Do wcześniejszych wypowiedzi odniosę się, jak będę miał trochę więcej czasu.
Trochę się to przeciągnęło, ale lepiej późno niż wcale
oboje wiemy o co Ci chodziło. To wyliczenie użyte było w konkretnym celu i nie wmawiaj nam drogi Mariushu, że chodziło Tobie o wyliczenie zapotrzebowania roślin na wodę. Co to w ogóle wnosi do tematu, w którym dyskutujemy?
Wzrost zapotrzebowania roślin w wodę jest skutkiem wynikającym z globalnym ocieplenia i wymaga uwzględnienia w kontekście dyskusji o wpływie tego zjawiska na rolnictwo. Nie udawaj, że nie widzisz związku.
Co starsi użytkownicy forum zbyt dobrze Cię znają by nie wiedzieć, że chodziło Tobie o wykreowanie problemu "wzrost temperatury = gorsze warunki dla rozwoju roślinności z powodu niższej możliwości absorpcji wody".
Skoro ja kreuje problemy, to jak mam określić bezzasadne nazwanie przez Ciebie bzdurą jak najbardziej poprawnych obliczeń?
A problemu nie kreuję, bo on jest faktem. Ty go nie dostrzegasz, albo próbujesz go nie dostrzegać.
gdy spadnie więcej deszczu ( w wyniku wzrostu temperatury) roślina dostanie więcej wody (oczywiście w niektórych strefach klimatycznych). W związku z tym nie istnieje problem pt: "wzrost temperatury, trudność z zaopatrzeniem roślin w wodę". Gdy dodamy do tego postęp technologiczny w kontekście odsalania wody (Azja) problem ten naprawdę staje się śmieszny.
Już wiem, w czym tkwi nie dostrzeganie przez Ciebie problemu. W nadmiernym upraszczaniu wszystkiego. Piszesz, że rośliny dostaną więcej wody. I tu kończy się u Ciebie temat. A może zastanowisz się nad tym głębiej?
Po pierwsze, w pominiętej przez Ciebie (z oczywistych względów) części mojej wypowiedzi napisałem, że absolutna większość tych reklamowanych przez Ciebie extra-opadów wyląduje w oceanach. Ta woda raczej roślinom się nie przyda.
Po drugie, obszary lądów w strefie okołorównikowej też niespecjalnie zyskają. Gleby w tych rejonach charakteryzują się małą żyznością i dużym zakwaszeniem. Krótko mówiąc, są to gleby ubogie, na których dzięki zwiększonym opadom (które i tak są duże i wystarczające) nie urośnie nic nadzwyczajnego. Najwięcej stracą tereny już dziś cechujące się deficytami wody - tam padało będzie mniej. Chodzi głownie o obszary położone w głębi kontynentów.
Po trzecie, wraz ze wzrostem temperatur nasili się występowanie ekstremalnych zjawisk pogodowych. W związku z tym zmieni się także struktura opadów. Ilość wody opadowej pochodzącej z umiarkowanych opadów o charakterze ciągłym zmniejszy się kosztem wzrostu ilości wody pochodzącej z incydentalnych opadów o charakterze intensywnym. Mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć, dlaczego te pierwsze z punktu widzenia wegetacji roślin są bardziej korzystne?
Po czwarte, zmniejszenie opadów śniegu spowoduje nasilenie występowania susz w okresie wiosenno-letnim, czyli w okresie dla wegetacji roślinnej najistotniejszym. Woda roztopowa, która z gór wraz zwykła zasilać rzeki dopiero wiosną, będzie spływać do mórz od razu. Zimą, kiedy zapotrzebowanie roślin jest najmniejsze.
Po piąte, faktem jest że w rejonach bliższych biegunom (począwszy od stref klimatów umiarkowanych) zrobi się cieplej i nieco bardziej wilgotno. Wskutek tego wydłuży się tam okres wegetacyjny i wzrośnie potencjał produkcji rolniczej. Niestety produkcja w tych rejonach nie będzie w stanie w zrównoważyć strat związanych ze spadkiem produkcji w rejonach zwrotnikowych i podzwrotnikowych (mniejsze nasłonecznienie, mniejsza dostępna powierzchnia, słabsze gleby). A problemy z produkcją rolniczą gdzieniegdzie będą olbrzymie.
Po szóste, jeśli już jesteśmy przy rejonach bliższych biegunom, to nie można zapomnieć o metanie uwięzionym w zamarzniętych glebach tundry (pochodzącym z działalności bakterii środowisk bagiennych). Globalny wzrost temperatury będzie powodował ich rozmarzanie i stopniowe uwalnianie tego magazynowanego nierzadko przez setki tysięcy lat cieplarnianego gazu.
To tylko niektóre z czynników, których znaczenie w dyskusji zupełnie pomijasz.
U Ciebie wszystko wygląda tak prosto: Będzie mniej wody? To sobie odsolimy wodę morską. Od czego mamy technologię! Mam nadzieję, że to stwierdzenie jest oparte na jakichś racjonalnych i mocnych fundamentach i nie stanowi tylko pustego ogólnika. Rozumiem, że rozważyłeś wszystkie logistyczne i ekonomiczne aspekty związane z realizacją takiego rozwiązania? Z chęcią poznam jakieś szczegóły.
oczywiście, że potrzebuje, nigdzie tego nie zakwestionowałem. Potrzebuje i dostanie, a dostanie wyobraź to sobie Marisuhu w części dzięki wzrostowi temperatury właśnie.
