Skocz do zawartości


Zdjęcie

Uciekając ze Stumilowego Lasu. Prawdziwa historia "Kubusia Puchatka"


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

kubus.jpg

Christopher Robin. Foto: East News

 

Znamy go jako tego, który powołał do życia Kubusia Puchatka. Dwie książki o misiu bardzo lubiącym miodek przyniosły A. A. Milne'owi międzynarodową sławę. Sukces ten stał się jednak jego przekleństwem – brytyjski pisarz miał na koncie znacznie więcej dzieł, poważniejszych niż historyjki dla dzieci, ale wszyscy zdawali się o tym zapominać. Jeszcze bardziej negatywny wpływ "Kubuś Puchatek" miał na syna Milne'a, Christophera Robina, na którym wzorowana była postać Krzysia. Mężczyzna uważał, że odebrano mu dzieciństwo i w dorosłym życiu odciął się od rodziców.

[...]

Sukces wydawniczy przyczynił się do rozpadu rodziny. W pewnym momencie Christopher Robin częściej niż swoich rodziców widywał wydawców oraz czytelników. Był w końcu uwielbianym przez tłumy Krzysiem, osobą publiczną i najlepszą reklamą "Kubusia Puchatka". Początkowo nawet mu się to podobało, ale szybko przekonał się, że jego dzieciństwo – uwiecznione na kartach książek – zostało sprzedane.

 

 

Miś, prosiaczek, osioł i kangurzyca

 

Alan Alexander Milne studiował na uniwersytecie w Cambridge, ale nie literaturę, a… matematykę. W szkole uczył jednak H. G. Wells (autor choćby "Wojny światów"), który został jego przyjacielem i zaszczepił w nim miłość do pisania. Milne zaczął publikować w studenckiej gazecie i po pewnym czasie jego teksty zainteresowały wydawców satyrycznego pisma "Punch". W 1906 roku włączono go do redakcji. Rozwijał się jako pisarz – miał na koncie kilka książek i kilkanaście sztuk teatralnych. W 1913 roku poślubił Daphne de Sélincourt, a siedem lat później urodził im się syn Christopher Robin.

 

Milne'owie oczekiwali córki, małej Rosemary, i narodziny chłopca były dla nich pewnym rozczarowaniem. Nie brali czynnego udziału w wychowaniu Billy'ego Moona, bo tak go nazywali – dużo więcej czasu niż z rodzicami spędzał on z nianią. Dopiero po kilku latach zaczęli się nim interesować. Daphne bawiła się z nim jego ulubionymi maskotkami – misiem, któremu chłopiec zmienił imię z Edward na Winnie (na cześć niedźwiedzicy Winnipeg z londyńskiego zoo), prosiaczkiem, tygryskiem, osłem i kangurzycą. Ojciec napisał zaś dla niego wiersze, opublikowane w 1924 roku w tomiku "Kiedy byliśmy bardzo młodzi". Jeden z nich, o tytule "Miś", po raz pierwszy pokazał nam bohatera, który później miał stać się międzynarodową sensacją.

 

Prawdziwy Krzyś

 

Winnie-the-Pooh, bo tak Kubuś Puchatek nazywa się w oryginale, był nawiązaniem do przytulanki chłopca oraz pewnego łabędzia, na którego syn Milne'a wołał właśnie "Pooh". Krzyś to oczywiście Christopher Robin, a stumilowy las można traktować jako lustrzane odbicie terenów wokół Cotchford Farm, wiejskiej posiadłości pisarza. Oglądając jak żona bawi się z synkiem, Milne'owi przyszedł do głowy pomysł na historię o chłopcu przyjaźniącym się z ożywionymi pluszakami.

 

kubus2.jpg

Alan Alexander Milne. Foto: East News

 

Milne zmagał się wtedy z problemami, które dziś nazywalibyśmy zespołem stresu pourazowego - walczył w pierwszej wojnie światowej i został ranny w bitwie nad Sommą. Był później wielkim przeciwnikiem wojny, którą nazywał prawdziwym koszmarem, degradacją umysłową i moralną. To właśnie czas spędzany z synem pozwalał mu zapomnieć o traumie. Spacerując po lesie okalającym ich posiadłość zastanawiali się, jakie przygody mogliby tam przeżywać Krzyś oraz Kubuś.

 

Książka "Kubuś Puchatek" została opublikowana w 1926 roku, a dwa lata później powstała jej kontynuacja o tytule "Chatka Puchatka". Obie zawierały ilustracje E. H. Sheparda, inspirowane rzeczywistymi lokalizacjami oraz zabawkami Christophera Robina. Choć wcześniej Milne znany był głównie ze swoich sztuk oraz powieści kryminalnej "Tajemnica Czerwonego Domu", ochrzczono go mistrzem literatury dziecięcej. Opowieść o Krzysiu i jego towarzyszach rozkochała w sobie czytelników w Anglii i Stanach Zjednoczonych, a potem również w innych krajach. Książki sprzedawały się jak ciepłe bułki. Nie minęło dużo czasu, a wszyscy chcieli poznać "prawdziwego Krzysia".

