"Eksperci twierdzą, że przeniesienie koronawirusa przez osoby w pełni zaszczepione nie jest niemożliwe, ale za to mało prawdopodobne i to właśnie dzięki przyjęciu szczepionki. – W wirusologii znakiem rozpoznawczym transmisji jest miano wirusa. Im więcej go masz, tym większa szansa na jego rozprzestrzenianie się – tłumaczy dr Bruce K. Patterson, wirusolog i dyrektor generalny IncellDx, firmy opracowującej nowe metody przewidywania, identyfikacji i leczenia długotrwałych skutków COVID-19.
Osoby po pełnym cyklu szczepienia produkują znacznie mniej patogenu, jak zauważa ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej, dr Paweł Grzesiowski, o ok. 40 proc. mniej.
– To oznacza na przykładzie wariantu Delta, uśredniając w zależności od szczepionki, że z jednej strony ok. 70 proc. w pełni zaszczepionych jest chronionych przed zakażeniem, a z drugiej, że nawet jeśli ktoś, kto jest zaszczepiony, ulegnie zakażeniu, to produkuje mniej wirusa przez krótszy czas.
Dr Patterson podkreśla, że rozprzestrzenianie się wariantu delta i innych wariantów jest znacznie bardziej prawdopodobne – co najmniej dziesięciokrotnie – wśród osób nieszczepionych niż tych, którzy przyjęli szczepionki."
Powyższe, to kopiuj wklej z medonet.pl
"Moderna zdecydowała się przetestować ochotników w dniu przyjęcia przez nich drugiej dawki preparatu. Okazało się, że liczba bezobjawowych zakażeń jest mniejsza wśród osób, które zostały zaszczepione prawdziwą szczepionką w porównaniu z grupą testową. Jedynie 14 spośród ponad 14 tys. badanych osób zaszczepionych to były bezobjawowe przypadki zakażenia. W grupie, która otrzymała placebo, takich osób było 38.
To oznacza spadek o 61,5 proc., wskazuje Marm Kilpatrick, ekolog chorób na uniwersytecie Kalifornii. W zeszłym miesiącu Kilpatrick napisał na Twitterze, że badania wskazują, iż szczepionka Moderny blokuje około 91 proc. przypadków transmisji.
Do podobnych wniosków doszli naukowcy prowadzący badania na zwierzętach. Jeden z październikowych eksperymentów wykazał, że szczepionka Moderny powstrzymuje cząstki wirusa SARS- CoV- 2 przed namnażaniem się w nosie, gardle, płucach makak, które zostały zaszczepione cztery tygodnie wcześniej. Jeśli cząstki wirusa nie mogą się rozmnażać, to spada prawdopodobieństwo przekazania choroby przez nosiciela innym organizmom.
Zanim Pfizer ogłosił rezultaty swoich badań, w czasopiśmie medycznym „Lancet” ukazał się artykuł, wskazujący na zdolność szczepionki do ograniczania transmisyjności. Jak wynika z doniesień prasy specjalistycznej szczepionka ma o 85 proc. zmniejszać prawdopodobieństwo jakiegokolwiek zakażenia - objawowego lub bezobjawowego. W owym badaniu udział wzięło 23 tys. pracowników brytyjskiej służby zdrowia.
Kolejnym dowodem na skuteczność preparatów jest odkrycie naukowców, którego opis został opublikowany 10 marca tego roku. Wskazuje ono, że osoby, które otrzymały przynajmniej jedną dawkę szczepionki zawierającą mRNA wirusa na 10 dni po przyjęciu preparatu były o 72 proc. mniej narażone na bezobjawowe zakażenie się wirusem SARS- CoV-2 niż ma to miejsce w przypadku tych, którzy nie przyjęli jeszcze szczepionki. W tym badaniu dokonano analizy stanu zdrowia 39 tys. Amerykanów.
Rezultaty badań klinicznych firmy Johnson & Johnson, producenta jednodawkowej szczepionki, także są obiecujące.
Eksperci firmy przeanalizowali próbki krwi 3 tys. osób pod kątem obecności przeciwciał 71 dni po tym, jak zostali oni zaszczepieni (obecność przeciwciał w organizmie może sugerować, że dana osoba przeszła zakażenia nawet mimo braku objawów). Jedynie dwoje spośród całej grupy ochotników otrzymało pozytywny wynik testu na obecność przeciwciał. Liczba takich przypadków wśród osób, które przyjęły placebo, była większa i wyniosła 16 potwierdzonych przypadków, wskazuje analiza autorstwa Agencji Leków i Żywności (FDA).
Oznacza to, że szczepionka Johnson & Johnson może cechować się 74-proc. skutecznością w walce z bezobjawowymi zakażeniami, jednakże przedstawiciele FDA wskazali, że potrzebują więcej danych, aby to potwierdzić.
O skuteczności w zapobieganiu bezobjawowym zakażeniom mówi się także w kontekście preparatu AstraZeneki i Oksfordu. Szczepionka, która powstała przy współpracy brytyjsko-szwedzkiej firmy i angielskiego uniwersytetu, wciąż nie została dopuszczona do użytku na terenie Stanów Zjednoczonych.
Lutowe badanie autorstwa ekspertów z Oxfordu, oczekujące na recenzję naukową, wykazało, że wśród ludzi zaszczepionych pierwszą dawką liczba pozytywnych wyników testów na koronawirusa - przeprowadzonych zarówno wśród objawowych jak i bezobjawowych pacjentów - spadła o 67 proc."
Powyższe - autorstwa Aylin Woodward , BusinessInsider.com