Na przełomie lat 2009/2010 doświadczyliśmy zarówno w Polsce, jak i w całej Europie wyjątkowo mroźnej zimy. Czy jednak oznacza to odwrócenie tendencji zmian temperatury? Czy nastąpił początek globalnego ochłodzenia?Mało kto pamięta, że podczas gdy u nas było zimno, w Australii notowano rekordowe upały i susze. Mieszkańcy Melbourne doświadczyli w styczniu 2010 r. najgorętszej nocy od ponad stu lat, z temperaturą sięgającą 34 stopnie C. Tysiące domów zostało pozbawionych elektryczności z powodu przegrzania przewodów elektrycznych.
Australijskie służby meteorologiczne opublikowały raport, według którego rok 2009 był drugim najcieplejszym rokiem w tym kraju od czasu, gdy w 1910 roku rozpoczęto prowadzenie statystyk. Cała ostatnia dekada była w Australii najcieplejsza w historii pomiarów.
Nie trzeba jednak sięgać aż na drugą półkulę, by przekonać się, że Ziemi nie grozi w najbliższym czasie kolejna epoka lodowcowa. W tym samym bowiem czasie także mniej odległa Kanada zmagała się z rekordowo ciepłą i suchą zimą, ze średnią temperaturą 4ºC powyżej przeciętnej. Była to najgorętsza i najsuchsza zima w historii kanadyjskich pomiarów (1948).
Jeden rok, nawet z wyjątkowo chłodną zimą, na ograniczonym obszarze, nie świadczy o odwróceniu tendencji klimatu globalnego. Wahania temperatury z roku na rok są nieuniknione i wywołane głównie przez czynniki naturalne, takie jak wybuchy wulkanów, aktywność Słońca czy cykl zjawisk El Niño – La Niña. Nie zmienia to jednak faktu, że średnia temperatura globalna wciąż utrzymuje tendencję wzrostową.
Zobacz wykres temperatury globalnej od roku 1880, przygotowany przez NASA
wykres temperatury globalnej od 1880, przygotowany przez NASAWbrew temu, co sugerują komputerowe modele, w rzeczywistości nie ma dowodów na istnienie globalnego ocieplenia.Globalne ocieplenie to nie wynik modelowania komputerowego. Wniosek o jego występowaniu oparty jest na obserwacjach wielu wskaźników. Bezpośrednim dowodem są rekordowe wartości temperatury na powierzchni Ziemi. Dwie główne analizy globalnej temperatury, zapewniające zarówno odpowiednią liczbę jak i stosowne rozmieszczenie punktów pomiarowych, sięgają zaledwie 150 lat wstecz. Istnieją jednak miejsca na Ziemi - np. Anglia – dla których zgromadzono dane z kilku ostatnich stuleci.
Najbardziej cenione ośrodki analizujące dane o temperaturze globalnej, to:
NASA GISS -
Goddard Institute for Space Studies, Nowy Jork, USA
CRU -
Climatic Research Unit, UEA, Norwich, Wielka BrytaniaObie analizy wykazują wyraźną tendencję wzrostową temperatury. Poza bezpośrednimi pomiarami temperatury na powierzchni Ziemi istnieje jeszcze wiele innych wskaźników potwierdzających generalny kierunek i wielkość zmian zachodzących na Ziemi. Wszystkie one prowadzą do tego samego, jednoznacznego wniosku, że ziemia się ociepla:
Dane satelitarneSondy radioweAnalizy odwiertówObserwacje topnienia lodowcówTopnienie lodu morskiegoWzrost poziomu morzaRekonstrukcje danych pośrednich (proxy)Topnienie wiecznej zmarzlinyNie ma miejsca na wątpliwości. Ziemia znajduje się pod wpływem gwałtownie postępującego ocieplenia.
