UFO od lat fascynuje ludzkość (fot. Pixabay/CoolCatGameStudio)
Tunele czasoprzestrzenne, napęd nadświetlny, niewidzialność – to nie wytyczne dla scenariusza filmu science-fiction, ale zakres prac tajnego amerykańskiego programu badań nad UFO fundowanego z pieniędzy podatników. Władze oficjalnie przyznały, że wyłożyły nań 22 mln dolarów. Waszyngton zapewnia, że program został zakończony, ale jakoś trudno w to uwierzyć.
W 2004 r. walijski pisarz Jon Welsh opublikował książkę „Człowiek, który gapił się na kozy”, na podstawie którego powstał zabawny film z plejadą wybitnych aktorów – George'em Clooneyem, Ewanem McGregorem, Jeffem Bridgesem i Kevinem Spaceyem. Traktowała o rzekomym amerykańskim programie badań wykorzystujących zdolności paranormalne w walce z wrogiem. Wiadomo, że książka poruszała tematy, nad którymi faktycznie pracował Pentagon.
Wojsko opiera się na tajemnicy; mając na uwadze historię zimnej wojny, która była przede wszystkim wyścigiem zbrojeń, można przyjąć za pewnik, że mocarstwa rozwijały programy alternatywnego sposobu prowadzenia wojny. Grunt to zaskoczyć przeciwnika i uderzyć ze strony nawet nie takiej, której się nie spodziewał, ale takiej o jakiej istnieniu nawet nie myślał. To zdaniem strategów przepis na sukces.
Roswell dało początek
Biorąc to pod uwagę, istnienie programu badań nad wcieleniem w życie technologii UFO nie mogło być zaskoczeniem. Wcześniej Pentagon prowadził, a nawet oficjalnie potwierdzał istnienie programów badających latające spodki i inne dziwy. Pierwszy, Projekt Znak, został uruchomiony już pod koniec 1947 r., po słynnym incydencie w Roswell, który do dziś rozpala emocje. Są to jednak odległe czasy, w których raczkowały zarówno ludzka technologia, jak i metody badawcze.
Okazuje się, że w ostatnich latach prowadzono badania z wykorzystaniem współczesnych środków, a także skupiano się na próbach stworzenia czy też odtworzenia kosmicznej technologii. Jako pierwszy informacje na temat tajnego projektu ujawnił dziennik „New York Times” pod koniec 2017 r. Nieprzypadkowo zbiegło się to w czasie z opublikowaniem przez Pentagon nagrania ze spotkania myśliwca F/A-18 Super Hornet z dziwnym pojazdem, do którego doszło w listopadzie 2004 r.
Pilot Jim Slaight otrzymał od dowódcy okrętu USS Princeton rozkaz przechwycenia pewnego obiektu, którzy w ciągu poprzednich dwóch tygodni był wielokrotnie obserwowany w okolicach Kalifornii. Miał sprawdzić, czy przenosi broń i stanowi zagrożenie. Nagranie wprawiło wojskowych w osłupienie. Przedstawia ono owalny przedmiot z dodatkowymi elementami o rozmiarze około 14 metrów, który poruszał się na wysokości około 24 tys. metrów, warto dodać, że samoloty pasażerskie latają na wysokości około 10 tys. metrów.
Łamanie praw fizyki
Wbrew znanym prawom fizyki i aerodynamiki pojazd wykonał niezwykły skok do wysokości 6 tys. metrów, w dodatku pod wiatr wiejący na tej wysokości z prędkością ponad 200 km/godz. i to obracając się wokół własnej osi! Następnie pojazd zniknął i pojawił się w miejscu oddalonym o około 100 km, porachowano, że musiał ten dystans pokonać z prędkością rzędu 6 tys. km/godz. Wojskowi nie wiedzieli, co zrobić z nagraniem, więc je opublikowali, co rozpaliło emocje wśród tysięcy tropicieli UFO na całym świecie.
Z łamigłówką nie poradzili sobie eksperci z Advanced Aerospace Threat Identification Program (AATIP, Program Identyfikacji Zaawansowanych Zagrożeń Lotniczych), komórki działającej w ramach Agencji Wywiadowczej Departamentu Obrony (DIA). Wiemy już oficjalnie, że taki program funkcjonował w latach 2008-12. Ku uciesze miłośników tajemnic i kosmitów, w styczniu odtajniono część opracowanych dla niego dokumentów z badań nad niezidentyfikowanymi obiektami latającymi i niewyjaśnionymi zjawiskami powietrznymi, ale też technologiami rodem z science-fiction.
Co wiemy? Program powstał w 2008 r., a jego inicjatorem był Harry Reid, senator ze stanu Nevada należący do Partii Demokratycznej, która wówczas miała większość w Senacie. Za Reidem, przywódcą Większości w Senacie, stał biznesmen z Nevady i potentat w branży hotelowej Robert Bigelow, który dorobił się miliardów także na kontraktach rządowych (jak widać, wart się przyjaźnić z politykami!).
Bigelow, zwolennik teorii o regularnych odwiedzinach pozaziemskiej inteligencji na naszej planecie, namówił Reida do uruchomienia trybów rządowych, gdyż jego wcześniejsze prywatne inicjatywy nie przyniosły spodziewanych efektów. Miliarder powołał do życia m.in. National Institute for Discovery Science, który badał niewyjaśnione zjawiska, m.in. tajemnicze zabójstwa i okaleczanie bydła i innych zwierząt odnotowywane na całym świecie, czy tzw. czarne trójkąty i inne zjawiska dotyczące UFO.
Podszepty miliardera
Należy zaznaczyć, że uruchomienie AATIP nie było jedynie efektem podszeptów miliardera owładniętego ideą kosmicznych gości. Poparł również choćby senator Partii Republikańskiej ze Stanu Alaska Ted Stevens. Wiemy, że program kosztował 22 mln dolarów. Z jednej strony dużo, z drugiej – tyle co nic. W zeszłym roku budżet Pentagonu wyniósł 700 mld dolarów.
Co ciekawe, właśnie pieniądze były przyczyną przerwania programu. Oficjalnie zakończono go z powodu cięć w budżecie. Zwolenników tej teorii jednak jednak chyba jeszcze mniej niż zwolenników UFO. Wiadomo, że na zbrojenia pieniądze zawsze się znajdą. Tym bardziej, że łatwo można sobie wyobrazić przewagę militarną osiągniętą dzięki kosmicznym wynalazkom. Kwestia była inna. Okazało się bowiem, że większość pieniędzy trafiła do firmy Bigelow Aerospace, należącej do obrotnego Bigelowa.
Naturalnie nie było to chamskie wyprowadzanie pieniędzy z budżetu, dobrze znane pod każdą szerokością geograficzną. Bigelow swoje już zarobił. Poza tym dotacje nie trafiały do firmy krzaka, w Bigelow Aerospace pracowali kompetentni naukowcy; pojawiły się jednak niejasności. Formalnie firma była odpowiedzialna za renowację budynków służących do przechowywania materiałów odzyskanych z UFO, a to na kilometr pachnie blagą.
Naukowcy badali teoretyczne podstawy tuneli czasoprzestrzennych (fot. Defense Intelligence Agency)
– Myślę, że AATIP był jedną z dobrych rzeczy, jaką zrobiłem służąc w Senacie. Przeprowadziłem coś, czego nikt inny wcześniej nie zrobił – pochwalił się Reid po przerwaniu programu. Z jednej strony typowe dla polityka szukanie sukcesów w każdym działaniu, z drugiej – trzeba mu przyznać trochę racji.
Badania przeprowadzone przez naukowców działających dla AATIP zostały zebrane w liczącym 490 stron raporcie. Dokument opublikowano na wniosek Stevena Aftergooda, dyrektora Federacji Amerykańskich Naukowców powołującego się na Ustawę o Wolności Informacji (FOIA). Stało się to po rezygnacji kierownika projektu Luisa Elizondo, który w liście do ówczesnego Sekretarza Obrony Jamesa Mattisa narzekał, że jego program nie jest traktowany poważnie.
Nie w ciemię bity
Swoją drogą Elizondo okazał się być nie w ciemię bity. To właśnie on zdecydował o wypuszczeniu do mediów nagrania z F/A-18, zaś po nagłośnieniu sprawy i dymisji załatwił sobie posadę w firmie To the Stars: Academy of Arts and Sciences, zajmującej się badaniem UFO oraz poszukiwaniem życia pozaziemskiego.
Okazuje się, że analizy doniesień o kontaktach z kosmitami i relacje z obserwacji niezidentyfikowanych obiektów latających nie były jedynym przedmiotem zainteresowań badaczy zrzeszonych w AATIP. W połowie stycznia Agencja Wywiadowcza ogłosiła, że łącznie granty przeznaczono na 38 projektów, z których część można uznać nawet za ciekawsze od wciąż nieprzekonujących doniesień o kosmitach.
Wiadomo zatem, że zespół Erica W. Davisa z firmy EarthTech International Inc. otrzymał pieniądze na badania nad „tunelami czasoprzestrzennymi, którymi można byłoby podróżować, gwiezdnymi wrotami oraz negatywną energią”. W 2009 r. powstał raport dla AATIP, w którym tunele czasoprzestrzenne zilustrowano wdzięcznymi rysunkami przedstawiającymi człowieka obserwującego się nawzajem przez taki portal z dinozaurem uśmiechniętym jak murarz po wypłacie.
Myszkowanie w czasie
Ikonografia może i jest dziecinna, ale już podstawa teoretyczna tego zagadnienia jest jak najbardziej godna uwagi. Założenie jest takie, że przy obecnym poziomie technologicznym, a nawet tym z niedalekiej przyszłości, minie wiele pokoleń, zanim człowiek wsiądzie na pokład statku, który zabierze go w podróż międzygwiezdną.
Rozwiązaniem w tej sytuacji może być użycie tuneli czasoprzestrzennych, które dzięki niepodleganiu fizyce newtonowskiej są w stanie umożliwić człowiekowi myszkowanie w odległej przestrzeni albo czasie. Sęk w tym, że tunele czasoprzestrzenne to szalenie ciekawa, ale wciąż jednak tylko hipoteza.
Autorzy raportu dla DIA zdają sobie sprawę z nader mglistych perspektyw dotyczących uruchomienia takich tuneli. W dokumencie musieli przyznać, że rząd nie ma co liczyć na powstanie podobnej technologii w najbliższej przyszłości. Żal tym spowodowany zgrabnie połączyli z wyraźnie wyczuwalnym drugim, nie mniej głębokim żalem, którego niechybnie doświadczyliby po odcięciu od funduszy.
„Postęp naukowy i technologiczny jest szybki, ale też wysoce zależny od adekwatnej uwagi, wysiłków i wsparcia” – podkreślili eksperci. „Mając to na uwadze, przypuszczalnie jest możliwe, że tunele czasoprzestrzenne mogą w przyszłości być zademonstrowane w laboratorium, o ile naukowcy będą mogli liczyć na długookresowe wsparcie” – zachęcali.
W raporcie analizowano możliwości napędu nadświętlnego Warp (fot. Defense Intelligence Agency)
Czapka niewidka
Niemiecki naukowiec prof. Ulf Leonhardt ze szkockiego Uniwersytetu St. Andrews pracujący dla izraelskiego Weizmann Institute of Science dostał natomiast grant na badania nad „maskowaniem do niewidzialności”. Fizyk od lat zajmował się teoretyczną optyką kwantową i hipotetycznymi podstawami stworzenia „niewidzialnej dziury w przestrzeni, w której można byłoby chować różne przedmioty”.
Leonhardt skupiał się na badaniu jak światło, przestrzeń i rozmaite materiały jak woda czy szkło mogą być zniekształcone, żeby uzyskać efekt niewidzialności. Najpewniej zatem efektem jego prac, zakładając, że nie jest to ślepy zaułek, nie będzie peleryna-niewidka z książek o Harrym Potterze (ta była bowiem tkana z sierści magicznego stworzenia demimoza), ale raczej naukowe rozwiązania odpowiadające za iluzję wzrokową.
Nie mniej ciekawy był zakres prac dr Richarda Obousy'ego, fizyka teoretycznego i dyrektora organizacji non profit Icarus Interstellar, który zajął się „napędem nadświetlnym, ciemną energią i manipulowaniem dodatkowymi wymiarami”. Szczególnie ciekawe wydają się być badania nad prędkością nadświetlną, gdyż jest to bezpośrednie rozwinięcie pomysłu z uniwersum Star Trek.
Co się za tym kryje? Warp to poruszanie się z prędkością większą od prędkości światła w próżni (około 300 tys. km/s). Ma to być możliwe dzięki ruchowi bąbla czasoprzestrzeni, w którym znajduje się dany statek kosmiczny. Bąbel powstaje w wyniku zakrzywienia czasoprzestrzeni poruszającego się pojazdu wspomaganego przez ogromną energię. W Star Treku wywołuje ją rdzeń, w którym zachodzi kontrolowana reakcja antymaterii z materią i powstaje wysokoenergetyczna plazma. Całość w dużym uproszczeniu przypomina deskę surfingową poruszającą się po fali, którą sama generuje.
Niestety, podobnie jak przypadku tuneli czasoprzestrzennych, raport dla Agencji Wywiadowczej również wskazał, że w najbliższej przyszłości podróże międzygwiezdne przy użyciu napędu nadświetlnego Warp nie wchodzą w rachubę. Przyznano także, że sama technologia jest niemożliwa do opracowania, a nawet gdyby udało się to zrobić, minęłoby dużo czasu, zanim udałoby się wysłać człowieka choćby do najbliższej gwiazdy Alfa Centauri.
Superlaser
Należy przyjąć, że większość badań dla programu AATIP pozostała w sferze rozważań hipotetycznych, wiadomo jednak, że podjęto również działania jak najbardziej praktyczne. Projekt nadzorował bowiem także prace nad bronią laserową o wysokiej energii czy badania cywilów i wojskowych, którzy weszli w jakiekolwiek interakcje z UFO. Naukowcy sprawdzali u nich potencjalne zmiany fizjologiczne.
Niestety, w przypadku rzekomych kontaktów z pozaziemską inteligencją również nie wiemy, czy poza możliwym i wytłumaczalnym efektem placebo obcowanie z kosmitami wywołało u kogoś zmiany w fizjologii. Może nasza ciekawość zostałaby zaspokojona w większym stopniu, gdyby ważniacy z Pentagonu odtajnili więcej dokumentów AATIP...
Tunele czasoprzestrzenne, napęd nadświetlny, uprowadzenia przez kosmitów – badanie tego typu zjawisk mogłoby sugerować, że po pieniądze podatników ręce wyciągają szarlatani czy inni szemrani naukowcy. Należy jednak zwrócić uwagę, że granty otrzymywali badacze z konkretnymi osiągnięciami pracujący dla uznanych ośrodków. To wskazuje, że do sprawy podchodzono niezwykle poważnie. Nie będzie zatem przesadny wniosek, że DIA po prostu zmieniła szyld i poszukiwanie kosmicznych technologii dalej trwa w najlepsze. Sam Elizondo przyznaje, że nie wyobraża sobie innego rozwiązania.
Szanse na to, że w najbliższym czasie polecimy do gwiazd są niewielke (fot. Pexels)
źródło
Użytkownik Nick edytował ten post 08.03.2019 - 07:57