Twój opis brzmi jak relacje ludzi którzy przeżyli śmierć kliniczną lub zażyli DMT. Nie miałeś przypadkiem wtedy jakiejś wysokiej gorączki lub choroby?
O to to - sam przeżyłem dokładnie to samo co autor tematu i łączy się z wątkiem, który poruszyłeś. I jakby próbować opisać to słowami - uwierzcie na to słów nie ma, pisanie o miłości, poczuciu szczęścia - to jakby próba wytłumaczenia ślepcowi tego jak wyglądają barwy. Nasza codzienność jest tak dalece inna od tego stanu, że nie da się jej nijak porównać do wymienionych doświadczeń. Jak traktuję swoje przeżycie? Przyjmuję dwa scenariusze, które uważam za jednakowo możliwe: 1) wytwór mojego umysłu 2) spotkanie z absolutem. Gdzieś, kiedyś pisałem o tym na tym forum właśnie, miałem przyjemność wymienić się poglądami z użytkownikiem @Staniq. Jak odnajdę to pozwolę sobie dać linka, może wniesie trochę "świeżości" do tematu
edit. odnalazłem ten wątek, jak ktoś ma ochotę to wrzucam:
http://www.paranorma...niejeaes/page-4
To było w czasie snu - eksterioryzacja, ale same spotkanie z Niewyrażalną Miłością nie było snem. To nie mój umysł to doświadczył, ale coś/ktoś w splocie słonecznym. Czułem, że jestem kimś zupełnie innym.