Skocz do zawartości


Zdjęcie

Wigilijna rzeź - szaleństwo czy opętanie?

#opętanie #kryminalne

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

Ni_Ka172.
  • Postów: 16
  • Tematów: 16
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

166235395_118892136935551_7384556810620640275_n.jpg

 

Dawno, dawno temu w pewien wigilijny poranek…

„Uważa się, że nagle oszalał, 42-letni Charles Lawson, który mieszkał niedaleko Germanton w hrabstwie Stokes, w Boże Narodzenie zabił swoją żonę, 38-letnią Fannie i sześcioro z jego siedmiorga dzieci, a następnie popełnił samobójstwo”. - Twin-City Sentinel, 26 grudnia 1929.

 

Opętanie? Choroba psychiczna? A może jakiś nieznany nam bliżej rytuał? Wiele osób zauważyło, że  na grobie rodziny widniały symbole Masońskie. To dodatkowo komplikowało sprawę? Czy musiał zabić z powodu tejże organizacji? Może to była kara za nieposłuszeństwo? Może był w skrajnej depresji i dokonał aktu zgładzenia członków swojej rodziny?

 

„Zanurzony w zakrzepłej krwi na podłodze salonu, gdzie znaleziono pięć ciał, znajdował się mały świąteczny wiersz. Większość jego słów została wymazana przez czerwoną, spływającą plamę ale można było wyraźnie odczytać słowa „Święty Mikołaj” ”. - Statesville Record & Landmark, 30 grudnia 1929. The

 

Mroczna historia rodziny Lawson...

 

Nic nie zapowiadało wiszącej w powietrzu. tragedii Nie wiadomo jak długo to planował i czy w ogóle planował. Jedyną anormalną sytuacją, jaką rodzina doznała ze strony głowy rodziny- Charlesa Lawsona (43 lata) było to, że zabrał wszystkich członków do miasta. Kupił im nowe ubrania i zabrał ich do fotografa, który wykonał rodzinne zdjęcie. Czy chciał, żeby ta fotografia była ich zdjęciem pogrzebowym? Skoro planował ich śmierć dlaczego kupił im nowe ubrania – odpowiedź tu może nasuwać się sama – aby mieli co ubrać do trumny. Z pewnością dla rodziny Lawson był to jeden z lepszych dni w ich życiu.

Już kilka dni później zdjęcie to ukazało się na głównych stronach gazet. Siostrzeniec jego żony uważa, że patrząc swoim nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem otoczony przez żonę zostawił pewnego rodzaju świadectwo.

 

-„Zostawił wiadomość wszystkim. To moja rodzina i mogę z nimi robić, co chcę”…

 

Takie zachowanie na pewno nie było podobne do Charlesa, który bardzo liczył się z każdym wydanym groszem. Pochodził z rodziny, która dzierżawiła wielkie pola. Udało mu się zaoszczędzić tyle, aby kupić 200-letni dom i samemu zająć się uprawą ziemi.

Państwo Lawson posiadali siódemkę dzieci: Marie (17 lat), Arthura (16 lat), Williama (zmarł w wieku 6 lat), Carrie (12 lat), Maybell (7 lat), Jamesa ( 4 lata), Raymonda (2 lata), Mary Lou (4 miesiące). Ich matka miała na imię Fannie i liczyła sobie lat 37. W tamtych czasach wielodzietnie rodziny były czymś normalnym. Mimo tak licznego potomstwa rodzinie wiodło się ciałkiem nieźle. Nie mieli żadnych długów. Żyli dość skromnie, nie licząc tego ekscesu z fotografem i nowymi ubraniami tuż przed rzezią. Mieszkali w okolicy Germanton w Karolinie Północnej

 

25 grudnia 1929 roku był pierwszym dniem Świąt Bożego Narodzenia. Możemy wyobrazić sobie tylko tą świąteczną aurę na odludnej farmie; zapach świeżo upieczonego ciasta unosił się w powietrzu. Każdy zajmował się swoimi sprawami. Brakowało tylko Arthura, którego ojciec wysłał do miasta, aby ten kupił naboje do strzelby. Był przekonany, że on i jego tata mają zamiar wybrać się w świąteczne popołudnie na polowanie na króliki. Była to część lokalnej tradycji. Być może, to uratowało mu życie, a może taki plan miał Charles? Chciał żeby tylko on przeżył? Albo bał się, że może go powstrzymać? – Syn był od niego większy i fizycznie silniejszy.
Możemy przypuszczać tylko co stało się na farmie Lawsonów. Opisane tu wydarzenia wydają się być najbliżej prawdy. Niektóre źródła podają trochę inną wersję, jednak ja opiszę tę najbardziej popularną:

 

Maria tego ranka wstała wcześniej, aby upiec świąteczne ciasto. Po jakimś czasie z domu wyszły dwie  dziewczyny Carrie i Maybell. Planowały odwiedzić wujostwo, które mieszkało w pobliżu. Za stodołą czekał na nie ojciec. Strzelił do nich, a następnie dobił kolbą strzelby, aby upewnić się, że nie żyją. Ukrył ciała w stodole. Skierował się w stronę domu. Na werandzie siedziała jego małżonka. Zastrzelił Fannie, a dźwięk strzału zaalarmował pozostałych członków rodziny. Prawdopodobnie Marie zaczęła krzyczeć i prosić o życie dla siebie i rodzeństwa. Zastrzelił również ją. W tym czasie James i Raymond próbowali się ukryć. Bezskutecznie. Na koniec podszedł do kołyski Mary Lou i zatłukł ją kolbą od broni…

 

Charles zgromadził wszystkie ciała zabitych w domu. Pod głowę położył im poduszki, a córkom w stodole kamienie. Wszystkie ofiary miały skrzyżowane ręce. Byli ułożeni jak do trumny…

Morderca uciekł do lasu. Początkowo sąsiedzi nie byli zdziwieni strzałami. Myśleli, że dźwięki pochodzą już ze wcześniej wspominanego – tradycyjnego polowania na króliki. Ciała odkryli dopiero krewni, którzy przybyli złożyć rodzinie Lawson życzenia świąteczne. Niektórzy uważają, że to Arthur wróciwszy z miasta odkrył ciała. Ta kwestia nigdy nie została w jasny sposób wyjaśniona.

 

Gdy pod domem zbierali się ludzie i policja Charles ukrywał się w lesie, z którego w  pewnym momencie dobiegł huk wystrzału. Tłum pobiegł w stronę hałasu i odkrył zwłoki mężczyzny. Ślady wskazywały, że przez długi czas okrążał jedno drzewo. Miał przy sobie dwa napoczęte listy, które z relacji śledczych nie wniosły nic do sprawy.

 

Jeden z nich mówił: „Nikt nie może winić, ale…”
Druga: „Kłopoty mogą spowodować…”

 

Śmierć rodziny wzbudziła niezdrową społeczną fascynację. Ludzie, którzy przybyli tłumnie starali się zabrać jak najwięcej na pamiątkę tych wydarzeń.

 

„Zabrali łóżeczko i meble i wystawili je na targach, aby ludzie mogli je zobaczyć” – powiedział Patrick Boyles, badacz rodziny Lawson.
Sam pogrzeb przyciągnął tłumy gapiów. Stał się swoistą makabryczną atrakcją turystyczną. Każdy chciał zobaczyć białe trumny, które zostały pochowane na rodzinnym cmentarzu założonym w 1908 roku dla rodziny WD Browder. Dziś jest to miejsce pochówków tylko członków tej rodziny.

 

„Zebrali się ze zboczy i dolin, z przysiółka i miasta. Przez trzy mile wzdłuż drogi parkowały samochody. Wielu mężczyzn i kobiet przedzierało się z dziećmi na rękach, przez błoto na cmentarz. Tam stłoczyli się, aby rzucić okiem na siedem trumien i dostroili swoje uszy do słuchania”

 

„Strzelby użyte do zabicia siedmiu członków jego rodziny wzbudziły największe zainteresowanie i zostały poddane szybkiej licytacji” – donosił SR&L o broni, która została sprzedana już pod koniec stycznia 1930 roku.

 

Brat Charlesa, za raz po pogrzebie przekształcił dom rodziny w atrakcję turystyczną. Do domu ściągały tłumy ludzi zafascynowanych zdarzeniami jakie miały w nim miejsce. Jednym z eksponatów było upieczone przez Marie ciasto.

