Skocz do zawartości


Zdjęcie

Obyś cudze dzieci uczył


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
43 odpowiedzi w tym temacie

#1

Aidil.

    Są ci co wstają z łózka, i ci co ewentualnie wstają z kolan.

  • Postów: 4469
  • Tematów: 89
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

„Nauczyciel.....
to jedna z najbardziej wyjątkowych postaci na całym świecie,
bo któż inny mógłby każdego dnia ofiarowywać to,
co w nim najlepszego cudzym dzieciom.”

W Polsce jest około 650 tysięcy czynnych zawodowo nauczycieli. Co roku wielu absolwentów kończy studia nauczycielskie. Czy zawód nauczyciela jest atrakcyjnym w dzisiejszej rzeczywistości zajęciem? Jest błogosławieństwem, czy przekleństwem?

 

„Ludziom praca nauczyciela wydaję się być łatwa. Dzień pracy jest krótki, a wakacje długie. Sądzą też, że od dziewiątej rano do trzeciej po południu nauczyciel nie robi prawie nic oprócz nauczania. Nie jest to pogląd słuszny. Obowiązki nauczyciela obejmują znacznie więcej niż tylko bezpośrednią pracę z uczniami i pochłaniają bardzo dużo czasu”.

 

A co z zolnierzami ci się dopiero obijają wojny nie ma a oni pensje biorą :szczerb:

 

http://www.edukacja....rzeklenstwo.php

 

www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/strajkujacy-nauczyciele-nagrali-piosenke/lmknkv1

https://youtu.be/zh8LrtV07HA


  • 0



#2

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Na razie niech temat zostanie. Byle żeby nie poszedł za bardzo w stronę polityki.
  • 0



#3

Master Zgiętonogi.

    Capo di tutt'i capi

  • Postów: 416
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Eeeeeee no jak polityczny przeciez nauczyciele w kolko powtarzaja, ze protest jest zupelnie apolityczny. :)

 

Statystyki jasno pokazuja, ze jest raczej blogoslawienstwem - nauczycieli jest coraz wiecej, absolwenci chetnie koncza te specjalizacje. Co innego, ze realnie rzecz ujmujac np. studiujac filologie angielska specjalizacje nauczycielska wybierali u nas Ci najslabsi albo wrecz "odrzuty", ktore nie dostaly sie na zadna ciekawsza specke. Takich osob bylo dosc sporo, co nie znaczy, ze chcieli byc pozniej nauczycielami.

 

Caly system wymaga zmiany, przede wszystkim ktos powinien w koncu wyrzucic do smieci komunistyczna karte nauczyciela, zwiekszyc obowiazki, ale takze prawa nauczyciela, postawic realne wymagania oraz wprowadzic uczciwe rekrutacje. Dopiero pozniej powinno sie myslec o zmianach w pensjach. Fakt faktem z zarobkami nie ma jakiegos szalu - 2900 brutto na poczatku i nieco ponad 5000 dla dyplomowanego to teoretycznie nie jest jakas ogromna kasa. Z drugiej strony trzeba pamietac, ze to nie sa pieniadze za pelny etat, ale za 20 godzin i w tym momencie okazuje sie, ze stawka za kazda robocza godzine to jest 60-80 zlotych brutto. Malo kto w Polsce moze sie cieszyc z takich pieniedzy. Mediana zarobkow to jakies 3.500 brutto, dominanta 2.500 brutto takze mimo polowy etatu nauczyciele nawet w najnizszym progu sa powyzej dominanty, a to ciagle przy mniej niz polowie etatu.

 

Strajki pojawiaja sie jeden za drugim, ktos wmowil ludziom, zwlaszcza mlodym, ze w Polsce sie obecnie duzo i dobrze zarabia. Otoz wcale tak nie jest. Chyba rozwoj mediow spolecznosciowych wbija takie glupoty do glow bo w internecie modnym jest chwalic sie jak to sie wspaniale nie zyje i ile to sie kasy nie zarabia.

 

Caly strajk w tej chwili przynosi skutek odwrotny od zamierzonego, a spoleczenstwo coraz gorzej reaguje na roszczenia nauczycieli. Trudno sie dziwic jezeli czesc z nich nawoluje do bojkotu egzaminow czy celowego nieklasyfikowania uczniow oraz stara sie skutecznie zblokowac ludzi, ktorzy przybyli do szkol ich zastapic, a co wiecej mowia o tym publicznie w telewizji. Takie zachowanie mozna uznac juz za niemoralne i nieetyczne.


Użytkownik Master Zgiętonogi edytował ten post 11.04.2019 - 21:13

  • 5

#4

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6712
  • Tematów: 775
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dyplomowany tyle nie ma ile piszesz.

Przypomnę sławne paski wynagrodzeń:

 

                                        znp.jpg

                                        fot/wp.pl

 

Ten tutaj, to pasek nauczyciela dyplomowanego z dwudziestoczteroletnim stażem pracy. Zdaje się, że do pięciu tysiaczków trochę mu brakuje. Powielasz "wiedzę" ministerstwa.





#5

Master Zgiętonogi.

    Capo di tutt'i capi

  • Postów: 416
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Dyplomowany tyle nie ma ile piszesz.

Przypomnę sławne paski wynagrodzeń:

 

                                        attachicon.gifznp.jpg

                                        fot/wp.pl

 

Ten tutaj, to pasek nauczyciela dyplomowanego z dwudziestoczteroletnim stażem pracy. Zdaje się, że do pięciu tysiaczków trochę mu brakuje. Powielasz "wiedzę" ministerstwa.

 

Oczywiscie, ze ma. To sa ogolnodostepne dane, ktore sam mozesz sobie w bipie sprawdzic.

Wezmy na przyklad dane gm. porąbki:

 

quWvPoA.jpg

Oczywiscie mowilem o kwotach suchych bez dodatkow - wiejskiego, mieszkaniowego i trzynastki.

