Z tego co znalazłem, obecnie hospitalizowanych osób z powodu c19 jest w Polsce niecałe 24 tysiące. Łóżek covidowych w Polsce jest niecałe 32 tysiące, a łóżek w ogóle w szpitalach mamy ponad 260 tysięcy!! Gdzie są więc te zapchane szpitale przez które umierają ludzie? Chyba tylko w tv i w covidowym cyrku.
Same łóżka nie leczą. Potrzebny jest jeszcze personel medyczny, który chorymi w tych łóżkach się zajmie. A jak marnie w tej kategorii się prezentujemy, już pokazywałem. Już przed całym tym pandemicznym zamieszaniem służba zdrowia ledwo zipała, więc trudno w obecnych czasach spodziewać się jakichś cudów.
Swoją drogą liczba przez Ciebie podana nie odnosi się tylko do łózek w szpitalach ogólnych, ale obejmuje także łóżka w psychiatrykach, sanatoriach, uzdrowiskach i zakładach rehabilitacyjnych. W samych szpitalach łóżek jest 169 000 (dane za 2019 rok, także poniższe wziąłem stąd)
Ale wróćmy do kwestii osobowych. Rocznie w szpitalach przewija się ich ok. 8 100 000 (z uwzględnieniem ruchu międzyoddziałowego). Średni czas hospitalizacji wynosi 5,3 dnia. Zatem każdego dnia w szpitalach przebywa jednocześnie ok.:
8 100 000*5.26/365 = 118 000 pacjentów.
To daje zajętość łóżek na poziomie: 118 000/169 000 = ok. 70%. Jak widać, jest spory zapas (ok. 50 000). Tak naprawdę to nawet za duży (za dużo pustych łóżek generuje niepotrzebne koszta), bo przyjmuje się, że optymalna wartość zajętości to ok. 85%. Jakby jednak nie patrzeć, miejsc dla chorych na COVID-19 wydaje się być aż nadto. Z tegoroczną, wiosenną falą zachorowań daliśmy sobie radę (ok. 35 000 hospitalizacji w maksimum), choć zajętość już znacząco przekroczyła optimum (ok. 91%).
Niestety, głównym problemem są tu chorzy na COVID-19 wymagający wysokospecjalistycznej opieki na oddziałach intensywnej terapii. Pacjentów wymagających takiej opieki jest rocznie 107 000. Średni czas hospitalizacji wynosi w tym wypadku 8,9 dnia. To daje na dzień:
107 000*8.9/365 = ok. 2600 pacjentów
Co dokłada do tego COVID-19? Oto maksima liczb pacjentów wymagających respiroterapii w poszczególnych fal zakażeń:
Listopad 2020: 2100
Kwiecień 2021: 3500
Grudzień 2021: 2200
Uważasz, że tak wysoki (nawet ponad dwukrotny) wzrost obłożenia oddziałów intensywnej terapii i to warunkach występowania choroby zakaźnej nie wywraca do góry nogami służby zdrowia? Nie obciąża lekarzy specjalistów np. anestezjologów, których już od lat mamy ogromny deficyt?
A o to chodzi... Przecież to nie jest żaden rejestr chorób zakaźnych. To tylko strona informacyjna ich dotycząca. A informacji o COVID-19 tam nie ma pewnie dlatego, że stronach rządowych jest cały serwis poświęcony tej chorobie.
A o grypie nie? Tam nawet umieścili MERS, a nie było kiedy umieścić najstraszniejszej choroby naszych czasów?
Brak informacji o COVID-19 na rzeczonej stronie informacyjnej GIS-u nie jest niczym wiążącym w kwestii tego, czy jest on uznawany za chorobę zakaźną, czy nie. Dlatego dywagowanie nad tą sprawą nie ma większego sensu. COVID-19 jest chorobą zakaźną, regulują to różne dokumenty i akty prawne. I kropka.
Uśrednione dane z grudnia dają nam ok. 512 000 osób będących po pierwszej dawce oraz ok. 284 000 w pełni zaszczepionych będących w 2-tygodniowym okresie po szczepieniu. W sumie ok. 800 000 osób, czyli ok. 2% populacji kraju. Sugerujesz, że te 2% mogłyby te w jakiś znaczący sposób zmienić wyniki?
Uważam, że mogłyby zmienić nieco rozkład procentowy.
No to już jakiś postęp. Zmieniłeś "znacznie" na "nieco". Z "nieco" mogę się zgodzić.
Jeśli szansa na zgon wynosi niemal 0, to naprawdę zmniejszenie jej o 2, 5 czy 10 jest dla mnie już nieistotne. Bo w tym momencie ja mam setki innych przyczyn, z powodu których mogę umrzeć. Natomiast jeśli w grupie wiekowej 70+ te szczepienia faktycznie mają jakiś znaczący wpływ to może po prostu szczepmy grupy ryzyka, a nie całą populację od 5+, a za chwilę pewnie od noworodków?
Cały czas pomijasz społeczny aspekt tego, czym jest choroba zakaźna. W tej sytuacji nie liczą się tylko Ci, którzy jej najciężej doświadczają, czyli osoby starsze, ale także Ci, którzy ją roznoszą, czyli wszyscy. A w grupie 71-75 lat osiągnięto tak dobre wyniki, bo zaszczepiono bardzo wysoki odsetek osób (ponad 90%). W innych grupach byłoby podobnie, gdyby osiągnięto podobne rezultaty w szczepieniach.