Nie zmienia to też faktu, że porównanie tego okrucha szkła do stężenia CO2 w ziemskiej atmosferze jest kulawe i niczego w tej sprawie nie wyjaśnia, ani nie dowodzi.
Daje do zastanowienia, jak kruche ma podstawy teoria znaczącego wpływu na klimat co2
Przecież ja też nie neguję, że para wodna (i woda w ogólności) wpływa na klimat. Jest jednym z głównych czynników go kształtujących. Decyduje m.in. o skali efektu cieplarnianego. Ja nie zgadzam się tylko z twierdzeniem, jako by była ona niezależnym motorem napędzającym zjawisko globalnego ocieplenia.
Wkleiłem przecież odcinek Astronarium, w którym pan dr S. Kołomański tłumaczy że na skutek większej ilości energii cieplnej pochodzącej ze słońca oceany były cieplejsze (o ile były), i to właśnie para wodna doprowadziła do katastrofalnego podniesienia temperatury, wskutek czego, oceany wyparowały, co zaskótkowało znaczącym wzrostem co2, co doprowadziło do stanu jaki mamy teraz. Procesy które odpowiadają za ten wzrost też zostały opisane. Motorem napędowym, była dodatkowa energia cieplna, która zaburzyła proces parowania i skraplania, powodując sprzężenie zwrotne. To dość proste, i wynika z filmu.
No raczej nie tak jak na Wenus. Na Ziemi oceany jeszcze nie wyparowały i jeszcze im do tego daleko.
A do stężenia co2 w atmosferze ziemi, takiej jak na Wenus, jeszcze dalej. Przypominam 96% kontra 0.05%. Potrafisz liczyć, więc oczywistym jest jak ogromna jest to dysproporcja. Druga sprawa jest taka, że to nie jest tak, że oceany muszą wyparować żeby zawartość co2 wzrosła. Rozmawialiśmy o tym. Im woda cieplejsza tym co2 słabiej się w niej rozpuszcza, w związku z tym jego stężenie w atmosferze rośnie. To nie jest jakaś wiedza tajemna tylko pewien proces. Jak to J. Tuwim pisał.
"Najpierw -- powoli -- jak żółw -- ociężale,
Ruszyła -- maszyna -- po szynach -- ospale,
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi,"
My jesteśmy na etapie, "najpierw powoli".
A Wenus już dawno minęła etap :
"A skądże to, jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha,
Że pędzi, że wali, że bucha buch, buch?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki kołami ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!..."
Już nieraz wskazywałem Ci (wraz podaniem konkretnych źródeł), że antropogeniczne emisje ciepła stanowią tylko ok. 1% wymuszenia, które powoduje emisja gazów cieplarnianych. Niestety, za każdym razem ignorowałeś te fakty.
Ale mi właśnie chodzi o te 1%. Gdy dodasz to tego zaburzenia obiegu wody, powodowane przez działalność człowieka na przestrzeni ponad stu lat, sprzężenie zwrotne, z dodatkiem metanu który jest o około 25 razy silniejszym gazem cieplarnianym niż co2 a średnie stężenie wynosi 1874,7ppb, https://pl.wikipedia.org/wiki/Metan mamy receptę na zainicjowanie procesu, którego efektem będzie ocieplenie i wzrost zawartości co2. Chyba nie muszę przypominać że produkcja bydła i trzody chlewnej, rośnie z każdym rokiem. Podobnie jak populacja ludzi, którzy również są źródłem metanu. Nie bez znaczenia jest również wypływanie klastrów metanu z pod dna oceanów. I tak ziarnko do ziarnka... Co2 również coś tam działa. Ale powiedzmy to jasno. na wysokości 10-15 kilometrów, Gdzie ponoć co2 ma władzę, to ta energia cieplna cofana na ziemię to jakiś absurd jest. Przy stężeniu tego gazu na poziomie o.o5%, przy ciśnieniu co najmniej o połowę mniejszym niż przy powierzchni, temperaturach rzędu kilkudziesięciu stopni poniżej zera, i wiatrach o sile rzędu setek km/h, to ile tego ciepła jest w stanie wrócić na ziemię?
Użytkownik Panjuzek edytował ten post 04.01.2021 - 22:15