Shemat mi znany, ale spróbuj usunąć z tego cyklu drzewa. Co się wtedy stanie?
I wszystko jest cacy dopóki równowaga nie jest zachwiana. A tak właśnie się dzieje. znikają olbrzymie zbiorniki wodne, i ogromne połacie lasów. Do tego znane jest ci zapewne pojęcie miejskich wysp ciepła.
Tak wygląda Europa nocą. te światła to większe lub mniejsze wyspy ciepła. samochody, klimatyzatory, piece, i elektrownie. W tym jądrowe.
Cała ta emisja zaburza obieg wody w atmosferze w wyniku czego zwiększa się jej średnia wilgotność co prowadzi do sprzężenia zwrotnego z jakim dziś mamy do czynienia. Taka samonapędzająca się katastrofa. Wszyscy mówią o co2, ale to tylko działania pozorne obliczone na strzyżenie zwykłych ludzi. Trudno by było opodatkować parę wodną
Cała ta emisja, jeśli nie będzie powiązana z emisją CO2 wynikającą ze spalania paliw kopalnych lub niezrównoważonego wylesiania, nie zdziała zupełnie nic. Niczego nie zdąży napędzić. Każdy nadmiar wody, wskutek cyrkulacji atmosferycznej oraz zmian warunków termicznych spowodowanych chociażby cyklem dobowym najpóźniej w przeciągu kilku dni po prostu wróci na powierzchnię ziemi. Skala czasowa cyklu obiegu wody jest zbyt krótka, aby mogła wywołać długofalowy skutek, jakim jest wzrost średniej globalnej temperatury. Zrozum to wreszcie.
Co do lasów. Są one trochę jak wodne zbiorniki retencyjne na rzece. Gromadzą w sobie pewną ilość wody (pozwalają też utrzymać odpowiedni poziom wilgotności gleby), ale znacznie więcej jej po prostu przez siebie przepuszczają. Przykładowo 120-letnia, w pełni dojrzała sosna (30 m wysokości, 1 m grubości pnia) zawiera ok. 2 t niezwiązanej wody. Jednocześnie, średniorocznie wskutek transpiracji przechodzi przez nią tej wody około dziesięć razy więcej.
Co zatem by się stało, gdyby te lasy jakoś nagle zniknęły (spłonęły, zostały wycięte)? To już zależy od skali czasowej, w jakiej rozpatrujemy skutki. Upraszczając:
KRÓTKA SKALA CZASOWA:
Zapewne w pierwszej kolejności lądy stały by się bardziej suche, bo obniżyłby się poziom wód gruntowych i wilgotność gleb. Owa woda, która ubyła z lądów, łącznie z wodą, która była zretencjonowana w drzewach ostatecznie zasiliłaby (spływ ciekami wodnymi, parowanie i opady) rezerwuar Oceanu Światowego i względnie szybko wszystko w cyklu hydrologicznym wróciłoby do, zbliżonej do pierwotnej, równowagi. W związku z tym jedyna bardziej znacząca zmiana dotyczyła by tylko wielkości lądowego i oceanicznego rezerwuaru.
DŁUGA SKALA CZASOWA:
Tutaj wkracza już na scenę CO2. Bez względu na to, co zrobilibyśmy z drzewami, miałoby to wpływ na wzrost globalnego stężenia tego gazu. Samo wycięcie drzew spowodowało spadek wydajności asymilacji tego gazu z atmosfery, a spalenie drewna jeszcze dodatkowo zwiększyłoby jego atmosferyczną ilość. A to pociągło by już za sobą wzrost średniej globalnej temperatury, a co za tym idzie wzrost atmosferycznej zawartości pary wodnej. Dopiero w tych okolicznościach mogłaby ona ujawnić swój cieplarniany potencjał.