W 1978 roku żołnierze pełniący zasadniczą służbę wojskową w Gubinie wracają do swej macierzystej jednostki po ponad dwu tygodniowych zajęciach taktycznych odbywających się na poligonie w Biedrusku. Podczas rozładowywania sprzętu z platform kolejowych są świadkami niesamowitej obserwacji.
UFO i polskie wojsko to temat, który bardzo rzadko gościł w polskiej literaturze ufologicznej. Poniżej zamieszczam bardzo ciekawą sprawę z końca lat 70 – tych, do której doszło nad Gubinem i jej świadkami byli polscy żołnierze. Sprawa, choć dotyczy dalekiej obserwacji jest bardzo ciekawa i odbiła się echem w lokalnej prasie. Świadków było znacznie więcej w okolicach. Sprawę po latach dokumentuje Marcin Stachurski. Zapraszam czytelników bloga do zapoznania się z tym arcyciekawym materiałem, napisanym przez Marcina specjalnie dla Czasu tajemnic.
Marcin Stachurski
NL (Nocturnal Lights) – Nocne Światła są najczęściej zgłaszaną do badaczy ufologii kategorią spotkań z NOL i dotyczą obserwacji nietypowych świateł na nocnym niebie, których wygląd i niekiedy ruchy nie dają się wyjaśnić w kategoriach znanych źródeł światła. Jako, że należą do obserwacji dalekich, przedstawiają najmniejszą „wartość” badawczą, gdyż w zdecydowanej większości na ogół mówią „tylko” o szybkim przelocie „kolorowego światełka”, bądź kuli lub o wysoko tkwiących świetlnych punktach na nocnym niebie. Przeważnie odbywają się w całkowitej ciemności, niekiedy w trudnych dla oka warunkach i rzadko się zdarza, aby obserwacje Nocnych Świateł miały spektakularny charakter. Są jednak od tej reguły wyjątki o czym przekonany się poniżej.
Na początek zapoznajmy się z relacją naocznego świadka nocnej obserwacji:
„W 1978 roku byłem w wojsku w Gubinie, jednostka Gubin-Komorów i pojechaliśmy na poligon wojskowy na Biedrusku. To było w styczniu. No i pojechaliśmy tam na poligon, tam odbyliśmy „swoje”. I wróciliśmy z powrotem do Gubina na stacje Wałowice, mieliśmy na platformach czołgi, a my jechaliśmy w bydlęcych wagonach. Stamtąd żeśmy zeszli i mieliśmy rozładować czołgi z platform. Było już gdzieś koło północy, myśmy się wystraszyli bo był siarczysty mróz, zima była na całego, żeśmy zmarzli jak zjeżdżaliśmy tymi czołgami z platform. I w pewnym momencie, nie wiem któryś z nas, nie pamiętam kto pierwszy, spojrzał na niebo i patrzymy, że na niebie widać tak jakby jakiś samolot, który ma jakby awarię czy coś. Był cały oświetlony, w kształcie takiej elipsy, a dookoła niego mrugały światełka. Po jego obwodzie cały czas latały, mrugały światełka. Kolega mówi „ty to chyba będzie helikopter, bo samolot by nie stał w miejscu”.
Ale mówimy, że to nie możliwe, że to jest za duże na tej wysokości. No i to trwało jakiś czas i pewnym momencie dowódca, który sam był zaciekawiony mówi „dobra chłopaki starczy już, bo trzeba robić coś z tymi czołgami”, ale kumpel mówi „patrzcie, patrzcie” i on (obiekt – przypis M.S.) jak stał w miejscu to zaczął nagle zataczać koła, tak potężne i jaka to musiała być prędkość, że myśmy głowami obracali wkoło a on nad nami takie duże koła zataczał. Zataczał, zataczał i stanął nagle w miejscu, że przy takiej prędkości żeby zatrzymać się tak w miejscu, to był szok dla mnie. Stanął i stał tak dłuższą chwilę, myśmy przerwali te swoje roboty, i nagle obniżył się bardzo szybko, zatrzymał się i nagle było widać tylko znikający punkt, który szybko się oddalił, a myśmy zastanawiali się co to mogło być.
Na drugi dzień rano poszedłem do kiosku po papierosy i kupiłem gazetę regionalną i tam było napisane, że niezidentyfikowany obiekt latający pojawił się nad Gubinem i Krosnem Odrzańskim, był obserwowany przez wojsko na radarach.”
Jednostka wojskowa Gubin – Komorów (źródło: Internet)
Świadkiem omawianego zdarzenia jest mieszkaniec Wrocławia, który opowiedział mi tą niesamowitą historię. Bezpośrednia rozmowa ze świadkiem pozwoliła ustalić, że świadek w 1976 roku rozpoczął zasadniczą służbę wojskową mając 21 lat. Obserwacja miała miejsce około 20 stycznia 1978 roku.
Był to rok kończący służbę wojskową świadka. Miejscem zdarzenie było miasto Gubin leżące na granicy Polski i Niemiec. Wówczas w Gubinie znajdował się duży garnizon wojskowy. Świadek pełnił służbę w jednostce wojskowej Gubin – Komorów, gdzie mieścił się min. Dywizjon Wojsk Zmechanizowanych, w którego skład wchodził batalion czołgów i artylerii pancernej. Obserwacji dokonano po powrocie z wyjazdu na poligon, podczas rozładowywania czołgów z platform kolejowych. Rzecz działa się na stacji kolejowej Wałowice, w porze nocnej (około północy). Obiekt obserwowany był przez wszystkich znajdujących się wtedy tam żołnierzy i było to ok 30 osób. Warunki atmosferyczne panujące podczas obserwacji świadek określił jako: „zima, jasna, spokojna, cicha noc, zasypana śniegiem, bez zachmurzenia”.
Świadek nie pamiętał już kto pierwszy zwrócił uwagę pozostałych osób na obiekt. W momencie zauważenia obiekt stał w miejscu, nie poruszał się i umiejscowiony był na lewo od stacji kolejowej. Wg oceny świadka w początkowej fazie obserwacji znajdował się na wysokości ok 2 km, i wielkością zbliżony był do dużego samolotu pasażerskiego. Obiekt był w kształcie elipsy, koloru szarego, sprawiał wrażenie być odchylonego pod kątem 30 stopni, widoczny był jego spód oraz bok. Dookoła był oświetlony przez rząd kilkudziesięciu, żółto-czerwonych światełek rozmieszczonych bardzo „gęsto” wokół jego obwodu. Światełka były umieszczone w środkowej części obiektu, od których biła poświata, przez co widoczny był zarys owalnego obiektu, który świadkowi przywołał na myśl wygląd klasycznego spodka, bez widocznej kopułki.
Znajdujące się na obiekcie żółte i czerwone światełka zapalały się pulsacyjne, wyglądało to tak, że gdy zapalały się żółte i przygasały, to naraz zapalały się czerwone. Gdy żółte przygasały, czerwone robiły się silniejsze. Światełka nie gasły całkiem tylko przygasały i pulsowały, cały czas się paliły, i były widoczne na całym obwodzie obiektu.
Stacja kolejowa Wałowice (za: Google Maps)
Żołnierze dłuższy czas przyglądali się tkwiącemu na niebie obiektowi, i gdy już powrócili do swoich zajęć, ktoś z nich zwrócił ponownie uwagę na obiekt, który: „jak stał nieruchomo, to z miejsca zaczął zataczać kilometrowe kręgi po niebie. Wyglądało to tak, że od razu się rozpędził i robił duże koła”. Koła zataczał równe, po jednakowej „orbicie” i robił to z tak dużą prędkością, że widać było ciągłe światło w postaci świetlnego kręgu o kolorze „słonecznym”.
Zbliżenie miejsca z którego był obserwowany obiekt (zaznaczono teren stacji PKP, za: Google Maps).
Obiekt wykonywał koła odwrotnie do ruchu wskazówek zegara i pozostawał cały czas w polu widzenia świadka (-ów). Obiekt nagle zatrzymał się w miejscu, co wywołało u świadka nie małe zdziwienie. Obiekt ponownie stał nieruchomo w miejscu. Trwało to dłuższą chwilę, gdy nagle bardzo szybko obniżył swój lot do połowy wysokości na której się pierwotnie znajdował i w bardzo szybkim tempie oddalił się jako „znikający punkt”w stronę Krosna Odrzańskiego. W momencie zniżenia się obiektu światełka cały czas pulsowały. Natomiast moment odlotu świadek opisał w następujący sposób: „gdy się oddalał w szybkim tempie wyglądało to jakby się wszystko zlało w jedno, żółtoczerwone światło przypominające rozżarzone słońce, ognik, wszystko zlało się w jedno przy tej prędkości”. Obiekt oddalił się po „łuku”, lotem wznoszącym nad świadkami i opadając na dół w stronę Krosna Odrzańskiego.
Obserwacja została dokonana gołym okiem na otwartej przestrzeni. Obiekt nie chował się za przeszkody terenowe i był cały czas w polu widzenia świadków. Podczas wykonywanych ewolucji nie zmieniał się jego kształt ani wielkość.
Obserwowany był przez świadków, aż do momentu gdy całkowicie znikł w wyniku oddalania się. Całkowity czas obserwacji świadek szacuje, że mógł trwać do 40 minut. Pierwsza faza obserwacji trwała zdecydowanie dłużej, natomiast koliste ruchy wykonywane przez obiekt plus jego odlot świadek ocenia jako czas od 10 do15 minut. Od obiektu nie dochodził żaden dźwięk, zapach etc., również na niebie nie pozostawiał za sobą żadnych śladów, czy smug gazów.
Odczucia świadków jakie im towarzyszyło podczas obserwacji mój rozmówca określił jako: „fascynacja, zachwyt, ciekawość”. Jednocześnie u świadków towarzyszyło mocne zmęczenie fizyczne, które jednak nie było następstwem dokonanej obserwacji, lecz wynikające z przebytej podróży - powrotu z poligonu i wykonywanych zadań. Nie stwierdzono także oddziaływania na ludzi, ani na sprzęt wojskowy, który w momencie obserwacji był cały „wygaszony”.
Ponad to w rozmowie ze świadkiem udało się ustalić, że w trakcie zdarzenie nie odbywały się żadne ćwiczenia wojskowe - „w tym celu wyjeżdżaliśmy na poligon”. Nad miejscem zdarzenia na co dzień cały czas latały samoloty, które patrolowały granice państwa, jednak w trakcie zdarzenia nie były one zauważone.
Mapa miejsca zdarzenia (za: Google Maps)
UFO obserwuje wojsko
Podczas rozmowy ze świadkiem na pytanie, czym według świadka mogło być relacjonowane zjawisko padło ciekawe stwierdzenie:
„Później rozmowa była z cała załogą i myśmy podejrzewali, że tu chodzi głównie o to, że tu są skupione jednostki wojskowe, ich obserwacja jednostek wojskowych, myśmy też wrócili z czołgami, jakby obserwował nas ktoś, zainteresowanie jaki mamy sprzęt”.
Świadek również wspominał, że natrafił w gazecie regionalnej na informację, że obiekt był obserwowany na radarach wojskowych.
Niestety po tak długim czasie świadek nie pamiętał już nazwy ani daty ukazania się gazety. W posiadanych materiałach ufologicznych typu „Kronika UFO” i „Bibliografia polskiej publicystyki ufologicznej” (roczniki wydawane przez Krzysztofa Piechotę – Klub Kontaktów Kosmicznych), które skupiają artykuły prasowe o UFO, jakie ukazały się w danym roku kalendarzowym, również nie znalazłem informacji o obserwacji radarowej dokonanej przez wojsko. Jednak odnotowane zostały inne obserwacje dokonane zimą 1978 roku w tym rejonie województwa Lubuskiego, co sugeruje, że słowa świadka o zainteresowaniu się UFO tym terenem nie są bezpodstawne. Gazeta Lubuska podała następujące informacje (za Kronika UFO 1947-78, Krzysztof Piechota, Warszawa 1987):
„Latający Talerz” nad Zieloną Górą – Gazeta Lubuska nr 43 - 22.02.1978
„Wczoraj odwiedzili redakcję dwaj Zielono-górzanie: Jerzy Biernaczyk i Marek Tomaszewski. Oto co od nich usłyszeliśmy: 20 lutego przed godziną 18-tą – mówi pan Jerzy – z okna kuchni w wieżowcu przy ulicy Piaskowej zauważyłem świecący obiekt w kształcie trapezu, poruszający się w kierunku południowym (na południe od Zielonej Góry leży Krosno Odrzańskie i Gubin – przypis M.S.). Zwróciłem na to zjawisko uwagę obecnemu koledze. Obiekt świecił wzdłuż górnej i dolnej podstawy trapezu. W pewnym momencie zniknął nam z oczu, aby się pojawić po paru sekundach bliżej i wyżej. Zawołaliśmy sąsiada, który zaintrygowany tym zjawiskiem pobiegł po aparat fotograficzny. Sąsiad zrobił zdjęcia, ale w momencie, kiedy obiekt już tracił jasność. Poza tym o tej porze było już szarawo i zdjęcie może się nie udać. Prasa co rusz informuje o niezidentyfikowanych, latających w przestworzach obiektach. Czyżby o taki obiekt chodziło tym razem? /ig/”
Jeszcze o „Latających Talerzach” - Gazeta Lubuska nr 44 – 23.02.1978
„Wczoraj informowaliśmy o tym, iż dwóch mieszkańców Zielonej Góry zauważyło 20 bm. przed godziną 18-tą świecący w przestworzach jasnym światłem niezidentyfikowany obiekt w kształcie trapezu. Od samego rana rozdzwoniły się w redakcji telefony. Relację czytelników potwierdzili: Roman Napieralski, Marian Jodkowski, Czesław Siuda, Barbara Nowakowska z Zielonej Góry, oraz Waldemar Zboralski, Leszek Nowak, Ireneusz Markowiak, Irena Orzechowska, Józef Pszeniczka z Nowej Soli, Bożena Podlaszuk z Żar i Marek Polanin z Krosna Odrzańskiego. W Żarach i Krośnie O. obserwowano to zjawisko przed godziną 20-tą. Wszyscy Czytelnicy powiadają, że byli zafascynowani kaskadą świateł wysyłanych przez latający obiekt. Wykluczają też zdecydowanie, aby to był iluminowany helikopter lub samolot. /ig/”
Warto także odnotować, że podobnie zachowujący się obiekt był również widziany w Gorzowie Wielkopolskim w styczniu 1979, co zostało przytoczone za Gazetą Lubuską (z dnia 29.01.1979) przez Lucjana Znicza-Sawickiego w 3 tomie „Nieznanych Obiektów Latających” (KAW, Gdańsk 1988):
„20 stycznia około godziny 21:20 J. Piórkowski mieszkający na siódmym piętrze jednego z wieżowców Gorzowa dostrzegł nagle na niebie „świetlistą kulę”. Wspólnie z żoną obserwował ją przez kilkadziesiąt sekund. Kula pierwotnie przez długi czas tkwiła nieruchomo na niebie zmieniając tylko natężenie i barwę światła (od koloru pomarańczowego do czerwieni). Potem światła zaczęły pulsować, a kula gwałtownie oddalać się, aż znikła całkowicie”.
„Oni mnie prześladują” - UFO na Mazurach
Obserwacja dokonana w Gubinie nie była jedynym tajemniczym zdarzaniem z jakim świadek zetknął się w swoim życiu. Otóż na początku lat 80-tych ubiegłego wieku, latem podczas wakacji świadek przebywał na studenckim obozie na Mazurach koło Węgorzewa, gdzie dokonał również ciekawej i bardzo podobnej obserwacji z kategorii NL. Oddajmy ponownie świadkowi głos:
„Byliśmy na Mazurach na żaglach, koło Węgorzewa na jeziorze Przystań. Byliśmy rozbici przy jeziorze na łące. Był to studencki obóz żeglarski. Siedzieliśmy na tym obozowisku, mieliśmy tam namioty porozstawiane, były stoły, ławy, spożywaliśmy kolacje, rozmowy były dłuższe. Zaczęła się już noc i w pewnym momencie było widać takie światło. Myśmy myśleli w pierwszym momencie i wyglądało to tak jak wojsko puszcza na spadochronach takie oświetlenie (flara wojskowa – przypis M.S.). Byliśmy przy ognisku, które trochę utrudniało widoczność. Wisiało to nad lasem, odeszliśmy od ogniska i obserwowaliśmy, i tak sobie myśleliśmy, że wojsko coś tam robi, że to jakieś ćwiczenia wojskowe, takie dyskusje były. Ale potem ktoś mówi patrzcie jak się to dziwnie zachowuje. I patrzymy, a to stało, stało, stało, potem tak przeleciało, zatoczyło duże koło, późnej się zatrzymało, później wyżej podleciał, stał dłuższy czas, później znowu zatoczył koło i po zatoczeniu koła odleciał po eliptycznej trajektorii lotu. Zamarliśmy wszyscy, przestaliśmy jeść i wszyscy stanęli, patrzyliśmy i rozmawialiśmy. Zacząłem im opowiadać i porównywać do tej pierwszej obserwacji i się śmiałem/mówię: „Ty, Oni chyba mnie prześladują, wzięli mnie na celownik”. Kształt był podobny do obiektu z pierwszej obserwacji, też był tak samo oświetlony, światełka były, tylko znajdował się dużo niżej i było to dużo dalej. Wyglądało jakby było ze sto metrów nad drzewami”.
Mimo, że od obserwacji minęło wiele lat, także w tym przypadku udało się ustalić sporo istotnych rzeczy. Miejscem obserwacji był obóz znajdujący się przy Jeziorze Przystań, należącym do północno-zachodniej części Jeziora Mamry. Było to na początku lat 80-tych. Prawdopodobnie w 1981 roku. Obserwacji dokonano latem, podczas wakacji, późną porą, po godzinie 22-ej, gdy było już ciemno. Warunki atmosferyczne mój rozmówca opisał jako: „pogoda była dobra, piękna, bez wietrzna, niebo było ciemnoniebieskie”.
Uwagę świadka na obiekt zwróciło pojawienie się światła, który jako pierwszy zauważył obiekt i zwrócił na niego uwagę pozostałych obozowiczów. Świadkiem obserwacji mogło być nawet ok 50 osób. Obiekt wg oceny świadka znajdował się na wysokości ok 100 m nad lasem, na wprost świadków, po drugiej stronie jeziora, pomiędzy miejscowością Przystań a kompleksem niemieckich bunkrów z okresu II Wojny Światowej, mieszczącym się w miejscowości Mamerki. W momencie zauważenia obiekt był nieruchomy, stał w miejscu i wyglądem przypominał wojskową flarę służącą do świetlenia terenu. Tę fazę obserwacji świadek oszacował jako czas trwania do 10 minut. Następnie obiekt zaczął krążyć dookoła, przez co stał się bardziej widoczny od swej bocznej strony. Świadek wygląd i rozmiar obiektu porównał do NOLa widzianego w 1978 roku w Gubinie. Tworzył go rząd kilkudziesięciu, żółto-czerwonych światełek układających się w owal, który został przez świadka opisany następującymi sławami:
„Był podobny do obiektu z pierwszej obserwacji, raczej był mniejszy od tego pierwszego, wielkością zbliżony do małego samolotu pasażerskiego. Był w kształcie elipsy, widoczne były światła obiektu, które emanował. Światełka były żółto-czerwone, kolor obiektu pozostawał nie widoczny”.
Obiekt cały czas pozostawał w polu widzenia świadków, krążył zataczając „potężne koła” na tej samej wysokości co został pierwotnie zauważony. Obiekt po zrobieniu ok dziesięciu okrążeń w dość szybkim tempie zatrzymał się na chwilę i: „poszedł elipsą, łukiem od dołu do góry i zniknął z pola widzenia w kierunku Węgorzewa”.
Ta część obserwacji trwała nie więcej jak dwie minuty. Obserwacji dokonano gołym okiem. Od obiektu nie dochodził żaden zapach, dźwięk. Obiekt również nie pozostawił za sobą na niebie żadnych widocznych śladów, smug gazów etc.
Mapa miejsca obserwacji na Mazurach (za: Google Maps)
Na temat opisanych zdarzeń odbyłem ze świadkiem kilka rozmów telefonicznych. Udało się również kilka razy spotkać i osobiście porozmawiać. Wg mojej oceny świadek jest w pełni wiarygodną osobą. Za każdym razem podawał tą samą wersję wydarzeń. Relacja świadka była rzeczowa, wypowiedzi spójne i logiczne, gdy czegoś nie był pewien lub nie pamiętał, nie ubarwiał swoich przeżyć.