Dalej warto nadmienic, ze nauczycieli dyplomowanych jest wiecej anizel pozostalych, a dane z gm. porąbki dotycza tylko szkol podstawowych i przedszkoli:

3WrcNKH.jpg

 

Mowimy oczywiscie o kwotach brutto wiec jasnym jest, ze "na reke" wychodzi znacznie mniej. W dalszym ciagu przypomne - dominanta 2500 brutto, mediana 3500 brutto, polowa nauczycieli zarabia 2x tyle co dominanta mimo polowy etatu. To jest ta slynna kiepska placa.

 

Pensje dyrektorow to juz inna polka, ale oni jednak pracuja na innych zasadach i sa wybierani na innych zasadach tam pensje oscyluja zazwyczaj w przedziale 85.000 - 100.000 brutto rocznie (jakies 7.700 brutto miesiecznie).


Użytkownik Master Zgiętonogi edytował ten post 11.04.2019 - 14:32

  • 3

#6

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6712
  • Tematów: 775
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Skąd w takim razie taka rozbieżność w wynagrodzeniach? No, chyba że uważasz ten pasek z mojego postu za podrobiony.





#7

Master Zgiętonogi.

    Capo di tutt'i capi

  • Postów: 416
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Skąd w takim razie taka rozbieżność w wynagrodzeniach? No, chyba że uważasz ten pasek z mojego postu za podrobiony.

Stad, ze Ty mowisz o kwotach netto, a ja o brutto. Bo to, ze Panstwo zabiera polowe pensji to rownie duzy problem.

5100 brutto to ok 3600 netto. Wliczajac w to dodatek w postaci trzynastki bedzie pewnie ok 4000 miesiecznie netto. Caly czas odnosze sie do faktow i ogolnodostepnych danych oraz do dominanty i mediany zarobkow w Polsce. Wedlug mnie za pol etatu to dobra pensja jak na ten kraj i przy obecnym systemie. Ktos jednak wmowil ludziom, ze w polsce to pani w biedronce dostaje 4000 netto na raczke na dzien dobry, a pozniej to juz w ogole eldorado jest. Nie, Polska to nadal biedny kraj, a nauczyciele mimo ograniczonego etatu zarabiaja wiecej niz wiekszosc czyli wcale nie jest tak zle.

 

Zreszta za lekarzami pielegniarkami czy ratownikami staly realne liczby - ich ilosc sie zmniejszala i specjalistow brakowalo. Z nauczycielami jest przeciwnie - jest ich coraz wiecej, nie kazdy moze dostac prace, a kadry nauczycielskie np. na wsiach sa przez 25 lat caly czas takie same - dlaczego? Bo nie warto rezygnowac z takiej pracy. Przy tak niskiej liczbie godzin jest czas by dorabiac na korepetycjach czy np. dzialac w polityce. To tez bardzo popularna praktyka - wezmy np. inna gmine Kozy. Co wybory w radzie zawsze zasiada 2-3 nauczycieli. Poprzedni wojt to byly dyrektor. Obecny zastepca wojta to rowniez byly dyrektor (obial stanowisko dyrektora kiedy ten pierwszy poszedl na wojta). W radzie jest dwoch nauczycieli. Maja na to po prostu czas, przecietny czlowiek spedza 9h w pracy, kolejne 2 do niej dojezdza, bardzo czesto pracujac jeszcze w domu i zwyczajnie nie ma czasu na takie rzeczy.

 

Mam w rodzinie dwoch nauczycieli, popieraja (bo jest im to na reke), ale rownoczesnie smieja sie z tego strajku ( jeden z tej dwojki tez jest radnym).

Mam takze stycznosc z prywatnym przedszkolem i szkola. O ile wiem podobnie tam zarabiaja, nie strajkuja, a poziom nauczania jest diametralnie inny (zwlaszcza w przedszkolu, totalnie inne miejsce, totalnie inni ludzie niz w publicznym). Tam kadry tez nieszczegolnie sie zmieniaja.

 

W ogole ludziom wali do glowy. Dzis w Bielsku strajkowali pracownicy Fiata. Chca chyba 5pln podwyzki, wszyscy rowno. Zamiast strajkowac i zatrzymac produkcje to w godzinach poludniowych wyszli na ulice i zablokowali droge. Co im to mialo dac? Nie wiem. Nie wiem w jaki sposob chca zmusic prywatnego pracodawce uprzykrzajac zycie przecietnemu obywatelowi, bogu ducha winnemu zreszta.


Użytkownik Master Zgiętonogi edytował ten post 11.04.2019 - 21:15

  • 2

#8

Magda72.
  • Postów: 758
  • Tematów: 36
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ojciec mojej przyjaciółki w tym roku przeszedł na emeryturę.Był polonistą w małej miejscowości pod Warszawą.Pracował po 18 godzin tygodniowo,dwa razy był na rocznym urlopie zdrowotnym-pobierał wtedy normalne wynagrodzenie.Obecnie ma do ręki 3500 emerytury.
  • 1



#9

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ogólnie zgadzam się z mastrem, postawa roszczeniowa w pełnej krasie. To czy nauczyciele zarabiają dużo czy mało to zależy oczywiście od wielu rzeczy. Nauczyciel z dużego miasta gdzie koszty życia są spore będzie mówił że ciężko wyżyć mu z tego co dostaje na etacie, bo mieszkanie drogie, opłaty, jedzenie itp. Uczący w muejszej miejscowości zarabiający tyle samo lub podobną kwotę jest w stanie sobie lepiej poradzić bo jego koszta życia są mniejsze.

Żądanie 1000 zł podwyżki bez pola manewru to gruba przesada. Jest to spora kwota. Co to ma wspólnego z tą modną tzw. solidarnością społeczną? Nic, patrzenie tylko na siebie i koniec. Dobrze ze im nie chcą tyle dać bo zgłoszą się inne grupy i będą chciały 2 albo 3 tys podwyżki bo im się też należy. Idąc takim rozdawnictwem będziemy mieli drugą Grecję albo gorzej.

