Z ustaleń Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych wynika, że pocisk, który odnaleziono koło Bydgoszczy, to manewrujący Ch-55. To oznacza, że najprawdopodobniej przyleciał zza naszej wschodniej granicy, bo w polskiej armii nie ma takiego typu uzbrojenia ani na wyposażeniu, ani w magazynach.
To wykluczałoby wersję, która pojawiła się tuż po odnalezieniu szczątków, że pod Bydgoszczą znaleziono rakietę, którą wystrzelono z polskiego poligonu podczas ćwiczeń czy testów systemów obrony powietrznej. W Polsce nie ma systemów, które mogłyby wystrzeliwać takie pociski.
Pociski manewrujące Ch-55 powietrze-ziemia były produkowane w czasach Związku Radzieckiego. Mają zasięg ok. 3 tys. kilometrów. Ich przeznaczeniem było przenoszenie głowic jądrowych.
Modyfikacja, przeprowadzona już w obecnej Rosji, to wersja 555, przeznaczona do ładunków konwencjonalnych. Rakieta, która spadła w okolicach Bydgoszczy, była nieuzbrojona.
Premier potwierdził ustalenia dziennikarzy RMF FM. Szef rządu przyznał na konferencji prasowej, że nie wiedział o tym, iż na teren Polski wleciała rosyjska rakieta. Do zdarzenia doszło w grudniu. Premier dowiedział się cztery miesiące później.
W połowie grudnia ubiegłego roku Rosjanie przeprowadzili zmasowany ostrzał terytorium Ukrainy. Do ataku wykorzystali między innymi samoloty stacjonujące na Białorusi.
W związku z pojawieniem się w pobliżu natowskiej przestrzeni powietrznej wielozadaniowego bombowca taktycznego Su-34, poderwano samoloty bojowe Sojuszu Północnoatlantyckiego. W trakcie tych działań na radarach naszych służb pojawił się obiekt, który wleciał do Polski znad Białorusi.
Polskie służby śledziły obiekt, ale w okolicach Bydgoszczy straciły go z oczu. Doszło do tego mniej więcej dwa kilometry od miejsca, w którym szczątki rakiety zostały pod koniec kwietnia odnalezione przez przypadkową osobę.
Źródła, z którymi rozmawiali reporterzy RMF FM, twierdzą, że tuż po grudniowym incydencie prowadzono poszukiwania, jednak po niepowodzeniach zaniechano ich między innymi z powodu trudnych warunków atmosferycznych. Przez Polskę przechodził wówczas front z potężnymi śnieżycami.
źródło:
https://www.rmf24.pl...139#crp_state=1
https://www.rmf24.pl...037#crp_state=1
Mi brakuje słów na to co się stało.
Nazywają to incydentem, a nie atakiem. Dlaczego? Czy jak my wystrzelimy rakietę na teren rosji to też będzie to incydent, a nie zaatakowanie?
Na teren naszego kraju, na teren NATO wleciała ruska rakieta. Nie dostajemy o tym informacji, my jak my, ale premier o tym nic nie wie? Sprawa wychodzi od przypadkowego świadka który odkrył szczątki. Czy to tak powinno wyglądać, czy zawiodło państwo? Gdzie przeprosiny ruskich? Gdzie jakieś tłumaczenie? Dlaczego ruski ambasador nie siedzi na dywaniku i nie tłumaczy się z tej sytuacji?
Sprawa była tuszowana żeby nie wywołać wojny NATO - rosja? Jaki może być powód takiego zachowania naszych służb/władz? Czkamy na instrukcje zza oceanu?
A może zupełnie co innego. Nasze służby nie miały zielonego pojęcia, że przyleciała do nas rakieta i trafiła w naszą ziemię. Ruskie wystrzelili nieuzbrojoną rakietę, aby sprawdzić nasze systemy i reakcję, a my się skompromitowaliśmy?
Słabo to wszystko wygląda..