzęta, szczególnie w koty.
Król Jakub Stuart
fot.:http://freemasonry.b...i/james_vi.html
"Malleus Maleficarum" / "Młot na czarownice" Heinricha Kramera (1486)•wikipedia.org
Król Jakub nigdy nie odniósł się konkretnie do ducha czarownicy, który miał się rzekomo skrywać pod postacią zwierzęcia. Jednak w trakcie wielu procesów o czary, którym przewodniczył, na pewno nie raz słyszał o tak zwanych „czworonożnych sługach szatana”. Agnes Thompson z Haddington, „najstarsza ze wszystkich czarownic”, podczas spowiedzi dała królowi powód, by ukarał oskarżone kobiety i uwierzył, że kot często uczestniczył w ich pogańskich praktykach. Zaskoczyła króla, powtarzając mu dokładnie słowa, które wymienił z królową podczas nocy poślubnej w Oslo w Norwegii, oraz przyznała, że to ona za pomocą tajemnych sztuk wznieciła burzę, która zatrzymała królewski statek.
Thompson przyznała się również do sprowadzenia burzy, która zatopiła inny statek płynący do Leith. Statek wiózł ładunek „przeróżnych klejnotów i kosztownych podarków”, które miały zostać ofiarowane królowej na jej powrót do Szkocji. Zabieg, jaki zastosowała Agnes, sprowadzając katastrofę, był równie okrutny co „utopienie czarownicy” z całym jego nieuniknionym finałem – śmiercią. Podczas spowiedzi opisała sposób, w jaki przywołała sztorm: „Wzięła kota, ochrzciła go, po czym do wszystkich członków zwierzęcia przywiązała główne części ciała nieżywego człeka oraz kilka stawów jego. Kolejnej nocy rzeczonego kota wyniosły na środek morza wszystkie czarownice, co żeglować potrafiły rzeszotem lub sitem, podobnie jak wyżej wspomniany. Tak oto kot znalazł się nieopodal Leith w Szkocji. Następnie zerwał się taki sztorm, że gorszego nigdy wcześniej nie widziano”.
Agnes Thompson to nie jedyna szkocka czarownica, która dla przekonania swoich oskarżycieli wykorzystała kota w diabelski sposób. W 1596 roku w Aberdeen grupa wiedźm sióstr miała przeistoczyć się w koty i – po tej szczególnej transformacji – oddawać się orgii pod krzyżem ustawionym w centrum targu rybnego. Informację o rzekomej magicznej przemianie czarownicy w kota może tłumaczyć fakt, że ówczesne szkockie czarownice nosiły płaszcze, welony z futra i maski kota. Tańcząc w takim przebraniu, musiały wyglądać bardzo osobliwie.
Nie trzeba było chrzcić kota ani go topić, by przywołać burzę. Wszyscy wiedzieli bez słów, że tego rodzaju moce są domeną czarownic. Czasem wykorzystywały je, gdy coś je rozdrażniło.
Prześladowania czarownic i kotów trwały w całej Europie, Anglii i Ameryce. W 1749 roku stracono jedną z ostatnich czarownic. Była nią zakonnica z Bawarii, którą oskarżono o posiadanie trzech kotów demonów.
źródło: http://strefatajemni...-szatana/1cndnm