Co ma piernik do wiatraka? Czy ja w mojej poprzedniej wypowiedzi przedstawiałem gdzieś jakieś przewidywania? Umieściłem moje wyliczenia w jakichś konkretnych ramach czasowych, czy przestrzennych. Nie.No nie no tak nie można. Naprawdę okiełznałeś naturę za pomocą jednego wzoru i już ? To czemu meteorologom się nic nie sprawdza. Rzadko kiedy umieją przewidzieć deszcz na następny dzień. A Ty już wiesz ile wody więcej potrzeba.
Pokazałem tylko, jak globalny wzrost temperatur wpływa na wzrost zapotrzebowania rolnictwa w wodę.
A czy ja taki wzór gdzieś podałem? Czy któraś z części i moich wyliczeń daje odpowiedź na pytanie "Kiedy"? Nie. Odpowiadam tylko na pytanie: "Co się stanie, jeśli...". A dokładnie Co się stanie z zapotrzebowaniem upraw na wodę, jeśli wzrośnie globalna temperatura. I do oszacowani tego czynnika nie potrzeba niczego więcej, niż znajomości podstaw termodynamiki, fizyki promieniowania oraz zasady zachowania energii.Nie ma żadnych wzorów na to czy rok będzie deszczowy czy nie, a od tego zależy ile trzeba nawadniać. Co do zmian na Ziemi...
Jakby Cię to interesowało, wzory dokładnie wyglądają tak:
dHa - zmiana w absorpcji ciepła [W/m2]
dz - zmiana zapotrzebowania na wodę wyrażonego wysokością warstwy wody przypadającej na jednostkę powierzchni w jednostce czasu [m/s]
dT - przyrost temperatury; dT = 1 K
T - temperatura początkowa; T = 288 K
S - stała słoneczna; S = 1367 W/m2
A - albedo planetarne (Bonda); A = 0.297 = ok. 0.3
ro_w - gęstość wody; ro_w = 1000 kg/m3
Delta(Hv) - utajone ciepło parowania wody; Delta(Hv) = 2270 kJ/kg = 2270000 J/kg
Jeśli dz [m/s] pomnożysz przez powierzchnię (np. pola uprawnego) [m2] otrzymasz zapotrzebowanie tego obszaru wyrażone jednostką przepływu [m3/s].
Owszem, uprawia się. Ale potrzeba do tego dużych ilości wody. Na pięć krajów UE położonych w strefie klimatu podzwrotnikowego (Hiszpania, Portugalia, południe Francji, Włochy i Grecja) przypada ok. 85% powierzchni wszystkich unijnych obszarów nawadnianych. Bez nawadniania na tych terenach, gdzie przez sporą część ciepłego półrocza (kwiecień - wrzesień) prawie nic nie pada, nic szczególnie wartościowego by nie wyrosło. Dla przykładu podam, że 15% nawadnianych obszarów uprawnych Hiszpanii produkuje ok. 60% plonów. Mam nadzieję, że wyciągniesz z tego jakieś konstruktywne wnioski. Przy okazji polecam Ci przeanalizowanie liczb w tej tabeli. To bardzo pouczające i dające do myślenia zestawienie.to czy w krajach cieplejszych się nic nie uprawia ?
U nas będzie klimat cieplejszy, a rejony w których klimat cieplejszy już występuje zamienią się w stepy i pustynie. Niestety, komuś przyjdzie tam żyć. Nawiązując do nazwy tematu proponuję patrzeć na problem globalnie, a nie z punktu widzenia własnego ogródka.Żeby u nas kompletnie nic nie rosło to pustynia by musiała nastąpić, przy stopniowym ocieplaniu dojdziemy do etapu krajów cieplejszych, gdzie z powodzeniem uprawia się tak jak pisałem smaczne winogrona, arbuzy, jakby zima w ogóle u nas wypadła to nawet banany by można uprawiać. Zmiany na Ziemi istniały od zawsze, więc nie będę płakał, jakby teraz się tak wszystko przesunęło by Polska stała się rajem dla uprawy tak zwanej egzotyki. Nie ma sensu walczyć z naturą tylko się do niej dopasować. Dlatego nasadziłem już smacznych winorośli Jak w przyszłości zamiast ziemniaków będę zajadał banany też się nie popłaczę.
Bez odpowiedniej ilości wody żadnego kopa nie będzie. Zostanie tylko sucha, spękana ziemia.Ogólnie jeszcze co do roślin, wiele gatunków i jadalnych i ozdobnych u nas uprawianych opiera się o próg dolny swojej wytrzymałości a przydatności. Czyli istnieje problem zimowania, a w okresie wegetacji problem odpowiedniej temp. by ładnie rosło i nie chorowało. Różnica we wzroście pomiędzy kwiecień/maj/czerwiec a lipiec/sierpień jest ogromna. Gdyby od razu w tym pierwszym okresie było cieplej to plony by były większe. Bo przez te dwa następne ciepłe miesiące rośliny dostają kopa, im właśnie trzeba tych 30 stopni