 

Najsłynniejsze dziecko świata

 

To były co prawda lata dwudzieste, ale wydawnictwa już wtedy wiedziały w jaki sposób rozreklamować książkę tak, aby przynosiła jak największe zyski. Ruszyła promocyjna machina. Organizowano liczne wywiady, sesje zdjęciowe w domu Milne'ów, wycieczki po "stumilowym lesie" – wszystko z udziałem Christophera Robina. Nie było na świecie sławniejszego dziecka, może z wyjątkiem dopiero co urodzonej Elżbiety, dziś królowej Wielkiej Brytanii.

 

Zapraszano go na spotkania z czytelnikami, które po pewnym czasie przerodziły się wręcz w tournée. Nagrał płytę z piosenkami o Kubusiu. Z popularności chłopca skorzystał też londyński ogród zoologiczny, kreując historię o jego wielkiej przyjaźni z niedźwiedzicą Winnie – świat obiegły zdjęcia z ich spotkania twarzą w twarz.

 

Milne'owie brylowali na przyjęciach, a "czarną robotę" wykonywał Christopher Robin. Początkowo bardzo mu się to podobało. Wzbudzał zainteresowanie, dostawał prezenty od nieznajomych. Mówił: "To wszystko było ekscytujące. Czułem się wtedy wspaniały i ważny". Po pewnym czasie, gdy mniej i mniej czasu spędzał z rodzicami, miał tego jednak coraz bardziej dosyć. W wieku ośmiu lat wysłano go do szkoły z internatem i wtedy zaczęło się najgorsze.

 

"W domu, wśród rodziców, nadal bywałem dumny z faktu, że Krzyś to ja. Ale w szkole przeżywałem trudne chwile. Im byłem starszy, tym było mi z tym gorzej" – opowiadał w jednym z wywiadów udzielonych już jako dorosły mężczyzna. Inne dzieci wyśmiewały Christophera Robina, krzycząc w jego kierunku cytaty z książek i wierszy z "Kiedy byliśmy bardzo młodzi". Nie miał przyjaciół i mawiano, że bawi się w swoim pokoju Kubusiem, Kłapouchym i Prosiaczkiem. W końcu chłopak zapisał się na treningi boksu, aby móc bronić się przed rówieśnikami – gdy był nastolatkiem, żarty zamieniły się bowiem w bardziej bezpośrednie zastraszanie. Wszystko przez "Kubusia Puchatka", którego Christopher Robin zaczął wprost nienawidzić.

 

Koniec z Kubusiem

 

Po tym, jak "Chatka Puchatka" osiągnęła jeszcze większy sukces niż pierwsza część, wydawnictwo chciało oczywiście, by Milne napisał kolejne książki z udziałem ulubionych dziecięcych bohaterów. Choć oferowano mu zawrotne sumy pieniędzy, odmówił. Troska o dobro dziecka raczej nie była tu kluczowa – w swojej biografii pisarz stwierdził, że sława nigdy nie była dla Christophera Robina problemem. Poza tym w domu chłopca nie nazywano Krzysiem, a Billym Moonem i Milne uważał, że książkowa postać żyje w oderwaniu od jego syna. Prawdopodobnie autor nie chciał być kojarzony jedynie z "Kubusiem Puchatkiem", uważał, że stać go na poważniejszą literaturę, i zamierzał to udowodnić.

 

Milne napisał później kilka sztuk oraz antywojenną powieść "Peace with Honour", ale i tak wszyscy kojarzyli go tylko jako autora "Kubusia Puchatka". W 1952 roku przeszedł wylew i operację mózgu, po której został niemalże inwalidą. Zmarł cztery lata później, w wieku 74 lat. Syn w tym czasie właściwie wcale go nie odwiedzał. Matkę, choć żyła potem jeszcze 15 lat, ostatni raz widział na pogrzebie Milne'a. Przez bardzo długi czas nie chciał korzystać z pieniędzy, które ojciec zarobił na książkach – zmieniło się to dopiero, gdy nie był już w stanie pokrywać kosztów leczenia córki urodzonej z dziecięcym porażeniem mózgowym.

