Rozpatrując kwestię pary wodnej jako gazu cieplarnianego, jak najbardziej jest. Bez podniesienia średniej temperatury planety nie spowodujesz, że ilość pary wodnej w atmosferze wzrośnie jakoś znacząco.
Wylesianie ma też konsekwencje w mniejszej skali. Lasy wpływają ochładzająco na lokalny klimat. Dzieje się tak częściowo poprzez zacienianie gruntu, ale także poprzez uwalnianie wilgoci z liści. Ten proces, zwany transpiracją, wymaga energii (ciepło parowania), która pozyskiwana jest w szczególności z otaczającego drzewo powietrza, co w rezultacie je schładza. Pojedyncze drzewo może transpirować setki litrów wody dziennie, co – jak obrazowo wyjaśnia Ellison – daje efekt chłodzący taki sam jak 2 domowe klimatyzatory (D. Ellison i in., 2017).
Tyle że ta mniejsza skala trwa od początku epoki przemysłowej. Obecnie co roku wycinane są lasy o powierzchni Połowy Polski.
Ale tylko w tym konkretnym miejscu. W przeciągu kilkunastu minut gorące powietrze się wzniesie, ochłodzi, a para wodna skropli tworząc np. pyrocumulusy. Dodatkowo dym z pożarów rozniesie się na znaczą odległość, blokując dopływ promieni słonecznych.
Na indonezyjskiej wyspie Sumatra, gdzie lasy wycinane są pod uprawy palmy olejowej szybciej niż gdziekolwiek indziej na świecie, badanie przeprowadzone w 2017 roku pokazało przeciętny wzrost temperatury powierzchni o 1,05°C od 2000 roku. We wciąż zalesionej części ten wzrost wyniósł 0,45°C. Clifton Sabajo z niemieckiego Uniwersytetu w Getyndze stwierdził, że różnice temperatur pomiędzy zalesioną a wykarczowaną częścią lądu mogą w niektórych częściach Sumatry dochodzić do 10°C. W Amazonii, pomiędzy zalesionym parkiem Xingu, a otaczającymi go pastwiskami i polami, różnica ta wynosi ok. 3°C (M. N. Macedo i in., 2013, C. R. Sabajo i in., 2017, C. A. McAlpine i in., 2018).
Fajnie, tylko Mahowald et al. wskazują tu na emisje metanu, tlenków azotu, czy CO2 związane z użytkowaniem terenu i powiązanymi z nim zmianami tegoż terenu, a nie na zakłócenia obiegu wody.
Jednym z takich najważniejszych „nie-węglowych” efektów jest wpływ wylesiania na opady deszczu. Kolejnym – na przykład to, że zdrowy las uwalnia wiele lotnych związków organicznych, które w wyniku przekształceń w atmosferze tworzą biogeniczny aerozol wpływający ochładzająco na klimat, głównie poprzez rozpraszanie w kosmos promieniowania słonecznego. Wycinka lasów powoduje, że efekt ten zanika, co przyczynia się do globalnego ocieplenia (C. E. Scott i in., 2018). Do tego wycięte lasy są zastępowane głównie przez tereny rolnicze, a rolnictwo jest odpowiedzialne za znaczącą część światowych emisji gazów cieplarnianych. Gdy zsumujemy te wszystkie efekty okazuje się, że całkowity skumulowany udział wylesiania w globalnym ociepleniu od 1850 roku rośnie z 30% do aż 40%.
Super, tylko jak Ci już wielokrotnie wskazywano, średnie stężenie pary wodnej nie ma jak wzrosnąć w atmosferze o z grubsza stałej średniej temperaturze.
Efekt skali. Wycinka lasów powoduje lokalnie podwyższanie się temperatury. Dodaj do tego miejskie wyspy ciepła, przemysł ciężki i energetykę, I już masz niewielki co prawda ale jednak wzrost, średniej temperatury w skali globu. Rozróżniam efekty lokalne od globalnych. Ale pamiętać trzeba że ta średnia globalna jest sumą wszystkich pomniejszych skal. Nie można mówić o średniej globalnej w całkowitym oderwaniu do tych lokalnych pomiarów, gdyż jedno wynika z drugiego.