 

„Chcieli kawałek tego strasznego wydarzenia. Chcieli zachować coś z tej farmy, powiedzieć:„ byłem tam ”. Pistolety Charliego, cegły ze starego komina jego zburzonej chaty, a nawet rodzynki z ciasta, które Marie Lawson upiekła kilka godzin przed śmiercią, stały się przedmiotami kolekcjonerskimi dla zainteresowanych tą sprawą. Podobnie jak ten słoik z krwią Fannie. Przedmioty te są przekazywane z pokolenia na pokolenie w częściach Północnej Karoliny i traktowane jako cenne pamiątki rodzinne” – mówił w 2006 roku lokalny historyk.

 

Wiele osób do tej pory fascynuje się rzezią rodziny Lawson. Nie możemy zliczyć prób wyjaśnienia tej sprawy. Wokół niej narosło wiele legend, plotek, niedomówień i teorii. Krewni mordercy wskazywali, że na kilka miesięcy przed morderstwem Charles uległ wpadkowi. To w domyśle uraz głowy miał stać za zmianą jego zachowania tego tragicznego poranka. Wczesnej nie zostały zauważone żadne alarmujące zachowania. Jednak wszelkie wątpliwości rozwiała sekcja zwłok wykonana przez Johns Hopkins, która nie wykazała żadnych fizycznych przyczyn.

 

Arthur Lawson zginął w wypadku samochodowym w 1945 roku pozostawiając żonę i czwórkę dzieci. Tym sposobem ostania osoba, która mogła rzucić światło na ta sprawę zginęła w tajemniczych okolicznościach.

 

Kolejno zgłaszali się krewni i znajomi rodziny twierdząc, że głowa rodziny miał stosunki kazirodcze z Marie. W 1990 roku Stella Lawson Boles miała wyznać, że słyszała, jak jej matka i inne kobiety z rodziny rozmawiała o tym, że Fannie na krótko przed Bożym Narodzeniem odkryła romans męża z córką. Nastolatka swoim sekretem miała jedynie podzielić się ze swoją przyjaciółką Ellą May Johnson oraz wyznać jej, że spodziewa się dziecka. Z kolei sąsiedzi mówili, że ojciec moletował córkę, grał na jej uczuciach i emocjach. Gdy zaszła w ciążę, ojciec miał jej zagrozić, że jeśli powie o tym matce wszyscy zginą. Minęło już wiele dekad i żadnych z tych słów nie da się potwierdzić. Wydaje się, że jeśli Marie faktycznie byłaby w ciąży informacja ta nie uszła by uwadze mediów. Podczas oględzin zwłok fakt ten z pewnością zostałby odnotowany.

 

Sprawa morderstwa do dziś tak naprawdę nie została wyjaśniona. Co kierowało Charlesem? Jeśli miał jakieś zaburzenia psychiczne, rodzina i znajomi wcześniej by to zauważyli. Nie wstajesz rano i nie wariujesz nagle. Jedna z tez zakłada spożycie przez niego przypadkiem wypieku ze sporyszem tzw. „ogniem świętego Antoniego”. Jest to grzyb, który atakuje zboża. Ma działanie halucynogenne przykurczów mięśni, prowadzących do martwicy tkanek z powodu niedokrwienia. Tę tezę również wykluczono.
Kolejnym tropem są symbole wyryte na grobie rodziny. Czy morderca mógł być związany z tą organizacją? Dlaczego te znaki tam widnieją? Czy przed czymś uciekał i taka była cena? Przeprowadzili się do Germaton zaledwie dwa lata wcześniej. Czy ktoś życzył śmierci jemu i jego rodziny? Wolał sami ich zabić niż, aby dostąpili męki przed śmiercią? To częściowo tłumaczyłoby fakt, dlaczego z taka dbałością włożył poduszki pod ich ciała. Czy nie dokończył listu, ponieważ bał się konsekwencji, że jeśli prawda się wyda to jego dalsza rodzina ucierpi i jego jedyny syn, który był wstanie zachować jego rodową linię?

 

Czy Charles był wyznawcą diabła? Niektórzy doszukują się tu działalności satanistów, wskazują na tajemnicze rytuały. Ważna miałaby być tu liczba ofiar. Szóstka dzieci – sześć jest liczbą diabła. Dwoje dorosłych – osiem – czyli liczba nieskończoności. Czy chciał otworzyć bramę piekieł? Ułożenie ciał w nietypowych pozach miało na to wskazywać. W domu nie znaleziono symboli satanistycznych, ani żadnych ksiąg o tej tematyce. Jednak nie zapominajmy, że w domu byli jako pierwsi członkowie rodziny Lawsonów, którzy mogli znać tajemnice i wiedzieć o planowanym morderstwie. Mieli czas, aby zatrzeć ślady i ukryć wszystkie cenne dla tego kultu przedmioty. Po tym jak miejsce zbrodni przerobiono na swoiste muzeum osobliwości, nie wszyscy odwiedzający byli zwykłymi ciekawskimi. Mogli być to współwyznawcy, który przyszli na miejsce mocy. W nocy w tym miejscu mogły się odbywać czarne msze. Ta teorie z braków jakich dowodów pozostają  raczej czystą fantazją… ale czy na pewno?

