Co takiego wydarzyło się w latach 1975-77, że w tajemniczy sposób opuściło ten świat trzech wpływowych ojców chrzestnych? Żadnej wojny rodzin mafijnych przecież nie odnotowano.
Źródło grafiki: © Piotr Mańkowski
Działo się za to co innego. Oto przede wszystkim wieczorem 8 marca 1975 r. telewizja $$$ pokazuje film Abrahama Zaprudera z zabójstwa prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy’ego. Jest to premiera – nigdy wcześniej opinia publiczna nie miała możliwości zobaczenia tego trwającego kilkanaście sekund materiału. Był on dostępny dla badającej sprawę zabójstwa komisji Warrena, zaś Life Magazine opublikował jedynie pojedyncze klatki. Ogólnonarodowa emisja pełnej wersji tego dokumentu powoduje uwolnienie lawiny kolejnych wydarzeń.
Publiczność jest zaszokowana. Widzi na ekranach, jak ich prezydent otrzymuje strzał w głowę, jak się wydaje, z zupełnie innego kierunku, niż to opisała komisja Warrena. Rozpoczyna się medialna wrzawa, której efektem staje się powołanie rok później Komisji w Izbie Reprezentantów mającej na nowo zbadać zabójstwo JFK. Robi się gorąco, ponieważ na świadków mają zostać powołani różni wpływowi ludzie, których wcześniej nie odważono się zapytać o powiązania z najwyższymi czynnikami w państwie. I nagle następuje ponura seria! Wspomniani ludzie zaczynają zadziwiająco zgodnie umierać. Zgodnie, aczkolwiek w bardzo nienaturalny sposób.
Śmierć jako pierwszego dopada wielkiego gangstera Sama Giancanę, który zostaje zastrzelony we własnym domu, mimo że miał opiekę FBI. Sam Giancana to nie byle kto – jego kartel doznawał dużych strat finansowych w związku z blokadą Kuby, a przecież w przeszłości oficjalnie współpracował z ojcem JFK, Josephem Kennedym. To także dzięki jego wsparciu JFK zdołał rzutem na taśmę wygrać wybory prezydenckie z Richardem Nixonem.
Chwilę później, dokładnie 30 lipca 1975 r. słynny działacz związkowy, bez żadnych wątpliwości związany z mafią, James Hoffa udaje się na spotkanie z trzema osobami, wśród których jest gangster z Detroit. Dociera na miejsce, ale jego goście się nie zjawiają, a sam Hoffa znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jak wiadomo, jego ciała nigdy nie udało się odnaleźć. Nie było tajemnicą, że nienawidził Kennedych po tym, gdy w 1961 r. bracia ukuli hasło „Dorwać Hoffę”, pragnąc ulokować znanego działacza związkowego za kratkami. Po śmierci JFK Hoffa powiedział publicznie „Cóż, Bobby Kennedy jest od teraz tylko jednym z prawników”. Pewne jest także, że nikt tak sprawnie jak Hoffa nie przenikał całej struktury mafijnej na terenie USA.
Zły los zagina następnie parol na Johna Roselliego, herszta mafii chicagowskiej, razem z Giancaną uczestniczącego niegdyś w Operacji Mangusta, w której mafia razem z CIA planowała zgładzenie Fidela Castro. Komisja Izby Reprezentantów bardzo chce z nim porozmawiać. Zapraszają go na przesłuchanie, ale Roselli się nie stawia. Komisja nakazuje FBI, żeby go poszukać. Roselli odnajduje się w Miami – pływający w zamkniętej żelaznej beczce, uduszony, na wszelki wypadek zastrzelony i z obciętymi nogami. W końcu trzy kule w głowę inkasuje Charles Nicoletti, którego również posądzano o możliwe związki z wydarzeniami z Dallas. To jego i Roselliego wskazywał jako głównych wykonawców zamachu na JFK siedzący w więzieniu skruszony gangster James Files.
Komisja mimo braku zeznań tak ważkich świadków, w 1979 r. po zakończeniu prac formułuje sensacyjny wniosek. Mianowicie, powiada, że „jest prawdopodobne iż zabójstwo prezydenta Kennedy’ego nastąpiło w wyniku spisku”. To najmocniejsze jak dotąd dictum w tej sprawie.
Pełen raport Committee on Assassinations of the U.S. House of Representatives