Osoby dotknięte syndromem Bambiego nie chcą zauważać przyrody i praw natury takimi jakie są. Nie przyjmują do wiadomości, że zwierzęta mogą być brutalne, przebiegłe i bezlitosne. Często starają się pomóc bezradnym "zwierzętom" de facto im szkodząc (a przynajmniej populacji jako całości).
Misie z gór to przecież słodkie zwierzątka. Żaden z nich nie skrzywdziłby nawet muchy. Lisek to najlepszy przyjaciel zajączka, a bociek żywi się chyba trawą na tej łące po której tak ładnie spaceruje. Książę żabka też nie potrzebuje jeść. Nie do pomyślenia jest, aby zjadać obrzydliwe muchy.
Po raz pierwszy to pojęcie z zakresu socjologii pojawiło się w latach 70-tych ubiegłego wieku. Określa ono sposób podejścia człowieka do przyrody, charakteryzujący się jej infantylizacją i idealizacją. Polega na przyjęciu postawy, że wszystko co jest związane z naturą jest dobre, piękne, czyste i bezradne. Natomiast działalność człowieka niesie zło i zniszczenie.
Postawy charakterystyczne dla syndromu Bambiego w naszym społeczeństwie kształtuje się już od dziecka.
- maluchom wpaja się, że zwierzątka to sympatyczne stworzonka, których najgroźniejszym wrogiem jest człowiek
- uczy się dokarmiać dzikie zwierzęta - np. ptaki (w tym ptactwo wodne), wolno żyjące koty itp.
Tymczasem prawa przyrody nie znają litości. Silniejszy zjada słabszego i nie ma w tym nic dziwnego. W miastach (np. w Giżycku), w których systemowo dokarmia się wolno żyjące koty jest coraz więcej szczurów.
https://forum.mazury...e702d6d5a58d2a5
http://milifamily.pl...ndrom-bambiego/
https://m.faktopedia.pl/528991
https://en.m.wikiped...ki/Bambi_effect
Użytkownik Tiga edytował ten post 18.07.2019 - 12:17