 

I w końcu czy to było opętanie? Czy jesteś w stanie uwierzyć, że wstąpiła w niego nieczysta siła i zmusiła go do zabicia rodziny i siebie? Czy pod tym drzewem kompletnie postradał zmysły czy może je odzyskał i zrozumiawszy co zrobił popełnił samobójstwo? Czy nie dopisał listów ponieważ „demon” nie pozwalał mu go dokończyć?

 

Co stało się w ten świąteczny poranek?
Czy musiało zginać aż tyle osób?

Grób rodziny dalej stoi posępnie na cmentarzu w hrabstwie Stokes. Jest wielu, którzy mówią, że kiedy liście lecą z drzew, spadają na wszystkie groby z wyjątkiem Charliego…

 

„Wszyscy zostali pochowani w zatłoczonym grobie,
Podczas gdy aniołowie patrzyli powyżej:
Przyjdźcie do domu, wróćcie do domu, moje maleństwa.
Do krainy pokoju i miłości”– fragment Ballady o morderstwie rodziny Lawson.

Źródła:
https://www.facebook...118892133602218

 

Podcast:


  • 5

#2

Kwarki_i_Kwanty.
  • Postów: 510
  • Tematów: 44
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 14
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Tragiczna, kładąca głęboką rysę na godności ludzkiej, historia rodziny Lawsonów przedstawiona w niniejszym artykule, to historia nie tylko przerażająca, ale dość ciekawa, bo łącząca klimat śledztwa, mrocznej tajemnicy i co nieco - tak uważam osobiście - z gatunku gotyckiego horroru. Artykuł sam w sobie (jest to moja opinia; nie mam zamiaru tu nikogo obrażać) z początku przedstawiany został zbyt chaotycznie - za krótkie akapity, a tekst rozlazły, idący w stronę felietonu czy wpisu na blogu - jednakże z kolejnymi wierszami informacji wszystko wyraźnie się poprawia, systematyzuje i uporządkowuje. Treść robi się coraz dosadniejsza - intensywniejsza i realniejsza, także bardziej oddziałująca na emocje; zakończenie stosunkowo dobre. Dzięki temu artykułowi/felietonowi, zyskuję ochotę zagłębiania się w większą ilość tego typu zaprezentowanych w formie reportażu / dziennikarskiej noty wydarzeń i historii. Bo to, co prawie 100 lat temu dotknęło Lawsonów, zapada w pamięć aż tak bardzo, że można jedynie zadumać i zamyślić się refleksyjnie: coś takiego nie powinno mieć miejsca, a jednak się zdarza, bo ludzie to obślizgłe garbate potwory schowane pod warstwą powierzchownego uroku i ,,zwyczajnej osobowości przykładnego męża rodziny i sąsiada z naprzeciwka". Według mnie 42-letni Charles Lawson, to przykład psychopaty: człowieka zaburzonego psychopatycznie na zasadzie ,,psychopaty urojeniowego / wizyjnego". U takich ,,osób" (raczej bestii, a nie osób!) układanie ofiar (jak przypadek w artykule) w konkretny sposób, zostawianie na ich ciele odpowiednich przedmiotów tudzież otulanie i przykrywanie ciał wiąże się z rytualnością: liczy się sam akt pozbawienia osoby życia. Rytualizowanie go ów akt przedłuża, podsyca dewiację mordercy także samo zabójstwo: psychopata ponownie to przeżywa. Tak specyficzne obchodzenie się z ofiarami to ukoronowanie ,,wysiłków" mordercy; często oznacza to również oddanie pamięci / czci ofierze, jakby znaczyła coś dla zabójcy, bo być może łączyła ich jakaś specyficzna, odmienna relacja lub osoba pozbawiona przez niego życia prezentowała w jego mniemaniu ważne dla niego wartości. 


  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych