O ,,Nieskończoności" można by rozpisać się naprawdę bardzo szeroko, bez względu na dziedzinę nauki, ba, dziedzinę życia, w której występuje, i w której jest ona odczuwalna. Zastanawiać może jej głęboka natura, to czy przykładowo jest ona parzysta lub nieparzysta, a może taka i taka jednocześnie. Otóż nieskończoność nie jest ani parzysta, ani nieparzysta. To nie jest liczba w zwykłym sensie i nie podlega prawom arytmetyki. Gdyby było inaczej, popadlibyśmy w różnego rodzaju sprzeczności. Jeśliby nieskończoność była nieparzysta, to jej dwukrotność byłaby parzysta. Ale w obu przypadkach to jest ta sama nieskończoność! Dziwne, co nie? Tak więc przypisywanie nieskończoności parzystości lub nieparzystości nie ma sensu. Ach, ta nieskończoność, potrafi zamącić w głowie... A to jeszcze nie koniec.
Niektóre z najdziwniejszych aspektów nieskończoności ujawniły się w drugiej połowie XIX wieku dzięki badaniom Georga Cantora nad teorią zbiorów. Cantora interesowały szczególnie nieskończone zbiory liczb lub punktów, takie jak zbiór {1,2,3,4, ...} wszystkich liczb naturalnych lub zbiór wszystkich punktów prostej. Zdefiniował ścisły sposób porównywania wielkości nieskończonych zbiorów i odkrył, ku powszechnemu zdumieniu, że niektóre nieskończoności są większe od innych.
Dla niektórych matematyków i innych uczonych nauk ścisłych, nieskończoność to ,,kawałek raju", jednak z perspektywy innych im podobnych specjalistów, to ,,wypluwające siarkę i smołę piekło". A Wy, co sądzicie o nieskończoności? Znacie jakieś inne paradoksy jej ,,natury" oprócz zagadnienia "Hotelu Hilberta"?