2005 rok był rokiem rekordowym. Ale jeden rok nie oznacza jeszcze globalnego ocieplenia. To prawda, pojedynczych rekordowych roczników nie można traktować jako oznak długofalowej tendencji. Rekordowa wartość średniej temperatury globalnej w 2005 roku niczego jeszcze nie dowodzi. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że…
Każdy rok po 1992 był cieplejszy niż 1992;
10 najgorętszych lat wystąpiło w ciągu ostatniego 15-lecia;
Każdy rok po 1976 był cieplejszy niż 1976;
20 najgorętszych lat wystąpiło w ciągu ostatniego 25-lecia;
Każdy rok po 1956 był cieplejszy niż 1956;
Każdy rok po 1917 był cieplejszy niż 1917.
Średnia temperatura pięcioletnia w 1910 była o 8ºC niższa niż średnia pięcioletnia w 2002 (
według NASA GISS).
Rekord temperatury z 2005 jest tym bardziej wart uwagi, że w przeciwieństwie do poprzedniego rekordu (1998) nie wiązał się ze zjawiskiem El Niño. Wzrost temperatury w 1998 roku był spotęgowany właśnie tą cykliczną anomalią, najsilniejszą w całym ubiegłym stuleciu.
Niemal tak samo ciepły okres jak ten, w którym obecnie się znajdujemy, wystąpił w czasie tzw. optimum średniowiecznego. Grenlandia była zielona a w Anglii uprawiano winorośl!Nie ma niepodważalnych dowodów na to, że optimum średniowieczne było okresem globalnego ocieplenia porównywalnego z dzisiejszym. Regionalnie wystąpiły miejsca znacząco cieplejsze – np. w Europie. Ale wszystkie rekonstrukcje z danych pośrednich sugerują, że obecnie globalna temperatura jest wyższa i wzrasta szybciej, niż kiedykolwiek w ciągu ostatniego tysiąca, lub nawet dwóch tysięcy lat.
Pojedyncze przykłady winnic w Anglii i skandynawskich rolników na Grenlandii nie stanowią dowodu w ocenie warunków globalnych.
Na swojej stronie internetowej NOAA prezentuje szeroki wybór
analiz, oraz zestaw danych na których je oparto. W szczególności, na temat optimum średniowiecznego,
mówią:
Teoria globalnego lub hemisferycznego “okresu średniowiecznego ocieplenia”, wyższego niż obecnie, okazała się błędna.W odniesieniu do winorośli rosnących w Anglii -
tutaj znaleźć można kilka solidnych dowodów na to, że rosną one tam nadal. Jeśli to nie wystarcza, RealClimate dysponuje wnikliwym przeglądem
historii wina w Wielkiej Brytanii, opatrzonym komentarzem, na ile wiarygodne jest to źródło informacji o globalnej temperaturze (w skrócie: nie bardzo).
W czasie tzw. holoceńskiego optimum klimatycznego było cieplej niż dziś, bez żadnych wpływów antropogenicznych. Temperatura okresie optimum holoceńskiego była niekiedy tak samo wysoka jak obecnie, dotyczyło to jednak półkuli północnej i miesięcy letnich.
Cytując ze strony NOAA:
Środkowy holocen, około 6 tys. lat temu był generalnie rzecz biorąc cieplejszy niż dziś, ale tylko latem i tylko na półkuli północnej. Ponadto znana jest przyczyna tego naturalnego ocieplenia. Nie ma wątpliwości, że te astronomiczne czynniki klimatyczne nie mogą być odpowiedzialne za ocieplenie ostatnich 100 lat.Warto także dodać, że nawet jeśli holocen był okresem cieplejszym niż obecny, w żaden sposób nie podważa to teorii i danych wskazujących na gwałtowność i antropogeniczny charakter dzisiejszego ocieplenia.
Globalne ocieplenie to nic nowego, postępuje od 20 tys. lat.To prawda, że 20 tys. lat temu temperatura była o 8-10ºC niższa niż jest obecnie. Jednak poprowadzenie linii od tego okresu wprost do dnia dzisiejszego i stwierdzenie “oto 20 tysięcy lat globalnego ocieplenia”, jest łagodnie mówiąc wątpliwe i nieuzasadnione.
