Od wielu lat interesuję się zjawiskami paranormalnymi, parapsychologią i reinkarnacją. Zdarzało mi się doświadczyć dziwnych rzeczy. Napiszę o tych, które pamiętam.
- Pewnego wieczoru rozmawiałam z ojcem i siostrą i była między nami cudowna, bardzo "uduchowiona" atmosfera. Rozmowa dotyczyła tego, że ojciec przypomniał sobie jak pewnej nocy, kiedy miałyśmy z siostrą po kilka miesięcy, siostra wyszła z ciała (OOBE), poleciała do pokoju ojca i po dotykaniu go jako ciało astralne on również się eksterioryzował. Latali sobie razem w różne miejsca.
Czuliśmy się naprawdę magicznie rozmawiając o tym i w pewnym momencie zobaczyliśmy podlatujące do nas zmieniające kolory światełko. Ojciec i siostra widzieli je jednak tylko momentami, a ja odkryłam, że widzę je jak zrobię odpowiednie (nie mam pojęcia jak to lepiej nazwać) ułożenie oczu, i tylko wtedy.
(Później dowiedziałam się, że może to być kwestia tego, że aktywowałam w ten sposób trzecie oko, które widzi takie rzeczy).
Światełko zaczęło podlatywać mi do ust i nosa. Trochę się wystraszyłam i zaczęłam coś mówić, żeby sobie odleciało. Widziałam je jeszcze chwilę i w końcu zniknęło.
Jeśli ktoś ma pomysł co to mogło być, będę wdzięczna za opinie.
- Innym razem bawiłam się w coś takiego, że wybierałam sobie jakieś słowo, nie pamiętam czy z gazety czy wymyślałam i potem nasłuchiwałam czy w telewizji przypadkiem go nie wypowiedzą.
Często wypowiadali, ale najdziwniej było jak było to mega rzadkie słowo, "trzewiki", i powiedzieli praktycznie od razu.
Dodam jeszcze, że ja i moja siostra (siostra bliźniaczka) posiadamy pewne wspomnienia z czasów kiedy miałyśmy kilka miesięcy, tego co było zaraz po urodzeniu, i co najciekawsze przed urodzeniem. Zacznę od początku.
Wydaje mi się, że generalnie w zaświatach jest raczej sielanka, więc dusze co jakiś czas muszą się wcielać, bo doświadczyć jakichś wyzwań. Ta planeta jest znana z tego, że jest jeszcze słabo rozwinięta, panują tu trudne warunki i dzięki temu doświadczenia zdobyte tu są szczególnie cenne.
Mam niejasne wrażenie, że to ja przekonałam siostrę, by udała się tu razem ze mną. Wahała się, bo to miało być bardzo trudne, ale bardzo ją przekonywałam. Ale musiałyśmy długo czekać, jest sporo chętnych i trzeba zaczekać na ustalone warunki, żeby wcielenie mogło się powieść.
Istoty, których nie pamiętam próbowały mnie zniechęcić do tego wcielenia, że to za trudne, nie wiem na co się piszę itp.
Ale ja się tylko śmiałam i stwierdziłam, że co może być takiego strasznego, żebym sobie nie poradziła. Że nie ważne co, podołam.
Już mi się nudziła sielanka w zaświatach i chciałam mocnych wrażeń. No i oczywiście zabrałam ze sobą siostrę, bo jesteśmy bratnimi duszami i jak to tak bez niej.
Pamiętam, że jak się rodziłyśmy cały czas się śmiałam i myślałam "jeszcze wam wszystkim udowodnię, że podołam".
Bardzo się cieszyłyśmy jak się pojawiłyśmy na tym świecie, bo nie mogłyśmy się doczekać, pamiętam tę wielką radość i podekscytowanie, które czułyśmy. Leżałyśmy w łóżku i rozmawiałyśmy telepatycznie. Zapamiętałam jedno zdanie - "Nareszcie się urodziłyśmy".
Rozmawiałyśmy telepatycznie dopóki nie nauczyłyśmy się mówić. Moje wspomnienia z tego okresu są bardzo niewyraźne, jakby rozmazane, trochę jakby w jakimś śnie. Miałam wtedy o wiele mniejszą świadomość wszystkiego.
Pamiętam różne sytuacje z tego okresu, np. jak moja siostra podbiegła do mnie pochwalić się, że udało jej się powiedzieć "lalka".