Ale wzrost temperatury to tylko początek problemów. Kolejnym jest susza i to nie tylko na terenach, które były wcześniej zalesione i wokół nich, ale także o wiele dalej. Nowe badania zmuszają nas do ponownego przemyślenia, dlaczego właściwie pada tam, gdzie pada. Przyzwyczailiśmy się, by myśleć o opadach jako końcowym rezultacie parowania wody z oceanów. Na wybrzeżach zasadniczo tak właśnie się dzieje. Okazuje się jednak, że większość opadów w głębi kontynentów pochodzi często z wody, która wielokrotnie spadła na ziemię i odparowała, tworząc „łańcuch” opadów przemieszczający się zgodnie z kierunkiem wiatru. Im dalej w głąb lądu, tym większe znaczenie ma ten „recykling” wody. Jego częścią jest bezpośrednie parowanie z jezior, rzek i wilgotnej gleby, większość zaś to wynik przyspieszania krążenia wody przez rośliny, głównie drzewa, których korzenie pozyskują wilgoć z głębi gleby. Uwalnianie wilgoci do atmosfery poprzez liście w ramach transpiracji utrzymuje obieg wody w tym systemie. Według jednego z oszacowań roślinność lądowa wymusza w ten sposób krążenie prawie 200 km3 wody dziennie, w czym 10% udział (czyli więcej niż dzienny spływ rzeki Amazonki) mają same tylko lasy Amazonii (J. S. Wright i in., 2017).
Badając wylesione obszary tropikalne po stronie zawietrznej lądów odkryto, że masy powietrza, które w poprzednich dniach przemieszczały się nad bujną roślinnością, dają co najmniej 2-krotnie więcej opadu niż (analogiczne) masy powietrza, które przemieszczały się nad terenem z małą ilością roślin. Badacze przewidują, że dalsza wycinka lasów Amazonii doprowadzi do zmniejszenia tamtejszych opadów w czasie pory suchej o ponad 20% już do 2050 roku (D. V. Spracklen, S. R. Arnold i C. M. Taylor, 2012). Z kolejnego badania wynika, że 1/3 opadów spadających w zlewni Amazonki pochodzi z wilgoci krążącej na tym obszarze, głównie w wyniku transpiracji drzew. Najwyraźniej widać to po zawietrznej stronie lądu, w zachodniej, położonej dalej od Oceanu Atlantyckiego części Amazonii. W przypadku wycięcia 1/5 lasów Amazonii rośnie ryzyko susz na tych obszarach (A. Staal i in., 2018). Już teraz obserwuje się spadek ilości opadów i wydłużanie pory suchej w Rondônii, amazońskiej prowincji Brazylii przy granicy z Boliwią (M. T. Coe i in., 2017). Coraz krótsze są opady w Andach Kolumbijskich, niższa jest wilgotność i mniej jest chmur (S. K. Herzog i in. 2011). Niektórzy badacze twierdzą, że wysychanie Ameryki Południowej może objąć obszary od Argentyny, poprzez Karaiby aż do Ameryki Północnej. Uważa się, że dzięki Amazonii wilgoć pojawia się nawet w tak odległych miejscach jak środkowy zachód USA, który aż 50% swoich opadów otrzymuje z wody parującej z lądu (D. Lawrence i K. Vandecar, 2015).
Jak widać Sama Amazonia ma wpływ na klimat dwóch kontynentów. A tego typu lasy są również w afryce czy też Azji. I wszędzie są karczowane głównie pod uprawy.
Chciałbym zwrócić uwagę na daty tych publikacji. Są to dość świeże badania, i zapewne wiele na ten temat jeszcze się dowiemy.
Zajmujący się tematem badacze uważają, że klimatolodzy razem z politykami powinni pilnie zająć się tematem wpływu wylesiania na opady, aby chronić miejsca kluczowe dla obiegu wody. Wskazują przy tym na istniejące umowy dotyczące zarządzania przepływami rzek, których bieg znajduje się na terenie kilku państw. W przypadku wpływu lasu na redystrybucję wody brak jest nie tylko szczegółowych danych pomiarowych (to nowy temat i dane są jeszcze bardzo nieliczne) ale i pomysłów zarządzania procesem. Egipt i Etiopia spędziły wiele lat nad wypracowaniem umów dotyczących zarządzania przepływami wody w Nilu. Okażą się one jednak bezwartościowe, jeśli opady na wyżynach Etiopii będą zmniejszać się z powodu wylesiania odległej doliny Kongo. Dlatego pojawiają się głosy, że w obecnej, zdominowanej przez ludzi erze antropocenu, „procesy takie jak krążenie wilgoci […] mogą i powinny być poddane regulacjom”.
Wynika z tego że nie wiemy jeszcze jak to dokładnie działa w skali lokalnej, więc kategoryczne wykluczanie oddziaływania na poziomie globalnym, nie jest uprawnione.
Wszystkie cytowane przeze mnie fragmenty pochodzą z tego artykułu.
https://naukaoklimac...drologiczny-358
A tak mniej więcej wygląda zjawisko zwane rzekami atmosferycznymi:
https://naukaoklimac...anie-chmury-350
Użytkownik Panjuzek edytował ten post 26.07.2020 - 11:54