Ocieplenie klimatu... No właśnie. Po pierwsze nie mieszajmy ze sobą pewnych rzeczy - ograniczenia emisji pyłów zawieszonych z ograniczeniem emisji CO2.
Absolutnie nie mieszam tych dwóch pojęć, to było raczej na zasadzie analogii. I w jednym i w drugim przypadku wymusza się na obywatelach coś co przynosi słabe rezultaty, jednocześnie dalej "dokładając do pieca"(pasuje ta gra słów jak ulał). Prowadzi się jakąś propagandę wege diet i zniechęcania ludzi do jedzenia mięsa mówiąc, że to będzie pozytywne dla klimatu, a w tym czasie wycina się miliony drzew. Tak samo zakazuje się ludziom palenia węglem w piecach, a jednocześnie wycina się wszystkie skwerki, parki i podmiejskie laski, a stawia się hale, magazyny i fabryki. Jaki to ma sens? Dlatego też ludzie są sceptycznie nastawieni do tych działań. Dlaczego ja mam przestać palić w piecu, skoro obok mojego miejsca zamieszkania budują już 3 czy 4 hale w ciągu roku, o niszczeniu parków nie wspominam nawet, bo niedługo to będzie problem ze znalezieniem choćby kilku drzew. Ja przestanę palić węglem i poprawię jakość powietrza o 1%, w tym samym momencie urbanizacja przestrzenna pogorszy tą jakość o 10x więcej. Finalnie efektów nie będzie żadnych, chyba że mówimy o efektach w moim portfelu.
Nie jest tak jak powinno? Wzrost społecznej świadomości w zakresie wiedzy o czynnikach szkodzących zdrowiu i możliwości ich ograniczania jest czymś złym? Wolałbyś dalej, jak wcześniej, przez dziesiątki lat (m.in. w PRL-u), żyć w "błogiej" nieświadomości tego, że jesteś truty na potęgę? Faktem jest, że kiedyś było znacznie gorzej i nikt się sprawami naszego zdrowia specjalnie nie przejmował (takie to już były czasy). Ale nie znaczy, że dziś mamy też machnąć na to ręką. Dziwne masz podejście do sprawy.
Zrozumiałeś to nie od tej strony co trzeba. Po prostu kiedyś warunki były dużo gorsze(a przynajmniej tak powinno wynikać z tego co napisałem), a jednak ludzie tak nie narzekali, żyli, mieli się dobrze, szczególnie ludzie na wsiach dożywali pięknego wieku, spędzali ogrom czasu na polach ciężko pracując, bez maseczek i oczyszczaczy powietrza. Teraz natomiast zakazuje się ludziom opuszczać mieszkania, namawia się do noszenia maseczek, coraz częściej instaluje się oczyszczacze powietrza, a ludzie coraz częściej mają problemy z oddychaniem, kaszle nie kaszle, duszności, itp. Wychodzi więc, że niby jest dużo lepiej, a jednak jest dużo gorzej. I tu jest właśnie coś nie tak. Skoro o tyle poprawił się ten "system"(lepsze warunki atmosferyczne, słabe zimy, pozamykane kopalnie, większa świadomość ludzi, etc) to czemu wciąż jest tak źle, albo i gorzej?
Szkoda, że nie ma danych dotyczących poruszanych zagadnień, ale tak sprzed np 30 lat. Bo nie uwierzę, że dziś palimy węglem więcej niż w latach 90tych.