 

Pusta sława bycia synem

 

Po wybuchu drugiej wojny światowej Christopher Robin postanowił przerwać studia. Zaciągnął się do armii, gdzie w końcu poznał co znaczy normalne traktowanie. Tam był po prostu żołnierzem, nikogo nie interesowało to, czy śpiewał Kubusiowe piosenki albo robił sobie zdjęcia z niedźwiedzicą z zoo. To dzięki ojcu w ogóle dostał się do wojska - miał zbyt słabe wyniki badań i pisarz musiał użyć kontaktów, by syna jednak przyjęto. Zrobił to, bo wiedział jak Christopherowi Robinowi na tym zależało; on sam był zadeklarowanym pacyfistą i nie chciał, by chłopak brał udział w wojnie. Mimo to, po powrocie z frontu Christopher Robin postanowił odciąć się od rodziny. Twierdził, że rodzice go wykorzystali. "Ojciec znalazł się w tym miejscu, w którym był, wieszając się na moich dziecięcych barkach. Pozbawił mnie własnego imienia i zostawił z pustą sławą bycia jego synem" – opowiadał później.

 

Imał się wielu różnych prac, próbował nawet pisać, ale szczerze przyznał sam przed sobą, że nie ma o czym. To nie był łatwy okres w jego życiu. Zmieniło się to dopiero, gdy poznał swoją przyszłą żonę. Niestety, ten związek jeszcze bardziej poróżnił go z rodziną. Jego wybranką została bowiem kuzynka od strony matki, z części rodziny, z którą Daphne od dawna była mocno skłócona. Poza tym rodziców Christophera Robina martwił sam fakt, że na żonę wybrał sobie kogoś tak blisko spokrewnionego. On nie zamierzał jednak słuchać ich rad. Po ślubie wraz z Lesley wyjechali z Londynu, by jeszcze bardziej zdystansować się od "Kubusia Puchatka" i sławy Milne'ów. W nadmorskim Dartmouth otworzyli małą księgarnię i żyli dość szczęśliwie, pomimo choroby córki. Mężczyzna wreszcie poczuł, że ma coś swojego.

 

Będąc już po pięćdziesiątce wydał autobiograficzną książkę "Zaczarowane miejsca", w której opisał jak naprawdę wyglądało jego dzieciństwo. Jak przyznawał, praca nad nią była niczym terapia. "Dzięki pisaniu wyszedłem z cienia mojego ojca oraz Krzysia. Byłem zaskoczony i niezwykle szczęśliwy, że stoję razem z nimi w słońcu, mogąc patrzeć im obu w oczy". Większość czytelników rozumiała jego intencje, choć byli i tacy, którzy uważali, że ta publikacja to jedynie swoisty rewanż na znanym pisarzu – tym razem to syn opisywał ojca. Książkę Christopher Robin zadedykował nie rodzicom, a swojej niani.

 

Szczęśliwy człowiek

 

Mężczyzna cały czas uważał, że jego ojciec wyrządził mu krzywdę i słabo spisał się jako rodzic. Mimo wszystko, w pewnym momencie zaczął mu współczuć. W jednym z wywiadów mówił, że pisarz, podobnie jak on sam, musiał czuć się bardzo ograniczony przez "Kubusia Puchatka" i prawdopodobnie umarł niespełniony. Dość powiedzieć, że Milne swoją autobiografię zatytułował "It's Too Late Now", czyli "Teraz jest już za późno".

 

Pod koniec życia Christoper Robin przyznawał, że wreszcie nauczył się patrzeć na książki ojca w swojej księgarni bez niechęci, a może nawet zdystansował się na tyle, że zaczął je lubić. Nie zmienił tego nawet fakt komercjalizacji postaci Kubusia przez studio Disneya – był jej przeciwny, ale etap emocjonalnego traktowania tej historii miał już za sobą.

 

Zmarł w 1996 roku w wieku 75 lat. W ostatnich latach życia walczył z miastenią, autoimmunologiczną chorobą mięśni, ale do samego końca zachował pogodę ducha. Krótko przed śmiercią uczestniczył w spotkaniu upamiętniającym jego ojca. Przyszedł niezapowiedziany, incognito. Dziennikarz, który prezentował dorobek Milne'a, swoją prezentację zakończył cytatem z "Chatki Puchatka": "I poszli, trzymając się za ręce. I dokądkolwiek pójdą, i cokolwiek im się zdarzy po drodze, mały chłopczyk i jego miś będą zawsze bawić się wesoło ze sobą w tym Zaczarowanym Miejscu na skraju Lasu". Jak wspominali uczestnicy spotkania, siedzący w pierwszym rzędzie Christopher Robin powiedział wtedy do siebie "Tak, psiakrew" i zaczął się głośno śmiać.

 

Długo zajęło mu pogodzenie się z tym, że został okradziony z własnego "ja", ale – w odróżnieniu od ojca - odszedł jako szczęśliwy człowiek.

źródło


  • 4





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych