Canaris tak samo pracuje w szpitalu jak ten z tematu o chemtrails jest prawnikiem. A jeśli Canaris serio pracuje w szpitalu i nie jest przykładowo konserwatorem tylko faktycznie sprawuje opiekę nad ludźmi to patrząc na te wpisy to chyba wolałbym się leczyć w domu gripexem niż pod okiem takiego specjalisty z takim podejściem. Brakuje jeszcze tylko "czym się przejmujesz i tak kiedyś umrzesz".
Ja też mógłbym strugać ważniaka jak ten chłopaczek z Włoch. Wspominałem już tutaj, że chory to nie byłem z 10 lat, nie wiem co to gorączka, ostatnio miałem ją chyba w 3 technikum. Bólu głowy też nie miałem przynajmniej z kilka lat, u dentysty byłem raz w życiu, nie wiem co to jest ból zęba, nie wiem co to antybiotyk, do lekarza chodzę 2x w roku tylko i wyłącznie na badania kontrolne i nic więcej, wymiotowałem chyba raz w ciągu ostatnich 20-25 lat. Czy była epidemia grypy czy wszyscy chorowali na zapalenie gardła/oskrzeli to ja sobie spocony wychodziłem z siłowni jak gdyby nigdy nic i nawet kaszlu nie miałem.
Ale jakoś pomimo tego mam swój rozsądek, wiem że spotykamy się z czymś nowym, mimo że wirus bardzo przypomina SARS to jednak jakaś mutacja w nim jest, nie mamy na niego leku, działamy trochę po omacku, nie znamy jeszcze długofalowych skutków przebycia tego syfu, nie wiemy czy nie zostawia w organizmie jakiegoś uszczerbku, bo wciąż jest z nami za krótko. Ponadto nie znamy swojego organizmu na wylot, wielu z nas nie wie nawet o ukrytych chorobach, nawet ja mogę mieć jakieś dolegliwości mimo, że nie choruje, a o których po prostu nie wiem(wystarczy ukryta wada serca), nie wiadomo jak zareaguje nasz organizm w kontakcie z tym wirusem, nawet ten pozornie najbardziej odporny. Oprócz tego jest jeszcze inny wątek, być może najważniejszy - nawet jeśli ja czy Ty jesteśmy bezpieczni to przecież mamy rodziców, wielu z nas ma dziadków, oni są w dużo większym niebezpieczeństwie. Musiałbym być skończonym kretynem, albo jakimś wypranym z uczuć niedojrzałym emocjonalnie gówniarzem, żeby poprzez własne szpanerstwo i lekkomyślność narażać na ogromne niebezpieczeństwo swoich najbliższych, BO MI PRZECIEŻ NIC NIE GROZI.
Na początku było może i zabawnie, ale już nie jest, czas na wyśmiewanie i robienie memów się skończył, teraz trzeba wziąć odpowiedzialność na swoje barki, bo jesteśmy w bardzo poważnej sytuacji. Tu już nie chodzi nawet bezpośrednio o wirusa - giełda płaczę, gospodarka pada, wiele gałęzi przemysłowych upada, ludzie tracą pracę, zaczyna brakować towaru, nie mamy wystarczającej ilości sprzętu medycznego, nie mamy personelu, a dodatkowo pojawia się jeszcze inny problem - odwoływane są wizyty u innych specjalistów jak np okuliści, laryngolog, różnego rodzaju zabiegi, gdzie rzesza tych ludzi też potrzebuje pomocy. Za chwilę może się okazać tak, że ty wielki fifarafa odporny na wirusa zasłabniesz i nie będzie Cię miał nawet kto i gdzie przyjąć, żeby zdiagnozować, a twój wielce odporny organizm "ja przeżyłem SARS, MERS, ptasią grypę, HIV, EBOLE i MALARIE równocześnie więc nic mi nie grozi" straci swoją odporność i osłabiony jednak podda się wirusowi, z którym sobie nie będzie radził.
Ja nie wiem co by musiało się stać, żeby ludzie w końcu wszyscy jak jeden mąż podeszli na poważnie do sprawy. Mam wrażenie, że są na tym świecie jednostki, które twierdziłby, że nic się nie dzieje i dalej by sobie "śmieszkowały" nawet gdyby na ponad 8 miliardów ludzi byli jedynym zdrowym przypadkiem.
Tylko proszę - bądźcie konsekwentni i jak za dwa tygodnie NIE DAJ BOŻE sytuacja będzie u nas wyglądać jak we Włoszech, a lekarz będzie musiał wybierać czy ratować twoją mamę czy tatę, to nie panikuj w komentarzach, tylko "śmieszkuj" dalej. Dramat.
EDIT: Włochy 250 nowych zgonów w dobę. Liczba zgonów łącznie: 1266, liczba wyleczonych: 1439. To nie jest śmiertelność na poziomie 3%.
Użytkownik Daniel. edytował ten post 13.03.2020 - 18:20