Jeśli przyjrzymy się
wykresowi temperatury, począwszy od punktu, kiedy kończy się wyjście z głębokiego zlodowacenia, możemy łatwo zauważyć gwałtowne ocieplenie przerwane ok. 10 tys. lat temu (gwałtowne w porównaniu z naturalnymi wahaniami, ale nieporównywalne z dzisiejszym ociepleniem, które postępuje znacznie szybciej). Po ostatnim niewielkim wzroście 8 tys. lat temu, temperatura wykazywała tendencję spadkową przez cały holocen. Tak więc post-industrialne nagłe ocieplenie jest odwróceniem trendu, który utrzymywał się przez wiele tysięcy lat.
Bliższe przyjrzenie się
dzisiejszemu trendowi, w kontekście ostatnich 1000-2000 lat, ukazuje nawet jaśniej, że dzisiejsza tendencja jest uderzająca – w przeciwieństwie do tego, czego moglibyśmy się spodziewać wyłączając ingerencję człowieka.
Obecne ocieplenie jest częścią naturalnego cyklu. Bez wątpienia prawdą jest, że istnieją naturalne cykle i odchylenia globalnego klimatu. Ci, którzy podtrzymują, że obecne ocieplenie jest wyłącznie skutkiem procesów naturalnych, stoją przed dwoma wyzwaniami:
Po pierwsze - powinni zidentyfikować mechanizm tego naturalnego cyklu. Bez jakiegoś rodzaju wymuszenia bilans energetyczny Ziemi pozostałby niezaburzony. Równowaga została jednak zachwiana, więc naturalnie czy nie, musimy odnaleźć ową tajemniczą przyczynę.
Po drugie - wytłumaczyć dlaczego 35% wzrost stężenia drugiego najważniejszego gazu cieplarnianego nie wpływa na globalną temperaturę. Teoria przewiduje że temperatura wzrośnie w wyniku nasilonego efektu cieplarnianego, więc dlaczego tak się nie dzieje?
Środowisko naukowe klimatologów wypracowało wewnętrznie spójną teorię tłumaczącą obecnie obserwowane efekty. Dostarcza nie tylko wyjaśnień, ale też
prognozy. Gdzie jest model sceptyków lub teoria wg której CO2 nie wpływa na temperaturę? Gdzie dowody na wpływ innych naturalnych oddziaływań, jak
cykle Milankovicha, odpowiedzialne za okresy zlodowaceń (historyczny przykład wyraźnego i regularnego cyklu klimatycznego, zapisanego w składzie
rdzeni lodowych z Grenlandii i Antarktydy)?
Czy powyższy wykres może tłumaczyć obecne ocieplenie? Przebieg cyklu sugeruje, że powinniśmy teraz oczekiwać ochłodzenia – i faktycznie klimat stopniowo się ochładzał w okresie przedindustrialnego holocenu, średnio o 5ºC przez 8000 lat.
Jednak obecnie kierunek zmian jest przeciwny. Mało tego, wystarczy porównać intensywność wcześniejszych wahań z dzisiejszymi zmianami. Nagłe (w terminologii geologicznej) skoki temperatury w każdej z setek tysięcy lat zmieniały się dziesięciokrotnie wolniej niż te, których doświadczamy obecnie.
Czy zatem obecne zmiany mogą być częścią naturalnego cyklu? Nie znaleziono dowodu na istnienie żadnej naturalnej przyczyny. Nie istnieje teoria klimatologiczna, według której CO2 nie wpływa na temperaturę. A naturalne cykle nigdy nie wykazały tak gwałtownych zmian, jakich obecnie doświadczamy.
W skrócie: nie.
Kilka lodowców, które dziś topnieją nie stanowi jeszcze dowodu istnienia globalnego ocieplenia. Lodowce przyrastały i topniały w różnych okresach i miejscach. Po pierwsze, więcej niż “kilka” lodowców obecnie się cofa. To powszechny, ciągły i przyspieszający globalny trend. Naukowcy z National Snow and Ice Data Centre (
NSIDC) skonstruowali wykres
globalnego bilansu mas lodowych, niemal wszystkie lata, dla których dysponowano danymi, wykazały ubytek lodu w górskich i podbiegunowych lodowcach. Ubytek ten z każdym rokiem jest coraz większy.
Nikt jednak nie domaga się, by topniejące lodowce były dowodem globalnego ocieplenia. W naukach klimatycznych pod uwagę bierze się bilans oznak. Powyższe dane są tylko wycinkiem dowodów na istnienie tego zjawiska.
Co znajdujemy biorąc pod uwagę inne elementy kriosfery? Okazuje się, że o wiele więcej czynników wskazuje na ogólnoświatowy, ciągły wzrost temperatury:
Lód morski w arktyce osiąga nowy rekord rocznego ubytku (
ubytek arktycznego lodu morskiego w 2006 roku kontynuuje tendencję gwałtownego spadku).
Ostatnie pomiary NASA wykazały, że lądolód grenlandzki w ostatnich latach traci prawie
100 gigaton lodu rocznie.
Lodowce na Grenlandii
cofają się i cielą w
rekordowym tempie.
Wieczna zmarzlina także topnieje (
co jest niebezpieczeństwem samym w sobie).
Oczywiście tym zjawiskom towarzyszą pozostałe oznaki ocieplenia w tych regionach.
Według IPCC, 150 miliardów ton CO2 jest uwalnianych do atmosfery corocznie w wyniku naturalnych procesów. To niemal 30 razy więcej niż emituje ludzkość. Jak znaczący jest zatem nasz udział?To prawda, że naturalne zmiany w
cyklu węglowym są o wiele większe niż emisje antropogeniczne. Ale dla ściśle ostatnich 10 tys. lat, przed nastaniem rewolucji przemysłowej, każda gigatona dwutlenku węgla uwalniana do atmosfery była równoważona taką samą ilością pochłoniętego.
Działalność człowieka znalazła się jedynie po jednej stronie tego cyklu. Wypuszczamy średnio 6 gigaton CO2 do atmosfery, ale w przeciwieństwie do natury, niczego nie zabieramy.
Na szczęście natura kompensuje część naszych emisji i tylko połowa z nich zostaje w atmosferze. Odkąd zaczęliśmy spalać paliwa kopalne ponad
150 lat temu, koncentracja CO2 w atmosferze, stabilna przez ostatnie
tysiące lat,
wzrosła o ponad 35%.
Działalność człowieka zaburzyła równowagę atmosfery i zaczęła odgrywać ważną rolę jako składnik
systemu klimatycznego.
Słońce jest źródłem ciepła na Ziemi. Każdy wzrost temperatury jest najprawdopodobniej spowodowany zmianami aktywności słonecznej. To prawda, że Ziemia jest ogrzewana przez Słońce, więc jeśli temperatura rośnie lub spada, racjonalne wydaje się szukanie przyczyny na Słońcu.
Okazuje się, że badania i pomiary zmian w dopływie promieniowania słonecznego są bardziej skomplikowane niż przypuszczamy. Pomiary z powierzchni Ziemi są obarczone różnego rodzaju zakłóceniami, jak zachmurzenie czy zapylenie. Zamiast zmian w dopływie promieniowania, niezbędne jest określenie aktywności Słońca, oparte na badaniach z kosmosu.
To zadanie dla satelitów. Według
PMOD, World Radiation Center nie było wzrostu promieniowania przynajmniej od 1978, kiedy obserwacje satelitarne się rozpoczęły. To oznacza, że od 30 lat, wtedy gdy temperatura wzrastała najszybciej, na Słońcu nic się nie zmieniło.
Według
Instytutu Maxa Plancka, odpowiedzialnego za rekonstrukcje promieniowania słonecznego w ostatnim stuleciu, nie było wzrostu promieniowania od ok.1940 r. Ta rekonstrukcja pokazuje wzrost w pierwszej połowie XX w., który koreluje z ociepleniem okresu 1900-1940. To nie wystarczy by wytłumaczyć całe ocieplenie tego okresu, ale odpowiada za znaczną jego część.
Zobacz wykres obserwowanej temperatury, modelowanej temperatury oraz zmienności wymuszenia radiacyjnego, które wpływały na dwudziestowieczny klimat.
RealClimate prezentuje listę szczegółowych dyskusji o wpływie Słońca na obecne zmiany klimatu. Przeczytaj je
tutaj i
tutaj.
Warstwy lodu antarktycznego przyrastają. Jak to wytłumaczyć, skoro klimat się ociepla?Po pierwsze, każdy argument, który wykorzystuje lokalne zjawisko do podważenia globalnego trendu jest z góry skazany na niepowodzenie. Teoria antropogenicznego globalnego ocieplenia nie przewiduje jednorodnego wzrostu temperatury we wszystkich miejscach globu.
W przypadku regionu Antarktydy, w rzeczywistości dysponujemy bardzo niewielką liczbą danych nt. zmian w pokrywie lodowej. Wzrost we wschodniej części Antarktydy, wykazany przez niektóre badania, jest zbyt mały, a dowody tak niepewne, iż równie prawdopodobne jest, iż masy lodu antarktycznego przyrastają.
Jednak nawet ten niewielki zbiór dowodów nie ma dłużej racji bytu. Niektóre ostatnie
doniesienia eksperymentu NASA GRACE, mierzącego grawitacyjny nacisk mas lodu antarktycznego wykazały, że w ujęciu całościowym wykazuje on tendencję spadkową.
Po drugie, zgrubienie mas lodowych nie jest sprzeczne z ociepleniem. Cieplejszy klimat wpływa na zwiększenie opadu. Antarktyda jest jedną z największych pustyń na naszej planecie. Kiedy klimat się ociepla, oczekujemy większych opadów śniegu. Ale nawet ogromne ocieplenie o 20 stopni, powiedzmy od -50ºC do -30ºC, wciąż pozostawi lód w temperaturze ujemnej, śnieg nie będzie się więc topił. Tym samym masa lodowa przyrośnie.
W centrum Grenlandii także obserwuje się przyrost lodu, z tych samych powodów. Tyle, że lód grenlandzki topi się na obrzeżach wyspy, a całościowo traci rocznie średnio 200 km3 objętości,
dwa razy więcej niż w ubiegłej dekadzie. To wielka liczba w porównaniu ze zmianami na Antarktydzie. Każde możliwe zahamowanie wzrostu poziomu morza związane ze przyrostem wschodniej Antarktydy jest wielokrotnie niwelowane przez topnienie Grenlandii.
Globalne ocieplenie to mistyfikacja przygotowana przez radykalnych ekologów i liberałów, by usprawiedliwić coraz większy interwencjonizm rządów (także ONZ). Oto lista organizacji, które zaakceptowały teorię antropogenicznego globalnego ocieplenia jako prawdziwą i popartą naukowo:
NASA's Goddard Institute of Space Studies (GISS):
http://www.giss.nasa.gov/edu/gwdebate/National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA):
http://www.ncdc.noaa...balwarming.htmlIntergovernmental Panel on Climate Change (IPCC):
http://www.grida.no/...r/wg1/index.htmNational Academy of Sciences (NAS):
http://books.nap.edu...ming/index.htmlState of the Canadian Cryosphere (SOCC):
http://www.socc.ca/p...st_future_e.cfmEnvironmental Protection Agency (EPA):
http://epa.gov/clima...ange/index.htmlThe Royal Society of the UK (RS):
http://www.royalsoc....age.asp?id=3135American Geophysical Union (AGU):
http://www.agu.org/s...e_position.htmlAmerican Institute of Physics (AIP):
http://www.aip.org/gov/policy12.htmlNational Center for Atmospheric Research (NCAR):
http://eo.ucar.edu/basics/cc_1.htmlAmerican Meteorological Society (AMS):
http://www.ametsoc.o...academies.html; http://www.ametsoc.o...earch_2003.htmlCanadian Meteorological and Oceanographic Society (CMOS):
http://www.cmos.ca/c...changepole.htmlKażda główna instytucja naukowa zajmująca się klimatem, oceanami i/lub atmosferą zgadza się ze stanowiskiem, że klimat ociepla się gwałtownie, czego główną przyczyną jest emisja CO2 przez człowieka. Oprócz powyższej listy polecamy również zapoznanie się ze wspólnym stanowiskiem (PDF) które szczegółowo i jednoznacznie popiera prace i wnioski
Trzeciego Raportu Oceniającego IPCC. Pod stanowiskiem podpisały się:
Academia Brasiliera de Ciencias (Brazylia)
Królewskie Towarzystwo Kanady
Chińska Akademia Nauk
Academie des Sciences (Francja)
Deutsche Akademie der Naturforscher Leopoldina (Niemcy)
Indyjska Narodowa Akademia Nauk
Accademia dei Lincei (Włochy)
Rada Naukowa Japonii
Rosyjska Akademia Nauk
Royal Society (Wielka Brytania)
National Academy of Sciences (USA)
Możesz także przeczytać stanowisko [PDF], podpisane nie tylko przez powyższych sygnatariuszy ale też:
Australijską Akademię Nauk
Royal Flemish Academy of Belgium for Sciences and the Arts
Karaibską Akademię Nauk
Indonezyjską Akademię Nauk
Royal Irish Academy
Akademię Nauk w Malezji
Radę Akademicką Królewskiego Towarzystwa Nowej Zelandii
Królewska Szwedzka Akademia Nauk
Jeśli jednak uważasz naukowców za zbyt liberalnych, a polityków za niewiarygodnych, być może przekona Cię opinia czołowych przedstawicieli przemysłu:
BP, największe przedsiębiorstwo paliwowe w Wielkiej Brytanii, jedno z największych na świecie, wystosowało takie stanowisko:
Istnieje coraz większa zgodność co do faktu, że zmiany klimatu są powiązane z konsumpcją paliw opartych na węglu oraz że niezbędne jest natychmiastowe działanie, by uniknąć dalszego wzrostu emisji CO2 w dobie wzrastającego zapotrzebowania na energię. Shell Oil mówi:
Shell podziela ogólne przekonanie, że antropogeniczna emisja gazów cieplarnianych prowadzi do zmian globalnego klimatu. Osiemnastu dyrektorów największych kanadyjskich korporacji mówi w liście otwartym do premiera Kanady:
Rozumiemy, że konieczna jest zdecydowana odpowiedź na coraz silniejsze dowody prezentowane przez IPCC. Przyjmujemy wniosek IPCC, że zmiany klimatu zwiększają zagrożenie poważnymi konsekwencjami dla ludzkiego zdrowia i bezpieczeństwa oraz dla środowiska. Mamy świadomość, że Kanada jest szczególnie zagrożona skutkami zmian klimatu. Czyżby ekoterroryści, oprócz wnikania w struktury ONZ, ośrodków naukowych wszystkich rozwiniętych krajów oraz głównych instytutów badawczych Ameryki Północnej, przejęli panowanie nad przemysłem energetycznym? Wydaje się to mało prawdopodobne.
Dlaczego mielibyśmy wierzyć w wyniki modeli komputerowych, skoro dotąd nie potwierdzono ich prawidłowości w długoterminowym (np. 100-letnim) prognozowaniu?Nie dysponując kilkoma zapasowymi kopiami naszej planety oraz wielką machiną czasu, nie możemy sprawdzić 100-letniej prognozy. Czy to oznacza, że modele nie mogą funkcjonować, dopóki nie odczekamy 100 lat? Nie.
System klimatyczny jest niezwykle złożony. Obecnego stanu obserwacji klimatu w żadnym wypadku nie można uznać za kompletny, nawet w odniesieniu do tego, co dzieje się dziś.
Istnieją potwierdzone prognozy temperatury globalnej. Pierwsze pochodzą od jednego z pionierów klimatologii.
