,,Nicość" a ,,Nic", to ponoć w kosmologii, fizyce, astrofizyce i innych naukach ścisłych, a także w filozofii, zupełnie dwa różne byty i pojęcia; to coś od siebie całkowicie odrębnego i odosobnionego. Co ciekawe, do dzisiaj, mówiąc łopatologicznie, kwestią sporną wśród naukowych wybitności jest to, co ,,było" (miało miejsce, czy też istniało; ciężko przedstawić to nawet w formie koncepcji) przed Wielkim Wybuchem: czy istniała wtedy nicość, która mogłaby wcale nie być ,,niczym"? A może ,,było nic", choć mówiąc w ten sposób staje się to sprzeczne z normalną ludzką intuicją? Należy się więc zapytać: jak można zrozumieć, że ,,nic jest" bądź ,,nic było" etc. Być może absolutne nic mogło ,,istnieć" tylko przed wyłonieniem się pierwszych pierwocin materii wszechrzeczy, że wszystko to, co uważamy za ,,nic", i jakkolwiek sobie to obecnie wyobrażamy, jakiekolwiek filozoficzne koncepcje na temat ,,niczego" tworzymy (nie tylko my, ale i o podobnej naturze Istoty Inteligentne z innych obszarów Wszechświata), w momencie Wielkiego Wybuchu, i wszystko to, co miało miejsce po takowym akcie aż do dzisiaj i dalej po wsze czasy, nie może istnieć i istnieć nigdy nie będzie... Czyli ,,egzystencja" nic zarezerwowana dla absolutorium niczego przed Big Gangiem.
Z teoriami i spekulacjami tego typu idźmy dalej. Wbijmy solidnego koncepcyjnego gwoździa w nasze mózgi pytaniem starym jak ludzkość: ,,co ostatecznie, i dlaczego, było przed Wielkim Wybuchem, czy raczej Wielkim Odbiciem, czy inaczej to określając: etapem ewoluującego Wszechświata Cyklicznego? Nie będę trwał przy żadnej z przedstawionych wyżej hipotez (przyznam, na ten zamysł wpadłem czytając publikację Carla Rovelli pt. "Rzeczywistość nie jest tym czym się wydaje"), gdyż nie mam właściwej ku temu wiedzy filozoficznej i ścisłej - z pogranicza kosmologii kwantowej, w tym najistotniejsze: w materii zagadnień pól kwantowych i cząstek wirtualnych, czy Teorii Strun etc. Cokolwiek jeszcze innego by się znalazło w temacie Wielkego Wybuchu i temu podobnych, i tak teorii o powstaniu Wszechświata związanych z tym meta-abstrakcyjnym aktem kreacji jest całe mnóstwo. Jedną z wyszperanych koncepcji - ot bardziej nie do końca zarysowanego zamysłu niż jakiejś naukowej hipotezy - w ,,eterach internetów", którą udało mi się dość przypadkowo znaleźć, bez wiedzy o jej autorze, jest teoria ,,Sinusoidalnego Odbicia" (pozwoliłem sam tak ją nazwać). Według jej ,,abstrakcyjnego" założenia, przed aktem kreacji Wszechświata, cała materia, czas, cząstki, oddziaływania etc. - po prostu wszystko - były zwinięte w swego rodzaju sinusoidalną strukturę. W wyniku ,,odbicia" stan zerowej równowagi tej ,,zwiniętej" struktury zaczął się chwiać, a co za tym idzie Wszechświat zaczął rozrastać się do takiej formy, jaką widzimy obecnie. Na potwierdzenie tego założenia niech posłuży fakt, iż w sytuacji, gdy kiedykolwiek stan równowagi w przyrodzie traci sens i stabilność - z jakiegokolwiek procesu fizycznego, biologicznego lub chemicznego - sinusoida jest pierwszym wzorcem jaki się pojawia. Wpisuje się ona w głęboko ukryty ,,kod rzeczywistości", stanowiąc rusztowanie, czy język, którym zaprogramowany jest cały Kosmos. Nawet w skali Wszechświata, sinusoidy stanowią ziarno, z którego wyrasta wszystko, co istnieje. To właśnie wraz z tą ,,meta-reakcją", jaką były narodziny (jakkolwiek to nazwiemy) Wszechrzeczy pojawiły się pierwsze sinusoidy, nadające jej istocie cech szczególnych, w tym ładu, sensu, odpowiedniej ,,ziarnistości"; były one jak zmarszczki nadające podwalinom rzeczywistości gęstości, cech materii i energii.
Czy zatem mogłoby być tak, jak "Teoria Sinusoidalnego Odbicia" zakłada: ściśnięta w niepojęty, nieskończony ,,punkt" sinusoida, spontanicznie eksplodująca dała całą otaczającą nas, widzialną i nie, zawartość Kosmosu?
P.S. Mam świadomość, że powyższe moje wywody są lekko mówiąc ,,kontrowersyjne", dlatego proszę o wyrozumiałość wszystkich profesjonalistów: fizyków, kosmologów, astrofizyków, matematyków i innych specjalistów nauk ścisłych ten post/artykuł czytających.