Witajcie, piszę tutaj ponieważ szukam odpowiedzi, podpowiedzi, sugestii dotyczących serii ostatnich zdarzeń. Wyprzedzając pytania, jestem dorosłą kobietą,mam rodzinę, stabilne życie, nie szukam i nie są mi potrzebne dodatkowe bodźce "bo mam nudne życie". Do rzeczy. Historia związana jest ze mną i z moją mamą (bardzo mocno stąpająca po ziemi osoba), i zaczęła się kilka tygodni temu skarżyć, ze budzi się codziennie w nocy, najczęściej około 3 z lękiem,niepokojem i nie potrafi już usnąć. Powtarzało się to praktycznie każdej nocy, zasugerowałam, że może problemy, a może serce się odzywa, jednak jak twierdzi ciśnienie i problemy kardiologiczne ma ustabilizowane lekami. Jednak któregoś ranka zadzwoniła do mnie i opowiedziała, że przydarzyła jej się dziwna historia.Znów obudziła się w nocy przed 3, wiedząc, że pewnie znów nie zaśnie poszła zrobić sobie herbatę. Czekając aż woda się zagotuje poczuła jak coś uderzyło ją w głowę. Pomyślała najpierw, ze robak, zobaczyła coś leżącego na podłodze. Okazało się, że dostała w głowę pąkiem z kwiatka! Kwiat stał na parapecie, za firanką, 1,5m od niej. No cóż, ciężko znaleźć racjonalny argument na latające pąki kwiatów w nocy. Minęło kilka dni i ja obudziłam się w nocy z racji tego, że mam psiego seniora z demencją, który ma w nawyku krążenie nocą po domu. Obudził mnie wierceniem się w łóżku (śpi ze mną), jak już schodzi z łóżka to zazwyczaj nasłuchuję, bo pies ma chore serduszko, gdzieś tam trochę się boję i czekam aż wróci. Ale słyszałam, że pije wodę, więc położyłam głowę na poduszce i czekam aż do mnie wróci. Niestety nagle poczułam, że owszem coś na łóżku jest, ale nie mój pies. Ktoś/coś usiadło po mojej prawej stronie, poczułam jak kołdra zjeżdża ze mnie pod wpływem ciężaru,ktoś zaczął ściągać mi kołdrę z ramienia i ciągnąć za materiał poduszki. Znieruchomiałam przerażona, po chwili spojrzałam jednak za ramię - nikogo nie było. Dopiero wtedy mój pies przyszedł i jakby nigdy nic położył się spać obok. Spałam sama - mąż akurat chory spał w salonie. Bardzo się staram, ale nie mogę sobie racjonalnie wytłumaczyć tego zdarzenia, tym bardziej, że dziś otrzymałam kolejny telefon od mamy (która zaznaczam nie wiedziała o mojej "przygodzie"). Okazało się, że przeżyła dzisiaj podobną historię do mojej. Nie wiem co o tym myśleć, czy to jakiś "znak" dla nas? Ostrzeżenie? Jak to interpretować?