Ponad 100 lat temu, w 1896 roku,
Svante Arrhenius przewidział, że
antropogeniczne emisje CO2 spowodują ocieplenie klimatu. Oczywiście stosował on o wiele prostszy model, niż obecne (Ocean Atmosphere Coupled Global Climate models), na których pracują superkomputery.
Arrhenius zbyt wysoko ocenił wrażliwość klimatu na stężenie dwutlenku węgla, przypisując jej mnożnik 2. Równocześnie ogromnie zaniżył prognozowany stopień ocieplenia, przyjmując, że stężenie CO2 będzie rosło bardzo powoli (kto mógł ocenić emisje jakie człowiek rozwinie w przyszłości?). Mimo wszystko był to znaczący postęp w rozwoju modelowania.
W 1988,
James Hansen z NASA GISS
przewidział[PDF], że temperatura będzie wzrastać przez najbliższe 12 lat, z możliwym epizodem lekkiego ochłodzenia w wypadku erupcji wulkanicznej. 12 lat później prognoza ta okazała się poprawna. Wymagała korekty jedynie w zakresie symulowanych erupcji wulkanicznych względem rzeczywistej erupcji wulkanu Pinatubo.
Każdy rok ze wzrostem średniej globalnej temperatury, jest kolejnym rokiem sukcesu modeli klimatycznych. Choć oczywiście, by potwierdzić prognozy w sposób niepodważalny, muszą upłynąć całe dekady.
Abstrahując od globalnej temperatury powierzchniowej, istnieje kilka istotnych modeli, których prognozy zostały potwierdzone:
Modele wykazały, że ociepleniu powierzchniowemu powinno towarzyszyć ochłodzenie w stratosferze. Faktycznie zostało to zaobserwowane;
Modele długo wykazały ocieplenie dolnej, środkowej i górnej troposfery, nawet gdy obserwacje satelitarne wydawały się temu zaprzeczać. Okazało się jednak, że analizy satelitarne były pełne błędów i ostatecznie po poprawkach, stwierdzono występowanie ocieplenia.
Modele wykazywały ocieplenie powierzchniowych wód oceanicznych. Fakt ten jest
obserwowany;
Modele wykazały zaburzenie równowagi energetycznej pomiędzy promieniowaniem padającym a wypromieniowanym podczerwonym, co zostało
stwierdzone;
Modele wykazały ostre i krótkie ochłodzenia na poziomie kilkudziesięciu stopni w wypadku wielkich erupcji wulkanicznych – wybuch Pinatubo potwierdził to;
Modele wykazały wzmocnienie trendów ocieplających w regionie Arktyki –
tak się rzeczywiście dzieje;
Wreszcie, modele przewidywały kontynuację i nasilenie ocieplenia powierzchni Ziemi i jak dotąd prognozy te okazują się poprawne.
Potrzeba czasu, by udowodnić lub obalić długoterminowe prognozy. Nie mamy go jednak do dyspozycji. Niezbędne jest natychmiastowe działanie. Mając na uwadze liczne potwierdzenia prognoz modelowania, musimy założyć, że długoterminowe, niepokojące przewidywania są jak najbardziej realne.
Istnieje jeszcze jeden sposób na upewnienie się co do zdolności prognostycznych modeli – prognozowanie wsteczne. Zaczynając model w danym punkcie w przeszłości (powiedzmy na początku XX w.) prognozujemy naprzód, do dnia obecnego, a następnie sprawdzamy według dostępnych danych, czy przebieg wynikający z modelu był zgodny z rzeczywistością.
Oczywiście było to robione wiele razy. Na
tej stronie możesz sam ocenić działanie modeli.
Kiedy przybyli Wikingowie, Grenlandia była urokliwą, gościnną wyspą, nie zamarzniętym pustkowiem, jak dzisiaj. Wyglądała tak do momentu nadejścia tzw. małej epoki lodowej, która zmusiła jej mieszkańców do opuszczenia „Zielonej Wyspy”. Po pierwsze, Grenlandia jest częścią jednego regionu. Nie może być uznawana za reprezentatywne źródło informacji o klimacie globalnym. Dostępne dane wskazują, że w czasie tzw. Optimum Średniowiecznego nie nastąpiło jednorodne, globalne ocieplenie - niektóre regiony doświadczyły tego zjawiska w większym stopniu niż inne.
