cyt. "... który spędził w Polsce 20 lat(!) narzekał jak to jest tu źle i w ogóle niefajnie i że powinniśmy być jak UK."
I to nie ja o nim wspomniałem.
Racja, w tym przypadku czas nie ma znaczenia, ale nie zmienia to jednak faktu, że jest on u nas gościem. Skoro przykładowo jest wyznawcą islamu i przyjechał do Polski wiedząc jaka jest religia, kultura i skoro tyle tu żył i było dobrze, to dlaczego nagle zaczyna mu nie pasować to, to i tamto i narzuca jakieś swoje deklaracje, że "Polska powinna się uczyć od UK"? Dla mnie są dwa rozwiązania, pierwsze - niech wyleci do UK, drugie - niech wróci do siebie. Nie jestem za tym, by zmieniać zwyczaje tylko dlatego, że goście czują się tu nieswojo. Może dlatego, że ja mam taką zasadę, że jeśli gdzieś idę to się dostosowuje do zasad tam panujących. Jeśli mi się nie podoba to wracam do siebie.
Nie wydaje mi się, że kogoś mieszkającego gdzieś przez 20 lat można nazwać gościem.
Jest to już pełnoprawny mieszkaniec i nie jest wcale gorszym obywatelem niż góral który 20 lat wcześniej przeprowadził się do Gdańska i od tego czasu tam mieszka i pracuje.
Jego sytuacja wygląda zupełnie inaczej niż kogoś kto dopiero się wprowadził.
Ktoś mieszkający w Polsce przez 20 lat włożył naprawdę sporo pracy by osiągnąć w miarę stabilną sytuację zawodową i mieszkaniową. Założył zapewne tu również rodzinę a jego dzieci uczą się w Polskich szkołach. Warto też przypomnieć, że 20 lat temu (rok 1995), gdy wspomniany obcokrajowiec się do nas wprowadzał Polska przeżywała intensywne przemiany ekonomiczne i kulturowe i naprawdę nikt nie mógł przewidzieć jak wyglądać będzie sytuacja w roku 2015.
Równie dobrze można by powiedzieć dowolnemu Polakowi: "Nie podoba się to wyjedź za granicę bo przez całe życie tu jakoś żyłeś i było dobrze". (Narzekanie to nasza cecha narodowa więc nie znajdzie się chyba nikt kto nie ma jakiegoś "ale" odnośnie naszego kraju czy pobratymców... gdyby się głębiej zastanowić sam fakt, że obcokrajowiec zaczyna nagle narzekać po 20 latach mieszkania u nas może być oznaką jego asymilacji. )
Nie tak łatwo porzucić wszystko na co pracowało się przez ostatnie kilka dekad i zacząć od zera w obcym miejscu.
Obcokrajowiec o którym mowa może i ma kraj do którego mógłby wrócić ale przeprowadzka z powrotem po 20 latach byłaby co najmniej tak skomplikowana - pod wieloma względami - jak przeprowadzka z Gdańska do Zakopanego. Sprzedaż mieszkania, znalezienie nowej pracy i nowego mieszkania, zapisanie dzieci do nowych szkół i obserwowanie jak radzą sobie z nową kulturą i językiem...
Przeprowadzka nie jest więc rozwiązaniem.
A ponarzekać zawsze można. Każdy ma prawo do wyrażenia swojego zdania. Ja jestem Polką z krwi i kości a też uważam, że Polska powinna pod wieloma względami brać przykład z innych krajów.
Nie żyjemy w próżni ani nasza sytuacja nie jest odlana w kamieniu. Widzimy co się dzieje za granicą i zdajemy sobie sprawę, że również nasz kraj ma potencjał by się zmienić - dokonaliśmy już tego wiele razy w przeszłości. Jeżeli coś(cokolwiek, od kulturowych niuansów po zasady ekonomiczne czy polityczne) jest możliwe do osiągnięcia w Anglii, Niemczech, czy Kanadzie nie widzę powodu by nie zastanowić się nad sensem i ewentualnymi efektami wprowadzenia czegoś podobnego w Polsce. Narzekanie typu "Nie podoba mi się to i to w Polsce, dlaczego nie podążamy za przykładem Anglii?" jest wprowadzeniem do dyskusji a nie obrazą kogokolwiek.