Chyba się nie zrozumieliśmy. Dyskusja o chmurach wynikła na bazie wpływy promieniowania kosmicznego na zachmurzenie i jego wpływu na klimat. Starałem się wykazać że chmury niskie nie tylko nie mają wpływu chłodzącego ale jest wręcz przeciwnie. Nie pomijam roli albedo, ale uważam że jest z jakiegoś powodu jest przeceniana, więc podałem konkretne przykłady ocieplającego wpływu chmur niskich, i wiążącej się z nimi pary wodnej zawartej w powietrzu. Nie twierdzę że to zjawisko jest kluczowe dla zmian klimatu, które obserwujemy dzisiaj, ale zgodzisz się chyba ze mną, że klimat kształtuje wiele czynników jednocześnie.
Stratocumulusy były zawsze nad oceanami. i wprawdzie w dzień odbijają część promieniowania słonecznego, ale w nocy stabilizują temperaturę dodatkowo oddając te 40 procent energii słonecznej w postaci deszczu. Przykład Sahary pokazuje co się dzieje na danym rejonie gdy tych chmur i wilgoci nie ma. Z tym diametralnym wpływem na "budżet" (czy może miałeś na myśli bilans).energetyczny ziemi też bym się wsztrzymał, gdyż dotyczy to jak wskazałeś ledwie 25% powierzchni oceanów. więc przy odbijaniu 70% energii słonecznej bilans jest nadal dodatni. gdy do tego dodamy to co się dzieje nocą, to mówienie o chłodzącym wpływie jest jednak nadużyciem.
Jak się pewne rzeczy z premedytacją ignoruje, a inne przesadnie eksponuje, to wszystko można "wykazać". A Ty właśnie dokładnie to robisz. Podkreślasz (zgodnie z prawdą), jak brak zachmurzenia powoduje nocny spadek temperatur na pustyni, czy u nas podczas zimowych nocy, następnie piszesz, że zachmurzenie nie pozwala na ucieczkę ciepła w kosmos, ale zupełnie pomijasz to, jak zachmurzenie wpływa na bilans energetyczny w porze dziennej. A przecież nawet w przedszkolu dzieci mają świadomość, że podczas pochmurnego dnia jest chłodniej. Starczy, że Słońce schowa się na chwilę za chmurę, a już warunki termiczne się znacząco zmieniają. Może warto by było to też wziąć pod uwagę i zastanowić się, jaki faktycznie jest bilans energetyczny?
Co do stratocumulusów, to się mylisz. Ich efekt ocieplający jest nieznaczny. A wynika to z faktu, że są to zwykle bardzo niskie chmury, których wierzchołki nad oceanami (gdzie przeważają) znajdują się zwykle nie wyżej niż ok. 1000 m ponad powierzchnią wody. W związku z tym temperatura tych chmur zwykle jest tylko o kilka stopni niższa od temperatury przykrywanej przez nie powierzchni. A ponieważ wielkość długofalowej emisji promieniowania jest proporcjonalna do tej temperatury, to ilość promieniowania cieplnego emitowanego przez chmury w kosmos, jest tylko nieznacznie mniejsza od emisji owego promieniowania z powierzchni np. oceanu. A ta nieznaczna różnica to właśnie jest tym, co netto zatrzymują chmury. Nocą faktycznie nieznacznie powierzchnię oceanu ocieplają, ale za dnia efekt ten z kretesem przegrywają z chłodzącym efektem związanym z albedo.
Tutaj poleciałem trochę za bardzo ze skrótem myślowym. Chodziło mi konkretnie o cytat który wkleiłeś oskarżając mnie o wybiórcze traktowanie sprawy. dokładnie o ten:
Chmury wysokie, zazwyczaj cienkie (np. Cirrus) przyczyniają się do ogrzewania powierzchni ziemi, podczas gdy przy ochładzaniu decydującą rolę odgrywają miąższe chmury piętra niskiego, np. Stratocumulus. Obecnie naukowcy uważają, że w skali globalnej oddziaływanie chmur powoduje obniżenie temperatury Ziemi.
Nie zgadzam się z takim stwierdzeniem dla tego pominąłem je w mojej wypowiedzi. Zauważ że użyto sformułowania: "naukowcy uważają" Czyli to nie są konkretne wyniki badań, tylko taki trend myślowy. Oczywiście ci sami naukowcy jakoś muszą zdobywać granty, więc zwłaszcza w temacie takim jak klimat, lepiej płynąć z nurtem.
Zamiast sprawdzić, jak się faktycznie rzeczy mają, wolisz tworzyć jakąś wydumaną ideologię wokół użytego przez autora tekstu sformułowania "naukowcy uważają". Wiedz o tym, że w nauce nie ma gdybania (takiego, jakie Ty tu prezentujesz), nie wystarczy powiedzieć: "mnie się tak wydaje". Aby coś mogło zostać zaakceptowane przez środowisko naukowe, trzeba przedstawić DOWODY. Skoro autor napisał "naukowcy uważają", to znaczy, że mają na to dowody.
Jest wiele prac wykazujących, że chmury mają na klimat wpływ chłodzący. I są one coraz dokładniejsze i coraz bardziej szczegółowe. Dwie przykładowe prace przedstawiające wyniki satelitarnych badań lidarowych chmur: LINK 1 (zależność wymuszenia radiacyjnego od składu chmur), LINK 2 (zależność wymuszenia radiacyjnego od typu chmur).
Przy wycince lasów większe skutki niż emisja co2 ciągnie za sobą emisja pary wodnej i zaburzenie obiegu wody na dużych obszarach co w przypadku tych rzek atmosferycznych ma duże znaczenie, i nie jest to już sprawa lokalna o czym pisałem i podawałem linki.
Już tyle razy o tym pisałem, ale spróbuję jeszcze raz.
Jeśli chodzi o GLOBALNY wzrost temperatur, to inicjującą rolę gra tu wzrost stężenia długożyciowych gazów cieplarnianych (CO2, CH4, N2O). Za nimi podąża wzrost stężenia pary wodnej, która potęguje efekt ocieplenia (dodatnie sprzężenie zwrotne). Sama para wodna od siebie GLOBALNEGO efektu ocieplenia nie wywoła. Jeśli stężenie długożyciowych gazów cieplarnianych GLOBALNIE nie wzrośnie, to pary wodnej też GLOBALNIE w atmosferze nie przybędzie.
Opisywane przez Ciebie zaburzenie obiegu wody jest natomiast efektem LOKALNYM. To zmiana LOKALNYCH stosunków wodnych. Gdzieś pada mniej, gdzieś indziej więcej. Gdzieś klimat staje się suchszy, gdzieś indziej wilgotniejszy. Gdzieś powstaje pustynia, gdzieś indziej pojawia się roślinność. Gdzieś robi się cieplej, gdzieś indziej chłodniej. Ale wszystko to są efekty LOKALNE. Z tym, że słowa "lokalny", używam tu w znaczeniu antonimu słowa "globalny", a nie określenia jakiegoś małego obszaru. Jak chcesz, możesz sobie w to miejsce wstawić inne słowo np. regionalny, kontynentalny. Każde oprócz "globalny".
Druga sprawa że przecież głównym winowajcą długo falowego wzrostu co2 w atmosferze jest spalani kopalin. A przecież co2 z drzew i innych roślin leśnych zostało związane kilka, czy kilkadziesiąt lat temu. Często nawet kilkaset, ale taka dżungla amazońska to dla roślin pole bitwy, więc w większości nie są to pomniki przyrody.
Jeśli wycinka jest zrównoważona zalesianiem, to z CO2 faktycznie wychodzimy na zero. Ale jeśli tak nie jest (a w 25% nie jest) to mamy wzrost stężenia netto, tak jak w przypadku spalania kopalin.
A o do "rysuneczku z drzewkiem, chmurka i sadzawką okraszonym strzałkami".
On przedstawia tylko wielkość poszczególnych rezerwuarów wodnych (ocean, ląd i atmosfera) i skali obiegu wody między nimi. Nie uwzględnia jej przestrzennego rozmieszczenia oraz przepływów (mapa przecież to nie jest), więc czepianie się go w kontekście tego, że: "ta woda nie wraca na miejsce z którego pochodzi, tylko przemieszcza się w inne rejony" jest zupełnie pozbawione podstaw.