Po drugie, łatwo sprawdzić, że czapy lodowe na Grenlandii mają setki tysięcy lat i pokrywają 80% wyspy. Dominująca większość lądu niepokryta lodem to skały i wieczna zmarzlina na dalekiej północy. Na ile inne warunki mogły panować tam zaledwie 1000 lat temu?
Grenlandia zawdzięcza swoją nazwę Erykowi Rudemu, który będąc na wygnaniu chciał zainteresować ludzi nowymi terenami pod kolonie. Uznał, że ziemi należy nadać odpowiednie imię, żeby ludzie chcieli się tam
osiedlać. Prawdopodobnie kiedy wylądował tam po raz pierwszy było nieco cieplej, niż kiedy ostatni osadnicy głodowali. Przyczyn tego było wiele, ale zmiana klimatu, lub przynajmniej nieodpowiednie warunki pogodowe były wśród nich najważniejszą.
Życie mieszkańców Grenlandii nigdy nie było dostatnie. Gardząc europejskim stylem życia znosili surowe, ostre warunki w arktycznym klimacie, po sąsiedzku z Eskimosami, którzy jednak okazali się lepiej przystosowani do przetrwania. Wikingowie głodowali otoczeni przez oceany i nigdy nie jedli ryb! (Do dziś pozostaje to zagadką.)
Zamiast polować na wieloryby, hodowali bydło, kozy i owce – mimo że musieli trzymać je w zagrodach 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, przez całe 5 miesięcy w roku. Pozyskanie wystarczającej ilości paszy na zimę było ciągłym wyzwaniem. Zwierzęta często umierały z głodu. Konieczność wypasu i uprawa pasz doprowadziły do zbytniego rozprzestrzenienia się pastwisk, wzmożonej erozji i zmusiło rolników do przemieszczania się. Wylesianie i wypalanie pod pastwiska zaburzyło równowagę tamtejszych ekosystemów. Po kilku wiekach Wikingowie zmuszeni byli niszczyć pod zabudowę cenne murawy, a także wykorzystywać roślinność z nich pochodzącą jako paliwo.
Po kilku kolejnych surowych zimach zasoby inwentarza uległy drastycznemu zmniejszeniu. Mieszkańcy Grenlandii umierali z głodu przed nadejściem wiosny.
Jaki jest morał z tej historii wobec kontrowersji klimatycznych? Podobnie jak nie powinno się oceniać książki po okładce, tak też nie można ocenić historii klimatu Grenlandii na podstawie jej nazwy.
Jedna porządna erupcja wulkaniczna dostarcza do atmosfery więcej dwutlenku węgla niż dekada antropogenicznych emisji. To absurdalne twierdzenie, że emisje spowodowane przez człowieka mogą mieć jakiś wpływ na klimat.Nie jest to prawdą i nawet teoretycznie nie mogłoby być, biorąc pod uwagę wielkości stężenia CO2 mierzone na którejkolwiek z dziesiątek
stacji badawczych na całej Ziemi. Gdyby było prawdą, że pojedyncze erupcje wulkaniczne zdominowały ludzkie emisje i spowodowały wzrost koncentracji CO2 w atmosferze, wówczas wyniki z tych stacji byłyby pełne pików – obrazujących każdą erupcję. Tymczasem wyniki pokazują trend jednorodny i regularny.
Suma całkowitych emisji CO2 z czynnych wulkanów jest równa mniej więcej 1/150 emisji antropogenicznych.
The USGS Volcano Hazards programVolcano World from the University of N. Dakota
ŹródłoJeszcze jakieś pytania i wątpliwości?(ps. 5 linków nie wstawiłam, bo nie działały, w odnośnikach jest reszta wykresów i danych, modeli itd.)
Pozdrawiam
Użytkownik RekaThora edytował ten post 04.06.2012 - 08:56