Cześć. Jestem tutaj nowa i chciałam opisać mój problem, ponieważ boję się z kimkolwiek o tym porozmawiać.
Sytuacja zaczęła się dziać już od mojego dzieciństwa, kiedy umarł mój wujek i w mojej obecności spadła w kuchni ze ściany szafka mimo, że wisiała tak kilka lat i nigdy nic się nie działo. Wtedy moja mama powiedziała mi, że prawdopodobnie wujek dał mi znać że odszedł. Byłam dzieckiem, nie brałam tego na serio, ale coraz dziwniej później się działo.
W domu zawsze spałam całkowicie przykryta kołdrą i w strachu, ponieważ słyszałam kroki, głosy i zdarzało mi się widzieć dwukrotnie postacie. Jedna z nich stała przed mną, nachyliła się do mnie i śmiała się ze mnie. O mały włos nie dostałam wtedy zawału, była bardzo podobna do mnie, lecz jakby o wiele lat starsza.
Od tamtej pory miałam coraz silniejsze lęki w nocy i prawie nie spałam. Innym razem zdarzyło mi się, że w mojej obecności same spadały kartki z szafy czy wyleciał z dość dużą siłą spodek, który moja mama miała na kubku, mimo, że kubek trzymała pionowo i się nie poruszyła ani go nie przechyliła. Zdarzyło się to, gdy się zezłościłam.
W szkole miałam wiele problemów z rówieśnikami, czułam od nich złe emocje typu niechęć, wiedziałam, co o mnie myślą mimo, że mi tego nie mówili. Zawsze byłam odludkiem.
Obecnie jestem już dorosłą osobą i to tak jakby zaczęło się u mnie rozwijać. Wiem, co się wydarzyło w miejscach, w których mnie nie było. Znam cały przebieg sytuacji tak, jakbym była w centrum akcji, jakby nie wiem, była to forma jakiejś dedukcji? Potrafię tez czuć uczucia innych ludzi i bardzo się z nimi utożsamiam.
Wiem, kiedy osoba, na której mi zależy jest przygnębiona, szczęśliwa mimo, że tego nie okazuje w żaden sposób. Mam takie wrażenie, że wiem, co myślą inni ludzie. Miałam sytuacje, że rzuciłam uczelnie, zostałam w domu. Lecz nie potrafiłam z tym żyć, tak, jakbym czuła uczucia pewnej osoby, który zdaje się, że bardzo mnie polubiła.
Czułam, że muszę wrócić, że ona mnie potrzebuje, że to jest ważne. Widziałam ją w złym stanie, była jakby formą wspomnienia, ale takiego, które dzieje się teraz, w tej chwili. Gdy wróciłam, zobaczyłam przez komputer (nauczanie zdalne), że osoba ta jest w bardzo złym stanie, powiedziała mi, że nawet nie wiem, jak bardzo się cieszy, że wróciłam.
Zdaje się, że jej pomogłam. Czuję, że mam ją traktować jak przyjaciela, wiem, kiedy mówi mi co naprawdę czuje, a kiedy mówi co innego i pragnie czego innego. Mimo, że dzieli nas dystans i nie jesteśmy spokrewnione. Na kolokwiach, gdy jeszcze nie było pandemii, wiedziałam, czego oczekuje wykładowca mimo, że tego nie mówił. Wystarczyło na niego spojrzeć, umiałam wyczytać wszystko.
Analogicznie, uratowało mnie to podczas obrony. Nie byłam przygotowana, ale czułam, kiedy komisji coś nie pasowało i wiedziałam co, oraz dlaczego. Nie pomyliłam się ani razu. Zauważyłam, że działa to u mnie z osobami, z którymi łączy mnie więź, np. bardzo je lubię lub mi na nich zależy.
Miałam tez sytuację, że zadzwonił do pewnej osoby telefon. Nikt o niczym mi nie mówił, a mimo wszystko ja wiedziałam, że zmarła jego prababcia. Podałam mu telefon i mu o tym powiedziałam.
Podobnie było z jego dziadkiem. Bardzo źle czułam się wieczorem, czułam, że coś mu się dzieje i czułam, że on odchodzi. I rzeczywiście, zmarł o 3:00 rano. Innym razem w nocy słyszałam, jak ktoś dzwoni do domofonu i rzeczywiście, dzwonił. Ale na zewnątrz nikogo nie było.
Zdarza mi się, że nie przewidzę wszystkiego, że się pomylę w ocenie sytuacji, gdy z kimś np. piszę, ale w rozmowie prawie nigdy. Zawsze czuję, co czują inni i odczuwam to samo.
Z początku myślałam, że to WWO. Biorę leki na uspokojenie, po których trochę mniej odczuwam, ale nadal cierpię, gdy np. ktoś się na mnie zdenerwuje albo jakaś osoba, której odczuwam uczucia, jest smutna albo cierpi. To wygląda tak, jakbym przejmowała te uczucia i współcierpiała z nią.
Czy to mogą być nierozwinięte zdolności nadprzyrodzone? Bo ja już naprawdę nie wiem, co się ze mną dzieje.