Kto by się spodziewał, że po II wojnie światowej horror zacznie się odradzać w formie obrazków? Zupełnie jakby ludzie wciąż nie mieli dość przyswajania okropności.
grafika:EC Comics
Komiksy zdobyły w Ameryce popularność już podczas lat 30-tych. W trakcie II wojny światowej komiksy czytali znajdujący się na froncie żołnierze, sięgali po nie również walczący w Korei. Wkrótce miała nastąpić prawdziwa eksplozja.
W kwietniu 1950 roku William Gaines, przejąwszy wydawnictwo Entertaining Comics noszące wcześniej nazwę Education Comics, zaczął zalewać rynek komiksami z serii Vault of Horror (1950-54), Tales from the Crypt (1950-55) oraz Crypt of Terror (1950-55), w ślad za którymi pojawiła się miesiąc później Haunt of Fear. (1950-54). Były do kolorowe, wydane na niezbyt dobrym papierze tanie komiksy ukazujące się w cyklu miesięcznym lub dwumiesięcznym. Produkcje EC Comics, choć w swych korzeniach tkwiące w estetyce wspomnianego pulp, odznaczały się niezwykłym przywiązaniem do tradycji filmu noir oraz groteskowej grozy.
Na okładce takiego periodyku czytelnicy mogli znaleźć przewijające się te same twarze „gospodarzy przedstawienia”: będącego kościotrupem Strażnika Krypty, Starej Wiedźmy oraz okutanego w kaptur Strażnika Lochu. Wszyscy oni, mimo że od dawna martwi, byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Gdzie należy upatrywać korzeni treści, jakie można było znaleźć w EC Comics?
„Epidemia dżumy w Średniowieczu pociągnęła za sobą narodziny motywu tańca śmierci, który stał się głównym kulturowym motywem; pod względem wizualnym horror w powojennej Ameryce prezentował podobną estetykę. Tak jak Hans Holbein Młodszy znalazł odpowiednie medium w drzeworytach, tak ten nowy danse macabre skorzystał z taniej sztuki komiksowej, by powielać obrazy rozkładających się, ożywionych ciał, które zwalczają żywych” – pisał znawca gatunku David Skal w książce Monster Show.
Jednym z głównych motywów w produkcjach EC Comics była zemsta. Bardzo często fabuła opowiadała o tym, jak ktoś kogoś mordował, a następnie poszkodowany powracał zza grobu, by wyrównać rachunki. Było również w tych historiach sporo czarnego, przewrotnego humoru. Oto na przykład w "Szkoda, że cię tu nie ma" pewne małżeństwo otrzymuje figurkę spełniającą życzenia. Najpierw małżonkowie życzą sobie, by otrzymali dużo pieniędzy.
Życzenie zostaje spełnione — wkrótce po tym, jak mąż zginie w wypadku samochodowym i wypłacone zostaje odszkodowanie. Kolejnym życzeniem jest więc przywrócenie do życia męża takiego jak wyglądał przed wypadkiem (bo po nim był przecież zmasakrowany!). Biedna żona nie wie jednak, że mąż zmarł chwilę wcześniej na atak serca. Otrzymuje go więc martwego. Ostatnie, trzecie życzenie wykorzystuje, by go ożywić. Także tutaj nie wie wszystkiego — po śmierci mężczyzna został zabalsamowany i w momencie ożywienia zaczyna płonąć od wewnątrz. Oto klasyczny czarny humor rodem z EC Comics!
Inna doskonała historia z EC Comics nosiła tytuł Zamiana. Oto pewien stary milioner chce poślubić piękną dziewczynę. Marzy o prawdziwej miłości, nic więc nie wspomina wybrance o posiadanej fortunie. Ona go lubi, ale narzeka, że jest stary. Milioner udaje się więc do specjalisty, który za grube pieniądze ma go odmłodzić stosując niekonwencjonalne metody leczenia.
Zostaje opłacony dawca organów, z którym następuje wymiana kolejnych części ciała. W efekcie po kilku wizytach staruszek wygląda jak młody bóg, zaś dawca przybiera jego dawny wygląd. Eks-milioner (na operacje wydał wszystko co miał) i eks-staruszek w jednej osobie pędzi do swojej ukochanej i zastaje ją tam w ramionach osiemdziesięcioletniego dawcy ciał, wyglądającego jak on niegdyś. Dziewczyna oznajmia, że tak naprawdę pociągają ją pieniądze i zawsze ich pragnęła, dlatego wyjdzie za staruszka…
Warto wspomnieć, że pod względem śmiałości obyczajowej i co tu dużo mówić — inteligencji w serwowaniu czarnego humoru, komiksy znacznie wyprzedziły kino i literaturę. W latach 50-tych pewnych granic dobrego smaku wciąż jeszcze nie można było przekraczać na ekranie ani na stronicach powieści, podczas gdy w komiksach znaleźć można było wspaniałą przewrotność.