Mnie zastanawia gdzie tak naprawdę ta woda się podziała. Skoro u nas jest sucho gdzieś musi padać, albo naprawdę woda zbiera się znów na biegunach i czeka nas przepowiadana przez rosyjskich naukowców mała epoka lodowcowa.A skąd ta teza? To, że u nas jest susza, nie oznacza, że gdzieś musi być powódź. Klimat się ociepla, robi się coraz suchszy, opadów jest coraz mniej, wody też będzie coraz mniej. W tym roku mieliśmy najcieplejszą i najmniej śnieżną zimę w historii, teraz mamy ekstremalnie suchą wiosnę, a patrząc na doświadczenia z ostatnich lat to i nie ma co się spodziewać mokrego lata. Ocieplanie się klimatu to nie tylko "przyjemne" +15st w grudniu, niedługo staniemy się pustynnym stepem.
Uczyli mnie że istnieje obieg zamknięty - cykl: woda paruje potem spada w postaci deszczu. Ilość wody w układzie zamkniętym powinna pozostawać na tym samym poziomie. Jeśli jest jej więcej w atmosferze, na ziemi jest cieplej. Wie to każdy. Nie przybyło jej w morzach i oceanach, a na lądach robi się coraz bardziej sucho. Jedynym rozsądnym dla mnie wytłumaczeniem jest to że gromadzi się na biegunach, bo przecież nie paruje w kosmos.
Nie znam się aż tak, ale to by oznaczało, że od zawsze na zawsze na Ziemi było, jest i będzie tyle samo wody, co samo w sobie brzmi już niedorzecznie. Ziemia się ociepla i osusza, niestety.