Stare około 100 letnie(najprawdopodobniej starsze ponad 120-letnie) drzwi . Mocno pogryzione, z śladami po pazurkach całych pokoleń kotów,poprawiane przed wojną przez wstawienie, drewnianej wstawki .Dziurawione gwoździami i haczykami. Były przez ponad 90 lat w pomieszczeniu nie ogrzewanym. Nie chciałem przerabiać na pseudo-nowe, zalać żywicą i zamalować itp . To stare drzwi i chciałem by nie udawały czegoś nowego, ale za to chciałem nieco odświerzyć i doprowadzić do wyglądu nieco bardziej cywilizowanego. Miałem problem bo okazało się że pod farbą olejną jest taka jakaś łatwo topliwa masa i przy szlifierce z marszu topi się i zalewa ziarna na papierku ściernym, Dla odmiany szpachelka i opalarka podpalała masę i wtapiała ja jeszcze głębiej. Nie wiem co to za draństwo , podgrzane śmierdziało obrzydliwie czosnkiem.Odporne na zdzieranie druciakiem.Ostatecznie musiałem zeskrobać ręcznie stalową cykliną .Masakra. Każda strona pomalowana i podbarwiona do kolorów pomieszczeń. Zamek rozebrałem ile potrafiłem i wyszczotkowałem druciakiem, naoliwiłem i zewnętrznie pomalowałem Zero zgrzytów na zawiasach, Szukam na necie czy da się dorobić klucze bez wzorca.
P.S Framuga jest zrobiona prowizorycznie.