Jeszcze mówienie że za dni strajku należy im się wynagrodzenie. To już jest szczyt bezczelności. Bo albo strajkujesz albo robisz
i ci płacą. Trzeba się zdecydować.

Słyszałem też wypowiedzi niektórych nauczycieli że przy wykładaniu towaru na marketach się więcej zarobi. Więc dlaczego tam nie idą? Bo sami wiedzą że by musieli orac często do późnych godzin albo na nocne zmiany.
To jest dobra postawa
https://www.tvn24.pl...oly,926508.html
  • 0



#10

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6712
  • Tematów: 775
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Żonglowanie kwotami brutto i netto powoduje nieporozumienia. Oczywiście z faktami nie dyskutuję, bo jakie są każdy widzi.

Chodzi mi o to, że kiedy rozmowa jest o kwotach na rękę, wyciągane są kwoty brutto, co powoduje u przeciętnego Kowalskiego zmyłkę. Jeżeli rozmawiamy o kwotach brutto, to one i tak nie dają obrazu przeciętnym ludziom, jak kwota do wypłaty.





#11

Perseusz.
  • Postów: 75
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Myślę sobie, iż poważna propozycja wyglądałaby tak:

 

,,My, nauczyciele, wiemy doskonale, iż nasz system edukacji jest daleki od ideału. Stosowana przez nas pedagogika już dawno się zdezaktualizowała i nim się obejrzeliśmy, świat poszedł do przodu, o dziesięciolecia zostawiając za sobą nasze podręczniki, metody, pomysły i podejście do uczniów. My jednak, w porównaniu do polityków, nie mieliśmy wcale aż tak dużo do powiedzenia na ten temat. Choćbyśmy mówili, nasz głos był niesłyszalny. Informujemy tedy, iż nie przystępujemy do strajku wyłącznie z pozycji roszczeniowych. Prosimy o uwzględnienie naszych postulatów mających na celu choćby zbliżenie polskiego systemu edukacji do standardów XXI wieku, ze swej strony obiecujemy się przystosować do nowych reguł, zmienić swoje przyzwyczajenia i aż do osiągnięcia upragnionego celu, szkolić się dla naszych uczniów. W zamian oczekujemy godziwych płac, które będą wtedy dokładnym odzwierciedleniem istoty wykonywanego przez nas zawodu.''

 

Bez przyznania, że zatrzymano się pod wieloma względami w XIX-tym wieku albo w ogóle stwierdzenia, iż obecny system jest właściwie patologią dla nauczycieli, uczniów, polityków i naszego rynku pracy oraz przyszłości całego kraju, cały ten strajk jest wyłącznie tupaniem nóżką o to, że choćbyśmy nie wywiązywali się ze swoich obowiązków, to i tak żądamy za to większej zapłaty. To jednak tak nie działa. Trzeba najpierw przyznać, że system nie działa i udowodnić, że nauczyciele nie stoją na drodze do jego reformacji. Wręcz przeciwnie! Winno się pokazać, że to oni, jako centralna systemu część, z jego patologii najlepiej sobie zdają sprawę i wykazują się troską o losy kolejnych pokoleń i kraju, którym będą one rządzić. 

 

... można też udawać, że właściwie to nie jest źle, ale pieniążków więcej by się jednak przydało. 


  • 3



#12

Master Zgiętonogi.

    Capo di tutt'i capi

  • Postów: 416
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Żonglowanie kwotami brutto i netto powoduje nieporozumienia. Oczywiście z faktami nie dyskutuję, bo jakie są każdy widzi.

Chodzi mi o to, że kiedy rozmowa jest o kwotach na rękę, wyciągane są kwoty brutto, co powoduje u przeciętnego Kowalskiego zmyłkę. Jeżeli rozmawiamy o kwotach brutto, to one i tak nie dają obrazu przeciętnym ludziom, jak kwota do wypłaty.

Ja poruszam sie w kwotach brutto bo tak sa podawane chocby przez bip w kazdym raporcie wiec zeby nie przeliczac kazdej jednej kwoty to tak jest wygodniej. Zreszta to  samo w sobie ma rowniez znaczenie bo umowmy sie - ja np. pracuje czesciowo na czarno, zarabiam bardzo dobrze i nie moge narzekac, ale na swoja emeryture bede musial sam zarobic, sam odlozyc i sam o niej pomyslec. Nie wiem ile obecnie przysluguje za najnizsza krajowa, ale chyba nie za duzo. Fakt tez nie lubie mowic o kwotach brutto bo nie daja realnego obrazu. Tutaj jednak porownuje je z innymi kwotami - rowniez brutto. Glownie mediana i dominanta sa dla mnie odnosnikiem czy dana osoba zarabia zle, dobrze czy stosownie do swoich obowiazkow. Moim zdaniem w obecnym systemie kwoty sa stosowne. Wazne jest to co mowi Wszystko - na takiej wiosce jak Porabka, Wegierska Gorka czy Kozy (moje okolice) te kwoty sa spoko, tym bardziej, ze mozna sie wkrecic do rady, latwo tez podlapac dodatkowe godziny korepetycji bo jest na to czas (zajmuje sie transportem od 9 lat, pracuje 9-10 godzin w biurze i kolejne 2-3 w domu od zawsze, nie rzadko w nocy, ja nawet nie potrafie sobie wyobrazic jak to jest pracowac po 4-5h dziennie i jak mozna spozytkowac takie ilosci czasu bo rzeczywistosc wiekszosci pracujacych na normalnym etacie jest taka, ze zazwyczaj nie ma nawet czasu sklecic jednego sensownego posta na glupim forum bo to strata 15 minut, ktorych nie mamy). W takiej Warszawie jednak no juz troche gorzej to wyglada bo czesc rzeczy jest drozsza, a zarobek nie idzie z tym w parze, nad tym ktos moglby sie pochylic. Tylko, ze sie nie da bo jest to panstwowka gdzie uczy sie od poczatku ROWNOSCI (czy sie stoi czy sie lezy to wyplata sie nalezy, komuno wroc), nie da sie tego zrobic. Jezeli chcemy poprawic komfort zycia nauczyciela w Wawie, ktory za kawalerke daje 2000 miesiecznie to momentalnie lape wyciagnie po kase nauczyciel z Wypizdowka Gornego gdzie wynajecie 100m2 domu kosztuje 950 zlotych... no bo halo, rownosc musi byc co jest czemu on ma wincyj niz ja, to samo robimy przeciez!

