Muszę powiedzieć, że jestem nieco...rozdarty czytając ten temat (i chyba to już nawet pisałem parę miesięcy temu - tutaj albo w drugim, bardzo podobnym temacie).
Z jednej strony, rzeczywiście, jak widzę takich "mało męskich" małolatów (lub ich nieco starszych kolegów), to czasem ciężko mi się powstrzymać od sarkastycznego komentarza - ale to zazwyczaj wtedy, gdy mam "ciężki" dzień, bo wtedy zasadniczo jestem sarkastyczny (czytaj złośliwy w komentarzach), co moja żona wypomina mi nader często.
Z drugiej strony - w te dni kiedy jestem raczej pozytywnie nastawiony do życia (powiedzmy, że jest ich nieco więcej), zupełnie na to nie zwracam uwagi.
Po prostu jest mi to rzewnie obojętne.
Inaczej mówiąc - odnotowuję ale ignoruję.
Z bardzo prostego powodu - mam to w głębokim poważaniu, bo wiem, że to nie krzywdzi ani mnie, ani nikogo innego.
A ja nie mam w sobie tyle pychy, żeby stawiać się w roli arbitra oceniającego co jest męskie, a co nie jest.
Nie odczuwam też w sobie potrzeby dowartościowywania się brakiem "męskości" innych osobników mojego gatunku, czy tam mojej płci.
Mam poczucie swojej wartości jako faceta i nie muszę tego udowadniać - a już szczególnie porównując się z innymi facetami.
Tym bardziej młodszymi od siebie.
Nie czuję się na siłach reprezentować męskiego gatunku poprzez moralizowanie innych jak powinni się ubierać, co wcierać we włosy czy tam twarz, oraz jak dbać o przyrost masy mięśniowej - że o wyborze hobby nie wspomnę.
Raz dlatego, że wali mnie totalnie co kto na siebie wkłada, co sobie w twarz wciera, czy nie wciera i czy jest bardziej wklęsły, czy wypukły, a dwa - z takiego oto powodu, że mam świadomość, że zawsze znajdzie się facet męski bardziej ode mnie, który w prosty sposób udowodni mi, że jestem zniewieściałą ciotą tylko dlatego, że nie robię tego, czy tamtego, co akurat on za męskie będzie chciał uważać.
Co zresztą też pewnie, tak ostatecznie, miałbym w głębokim poważaniu, bo to jakby jego problem, a nie mój.
Jak wspomniałem - mam poczucie własnej wartości, i nie muszę go z niczym i nikim konfrontować
Tymczasem czytając wpisy w tym temacie, odnoszę wrażenie (być może mylne, więc proszę mnie poprawić), że przynajmniej część dyskutantów, próbuje się w pewien sposób dowartościować kosztem tych nieszczęśników przywoływanych na zdjęciach.
Co dla mnie akurat bardzo niewiele z męskością ma wspólnego.
I stąd wspomniana na wstępie moja konsternacja, czy też rozdarcie.
Bo prawdziwy facet nie tylko potrafi wbić gwoździa, zadbać o swoją kobietę, czy tam ręcznie upolować i zębami oprawić królika ale też nie zajmuje się takimi jak tu duperelami typu - męski, niemęski, za ciasne rurki, czy fryzura nie w tą stronę, co trzeba.
Bo mu najnormalniej w świecie kur..czątko na grillu (ach ten zakaz wulgaryzmów na forum ) szkoda na to czasu.
Co pozostawiam pod rozwagę wszystkim panom, życząc dalszej, owocnej dyskusji.
Użytkownik pishor edytował ten post 24.09.2016 - 00:48