To, że pandemia jest nie ulega wątpliwości, ale demonizacja tego wirusa osiągnęła apogeum absurdu. To, że ludzie chorują i umierają na to jest faktem i z tym nie ma co dyskutować. Należy zadawać właściwe pytania, ile z tych osób które oficjalnie zeszło na Covid, tak naprawdę zeszło na Covid , a nie na choroby współistniejące ( sam termin też został wykreowany przez media i stał się jakimś parasolem ochronnym dla tych statystyk). Czy nie macie wrażenia, że ludzie w dużej mierze teraz umierają przez kulejącą służbę zdrowia i to nie tylko w Polsce?. Skoro większa część ludzi jednak jest wstanie przezwyciężyć tego wirusa siłą własnego systemu immunologicznego to czy faktycznie mamy styczność z aż tak śmiercionośnym wirusem? Czy te wszystkie restrykcje są potrzebne ?... Osobiście znam ludzi , z każdej grupy wiekowej , którzy przez to przeszli i mam pewne podstawy, żeby przypuszczać, że sam przez to przeszedłem. Nie każdy przeszedł to lekko , znam osoby hospitalizowane z tego tytułu, znałem takich co niestety umarli na CoVid, już pomijam temat chorób współistniejących. Ale fakt jest taki, że umierają też ludzie, którzy byli okazami zdrowia i być może taka szczepionka uratowała by im życie. Sam chętnie się zaszczepię, ale nie w tej pierwszej fazie eksperymentalnej, po prostu z czystej obawy i tyle. Ja nie wierze mediom, nie wierze autorytetom , ludziom którzy rozpowszechniają teorie spiskowe. W tej kwestii zawierzam swojej przezorności wynikającej z pragmatycznego podejścia do życia. Przekrzykiwanie się co jest lepsze co gorsze jest bzdurne. I nie uważam, że jak się teraz nie zaszczepię to stanę się potencjalnym roznosicielem wirusa. Równie dobrze osoba zaszczepiona na Covid może, mnie zarazić WZW,. Jak miałbym się tak panicznie bać ludzi , że mnie czymś zarażą, to zabarykadowałbym się w domu już przed pandemią, nie zrobiłbym sobie tatuażu z obawy o zarażenia HCV... Jak dla mnie , mimo tego iż mam świadomość, że to jest globalny problem w pewnym sensie, to ta sytuacja jest wykreowana dla innych potrzeb. Tyle czasu obracam się swobodnie pośród ludzi, zdrowych, chorych, niewiadomego zdrowia i czasem mam taki dzień , że czuję jakbym miał się rozchorować, ale jednak jest okej, nie twierdzę, że mnie to będzie szczęśliwie omijać, chociaż śmiem twierdzić, że jestem na to ustrojstwo odporny (być może do czasu) , gdyż w pierwszej fazie zachorowałem po kontakcie z osobą pozytywną na Covid, przeszedłem jak grypę i miałem te objawy charakterystyczne dla Covida , brak smaku, węchu, nawet po wyzdrowieniu , powonienie wróciło mi po ponad miesiącu, testu na Covid nie robiłem więc 100% pewności nie mam, że to było to, ale czy te testy dają 100% wiarygodnych wyników? Czy kogoś zaraziłem , nie mam pojęcia, maseczkę noszę i szczerze to nie jest dla mnie problem, jeżeli tym w jakiś sposób minimalizuje wchłanianie czyjejś śliny z atmosfery i odwrotnie, sam jej nie rozrzucam to okej. Może , to nie jest jakieś efektywne na 100% , ale w minimalnym stopniu może pomagać. Natomiast noszenie maseczki 8h w pracy , często jednej, to uważam za skrajnie głupie, już lepsze te przyłbice, chociaż jedyne przed czym chronią to przed ewentualnym nie oberwaniem śliną przy kaszlu, ale jednak po tej pleksie wszystko ścieka, para się kondensuje i to wszystko i tak krąży w powietrzu, więc jaki to ma sens tak naprawdę. Co do szczepionki to jestem na tak, ale nie na tym etapie, po prostu nie dam sobie wstrzyknąć czegoś co jest potencjalną szczepionką, nieprzebadaną w odpowiedni sposób. Rozumiem , że czas nagli, ale jednak podziękuje za pierwszą turę , nawet jak drugiej czy trzeciej nie dożyję.