Zacytowałeś moje obliczenia i nazwałeś je bzdurą. Więc chyba jednak zakwestionowałeś.
Czytałem go dokładnie. I pragnę jasno wskazać Tobie, że istnieje w ekonomii coś takiego jak optymalna alokacja zasobów, dotyczy to także rolnictwa. W dobie globalizacji i zaniku barier w handlu naprawdę nie stanowi to problemu.
"Optymalna alokacja zasobów", "Zanik barier w handlu". Wszystko brzmi bardzo mądrze. Ale znowu posługujesz się tylko jakimiś ogólnikami. Może coś więcej? Jakieś szczegóły? Osadź to choć trochę w tej naszej, szarej rzeczywistości. Zaczynam mieć wrażenie, ze Twoja argumentacja to nic innego jak zwykłe myślenie życzeniowe. Opieranie nadziei w jakiejś utopijnej wizji świata, w której nie istnieją żadne problemy cywilizacyjne.
w życiu nic nie ma kolorowo, dopasowanie się do przedstawionych warunków nie stanowi absolutnie żadnego problemu. Klimat się ociepla od połowy ubiegłego stulecia i jakoś spadku plonów drogi Marisuhu nie widać. Jak myślisz, dlaczego?
Bo wzrastała wielkość areałów upraw i wydajność produkcji. Ale takie coś nie będzie działo się w nieskończoność. Niestety, wydzierać naturze nowych obszarów pod uprawy nie można bez końca. Ponadto przesuwanie się stref wegetacji w kierunku biegunów zmniejszy efektywną powierzchnię dostępną pod uprawy. Wydajność rolna na nowych, bardziej oddalonych od równika terenach także będzie niższa. Śmiem wątpić, że będzie lepiej. I większość specjalistów także wątpi. Wzrost wydajności na niektórych obszarach, głównie strefy umiarkowanej może nie zrównoważyć spadków na innych.
Zresztą nie potrzeba nawet spadków produkcji. Nawet gdyby dotychczasowe tempo wzrostu produkcji rolniczej (główne zboża: ryż, pszenica, kukurydza) się utrzymało nie uchronimy się przed kryzysem żywnościowym. Wynika to z tego, że tempo produkcji rolniczej wzrasta w przybliżeniu liniowo, a ludność świata wzrasta w tempie wykładniczym. Ok. 20 lat temu tempo przyrostu ludności świata przekroczyło tempo wzrostu produkcji i wzrasta dalej. Od tego czasu wartość produkcji przypadającej na jedną osobę cały czas spada.
-------------------------------
Ja do Twoich tez odniosłem się krytycznie już pod koniec listopada. Byłbym rad, gdybyś do mojej argumentacji się odniósł i ewentualnie wykazał, że nie podważa ona zasadności prezentowanych przez Ciebie stwierdzeń.
A proszę bardzo. Proponuję ci, żebyś obejrzał sobie jeszcze raz ten film, który zamieściłem, tym razem słuchając tego, co ma ten naukowiec do powiedzenia, a nie zajadając się popcornem. Najważniejsze jest, żebyś skupił się na procesie, który usuwa, CO2 z atmosfery. Wywnioskujesz z niego, że jeżeli CO2 zacznie doprowadzać do podniesienia się temperatury na Ziemi, to jej odpowiedzią jest większe parowanie, w rezultacie, większe deszcze, większa ilość tego gazu jest więziona w skałach. I wbrew temu co wypisujesz, nie trzeba do tego milionów lat, trzeba trochę pomyśleć. Nasz dwutlenek węgla działa tak samo, jak powolny wzrost temperatury Słońca, czy naturalny ruch kontynentów, tyle, że w krótszym czasie. I nie trzeba być asem logicznego myślenia, by dojść do wniosku, że odpowiedź Ziemi na wzrost temperatury będzie taka sama.
"... tak samo (...), tyle że w krótszym czasie."Niestety, mylisz się. To nie jest takie proste. Każdy proces charakteryzuje się pewnymi charakterystycznymi dla niego skalami czasowymi. Procesy opisywane w filmie przez Caldeirę wymagają skal czasowych rzędu milionów lat.
Potwierdza to sam Caldeira:
"Over time periods of 10^6 years and longer, atmospheric carbon dioxide content is largely controlled by a balance between silicate rock weathering and CO2 sources (degassing from the Earth plus net organic carbon oxidation). Klimat Ziemi, w tym zawartość CO2 jest determinowany przez szereg czynników. Jedne czynniki mają większe znaczenie w krótszej skali czasowej, inne w dłuższej. W najkrótszych skalach czasowych, rzędu dziesiątek do ok. tysiąca lat główny wpływ na klimat mają nieznaczne wahania natężenia promieniowania słonecznego. W skalach rzędu od tysięcy do setek tysięcy lat głównym czynnikiem wpływającym na klimat są mające marginalne znaczenie cykliczne zmiany parametrów orbity ziemskiej (zmiany mimośrodu), oraz mające znacznie większy wpływ zmiany orientacji osi obrotu Ziemi (zmiany nachylenia i precesja). W skalach rzędu od ok. 1 miliona do ok. 100 milionów lat znaczenia nabierają takie procesy jak zjawiska jak ruch kontynentów (proces opisywany przez Caldeirę właśnie w tej skali się mieści). W większych skalach do głosu dochodzą także takie czynniki, jak ruch Słońca w Galaktyce czy stopniowe, ewolucyjne zwiększanie się mocy promieniowania naszej Dziennej Gwiazdy.