 

Jezeli chodzi o dane i zarobki - sa ogolnodostepne w bipie, wiekszosc gmin i miast publikuje coroczny raport dot. oswiaty i wychowania tam zawarte sa min. srednie zarobki na kazdym stanowisku. Dyrektorow rowniez w bipie mozna sprawdzic bo musza publikowac oswiadczenia majatkowe. Po kadrach zreszta tez widze, ze niewiele sie zmienia, a jezeli w danej firmie kadra jest ciagle taka sama to zazwyczaj swiadczy to o niezlych warunkach pracy. Niedawno bylem w podstawowce, do ktorej uczeszczalem 20 lat temu. Pomijajac Panie i Panow, ktorzy juz wtedy mieli po 60 lat to kadra jest praktycznie taka sama, kilka nowych twarzy, wychowawczynia mojej siostrzenicy bedzie... moja wychowawczyni z podstawowki. Mam 28 lat. Jezeli ktos przez 20 lat siedzi w jednym miejscu, nie szuka innych okazji, nic nie zmienia to wg. mnie musi mu byc dobrze. Zreszta w wiekszosci szkol tak jest. I tutaj kolejna ciekawostka, ktora walkuja niektore media i ktora zaslaniaja sie nauczyciele. Czyli narracja jakoby nauczycieli brakowalo i bylo ich coraz mniej "bo nikt za takie glodowe stawki pracowac nie chce!!". No fajnie, problem w tym, ze ten kto chce znac prawde to moze ja poznac bo dane rowniez sa ogolnodostepne. Lecac po krotce (tutaj akurat posluze sie postem kolegi z innego forum, pozdro Janusz jak to czytasz):

 

KAE3aHD.jpg

DP69nez.jpg

 

Wnioski sa chyba jasne. Ale jezeli ktos nie przepada za wykresami - "nauczycieli brakuje bo liczba uczniow na kazdego nauczyciela spada". No tak brzmi sensownie. Brzmi jak swietny argument. Tylko, ze totalnie bledny. :szczerb: W skali 1 (!!!!!) roku  liczba uczniow na nauczyciela w podstawowkach spadla o 1 (!!!!).

 

Malo? Idzmy dalej.

Yg2v8Ft.jpg

Qkmccf1.jpg

 

"Mlodzi nie chca pracowac jako nauczyciele, to widac golym okiem brakuje mlodych nauczycieli!!" - no tak, pewnie dlatego liczba stazystow z roku na rok jest wieksza. :facepalm:

Jest tego wiecej, ale nie ma sensu przytaczac dalszych danych bo kazdy jeden fakt, kazda dana skutkuje jedynie wieksza kompromitacja nauczycieli, ktorzy - o zgrozo - maja wychowywac kolejne pokolenia, uczyc logicznego myslenia, czytania ze zrozumieniem czy zdobywania wiedzy (!). Nie nalezy kopac lezacego. Takie dane sa ogolnodostepne, ale malo komu chce sie siegnac, sprawdzic i wyciagnac wnioski.

 

Roszczeniowa postawa, "daj" i mi sie nalezy to jest jeszcze inny osobny i trudny temat, o ktorym jakbym sie rozwinal to by mi chyba zabraklo bazy danych paranormalne.pl zeby opisac moje odczucia i opinie na temat takich ludzi.


Użytkownik Master Zgiętonogi edytował ten post 11.04.2019 - 22:04

  • 2

#13

czerka.

    Czerka

  • Postów: 69
  • Tematów: 0
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Na wstępie chciałabym zdementować parę rzeczy jako córka nauczycielki dyplomowanej (staż 35 lat pracy, wiek ok 60 lat). Klasy 1-8, nauczyciel wspomagający. Pewnie mnie zjecie, ale trudno. 

 

Zarobki:
2500 miesięcznie. Dodatki to niewielki ułamek całości (np. nagroda dyrektora, która zazwyczaj w szkole przypada albo pupilkowi dyrekcji, albo jest dzielona na całą kadrę). Chciałabym, żeby moja mama zarabiała te 5 tysięcy, naprawdę - mogłabym gdzieś pojechać na wakacje chociaż raz w życiu, tymczasem w liceum nie było mnie stać nawet na podręczniki. 

20 godzin pracy, tymczasem mama wychodzi o 7 rano, wraca po 14-15, siada do poprawiania zadań, sprawdzianów i pisania całej tej papierologii, często do późna w nocy. Na każde dziecko trzeba zapisać osobną opinię. Osobną. Powiedzmy, dzieci jest 20 w klasie, niepełnosprawnych 10, przy każdym takim trzeba napisać jakie ma osiągnięcia, co umie, czego nie potrafi. A no właśnie, a jeśli to dziecko na wózku? To kto pcha wózek, nie daj boże na pierwsze piętro, kto sadza dziecko na kiblu, kto podciera mu tyłek? A no, moja mama. Ale to przecież nie jest wpisane w jej obowiązkach,  taka praca fizyczna. 

Ale jednak jest...

Więc papiery na jedno dziecko tu, na drugie tam, na trzecie. W międzyczasie dzwonią rodzice, żeby zapytać, ALE CZY NA PEWNO NA JUTRO JEST ZADANE TO I TO? A CO Z WYCIECZKĄ DO X - jakby ich dziecko nie potrafiło tego zapisać, a oni przeczytać ze zrozumieniem. Może powinnam mieć więcej empatii do tych dzieci i rodziców, ale po tylu latach już nie potrafię.

A rodzice potrafią dzwonić do 19, 20, 21. Rekordzistka zadzwoniła ok 22 i wisiała na telefonie do 23, doprowadzając mnie i tatę do szału. Samo uzupełnianie tych wszystkich dokumentów potrafi trwać do 23-24.
Nie ma wiele wolnego w wakacje, nie ma też wiele wolnego w ferie bo i tak w pracy musi być (nawet jeśli nie ma uczniów, nauczyciel musi być w szkole do początku lipca i na początku lipca wraca do pracy, w ferie też tyle czasu nie ma, tak czy siak wszystko jest poświęcone na pracę w tym czasie). To ile tego wolnego jest? No tak realnie z tydzień? Dwa?

Pamiętam czas, kiedy moja mama rozchorowała się na grypę. Poszła do lekarza, natomiast dyrekcja wszczęła lament "ALE NIE MAMY NIKOGO NA ZASTĘPSTWO!!". Aha. Czyli trzeba iść do pracy i zarażać wszystkich, bo NIE MA ZASTĘPSTWA. To nic, że można mieć komplikacje grypowe, na przykład, albo jeszcze zarazić dzieci. A kto będzie temu winien, jeśli zachoruje bąbelek mamusi? A, no tak, mamy winnego... przyjdzie rodzic i na starcie zacznie się drzeć, że JA PANIĄ PODAM DO KURATORIUM, JA PANIĄ PODAM DO DYREKCJI. A potrafią przyjść rozwydrzeni rodzice, do których nie trafiają żadne, najmniejsze nawet argumenty, nieważne jak bardzo łatwe do wytłumaczenia, nieważne jak bardzo logiczne i oczywiste. Zawsze to nauczyciel będzie dla nich ten zły, ten, który niesłusznie wlepił jedynkę bąbelkowi (to nic, że bąbelek się nie uczył i nie odrabiał zadań, ani nawet na przykład nie wykazywał żadnej chęci do współpracy, mimo preferencyjnych warunków i prób dogadania się - bąbelek wie, że przyleci mamusia do szkoły i nakrzyczy i wszystko będzie dobrze). Nauczyciela straszy się non stop - kuratorium to tamto. To stało się najbardziej wygodnym argumentem w dyskusjach nauczyciele - rodzice. I nie mówiłabym o tym, gdybym sama nie była tego świadkiem. Spotykałam już rozwydrzonych rodziców. W tym środowisku o to wybitnie nietrudno. Najczęściej to rodzice dzieci, które mają milion papierków na milion schorzeń. A te papierki zwalniają ich od myślenia, pracowania w szkole i w ogóle robienia czegokolwiek. Zaobserwowane, spotkane, doświadczone (także we własnej klasie). 

 

To wszystko to mały ułamek góry lodowej. I patrząc po wymaganiach Ministerstwa, mając wgląd w te wszystkie dokumenty - wcale mnie nie dziwi że nauczyciele i dzieci się nie wyrabiają. Żeby wypracować wszystkie wymagania z dziećmi, trzeba byłoby mieć czas z gumy, po jednej i drugiej stronie. A jednak zadania zadawać trzeba, przerabiać materiał też. Zarobki zostają od lat takie same, wymagania rosną. Podwyżki? Jakie podwyżki?

Mamy zbędną papierologię, roszczeniowych rodziców którzy na starcie już krzyczą o kuratorium. Bąbelki, którym nie chce się uczyć (a spotkałam takich sporo), ale i bąbelki które są całkiem sensownymi, fajnymi dzieciakami, tylko mają rodziców, którym się nie chce z nimi pracować. Bo serio, ale jeśli dziecko ma problem z czytaniem, pisaniem czy liczeniem, to trzeba z nim ćwiczyć. W domu. Tymczasem ludzie potrafią przyjść z pretensjami, że dziecko nie umie czytać i pisać. Poważnie? Tylko z kim dziecko ma pracować w domu?

Dziś ludzie często mylą rolę nauczyciela z rolą niańki. Nauczyciel ma nauczyć cię myśleć - logicznie, schematycznie (odnosząc się do słynnego zadania jednej z nauczycielek z Pabianic). Krzyczy się często, że nauczyciel zabija kreatywność. A wszystko jest według klucza - a według czego pracujemy dzisiaj, w handlu, programowaniu, innych zawodach? A, no tak, według kluczy... tak czy owak nauczyciel zabija kreatywność, zabija to tamto i nie potrafi dziecka nauczyć niczego. Tylko że to też rola rodziców, tu musi być współpraca, współdziałanie. Sam nauczyciel z dzieckiem wiele nie zdziała. O tym też dziś wiele osób zapomina. 

 

Dobrze opłacany zawód to dobrze wykonujący swoje obowiązki pracownik. 2.5k? To kropla w morzu potrzeb. Inne nauczycielki, np. zajęć plastycznych i muzycznych, zarabiają mniej. Moja przyjaciółka tak pracuje - jeździ po wszystkich okolicznych szkołach, żeby tylko uzbierać te 20 godzin. A zarabia i tak beznadziejnie. Początkujący nauczyciel to 1.8k, patrząc po stawkach znajomych. To moi znajomi górnicy zarabiają trochę więcej... choć niewiele lepiej. 

 

Tyle się krzyczy o roszczeniowości nauczycieli, a zapomina się o odpowiedzialności, jaką mają na swoich barkach. Wycieczki, wyjścia gdziekolwiek, przerwy - to pilnowanie, pilnowanie, pilnowanie non stop. A wiecie, jak wyglądają wycieczki u mojej mamy? Tak, wychodzi o 7, wraca o 18-20. Tak samo wywiadówki - powrót z lekcji o 15, wywiadówka o 16 do 18, podobnie jak konsultacje. Jak w tym systemie nauczyciel ma się wyrabiać? Jak ma dawać sobie radę z czymkolwiek? Jest zmęczony kiedy tylko wraca do domu, a nie ma szansy odpocząć, bo już się zaczynają telefony od rodziców bąbelków. A nie daj boże bąbelkowi coś odwali na tej wycieczce i na przykład złamie sobie nogę. Pretensje będą do kogo? 

I za 2.5k człowiek ma się starać? O co ma się starać? To jest praca, nie misja. Może dla niektórych jest misją, ale ci którzy w to wierzą, są pierońsko naiwni. Nauczyciele nadal chcą kształtować dzieci, pomagać im - i widzę to po swoich znajomych, kolegach, przyjaciółkach mamy, jej otoczeniu i swoim, że chcieliby kontynuować swoją misję, swoją rolę, swoje powołanie - ale w tej chwili nie ma takiej możliwości. Przede wszystkim trzeba zmienić system i zmienić wymagania, bo w tej chwili i nauczyciele, i dzieci są wygodnymi chłopcami do bicia.

 

Podsumowując, nie pamiętam, żebym widziała ją dłużej niż kilka godzin dziennie. Nigdy nie miała za wiele czasu dla mnie, poza wspólną nauką (nie spędzałyśmy wspólnie wolnego czasu - głównie uczyła mnie po godzinach swojej pracy, z tatą odrabiałam zadania), bo rodzice to, rodzice tamto, wywiadówka, konsultacje, sprawdzanie lekcji, zajęcia rewalidacyjne i inne zadania. Czas miał głównie tata i gdyby nie jego zarobki, to nawet nie byłoby nas stać na cokolwiek. Nie chodziła na moje wywiadówki, na cokolwiek co dotyczyło mnie ani mojego brata, bo nie miała kiedy. Chodził głównie mój tata, chyba że zdarzały się jakimś cudem wolne wieczory (jak tak liczę z pamięci, to... dwa). 

Jedna z moich znajomych, która zarabia te mityczne 1.8 k, ledwie stać na czynsz (1000 zł we wsi za kawalerkę + leki na chorą, 80-letnią matkę, której emerytura jest jeszcze bardziej głodowa niż stawka jej córki). Naprawdę, szczerze życzę nauczycielom, by zarabiali więcej, bo w obecnym systemie to jest po prostu głodowa stawka za ogrom odpowiedzialności i ciągłe zastraszanie ze strony rodziców. Inne zawody, mniej wykwalifikowane, są lepiej płatne. A przebranżowienie się - po 35, 20, 15 czy nawet 10 latach pracy - nie wchodzi dziś w grę. Gdzie ma pójść taki nauczyciel, starszy, nie znający nawet angielskiego?

Pomijając statystyki, u nas wszędzie są wakaty do szkół, wykrusza się kadra (wymiera, a ludzi nie ma - miasto po prostu staje się klasyczną przygraniczną sypialnią). Brakuje ludzi... w mojej wsi i przyległych miastach i miasteczkach - i wcale mnie to nie dziwi. Młodsi nauczyciele, lepiej wykształceni, mają szansę na zmianę pracy, ale są jeszcze wtedy zbyt naiwni, zbyt wierzą w swoją misję. Moja przyjaciółka - plastyczka - nie znajdzie pracy w swojej branży w takiej wsi, jak moja. Nie ma szans. Tu nie ma pracy, nie było i nie będzie. Więc tacy nauczyciele zostają. Często zostają, bo nie ma innego wyboru. Nie ma innej, alternatywnej pracy do której mogliby się przebranżowić. Wbrew pozorom to nie jest taki oczywisty problem. Gdzie na takiej wsi znajdziesz pracę, zwłaszcza w prawie wymarłym mieście jak moje? 

Co istotne, 35, 30, 20 lat temu realia pracy były jeszcze inne... dziś, w obecnym świecie, gruntownie się zmieniają. System nie nadąża, nie ma szans. Tak samo jak skostniałe wymagania Ministerstwa. A obrywają wszyscy. 

 

Niestety po tym poziomie które widzę w obecnym, dzisiejszym społeczeństwie, nie mam nadziei. Dziś ludzie przywykli, że protestujący to zawsze najlepsi chłopcy do bicia - poczynając od pielęgniarek po górników i nauczycieli. A przecież nie od dziś wiadomo, że dobrze opłacany pracownik, który ma szansę ODPOCZĄĆ to dobry, wydajny pracownik. 

 

Mimo mojego poparcia, mam wrażenie, że i tak nie osiągną tych 1k. Zasługiwaliby na to, ale przy obecnej postawie społeczeństwa (która jest bardziej roszczeniowa w moim odczuciu niż postawa nauczycieli) nie wydaje mi się to w ogóle prawdopodobne. Oczywiście żądanie 1k od ręki nie jest możliwe (nie przy tym systemie budżetu) ale do irytacji doprowadzają jednoczesne obietnice 500+ na krowy... to jest w ogóle absurd. Rozłożenie tego na czas, na raty byłoby sensowne, ale nie rozbijanie tego wszystkiego na 10-15 lat. No, ale tyle o polityce.. (jeśli to podpada pod politykę to sorry! Wywalę ten akapit jakby co) 

 

I bazując na tym, co widzę, w jakim otoczeniu żyję (w 80% to środowisko nauczycielskie), to nie jest protest polityczny, wbrew temu, co próbuje się mówić i co próbuje się ludziom wciskać. Tu chodzi przede wszystkim o zwykłych ludzi. O nauczyciela Janusza informatyki, o Grażynkę od polskiego... najsmutniejsze jest to, że i tak mało kto to zrozumie. 


Użytkownik Wrath edytował ten post 11.04.2019 - 23:20

  • 2

#14

Master Zgiętonogi.

    Capo di tutt'i capi

  • Postów: 416
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Fajny, dlugi i poruszajacy post, niestety calosciowo jest jedynie dowodem anegdotycznym, nie popartym tak naprawde niczym, w dodatku jedynie uwydatnia problem - nauczyciele maja problem z tym, ze musza pracowac i maja obowiazki. Cos co dla przecietnego czlowieka jest normalne - dla nauczycieli jest ogromnym problemem. Obowiazki, telefony po pracy (nieprawdopodobne) czy odpowiedzialnosc za dzieci - to wszystko wydaje sie byc problemem. W takim razie kiedy byloby dobrze? Nie robiac nic? Taka jest praca nauczyciela, od tego byli i sa nauczyciele. Gdyby nie te zadania to do czytania wiedzy z ksiazki mozna zatrudnic kazdego w zasadzie.

 

Co do zarobkow i calej reszty - coz, mozna jedynie wspolczuc mamie i znajomym, ktorzy wszyscy jedni zarabiaja 1800pln. To, ze 20% kierowcow ciezarowek zarabia 3.500 nie oznacza, ze pozostale 80% nie moze zarabiac 6.000.

 

Swoja droga ten post przypomnial mi o jeszcze jednej zabawnej rzeczy - to co dla normalnego czlowieka jest standardem i codziennoscia, dla nauczyciela jest ogromnym problemem i krzyzem niesionym kazdego dnia.

 

Jezeli ktos wybiera bezuzyteczne studia, ktore nie przydadza mu sie w zyciu to dlaczego inni maja pozniej sluchac jego kwiku, ze ma bezuzuteczne studia i nie moze znalezc lepszej pracy?

 

Piekny post, chwytajacy za serce jakich w ostatnim czasie wysyp tyle tylko, ze po pierwsze nie poparty niczym, po drugie takie rzeczy moze opisac co druga (jak nie czesciej) osoba w tym kraju, ale to nauczyciele robia z siebie najbardziej uciemiezonych. Za pielegniarkami i lekarzami wiele osob sie wstawilo bo za nimi szly liczby i przeslanki, malejaca liczba specjalistow, fatalne zarobki, kiepski stan nfz. Za gornikami zawsze wielu stalo murem bo z wegla korzystamy wszyscy, a praca jest niebywale wymagajaca i ryzykowna (choc tutaj tak samo jak w oswiacie wypadaloby zrobic porzadek z lesnym dziadostwem). Z tym 1000 zlotych to jest niesmieszny zart, trudno w ogole komentowac.

Co ciekawe nauczyciele z szkol prywatnych nie maja takich problemow. Co ciekawsze ucza lepiej. Co ciekawe pracuja wiecej godzin. Niebywale. Kiedy oni maja na to wszystko czas? Te slynne kartkowki i zeszyty to sie chyba same w prywatnych szkolach sprawdzaja...

 

ps.

Wstaje o 5:30 bo niestety wtedy mam rozladunki - musze zglosic klientowi, ze auta rozladowane. Niestety budze przy tym swoja dziewczyne, ktora tez cierpi lub spie po prostu na sofie bo zaladunki czesto koncza sie o 1:00 - 2:00 w nocy wiec nie mam za bardzo kiedy isc do lozka sie wyspac. Jak juz odbiore kilka smsow i napisze te 3 maile to wstaje bo w zasadzie nie da sie juz spac. Ogarniam sie, o 7:00 wyjezdzam do pracy. Niestety droga jest rozkopana wiec w pracy melduje sie o 8:30, najczesciej jadac z laptopem rozlozonym na fotelu - coz praca wre, a klienci nie rozumieja tego, ze sa korki. Zreszta heh, wiesz jak to jest - transport nie spi i nie odpoczywa. O 9:00 pojawiaja sie juz zapytania, trzeba wyceniac. W miedzyczasie standardowe problemy - tu auto przewazone, tam kierowca dostal mandat, gdzies indziej zle wypelniony dokument. Klienci dzwonia, przewoznicy tez, nic nadzwyczajnego bo przeciez dziennie odbieram srednio ponad 50 telefonow wiec jestem przyzwyczajony. Maile? Maile sa jak litery i cyfry w Matrixie - juz ich nie widzisz, sa tylko blondynki, brunetki, rude. Mozna sie przyzwyczaic, co jakis czas jakis kontrahent Cie zwyzywa i caly swiat przy okazji tez bo ze wzgledu na opady sniegu we Wloszech w Maju spoznilo sie auto pol godziny, przez co czesc produkcji VW padla na godzine, zaczyna sie wyliczanie strat idacych w dziesiatkach tysiecy euro - nic nadzwyczajnego, dzien jak codzien. Mogles przeciez przewidziec zalamanie pogody i sniezyce, prawda? W Maju we Wloszech to normalne. W miedzyczasie oczywiscie kilka zaladunkow i rozladunkow, w sumie spoko, tylko troche zeszlo z tym klientem gdzie na zaladunku rozdarli plandeke w samochodzie, plecy 400€? Trudno, tak bywa przeciez i tak Ci nie zwroca kasy, odrobisz jutro i pojutrze wiec pracujesz za darmo, dla sportu, tez przyjemnie, samorozwoj i nabieranie doswiadczenia sa kluczowe. Czas tak sobie leci do 18:00 kiedy to mozesz wyskoczyc z biura. Ale trzeba sie spieszyc bo o 21:00 i 23:00 znowu zaladunki i trzeba kontrolowac sprawe i dac info klientowi co i jak. Na szczescie odliczajac ta godzine na dojazd mam cale dwie godzinki zeby sie umyc, przebrac, przygotowac obiad, zjesc obiad, spedzic czas z rodzina, spedzic czas z dziewczyna, obejrzec film, zrobic zakupy, wyprowadzic psa, posprzatac, umyc naczynia, zatankowac samochod i zrobic trening. Dwie godziny to naprawde duzo czasu, zazwyczaj wystarczy na 1-2 czynnosci z wyzej wymienionych. Obiad? Zjem jutro, dwa razy w tygodniu przeciez wystarczy. Trening nie jest taki wazny, 6 kilo nadwagi to nadal nie jest tak duzo. Dziewczyna jak kocha to poczeka. A rodzina? I tak nie widziala Cie juz tyle, ze siostrzenica kiedy przyjezdzasz pyta Twoja siostre "kim jest ten Pan?". Dobra 21:00 autka zaladowane, jest git moga leciec, dzis mam farta, godzina wolnego ekstra. To moze sie zdrzemne do 23:00 bo i tak nie mam na nic sily. 23:00, no niestety jednak dzis nie mam farta, auto sie zjebalo, nie zaladuja. Szybka akcja, wykonane 7 telefonow kto poratuje, nie ma chetnych, szukam dalej, ludzie wkurzeni, ze do nich wydzwaniasz o 23:00. Ale co zrobic? Jak tego nie ogarne to sie wkurza i nie zaplaca kilku tysiecy €, a ja bede skonczony. Gielda, moze jest ktos wolny na gieldzie... Tak, bingo! Jest, mam wolnego czlowieka, ktory moze zastapic moje auto i zaladowac towar, co prawda mialo to byc zalatwione o 23:00, a jest 24:15, a ja dopiero rozmawiam z zastepca, kolejne 100€ w plecy dzis bilans -500€, w porzadku popracuje tydzien za darmo, jest ok wazne, ze temat bedzie ogarniety. Dobra temat dogadany, jeszcze tylko napisac mail do klienta z przeprosinami, ze temat sie sypnal i moge isc spac. 1:37 ufff... skonczone, wreszcie moge sie polozyc i odpoczac. Gdzies czytalem, ze 4 godziny snu sa optymalne dla ludzkiego organizmu, staram sie w to wierzyc chociaz czuje, ze to nie do konca prawda.

 

Oesu jakie to zycie ciezkie. Dajcie cos.


Użytkownik Master Zgiętonogi edytował ten post 12.04.2019 - 00:43

  • 1

#15

czerka.

    Czerka

  • Postów: 69
  • Tematów: 0
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Odpisuje z komorki, wiec sorka za brak polskich znakow.

Widzisz, zasadniczo piszesz o tym samym. Wstajesz o 5.30, ona o 6, oboje o 7 jedziecie do pracy. Z ta roznica ze w czasie wolnym, kiedy nikt nie powinien truc jej czterech liter milionami telefonow (ktore kiedys bylyby nie do pomyslenia), ty musisz dzwonic i musisz odbierac (bo to jest podstawa w twojej branzy i twoim zawodzie - jak mysle, u nauczycieli nic by sie nie stalo gdyby rodzice nauczyli sie, ze nauczyciel nie kest na kazde zawolanie). Klienci u ciebie nie rozumieja pewnych rzeczy (a powinni), podobnie jak rodzice. Czy to twoim zdaniem ich usprawiedliwia? Vzy moze raczej powinni zrozumiec i ogarnac kilka podstawowych rzeczy, ktore dla nas, ciebie i mnie, sa oczywiste?
O 9 lekcje, masz 60 lat, chore barki i kregoslup, a pchasz wozek i biegasz z dzieckiem do toalety. To nic. Rodzic odstawi dziecko pod szkole i fajrant. Ktos sie drze ze Pawelek znowu sie nie nauczyl i nie zrobil zadan mimo ze grozi mu nieklasyfikacja i juz wiesz ze dzis znowu przyleci mama Pawelka i bedzie straszyc kuratorium i tym, ze znecasz sie nad jej dzieckiem. Januszek wybil zeba Mateuszkowi, a Anetka probuje wyjsc ze szkoly w trakcie godzin lekcyjnych. Po lekcjach sluchasz wrzaskow mamusi wedlug ktorej MUSISZ przepuscic Pawelka, to nic ze nie spelnia nawet najbardziej podstawowych, niemal zerowych wymagan w klasie III. Wracasz. Powinienes miec wolne i z glowy, ale nie. Dzwonia rodzice do 20, olewajac fakt ze masz zycie prywatne. Ech, a mozna bylo nie dawac im numeru. No ale trudno. Odbierasz, olewajac wnerwionego meza i krewnych. Czasu nie masz, a uzerac sie z nimi trzeba. Dobrze ze maz gotuje i zajmuje sie domem i jest na emeryturze, chociaz podstawowe zadania z glowy.

Tu jest duza odpowiedzialnosc i tu. Tylko ze na Ciebie i twoj zawod nie ma takiej nagonki spolecznej i politycznej. Tobie jest ciezko i tam jest ciezko, ale osobiscie wcale nie dziwie sie ze jednak istnieja postulaty o lepszych zarobkach, ale przede wszystkim postulaty o zmianie warunkow pracy.

Gdybys protestowal, powiedzialabym ze rozumiem. Gdybys uwazal ze slusznie protestujesz, zyczylabym powodzenia i trzymalabym kciuki, zeby ci sie udalo ;) kazdy zasluguje na lepsze warunki i lepsza szanse. Moze wynika to z mojej mentalnosci, nie wiem - ale wydaje mi sie, ze kurcze, zawod w ktorym nie masz prawie wcale czasu prywatnego, a ponosisz taka odpowiedzialnosc, powinien niesc za soba chociaz taka rekompensate jak zarobki. I widzisz, nauczyciele nie maja problemu ze swoja praca. Tylko czy chcialbys pracowac bez prywatnosci dla siebie, bez czasu dla siebie, za zwykle 1.8-2.5k, maja wiecznie nad soba grozbe kuratorium/dyrekcji (za byle pierdole podadza cie do szefa/sadu mimo braku dowodow - i wiesz ze nawet jak masz racje i swiadkow to wszyscy uwierza i tak komu innemu)? Bo ja nie. 2.5k to za malo.

Co do bezuzytecznosci - realia 35, 20, 10 lat temu byly inne. To nie jest bezuzyteczny zawod, tak jak twoj. Kazdy ma prawo protestowac - gorzej tylko kiedy inni uwazaja, ze nie masz do tego prawa i nie powinienes upominac sie o swoje :D
  • 1


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych